Miroslav Radović - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Radović dla LL!: Czuję, że fani chcą czegoś więcej

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Sezon 2013/2014 należał do Miroslava Radovicia. Nie dość, że wraz z kolegami obronił tytuł mistrzowski w Polsce, to jeszcze sięgnął po masę wyróżnień indywidualnych, a jednocześnie pobił swój rekord strzelecki w rozgrywkach ligowych. Dokonania „Rado” nie uszły uwadze czytelnikom LL!, którzy po raz trzeci w historii wybrali go piłkarzem sezonu. Zapraszamy do lektury okolicznościowego wywiadu.

Wyniki Plebiscytu: Miroslav Radović Piłkarzem Sezonu 2013/2014!

fot. Legionisci.com

„Rado”, kibice wybrali cię piłkarzem sezonu w Plebiscycie organizowanym przez naszą redakcję
Miroslav Radović: - Ooo, bardzo się cieszę i bardzo dziękuję.

Wiesz, że wygrałeś już trzeci raz?
- Tak?

Czyli nie wiesz. (śmiech)
- Pamiętam, jak mi Turi wręczała puchar w Austrii…

To był drugi raz, a pierwszy był po twoim premierowym sezonie w Legii.
- Aaa, tak! Pamiętam!

Aj tam pamiętasz, to było tak dawno, że nikt już tego nie pamięta! (śmiech)
- Pamiętam, pamiętam! Dostałem puchar na zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim! Tyle lat…

No właśnie, czas leci. Parę lat temu, gdy rozmawialiśmy, mówiłeś, że jesteś w Legii już tak długo, jak Jacek Magiera. A teraz?
- A teraz jak Lucjan Brychczy! (śmiech)

fot. Mishka / Legionisci.com

Wygrałeś trzeci raz i trzeba przyznać, że masz za sobą znakomity sezon. Spójrzmy choćby na bramki. Gdyby nie kontuzje i złamana ręka, to pewnie zakręciłbyś się w okolicach 20 goli.
- Na pewno to był udany sezon. Przede wszystkim jednak dlatego, że obroniliśmy tytuł. Doskonale wiem, jak trudno zdobyć tytuł mistrzowski, ale zdecydowanie trudniej jest go obronić. Oczywiście cieszę się z mojej dobrej formy, a już przede wszystkim z tego, że grałem równo i z wydaje mi się, że gdyby nie te problemy z ręką oraz kontuzje, to byłoby jeszcze lepiej. Jestem zadowolony. Zawiesiłem sobie wysoko poprzeczkę przed nowym sezonem. Trzeba pracować i zasuwać.

To daje efekty w postaci bramek i asyst, ale też stałeś się prawdziwym liderem zespołu. Nie tylko na boisku, ale i w szatni.
- Tyle czasu jestem tutaj, że trudno, by było inaczej. Młodzi zawodnicy mogą liczyć na moje wsparcie. W Legii jest takie połączenie młodości i doświadczenia, co przynosi efekty. My starsi dbamy, by chłopcy się dobrze rozwijali.

Czy w tym gronie liderów brakuje ci Ljuboji?
- To jest mój bardzo dobry kolega i tak już zostanie. Brakuje mi go w Warszawie. Uważam, że to taka pozytywna osoba, która, choć krótko była w klubie, to wystarczająco dużo zrobiła dla zespołu, tak na boisku, jak i w szatni, by zasłużyć na szacunek.

Który moment w ubiegłym sezonie był dla ciebie najtrudniejszy?
- Złamana ręka, a piłkarsko to zdecydowanie nieudane mecze ze Steauą. Ta porażka w dwumeczu zabolała, bo z jednej strony byliśmy blisko, a z drugiej strony wcale nie tak blisko, jakby to wskazywał wynik. Wydaje mi się, że byliśmy wyrównanym przeciwnikiem dla Rumunów i zabrakło detali w tych spotkaniach. Przede wszystkim żałuję starcia w Bukareszcie, gdzie, nie licząc początku, zagraliśmy naprawdę dobry mecz. Po tym, gdy wyrównaliśmy na 1-1, na boisku czuliśmy, że Steaua jest przestraszona i my tego nie wykorzystaliśmy. Gdybyśmy potrafili to zrobić, to jestem przekonany, że w rewanżu byłoby dużo łatwiej, a w efekcie byłby awans do Ligi Mistrzów.

