Bogusław Leśnodorski, Dariusz Mioduski i Marta Ostrowska - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Pokonać kryzys - #LetFootballWin

Tomek Janus - Wiadomość archiwalna

Ogromny kryzys wizerunkowy spadł na Legię Warszawa po odpadnięciu z Ligi Mistrzów. Choć piłkarze z Warszawy dwa razy wyraźnie ograli Celtic Glasgow, to w drugim meczu na boisku pojawił się Bartosz Bereszyński, który grać nie powinien. W konsekwencji UEFA ukarała Legię walkowerem. Jak z tą kryzysową także dla wizerunku klubu sytuacją poradziły sobie jej władze?

Przepisy niemal jednoznacznie wskazywały, że Legia nie będzie miała szansy na szczęśliwe zakończenie. Jakkolwiek przepisy można uznać za niezgodne z duchem sportu, to są one jednakowe dla wszystkich drużyn i funkcjonują od kilku lat. Kryzys przy Łazienkowskiej został więc zafundowany na własne życzenie.

W klubie najwyraźniej szybko zdano sobie sprawę z konsekwencji, które będą szły za błędem popełnionym w 86. minucie meczu w Edynburgu. Jasne było, że kara będzie miała konsekwencje nie tylko sportowe, ale także finansowe i wizerunkowe. Klub rozpoczął więc walkę o obronę swojego dobrego imienia oraz maksymalne zminimalizowanie negatywnych skutków wykluczenia z eliminacji do Ligi Mistrzów.

7 sierpnia 2014 r. o 19:32 na oficjalnej stronie Legii pojawiła się informacja o postępowaniu, które wszczęła UEFA w związku z występem Bereszyńskiego. Lakoniczna informacja brzmiała:

Klub informuje, że w związku z meczem rewanżowym III rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów Celtic FC - Legia Warszawa, UEFA wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie udziału w nim Bartosza Bereszyńskiego.
Klub przygotowuje stosowne informacje i wyjaśnienia, które zostaną przesłane do UEFA w dniu dzisiejszym.
O wyniku postępowania poinformujemy niezwłocznie po jego zakończeniu.


Informacja o nadciągającym kryzysie została więc podana do publicznej wiadomości. Nie było ukrywania faktów. Nie pojawiła się blokada informacyjna, choć rzecznik prasowy i prezes klubu nie wypowiadali się tak chętnie dla mediów jak czynią to zazwyczaj.

Właściciele wkraczają do akcji


Decyzja w sprawie ewentualnej kary dla Legii miała zostać wydana 8 sierpnia 2014 r. ok. godz. 9:00-10:00. Z UEFA nie docierały żadne dziennikarskie przecieki. Wówczas przekaz komunikacyjny zdominował prezes Legii Bogusław Leśnodorski. O godz. 10:00 zamieścił taki wpis na Twitterze:


Po niespełna godzinie wszystko było już jasne. Legia została ukarana walkowerem i w konsekwencji straciła szansę na grę w Lidze Mistrzów. Znów informacja o tym została nadana przez Bogusława Leśnodorskiego. W kolejnym wpisie na Twitterze prezes poinformował o decyzji UEFA. Dodatkowo zachował się jak na przywódcę przystało i odpowiedzialność za błąd wziął na siebie.


Wkrótce do akcji wkroczył drugi z właścicieli Legii - Dariusz Mioduski. Na oficjalnej stronie klubu zamieszczony został jego list. W jego treści znalazły się informacje, które przez kolejny tydzień będą stanowiły rdzeń, wokół którego będzie budowana strategia komunikacyjna klubu.

fot. Legia.com
List Dariusz Mioduskiego po walkowerze dla Legii

List nie powstał pod wpływem impulsu. Widać, że został dobrze przemyślany. Wyważona jest w nim każde słowo i każde zdanie. Na początku zwrócono uwagę na osiągnięty sukces:

Wygraliśmy dwa mecze z klasową, europejską drużyną. Wygraliśmy pewnie, w pięknym stylu, na boisku, w sportowej walce.


Następnie pojawia się przyznanie do drobnego błędu.

Ale popełniliśmy papierkowy błąd, przez który w tym roku straciliśmy szansę na grę w upragnionej Lidze Mistrzów. Błąd, który nie powinien się zdarzyć.


W kolejnym fragmencie czytelnik dowiaduje się, że kara jest niewspółmierna do winy. Pojawia się także pierwsze wezwanie do jedności z klubem w tej trudnej sytuacji.

