Kątem oka
REKLAMA

Kątem oka - 17. tydzień z głowy

Qbas, źródło: Legioniści.com - Wiadomość archiwalna

Pięć wygranych meczów z rzędu robi wrażenie i cieszy. Z tym stylem bywa różnie, ale gdyby nie bolszewicka reforma ligi, to już dawno mielibyśmy klepnięty tytuł z miażdżącą przewagą nad Rumakami. Różnica 10 punktów jest jednak tłumaczona w Poznaniu spiskiem. To dzięki przychylności władz Dupoklasy, PZPN oraz Bolka i Lolka Legia tak mocno odskoczyła jakże wybitnemu Lechowi. Kochamy Was i pozdrawiamy po mistrzowsku!

Poniedziałek. Kolega Wiśnia wysmażył tekst o Dawidzie Janczyku. „Murzyn” przestał bowiem pojawiać się na treningach rezerw Legii, w których otrzymał szansę powrotu do piłki i normalnego życia. Była gwiazda młodzieżówki poszła znów w tango. Obwieszczono więc koniec Janczyka. Tymczasem podobno Legia zamierza spróbować mu jeszcze raz pomóc i jakoś trudno oprzeć się wrażeniu, że najbardziej zależy na tym trenerowi Magierze. I choć to świetny facet i bardzo chciałbym, by udało mu się wyprowadzić na prostą „Murzyna”, to jednak mam komunikat: nie tym razem panie Jacku. Tu nawet wyjazd na odwyk nie pomoże…



- a kiedyś bywało pięknie.

Wtorek. Na „Kowala” zawsze można liczyć. Wojtek stwierdził, że Berg na razie utrzymał to, co wypracował w Legii Jan Urban, a niczego nie poprawił. Jako trener nie jest zaś autorytetem dla piłkarzy, co zresztą niejako też da się usłyszeć od nich samych. Może „Kowal” trochę przesadza, a może wcale nie? Tym, którzy od razu rzucają się na niego z hasłami, że to pijak i przez to picie poprzestawiało mu się w głowie muszę rozczarować. Wojtkowi się nic nie poprzestawiało. On zawsze taki był - mówił, co myśli. A że często myśli inaczej niż inni? Najważniejsze, że zazwyczaj ma rację i wychodzi na jego.

Środa. PZPN oświadczył, że rezygnuje ze starań o organizację w Warszawie meczów ME 2020. W zasadzie mogliby też zrezygnować z organizacji finału PP na Stadionie Narodowym, tym bardziej, że ktoś bardzo złośliwie wybrał te dwie drużyny do tego meczu. Tymczasem Legia II przegrała ze Startem Otwock, co było już drugą porażką z rzędu. Jak dodamy do tego jeszcze weekendowy remis z Kutnem to w równaniu wyjdą nam trzy mecze bez zwycięstwa i spadek z pozycji lidera.

Czwartek. Orlando Sa znów wypadł ze składu. Tym razu podobno z powodu urazu żeber, którego nabawił się na siłowni. Choć wcale niewykluczone, że obił je sobie podczas swych licznych baletów, bo jeśli wierzyć temu, co szepcze miasto, to Portugalczyk lubi potańcować, oj lubi. Co by nie było, to Sa tę rundę w Legii może już spisać na straty. Za wiele nie pogra, a i ile bramek może strzelić w 6 spotkaniach? O Mundialu może więc zapomnieć, o ile rzeczywiście mówił o nim poważnie.

Piątek. Koszykarze po 10 latach wrócili do I ligi! Nie wszyscy pewnie jesteście w stanie uświadomić sobie, jak kolosalny to sukces, biorąc pod uwagę warunki finansowo-organizacyjne. Dość powiedzieć, że o ile np. w Siedlcach drużyna koszykarska dostała od miasta 600 tys. zł dotacji, to legioniści otrzymali 20 razy mniej… Ten awans to wspaniałe osiągnięcie zawodników, ale i w dużej mierze zasługa kibiców, a także prezesa Leśnodorskiego, który mocno wspierał sekcję kosza. To także efekt tytanicznej roboty grupki zapaleńców, dzięki którym sekcja istnieje, m.in. naszych redakcyjnych kolegów Bodziacha i Gacka. Gratulacje!

Weekend Legia zgodnie z planem ograła Zawiszę. I choć bydgoszczanie stawiali dzielnie opór, a legioniści grali jakby na pół gwizdka, to jednak skutecznie odpowiedzieli Rumakom, przed którymi dzień wcześniej położyła się Wisła. Wiślacy dostali w cymbał po raz 5 z rzędu, co jest rekordem w erze Bogusława Cupiała. Korzystamy z okazji, bo w końcu jubileuszowe zebranie w cymbał też jest jakąś okazją, aby wiślakom, ludziom dobrej roboty, bo są nimi przecież, szczerze powinszować.



Mecz z Zawiszą miał jednego bohatera. Marek Saganowski. Wrócił, strzelił, zwyciężył. Filmowa historia, a „Sagan” kolejny raz udowodnił, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. „Łysy” w swej talii ma świetnego jokera. Na pochwały zasłużył także Michał Żyro, który strzelił gola i asystował przy trafieniu Saganowskiego. Tylko, co on po tej bramce wyprawiał?

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

To już nie „Żiru”, a „Żyrnaldo”? I kogo nasz Michaś uciszał? Halo, tu Ziemia!

W kąciku „Ulubieńcy lat minionych” przypominamy jednego z największych kapitanów w historii Legii! Imię: Ryszard. Nazwisko: Staniek. I pamiętajcie: nieważne ile ważysz, ważne ile możesz wypić! Z tej okazji przywołujemy poemat z 1995 r., który nadesłał czytelnik do tygodnika „Piłka Nożna”:

Grając w Legii Ryszard Staniek
Już zarobił wiele baniek.
Lecz zwyczajów swych nie zmienia
Nie wydaje na strzyżenia.
Gust muzyczny też ma stały
Disco polo przez czas cały
Słucha jadąc samochodem
Chłopak z Zebrzydowic rodem.



To było grane

Dziś dwa mecze, ale jakże ważne dla Legii. Tak naprawdę decydujący był ten z 24 kwietnia 2002 r., w którym nasi piłkarze zremisowali w Krakowie i w zasadzie przyklepali sobie tytuł mistrzowski.



Formalności dopełnili parę dni później, gdy zremisowali w Warszawie z Odrą Wodzisław.



(Zwróćcie uwagę na pierwszy wywiad).

12 lat temu. A jakby wczoraj…

Zdjęcie tygodnia

fot. Mishka / Legionisci.com

Nie mogło być inaczej. Dla tej chwili warto było przyjść na stadion. Brawo „Sagan”!

Zapraszamy do śledzenia profilu "KO" na FB

Qbas
fot. Legionisci.com


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.