fot. Mishka / Legionisci.com

A jak oceniasz miniony sezon w wykonaniu kibiców?
- Nasi kibice nie mają konkurencji w Polsce, a i należą do najlepszych w Europie. Bardzo podobały mi się oprawy, choć było ich tyle, że ciężko wybrać najlepszą. Na pewno największe wrażenie zrobiła na mnie oprawa i doping na rewanżowym meczu przeciwko Steaule. „Żyleta” była zamknięta, kibice przenieśli się na przeciwną stronę i zrobili wszystko, by nam wtedy pomóc. I to zostanie mi na zawsze w pamięci. Wspierają nas na każdym kroku, są naszym dwunastym zawodnikiem. Jeżeli ktoś zasługuje na to, by Legia grała w Lidze Mistrzów to na pewno nasi kibice.

Przez wiele lat opowiadałeś o niespełnionym marzeniu, jakim dla ciebie było mistrzostwo Polski. Teraz masz już dwa. Pora na spełnienie marzeń o Lidze Mistrzów?
- Zdecydowanie! Choć nie będzie łatwo, bo przecież wszyscy coraz lepiej grają w piłkę, co widać po meczach na Mundialu, gdzie z turniejem na wczesnym etapie pożegnało się wiele piłkarskich potęg, to zrobimy wszystko, naprawdę wszystko, by do Ligi Mistrzów awansować. Przy odrobinie szczęścia może nam się to udać już teraz. Wiem, że oczekiwania kibiców są bardzo duże. Odczuwam je na każdym kroku. Już tuż po mistrzostwie, gdy świętowaliśmy obroniony tytuł, czułem, że fani chcą czegoś więcej. Jestem pewny, że Warszawa żyje tym, tym bardziej, że bardzo długo nikt z Polski nie tam nie awansował. Teraz może to zrobić tylko Legia.

Ale czy klub został odpowiednio wzmocniony, by walczyć o ten awans?
- Tak. Ważne jest to, że przede wszystkim przychodzą Polacy. Tacy piłkarze jak Piech, czy Lewczuk mają duże doświadczenie w lidze i na pewno nam się przydadzą. Ale też dużym wzmocnieniem może być w końcu Orlando Sa, który prezentuje się znacznie lepiej niż na początku. On przede wszystkim musi mieć świadomość, gdzie trafił. To nie jest AEL, tutaj są dużo większe wymagania. Trzeba zasuwać, bo to jest wielki klub i wielkie oczekiwania. Na zrozumienie tego chyba potrzebował czasu i mam nadzieję, że przez te 6 miesięcy już się tego nauczył. Na pewno piłkarsko stać go na wiele.

fot. Mishka / Legionisci.com

Gdzie widzisz miejsce na boisku dla Helio Pinto?
- Optymalne miejsce to „ósemka” – „dziesiątka”. Tak pomiędzy. To jest zawodnik, który ma ogromny potencjał techniczny. Musimy pamiętać, że dla takich piłkarzy liga polska jest trudna. On zupełnie inaczej grał na Cyprze, a tu jest duży nacisk pod względem fizycznym.

To podobny przypadek, jak z Cabralem. Pamiętasz go jeszcze?
- Pamiętamy Cabrala, który nie mógł się w Polsce odnaleźć, ale przypomnijmy sobie też ostatnie dwa miesiące jego gry tutaj. Grał kapitalnie i uważam, że to był jeden z lepszych transferów, które Legia wykonała od czasu, gdy ja tu jestem. Niestety, nie udało się go zatrzymać, bo, z tego co wiem, to on po prostu nie chciał zostać. Szkoda.

A ty wiesz, że ostatni raz, gdy był taki nabór ogranych zawodników z polskiej ligi po obronionym mistrzostwie, to potem była Liga Mistrzów?
- Niedawno przyglądałem się zdjęciom przy szatniach, na których są piłkarze z tamtej generacji… Oby się to powtórzyło. Każdy z tych nowych zawodników ma swoją rolę o wykonania. Tworzymy drużynę i mamy wspólny cel.