Choć kara jest niewspółmierna i trudno się z nią pogodzić, to teraz tym bardziej musimy pokazać, że ten Klub ma wielki charakter, że jest niepokonany.


Następnie ponownie wykazane zostaje, że porażka nie została poniesiona na boisku. To nie poziom sportowy spowodował, że Legia odpadła. Pojawia się także zapowiedź, że klub będzie dążył do dalszego rozwoju.

Pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę na dobrym, europejskim poziomie. Że zmieniamy się na lepsze. Nasi piłkarze i sztab trenerski nie zawiedli. Idziemy w dobrym kierunku i pokażemy to, walcząc o Ligę Europejską i broniąc tytułu Mistrza Polski.


Początek zakończenia listu to przeprosiny skierowane do kibiców i piłkarzy. Pojawia się także kolejne wezwanie do wzajemnego wsparcia w zaistniałej sytuacji. Podkreślone zostaje także, że w Legii pracują osoby, które kochają klub.

Jako organizacja mamy zadanie wspierać naszych piłkarzy i kibiców. Dziś musimy ich przeprosić i jednocześnie prosić o to, żebyśmy byli razem. Ta drużyna na to zasługuje. Wiem, że przy Łazienkowskiej pracują ludzie, którzy całym sercem oddani są Legii.


Ostatnie zdania listu to powtórzenie wszystkich wcześniejszych informacji. Duch sportu przegrał z bezduszną biurokracją. Właściciel klubu obiecuje, że nigdy więcej nie będzie ku temu okazji. Żeby wyjść zwycięsko z kryzysu trzeba się zjednoczyć. Wówczas możliwa jest walka o cel bliższy - Liga Europy - oraz o cel dalszy - Liga Mistrzów.

Choć dziś sport przegrał za zamkniętymi drzwiami obiecuję, że nigdy więcej takiego błędu nie popełnimy. Walczymy dalej. W tym roku o Ligę Europejską. W przyszłym o Ligę Mistrzów.


Do przekazania tak wielu informacji, ale także i emocji, Dariusz Mioduski potrzebował 169 słów. Cały list składa się z 1094 znaków ze spacjami. Jest bardzo krótki, ale dzięki temu bez problemu może dotrzeć do odbiorców i zostać przez nich zrozumiany. Czy kibice przyjęli wyjaśnienia można przekonać się czytając ich komentarze.

Charakterystyczne w przekazie nadawanym przez właścicieli Legii jest fakt, że nie odcinają się od odpowiedzialności za popełniony błąd. Co więcej biorą go na siebie, choć to nie ich zadaniem jest zgłaszanie zawodników do rozgrywek. Nie boją się także słowa "przepraszam". Warto zauważyć, że z kryzysową sytuacją nie zmaga się osamotnione biuro prasowe z rzecznikiem prasowym na czele. W tej wartej kilkadziesiąt milionów złotych sytuacji cała narracja budowana jest przez najważniejsze osoby w klubie - przez jego właścicieli. Przejmując kontrolę nad przekazem i nadając błyskawicznie swoje komunikaty, nie pozwolili by narracja związana z wydarzeniem została narzucona przez kogoś innego.

Walkower w meczu z Celticem jest jednym z największych kryzysów, z którym zmaga się Legia w ostatnich dekadach. Dotychczas kryzysy spowodowane były zazwyczaj niedozwolonymi zachowaniami kibiców. Tym razem fani nie mają nic wspólnego z problemami klubu. Sytuacja dla klubu jest więc nowa. Przekaz został ukierunkowany na wskazanie, że kara jest zbyt surowa oraz niezgodna z duchem gry. Niemal natychmiast pojawiło się także wezwanie do jedności i dalszej walki o cele sportowe. Bartosz Bereszyński na swoim profilu w serwisie Facebook zapewniał, że teraz piłkarze będą walczyć o finał Ligi Europy.



Niezłomni


Szybka reakcja właścicieli Legii spowodowała, że to ich narracja zaczęła funkcjonować w przekazach komunikacyjnych. W piątkowy wieczór 8 sierpnia pismo do prezesa Legii i kapitana Ivicy Vrdoljaka skierował wiceprezydent m.st. Warszawy Michał Olszewski. W piśmie pojawił się przekaz podobny do przekazu z listu Dariusza Mioduskiego. Legia wygrała na boisku i spotkała ją niesłuszna kara. Jako klub z "niezłomnego miasta" musi walczyć dalej. Celem jest - wspomniany wcześniej przez Bartosza Bereszyńskiego - finał Ligi Europy, który w 2015 r. zostanie rozegrany na Stadionie Narodowym w Warszawie. W liście pojawi się także sformułowanie o mieście niezłomnym, które można łączyć z obchodzoną tydzień wcześniej 70. rocznicą Powstania Warszawskiego. Dla kibiców jest to rocznica o szczególnym znaczeniu.

