Aleksandra Golec - fot. Bodziach
REKLAMA

Wywiad LL! z Aleksandrą Golec, marketing menedżerem koszykarskiej Legii

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Trafiła do koszykarskiej Legii z Trefla Sopot i ma się w naszym klubie zajmować marketingiem i PR-em. O koszykówce może rozmawiać godzinami. O tym co już ma koszykarska Legia, co trzeba poprawić, aby nasz klub wrócił do ekstraklasy, a następnie zagrał w Eurolidze, rozmawiamy z Aleksandrą Golec.

Na początek przedstaw się może kibicom - czym zajmujesz się w koszykarskiej Legii i jak tu trafiłaś?
Aleksandra Golec: W najbliższym sezonie będę pełniła funkcję marketing menedżera i osoby odpowiedzialnej za wizerunek klubu Legia Warszawa Sekcja Koszykówki.

Jak długo jesteś obecna w sporcie?
- W sporcie jestem obecna od dziecka. Jestem wielką pasjonatką koszykówki nie tylko w formie organizacyjnej, czy kibicowskiej, ale wyczynowej. Po raz pierwszy pojawiłam się na meczu koszykówki Prokomu Trefla Sopot, który wtedy jeszcze nie był mistrzem Polski, ale wszystko wskazywało na to, że będzie. To był rok 2002 lub 2003. To było trochę przypadkowe - ktoś miał bilet, zabrał mnie na mecz i zakochałam się w koszykówce jako dyscyplinie. Nie spodziewałam się, że to może mnie aż tak zafascynować, ale poczułam, że to jest to. Z koszykówką w Sopocie z każdym sezonem byłam coraz bardziej związana. W liceum starałam się zajmować także koszykówką jako zawodniczka i po pierwszej klasie wyleciałam do USA. Tam zweryfikowane zostały moje marzenia polegające na pozostaniu rozgrywającą na parkietach WNBA. Moje warunki fizyczne są jakie są, a trening w Stanach, nawet na poziomie licealnym, są bardzo wymagające. Okazało się, że zdrowotnie nie byłam w stanie tego pociągnąć. To była prawdziwa szkoła życia. Tam otarłam się o prawdziwą, wyczynową koszykówkę, a nie streetball pod blokiem, który zresztą, w wolnych chwilach cały czas sprawia mi przyjemność. Po powrocie ze Stanów, skończyłam liceum, dostałam się na studia i wtedy pojawiła się propozycja stażu w Treflu Sopot - to przecież ten klub zainteresował mnie koszykówką. Rozpoczęłam wyzwanie i zaczęłam spełniać się od drugiej strony. Po stażu, podjęłam pracę w klubie w dziale marketingu. Myślę, że wyniosłam stamtąd bardzo dużo, bo to, moim zdaniem, organizacyjnie najlepiej funkcjonujący klub w polskiej koszykarskiej ekstraklasie. Grupa Trefl ma trzy zespoły ekstraklasowe - w siatkówce mężczyzn, siatkówka kobiet i koszykówce. Te trzy kluby ze sobą współpracują i tworzą kolektyw. Pracownicy klubów stacjonują w Ergo Arenie, tam też rozgrywane są mecze i tą halą na pewno warto się pochwalić.

Jak w takim razie trafiłaś do Legii?
- Doszłam do wniosku, że to co wyniosłam z pracy w Treflu, już wystarczy. Pracowałam ze znakomitymi profesjonalistami, ale uznałam, że czego miałam się nauczyć od nich, już się nauczyłam. Sama Warszawa przyciągała mnie od dawna. Chociaż jestem stuprocentową trójmieszczanką, jednak od kiedy pierwszy raz przyjechałam do Warszawy, ta chwyciła mnie za serce. Pasjonuje mnie historia, dlatego też to miasto zawsze mnie fascynowało, robi wrażenie na tle innych miejsc w kraju. Myślałam sobie tylko, że szkoda, że nie ma w nim koszykówki na najwyższym poziomie. Na początku poznałam się z Marcinem Gaconiem, później z jednym z prezesów. Przebywałam w Warszawie, kiedy Legia rozgrywała swoje mecze na Torwarze. Wtedy miały miejsce pierwsze spotkania, rozmowy na temat strategii rozwoju. Widząc kibiców Legii na meczu z Basketem Piła, pomyślałam - to są ludzie... to jest wielki potencjał! Ludzi dookoła Legii, którzy tworzą taki niesamowity klimat, na próżno szukać ich gdziekolwiek indziej w Polsce. To zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Po jakimś czasie pokazałam przygotowane przeze mnie analizy, materiały marketingowe, żeby pokazać, że mam pomysł na rozwój Legii. Doradzałam też trochę sportowo. Stosunkowo niedawno spotkaliśmy się w Warszawie, dogadaliśmy już wszystkie szczegóły i 7 lipca rozpoczęłam pracę w koszykarskiej Legii.