To co mamy teraz, czego nie mieliśmy rok temu, co jest niezbędne, by awansować do Ligi Mistrzów?
- To się dopiero okaże, czy mamy. Sądzę, że jesteśmy lepsi jako drużyna, bardziej zjednoczeni, doświadczeni, ale to musimy udowodnić dopiero w tych meczach, które przed nami. Każdy ma prawo się mylić, ale myślę, że się nie pomylę, gdy powiem, że gdybyśmy teraz zagrali ze Steauą to byśmy wygrali.

Prezes Leśnodorski twierdzi, że dla silnej Legii, takiej, która będzie grała w Lidze Mistrzów, potrzebna jest również silna liga. Też tak uważasz?
- Bodajże 3–4 lata temu była najsilniejsza liga od czasu, gdy gram w Polsce. Była dobra Polonia, dobra Wisła, silny Lech i Śląsk oraz my. Wydaje mi się, że to był czas, gdy w Ekstraklasie mieliśmy najwięcej zawodników, którzy mieli potencjał, by grać z powodzeniem w europejskich pucharach. Teraz się to zmieniło, bo nie da się ukryć, że we wszystkich klubach odczuwa się kryzys. Stawia się na młodych zawodników, co jest oczywiście bardzo dobre, ale jednak brakuje piłkarzy wysokiej klasy. W ubiegłym sezonie rywalizował z nami tylko Lech, ale i tak na koniec odskoczyliśmy im aż na 10 punktów i to mimo ich podziału. Natomiast największym rozczarowaniem dla mnie była Wisła, która ma silną drużynę na papierze, a coś tam jednak nie zaskoczyło. Teraz o pierwszą trójkę może powalczyć jeszcze Lechia Gdańsk. Liczę, że ten sezon będzie ciekawy do końca, tak, by Lechia i Wisła włączyły się również do gry o tytuł.

Tytuł obroniliście pod wodzą dwóch trenerów. Co w grze Legii Urbana poprawił Berg?
- Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że każdy trener jest inny. I Urban, i Berg to dobrzy szkoleniowcy, przy których można się wiele dobrego nauczyć. Oni mają po prostu inny pomysł na prowadzenie zespołu. Przy trenerze Bergu poprawiliśmy organizację gry w obronie. Szybko wracamy na swoją połowę, gdzie przyjmujemy ataki przeciwników. Berg dał nam pewną świeżość, impuls, którego chyba potrzebowaliśmy. Gramy szybciej i bardziej bezpośrednio. Trener przez wiele lat grał w Anglii i z pewnością wie co robi. Nam pozostaje wykonywać jego polecenia. Weryfikacja nastąpi już wkrótce w europejskich pucharach.

fot. Małgorzata Chłopaś / Legionisci.com

Pracujesz i zasuwasz aż miło popatrzeć, ale wiadomo, że „Rado” nie lubi przygotowań. Mówi się, że te obozy Berga to wakacje w porównaniu z obciążeniami, jakie nakładali na was polscy szkoleniowcy.
- Może z boku wygląda to na lżejsze treningi, ale nie wiem, czy zauważyliście, że każde zajęcia trwają minimum 2–2,5 godziny, a przed treningiem zawsze jest jakieś rozciąganie. Uważam, że pracujemy bardzo ciężko. Same ćwiczenia są może krótsze, ale robimy je na wysokiej intensywności. Ten okres przygotowawczy, który przeszliśmy w styczniu wyglądał podobnie i dał doskonałe rezultaty – byliśmy świetnie przygotowani do rundy wiosennej. Wiadomo, nikt nie lubi tych przygotowań, ale to jest nasza praca i musimy to po prostu wykonać.