fot. Legia.com
List wiceprezydenta Warszawy do prezesa Legii - źródło: Legia Warszawa

W dniu przyznania walkowera odbyła się konferencja prasowa trenera Legii Henninga Berga. Nie zwoływano jej specjalnie. Zbieg okoliczności sprawił, że 8 sierpnia miała się odbyć konferencja przed ligowym meczem z Górnikiem Łęczna. Na konferencji Berg przekazywał informacje, które były zbieżne z przekazem z listu Dariusza Mioduskiego. Dodatkowo Berg - mający za sobą grę z sukcesami w Manchesterze United - wyjaśniał, że błędy przydarzają się nawet w czołowych klubach Europy.



Choć media i kibice rozpoczęli już w tym czasie poszukiwanie osoby winnej za popełniony błąd - szybko wskazano kierownika drużyny Martę Ostrowską - to sam trener nie chciał wskazać jednej osoby, która odpowiada za niezgłoszenie Bartosza Bereszyńskiego do gry. Poniżej wypowiedź Berga (za serwisem Legionisci.com):

Kto jest odpowiedzialny za błąd?
- Każdy może popełnić błąd. Musimy się liczyć z konsekwencjami, ale i mieć system, który rozpozna ten błąd zanim on się wydarzy. Mamy czas, żeby teraz to zanalizować. Nie można powiedzieć, że jest to wina jednej osoby i koniec. Nie można znaleźć kozła ofiarnego i reszta będzie OK - to moje prywatne zdanie. Ja jestem tylko głównym trenerem i ja nie podejmuję w tej kwestii decyzji. W klubie są ludzie odpowiedzialni za to, by zdecydować co dalej.
Czy może pan obronić Martę Ostrowską? Media kreują ją na winną.
- Są ludzie winiący Martę za ten błąd... Nie będę wchodził w szczegóły jej pracy i tego za co jest odpowiedzialna. Mamy system kilku ludzi pracujących nad sprawami związanymi ze zgłaszaniem zawodników. Oczywiście Marta jest kierownikiem drużyny, mamy dział sportowy, i oni się tym zajmują. Nie będę winił nikogo publicznie, będziemy o tym rozmawiać wewnątrz.


Jednak już 9 sierpnia podczas ligowego spotkania z Górnikiem Łęczna Ostrowska nie znalazła się w protokole meczowym jako kierownik drużyny. Nie zostało to jednak zakomunikowane przez trenera. Ponownie do gry wkroczyli właściciele klubu. Ponieważ sytuacja była wyjątkowa, władze klubu zdecydowali się na zwołanie konferencji prasowej w dniu wolnym od pracy w niedzielę 10 sierpnia.

Zanim do tego doszło - 8 sierpnia sprawa została skomentowana przez Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa oraz Grupy Kibicowskie. Treść oświadczenia została opublikowana w kibicowskim serwisie zyleta.info. W oświadczeniu znalazły się podobne stwierdzenia to tych występujących w liście Dariusza Mioduskiego oraz liście Michała Olszewskiego. Kibice zwrócili jednak uwagę na niekompetencję pracowników klubu, która w efekcie doprowadziła do całej sytuacji.

Niezależnie od krzywdzących Legię działań europejskiej federacji nie możemy pozostać obojętni na ewidentne przejawy niekompetencji i braku profesjonalizmu w naszym klubie. Domagamy się, aby osoby bezpośrednio odpowiedzialne za fatalne w skutkach niedopatrzenie zostały w trybie natychmiastowym zwolnione z naszego klubu i pociągnięte przez zarząd do wszelkiej odpowiedzialności. W Legii na żadnym szczeblu nie może być miejsca na bylejakość i minimalizm, znane z rządów poprzedniego właściciela. Dzisiejsza sytuacja szokuje tym bardziej, że tytaniczna praca wykonana przez właścicieli, sztab szkoleniowy i piłkarzy zostaje zniweczona przez błąd, który nie ma prawa się przydarzyć na żadnym poziomie rozgrywek.


Podczas mecz Legii z Górnikiem Łęczna, który rozegrany został 9 sierpnia, na Żylecie, czyli sektorze najbardziej zagorzałych fanów Legii, pojawił się transparent o treści:

V kolumna won z Legii.