Interesowałaś się tym, co działo się w Legii w ostatnich latach? Klub był bliski upadku.
- Oczywiście, że tak. To jest tragiczne, że taka marka jaką jest Legia znalazła się tak nisko. Ale hasło "Odrodzenie Potęgi" zaczęło postępować krok po kroku. Krótko jestem w Warszawie, ale na każdym kroku spotykam ludzi, którym zależy, żeby koszykarską Legię umacniać. To właśnie koszykarska Legia, poza piłkarską, może poszczycić się największymi sukcesami w historii. Koszykówka jest też takim sportem, który nie jest jeszcze w świadomości warszawiaków na takim poziomie, na jakim może być i tu jest nasze, marketingowe pole do popisu.

Jak ocenisz hasło "Odrodzenie Potęgi" od strony marketingowej?
- Myślę, że jest dobre. W świadomości kibica Legii, Legia to jest potęga i zawsze nią będzie, a "odrodzenie" nawiązuje do tego, że koszykarska Legia była kiedyś wielka, była wysoko. Jeśli chodzi o marketing, czy promocję, to warto uderzać w podstawowe czynniki, poczucie lokalności, czy wspólnoty. To hasło już jest obecne w użyciu, pojawia się w mediach, na Twitterze. Mówił też o tym Czarek Trybański, który był związany z Legią na początku swojej kariery, teraz tutaj wraca, czyli jakby historia zatoczyła koło. Moim zdaniem nie jest to tani chwyt marketingowy i mam nadzieję, że kibice też nie odbierają tego w ten sposób.

Jesteś właściwie pierwszą osobą z "zewnątrz" w sekcji. Chyba nie powiesz, że od zawsze kibicowałaś Legii i marzyłaś o pracy przy Łazienkowskiej?
- Jeden z moich najlepszych najlepszych przyjaciół, który jest z Gdańska, jest akurat kibicem Legii i mocno uzmysłowił mi, że praca w takim klubie to wielkie wyróżnienie. Sporo osób nie rozumiała, skąd pomysł na przeprowadzkę, że po co mi to, skoro na miejscu mam klub, w którym wszystko jest poukładane i gra się w ekstraklasie, a Legia jest beniaminkiem pierwszej ligi. Ja jednak czułam, że w Treflu to co mogłam dać klubowi, w czym mogłam pomóc, zostało już uzyskane. Czy byłam kibicem Legii? Wiadomo, zawsze wspiera się wizytówkę kraju. W zeszłym sezonie było mi bardzo przykro po przegranym meczu ze Steauą, wierzę, że w tym roku los się do nas uśmiechnie! Jeśli chodzi o koszykówkę, to przeżywałam mecze Legii z Notecią i byłam na bieżąco jeśli chodzi o wyniki drugoligowe przez ostatni rok. Akurat Legia grała w grupie z rezerwami Trefla, czy GTK Gdynia, więc miałam okazję być z Legią w Trójmieście. Chociaż jestem... słoikiem (śmiech), to nic nie stoi na przeszkodzie, żebym emocjonalnie zaangażowała się w Legię. Ten klimat i ci ludzie, którzy go tworzą, nie pozwalają na nic innego jak również to poczuć.