A jak układają ci się relacje z trenerem Bergiem?
- Ciężko do niego tak bezpośrednio trafić, ale jak już trafisz to okazuje się być po prostu mega gościem. Zawsze jest za drużyną i mogę mówić o nim tylko dobrze. Nie ma też wielkich problemów z komunikacją, choćby dlatego, że język piłkarski jest uniwersalny i jednak dość prosty. Do tego większość chłopaków rozumie po angielsku, a ponadto jest trener Sokołowski, który w razie czego tłumaczy.

fot. Małgorzata Chłopaś / Legionisci.com

Sokołowski to podobno fajny facet i dobry trener.
- Mogę mówić o nim w samych superlatywach. Stuprocentowy profesjonalista. Ma ogromną wiedzę i naprawdę duży wkład w ostatnie mistrzostwo. Zawodnicy, zwłaszcza ci grający ofensywnie, często trenują z nim indywidualnie i to przynosi efekty. Sam mam za sobą sporo takich zajęć, z których jestem bardzo zadowolony.

Jakiś czas temu rozmowie z LL! wspominałeś o atmosferze w szatni, o tym, że nie wychodzicie wspólnie na miasto, że brakuje integracji w zespole. Wydaje się, że póki są wyniki, to i wasze relacje będą dobre, bo wiadomo, że sukcesy nastrajają pozytywnie. Widać, że choćby gracze mówiący po portugalsku trzymają się tylko ze sobą. Nie boisz się, że będziecie mieli poważny problem, gdy przyjdą porażki?
- Pamiętam, że gdy trafiłem do Legii za czasów trenera „Wdowca” było chyba z 7 piłkarzy, którzy gadali po portugalsku. I to był poważny problem, bo jak przegraliśmy z tą ekipą z III ligi...

...Stalą Sanok.
... to było bardzo ostro w szatni. Drużyna się rozłaziła od środka, co dla mnie, jako nowego zawodnika, było bardzo trudne do ogarnięcia. Teraz to się u nas trochę zmieniło, bo przez ostatnich parę miesięcy zdarzały się nam wspólne wyjścia na miasto. Musimy się trzymać razem. To jest nasza praca i nasz chleb. I by było nam dobrze musi być chemia nie tylko na boisku, ale i poza nim, bo dzięki tej drugiej łatwiej jest o tę pierwszą. Przyjdzie przecież czas, gdy nie będziemy wygrywać, gdy wszyscy będą nas krytykować i wtedy trzeba pokazać, że jesteśmy drużyną, że jesteśmy rodziną, która w trudnych momentach potrafi trzymać się razem. A Portugalczyków i Brazylijczyków musimy zrozumieć, bo oni gadają po swojemu i łatwiej im się trzymać w grupie. Dajmy im jeszcze czas, muszą tu wszystko lepiej poznać.

fot. Mishka / Legionisci.com

Od pewnego czasu co rusz powraca temat „Rado w reprezentacji Polski”. Może wyjaśnijmy to wreszcie do końca?
- Nie ukrywam, że na ten temat rozmawiałem z prezesem Bońkiem i prezesem Leśnodorskim. Nigdy nie powiedziałem głośno, że chcę grać w reprezentacji Polski i to chciałbym jasno zaznaczyć. Natomiast sprawy właściwie nie ma, bo ja nie mam prawa grać w tej drużynie. Zagrałem w jednym meczu młodzieżowej reprezentacji Serbii i Czarnogóry i na grę dla innego kraju nie pozwalają mi po prostu przepisy FIFA. Oficjalnie więc kończę ten temat – nie zagram w reprezentacji Polski.

To może wyjaśnijmy i drugą kwestię. Jak to jest, że co roku, gdy jedziesz na urlop do Serbii w tamtejszej prasie pojawiają się informacje o twoim transferze a to do Partizana, a to teraz do PAOK?
- (Śmiech) Dwa dni po rozpoczęciu urlopów zobaczyłem w Internecie informację, że jestem po rozmowach z PAOK. Nie ma żadnej oferty. Nie po to przedłużałem teraz kontrakt, by nagle odchodzić. Legia to jest mój dom.

Ale kiedyś była ta mega oferta z Monako...
- Była, była i to jest jedyna, której żałuję, że nie wykorzystałem. Ale co zrobić? Nie cofnę czasu, nie będę też młodszy. Życie się toczy dalej, a „Rado” nadal w Legii! I tak już chyba zostanie do końca.

Rozmawiał Qbas

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.