W Sopocie na meczach bywało już na pewno więcej osób, bo i hala jest większa i poziom sportowy wyższy. Ale chyba frekwencja na Torwarze, jak na trzecią klasę rozgrywkową i środek sezonu, dobrze zwiastują?
- Mecze na Torwarze cieszyły się większą popularnością niż przeciętny mecz Tauron Basket Ligi. Z perspektywy osoby, która pracowała w ekstraklasie, wiem że tak było. Wiadomo, że inaczej można traktować mecz z Polonią, bo to dla kibiców były derby. Ale mecz z Basketem Piła i tak pokazał olbrzymi potencjał. Na meczach ekstraklasy niestety dość często są mecze, na które przychodzi mniej niż 1000 osób. Wydaje mi się, że prawdziwa koszykówka na wysokim poziomie powinna się przedzierać do dużych ośrodków, jakim bez wątpienia jest Warszawa. Tu ma większą szansę, żeby zaistnieć. Euroligi w Sopocie nie było od 2008 roku. Był co prawda Europuchar, czyli odpowiednik Ligi Europy w piłce nożnej, ale zespół nie wyszedł z grupy. Problemem Trójmiasta poniekąd jest bardzo duża liczba klubów we wszystkich możliwych dyscyplinach - piłkarskie Arka i Lechia, koszykarskie Trefl i Asseco, ale jest też i siatkówka kobiet i mężczyzn, rugby, żużel... Teraz Wybrzeże Gdańsk weszło do ekstraklasy w piłce ręcznej. Mamy wszystkie możliwe sporty dyscypliny zespołowe na topie. W Warszawie wiodącą marką jest Legia, a na najwyższym poziomie ma obecnie tylko piłkę nożną. Na koszykówkę na Legię na Bemowo przychodzi dużo osób i jest świetny doping. Potencjał jest ogromny. Nie pozostaje nic innego jak budować nowy "target" kibiców, wciągając w kibicowanie koszykarzom nowe osoby, które może wcześniej nie miały nic wspólnego z Legią, ale interesują się dobrą koszykówką.

Co Legia może osiągnąć z takimi kibicami i taką "marką"? Euroliga jest realna w jakiejś niedalekiej perspektywie?
- Ja myślę, że Legia grając w Eurolidze zrobiłaby niesamowitą furorę. Zdarzało mi się być na meczach Euroligi zagranicą i są kraje, gdzie doping jest taki jak na piłce, czy na Legii - w Grecji (Panathinaikos, Olympiakos), na Bałkanach (Partizan, Crvena Zvezda), czy na Litwie (derby - Żalgiris Kowno kontra Lietuvos Rytas Wilno). To co się dzieje na koszykówce na Litwie to jest magia. Myślę, że gdyby Legia zaistniała w europejskich pucharach w koszykówce, to by się odbiło szerokim echem, nie tylko w środowisku czysto koszykarskim, ale i około sportowym. Jak rozmawiam z osobami pracującymi w koszykówce na przykład na Bałkanach, to oni czekają, żeby w polskiej koszykówce pojawił się klub, który znają wszyscy i ma liczną grupę kibiców. Wiadomo, że kluby z mniejszych miejscowości, nie cieszą się taką popularnością. W Europie jest taki trend, że przy silnych klubach piłkarskich są mocne kluby koszykarskie. Tak jest w przypadku Bayernu Monachium, Realu, czy Barcelony. To samo dzieje się na Bałkanach, w Grecji, czy Turcji. Tego w Polsce jeszcze nie ma, ale myślę, że jak zacznie funkcjonować, znacznie zmieni postrzeganie koszykówki w naszym kraju.



Koszykówka jest obecna w wielu mniejszych miastach. Mistrzem Polski został teraz Turów Zgorzelec, niedawno był nim klub z Zielonej Góry. Czy w takich miastach jak Warszawa trudniej pozyskać pieniądze od sponsorów na sport?
- Są dwie szkoły i dwa spojrzenia. Mając świadomość poszukiwania sponsorów w przeszłości, zazwyczaj jest tak, że odsyła się kluby do kontaktowania się z centralą w Warszawie. Tu jest największe skupisko potencjalnych partnerów, a mimo to w ostatnich latach miały miejsce takie sytuacje jak upadek koszykarskiej Polonii, Polonii 2011, czy Politechniki. Być może jest tak, że w miastach, gdzie piłka nożna jest na niskim poziomie, jak w Słupsku, Koszalinie, czy choćby Zgorzelcu, koszykówka traktowana jest zupełnie inaczej. Ponadto w mniejszych miejscowościach kluby są wspierane przez samorządy, które traktują te kluby jako wizytówkę danego miasta. W Warszawie trzeba zapoznać warszawiaków z koszykówką. Trzeba pokazać, że przy Legii powstaje koszykówka na wysokim poziomie, że jesteśmy ambitni, a jeśli to będzie dobrze funkcjonowało, to i o sponsora i o kibica będzie łatwiej.

Co ma lub miał Trefl, czego nie ma Legia i co ma Legia czego nie ma Trefl, żeby sięgać po najwyższe laury?
- Trefl ma halę widowiskowo-sportową na kilkanaście tysięcy osób, Ergo Arenę, w której rozgrywane są mecze. Trefl ma zaplecze i szkolenie, które jest na najwyższym poziomie w Polsce. Najstarsze roczniki regularnie zdobywają medale na mistrzostwach Polski. W Warszawie na razie jest projekt szkolenia, Czarek Trybański, który ma w tym pomóc, tam to funkcjonuje od dawna. Przez lata mówiło się, że stolicą polskiej koszykówki jest Sopot, gdzie można przyjść na mecz i się dobrze pobawić. Koszykówka to taki sport, gdzie można przyjść z rodziną i bawić się świetnie, a także zorganizować świetny doping. W Sopocie nad tym wizerunkiem od lat pracowali profesjonaliści. W Warszawie jest grupa osób, którym bardzo zależy i to jest odbudowywane krok po kroku. Jest też piłkarska Legia, która wyznacza trendy. Zupełnie obiektywnie patrząc z boku, Legia to jest najsilniejsza marka w Polsce. W Warszawie, gdy ostatnio grały w ekstraklasie inne kluby, nie przykładano zbyt dużej wagi do takich niuansów jak reklama, czy promocja, integracja na linii klub-koszykarze-kibice. To jest na tę chwilę taka koszykarska pustynia i jak się wejdzie z odpowiednim pomysłem, można osiągnąć wiele, szczególnie biorąc pod uwagę wizerunek Legii. Jak sama sobie robiłam plusy i minusy przenosin do Warszawy i Legii, to mniej więcej było to na równi, ale zdecydowałam się, bo koszykówka to naprawdę wyjątkowy sport, więc Warszawa zasługuje na to, by mieć ją na najwyższym poziomie, co, wierzę, przyciągnie kibiców, szczególnie między rundą jesienną a wiosenną.

Jednym z problemów Warszawy jest brak odpowiedniej hali. Trefl miał pod tym względem na pewno łatwiej - była hala i z tego co wiem, wynajmowana za symboliczne pieniądze.
- Klub ponosił opłaty za użytkowanie hali, ale faktycznie Trefla bardzo mocno wspierało miasto Sopot. Ergo Arena leży na granicy Gdańska i Sopotu, miast, które dbają o to, żeby w tej hali odbywał się szereg imprez sportowych. Trzeba przyznać, że jest to jeden z najlepszych obiektów w Polsce.

Warszawa takiej hali nie ma, a największą jest Torwar. Chyba idealnym rozwiązaniem na najbliższe lata, przynajmniej do wybudowania nowej, byłaby możliwość wynajmowania jej za symboliczne pieniądze.
- Zdecydowanie i z tej racji mogę obiecać, że w tym sezonie zobaczymy się również na Torwarze. Na pewno cieszymy się, że Bemowo wspiera koszykówkę i podejmie się remontu hali. W Trójmieście kiedyś też było tak, że była tylko hala Olivia, w której dach przeciekał. Jak przyjeżdżał wtedy Panathinaikos, CSKA Moskwa, czy Maccabi, to dało do myślenia włodarzom Trójmiasta, że dla ponad miliona mieszkańców, w aglomeracji, gdzie jest zainteresowanie sportami halowymi i gdzie mnóstwo się dzieje, warto zbudować nowoczesną halę. Myślę, że w końcu powstanie ona w Warszawie, bo przecież stolica nie może być gorsza. Ostatnio powstała nowa hala w Krakowie, czy Łodzi. Naszym głównym zmartwieniem teraz jest zapełnienie tych obiektów, które są, a gdy one będą już zapełnione na naszych meczach, zapali się w mieście lampka - sporty halowe wracają do Warszawy.

Masz już jakieś pomysły na marketingowe wykorzystanie Czarka Trybańskiego? Jak na poziom rozgrywek to chyba jeden z niewielu zawodników, którzy będą zwracali uwagę kibiców w całej Polsce przy okazji meczów z Legią?
- Tak będzie, myślę, że Czarek przykuwać będzie uwagę wszystkich interesujących się koszykówką, szczególnie w pierwszej lidze. Było trochę o tym w mediach, nawet moi znajomi, nie interesujący się moją pracą, pytali, czy to faktycznie ten koszykarz który grał w NBA, trafił do Legii. Pomysły mamy, ale nie chcę ich zdradzać, robiliśmy niedawno burzę mózgów odnośnie wykorzystania Czarka marketingowo. Czarek grał ostatnio w TBL w Polpharmie i AZS-ie Koszalin, ale jego potencjał nie został wykorzystany. Dziwiłam się wtedy bardzo i myślałam, że gdyby do mojej drużyny przyszedł taki zawodnik, to trzeba by to było wykorzystać. W dodatku on jest bardzo ciepły i pozytywny, lubi się dzielić swoim doświadczeniem. Z Czarkiem wiele kwestii przedyskutujemy po jego powrocie z urlopu. Na pewno w najbliższym czasie będziemy robili wszystko, żeby koszykówka Legii przebijała się do mediów jak najczęściej i była w świadomości warszawiaków. Są pomysły czysto promocyjne, na akcje, eventy ze sponsorami, z którymi prowadzimy rozmowy.

Z jakim wyprzedzeniem trzeba działać w tym zawodzie? Za dwa lata będzie 100-lecie klubu, kiedy koszykarze mają wejść do ekstraklasy. Kiedy mniej więcej trzeba zacząć marketingowe przygotowania pod tym kątem?
- To by było szalone, gdybym w tym momencie usiadła i zaczęła wymyślać, co jako sekcja koszykówki możemy dać od siebie na 100-lecie klubu. Trzeba stopniowo budować, to co chcemy uzyskać w tym sezonie, czyli wynik w pierwszej lidze i zaistnienie w świadomości warszawiaków, plus budowanie nowego targetu, nie tylko piłkarskiego, ale interesującego się basketem. Jak pojawi się nowa grupa ludzi, będzie można ruszyć z dodatkowymi akcjami, których finałem może być jubileusz. To jest ważna data dla społeczności w Warszawie, że to będzie główny nasz cel, ale spokojnie. Najpierw skupmy się na dopinaniu kwestii finansowych, inauguracji rozgrywek.

Znasz polską koszykówkę na wyższym poziomie niż w ostatnich latach mieliśmy okazję obserwować w Warszawie. Dlaczego jest ona tak mało popularna - frekwencją na meczach nie można się równać do meczów piłki nożnej, żużla, czy siatkówki, a niebawem zagrożeniem może być nawet coraz bardziej popularna piłka ręczna?
- To nie funkcjonuje tak, jak powinno funkcjonować, na co na pewno mają wpływ wyniki kadry, których nie ma. Jest co prawda Marcin Gortat, Maciej Lampe w Barcelonie...

Ale w mediach i tak mówi się o Lewandowskim.
- No właśnie, chyba musielibyśmy mieć jeszcze pięciu takich Marcinów Gortatów. To co "wygenerowało" fanów siatkówki w Polsce, to fakt, że reprezentacja zaczęła odnosić sukcesy. Koszykarze na Eurobaskecie w Słowenii, na Litwie, czy w Polsce, nie odnieśli sukcesu. Zresztą Eurobasket w Polsce był imprezą w ogóle niezauważoną. Było o tym cicho i to przerażająco przykre. Wydaje mi się, że wszystko jednak zmierza ku dobremu. Polska liga ma stabilnego sponsora jakim jest grupa Tauron, co pomaga funkcjonować klubom. Gortat jest już jakiś czas w NBA, ale kiedyś wchodził na trzy minuty w meczu, a teraz jest jednym z najlepszych centrów na świecie. Dzisiaj [rozmawialiśmy we wtorek - przyp. B.] trener Bakun jako drugi trener kadry do lat 20, rozpoczyna Mistrzostwa Europy dywizji A. To pierwszy taki turniej z udziałem Polaków, na tak wysokim juniorskim szczeblu, bo awans do Dywizji A wywalczony został dopiero przed rokiem. Tak więc dzieje się coraz więcej, ale nie mówi się o tym w mediach, bo to dopiero sportowe początki. Trzeba jednak podchodzić z optymizmem, że wszystko będzie szło ku dobremu. Siatkówka, ani piłka ręczna, też jeszcze kilka lat temu nie były zbyt popularne. Koszykówka wtedy była na topie, o czym świadczyły wyniki klasowej reprezentacji z Maciejem Zielińskim, Adamem Wójcikiem czy Dominikiem Tomczykiem w składzie.

W niższych ligach w Polsce, do pierwszej włącznie, nie mogą grać zawodnicy bez polskiego paszportu, zaś w ekstraklasie liczba miejsc w kadrze meczowej i na boisku jest także "zrobiona" pod Polaków. To dobre rozwiązanie?
- To zależy. Pod kątem budowania bazy polskiej koszykówki, najważniejsze jest, żeby młodzi Polacy grali jak najwyżej i jak najwięcej. W momencie, kiedy mają gwarantowane dwa miejsca na parkiecie i 6-7 na ławce, to prowadzi też do tego, że ci, którzy grają bardzo dobrze na poziomie juniorskim, będą mieli szansę pokazania się w najwyższej lidze, rozwijać się. Trudno tu szukać jakichś negatywów.

Przez to Polacy wariują z wynagrodzeniem, bo wiedzą, że i tak w ekstraklasie gdzieś się zaczepią, szczególnie gdy liga jest większa i liczba miejsc dla nich "gwarantowana" również.
- To fakt, to jest rozpieszczanie Polaków. Dobry Polak, który potrafi grać w koszykówkę od razu zaczyna się cenić. Mówi się też, że od kiedy te przepisy zostały wprowadzone, znacznie zmniejszył się poziom polskiej ligi. Jeszcze kilka lat temu, Śląsk, czy Trefl gdy odnosili sukcesy, to grali zawodnicy zagraniczni, których pewnie ciężko byłoby sprowadzić dziś do Polski.

Miglinieks, Walker...
- Myślę, że jeśli dziś ktoś tego pokroju przyszedłby grać do Polski, to pisano by na Pudelku, że pewnie ma ukochaną w naszym kraju, która go ściągnęła, a nie ze względu na wyniki, czy pieniądze. Pieniądze w koszykówce są mniejsze niż kilka lat temu, ale to jest związane z ekonomią.

Także oglądalność telewizyjna, nawet w ekstraklasie, wygląda blado. To przekłada się na pewno na wpływy z tytułu praw telewizyjnych dla klubów. W piłce nożne nc+ przekazuje klubom setki tysięcy złotych, Legia dostaje znacznie więcej. Z drugiej jednak strony mecz Legii z Wisłą w kodowanej telewizji oglądało 351 tysięcy widzów, a spotkanie Legii z Lechem w ogólnodostępnej telewizji ponad 1,5 miliona. Co zrobić, żeby zwiększyć oglądalność meczów koszykówki oraz by z tytułu praw telewizyjnych kluby zarabiały więcej?
- Wiadomo, że piłka nożna zawsze będzie naszym sportem narodowym numer jeden, niezależnie od wyników reprezentacji. Koszykówka w Polsce nigdy nie była dyscypliną wiodącą. W Polsce jest na razie popularne oglądanie tych dyscyplin, które odnoszą sukcesy, czyli ostatnio choćby biegów narciarskich. Trzeba osiągnąć odpowiedni poziom sportowy, tak by media często i chętnie mówiły o koszykówce. Jako dyscyplina jesteśmy wiele lat za piłką nożną. Koszykówka jest w Polsce sportem niszowym. Polacy w siatkówkę nie weszli ostatnio do Final Six, ale i tak wygrali z Brazylią, czy Włochami. Gdyby nasi koszykarze seniorzy wygrali z takimi drużynami, to sama nie wiem co bym zrobiła (śmiech). Do tego jeszcze daleka droga, ale szkolenie młodzieży pozwoli dojść do odpowiedniego poziomu. Na świecie koszykówka jest bardzo popularnym sportem - trzecim pod względem oglądalności, wyprzedza ją tylko piłka nożna i krykiet. Siatkówka jest popularna w kilku krajach na krzyż. Odnośnie praw telewizyjnych, to żeby ludzie chcieli oglądać koszykówkę w telewizji, to to musi być atrakcyjne. Musi być otoczka meczowa i poziom sportowy. Myślę, że z każdej strony trzeba coś,poprawić, telewizja i kluby powinny czerpać wzorce z czołowych lig europejskich, żeby to się samo napędzało.

Na koniec - jakie masz cele i plany marketingowe na najbliższy sezon?
- Myślę, że w planach jest przede wszystkim kooperacja, tworzenie zgranej drużyny wewnątrz i jasny podział obowiązków, żeby wskoczyć na ten organizacyjny poziom wyżej. Od lat nie było takiej szansy, przed jaką stoi teraz koszykarska Legia. Ponadto pokazywanie się w jak największej liczbie miejsc i punktów, pozyskiwanie partnerów, którzy chcieliby o nas pisać. Ale nie takich, którzy chcą pisać, że były derby na Torwarze i nie wiadomo co się stało, rozgrzebywać to cały czas na okrągło. Celem jest zapełnienie hali na Bemowie, funkcjonowanie ekipy koszykarskiej w świadomości warszawiaków, bo Sekcja Koszykówki Legii Warszawa chce się uczyć i dać jak najwięcej od siebie swojej "starszej siostrze".

Rozmawiał Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.