Reakcja kibiców była jednak dość łagodna. Można przypuszczać, że wpływ na to miał sposób postrzegania całej sprawy, który nakreślili właściciele klubu. Nie bez znaczenia jest także fakt, że fani nie pozostają w konflikcie z właścicielami klubu. W czasach kryzysu na linii ITI - kibice Legii niekompetencja pracowników kluby spotkałaby się z miażdżącą krytyką.

Właściciele ponownie wkraczają do akcji


W niedzielę 10 sierpnia o godz. 14:00 rozpoczęła się konferencja prasowa z udziałem Dariusza Mioduskiego i Bogusława Leśnodorskiego. Już niedzielny termin był niezwykłością. Klubowi zależało na obecności dziennikarzy. Ci zostali poinformowani o konferencji trzema drogami. Wiadomość o niedzielnej konferencji została rozesłana do dziennikarzy mailem. Drukowana wersja maila była dostępna w biurze prasowym przed sobotnim meczem z Górnikiem Łęczna. O terminie konferencji przypomniała także rzecznik prasowa Izabela Kuś, kończąc konferencję Henninga Berga po spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Dodatkowo niedzielną konferencję można było oglądać na żywo na klubowym kanale Legii Warszawa w serwisie Youtube. Nowością był także fakt, ze po zakończeniu konferencji mailowo do dziennikarzy rozesłana została jej transkrypcja (choć nie był to dosłowny zapis wypowiedzi).



Podczas konferencji właściciele Legii po raz kolejny przyznali się do błędu. Przeprosili za niego piłkarzy i kibiców. Zwracali jednak uwagę, że błąd był drobny, a kara, która dotknęła Legię była nadmiernie surowa. Uczestnicy konferencji dowiedzieli się także, że przyczyną błędu był nowy system komputerowy. Cztery osoby, które miały być odpowiedzialne za popełnienie błędu, oddały się do dyspozycji zarządu klubu. Na konferencji pojawiają się pierwsze wypowiedzi, które zapowiadają narracji, która będzie dominowała w kolejnych dniach. Właściciele Legii mówią, że nie podjęli decyzji, czy osoby odpowiedzialne za błąd, który doprowadził do walkowera, zostaną zwolnione. Padają słowa, że Legia nie jest bezduszną korporacją. Można się domyślać, że taką bezduszną korporacją jest UEFA, która patrzy nie na aspekt ludzki a na suche zapisy regulaminów.

Podczas konferencji pojawił się nowy element narracji przygotowanej przez władze Legii. Piłka została przerzucona na stronę Celticu Glasgow, który skorzystał na walkowerze i awansował do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Właściciele Legii zwrócili uwagę, że Szkoci przegrali na boisku 1-6 i ich awans jest niezgodny z duchem fair play. Już wcześniej strona polska usiłowała skontaktować się z władzami Celticu, żeby uzyskać komentarz do zaistniałej sytuacji. Strona szkocka unikała jednak kontaktu z Polakami. Wskazane zostało więc, że Szkoci chcą skorzystać na krzywdzie legionistów. Podkreślone zostało to także w liście, który Dariusz Mioduski skierował do władz Celticu Glasgow. W liście pojawiły się sformułowania wskazujące, że taka forma awansu będzie niehonorowa.

Celtic Glasgow został więc czarnych charakterem, który w sposób niegodny żeruje na krzywdzie Legii. Kilka godzin później Szkoci niespodziewanie wpisali się w ton komunikacji Polaków i wydali oświadczenie o następującej treści (za celticfc.net).

We are disappointed by Legia Warsaw's comments. This is entirely a matter for UEFA and its processes. Accordingly, we will reserve further comment for the appropriate time.


Drugim czarnym charakterem została UEFA. Choć właściciele Legii wiele razy podkreślali, że polski klub faktycznie popełnił błędy, to wskazywali, że kara jest zbyt surowa, a dodatkowo przy jej podejmowaniu popełnione zostały błędy formalne. Informacje takie pojawiły się już w sobotę wieczorem w wywiadzie, którego prezes PZPN Zbigniew Boniek udzielił serwisowi weszlo.com. Kolejnym elementem wskazującym na niewłaściwe zachowane UEFA był list, który właściciele Legii skierowali do tej organizacji. Jednocześnie klub zapowiadał, że będzie się odwoływał od decyzji z 8 sierpnia. 11 sierpnia okazało się, że odwołanie zostanie rozpatrzone 13 sierpnia. Klub ruszył do ofensywy.

Sprawa międzynarodowa


Przekaz dotyczący złamania zasad fair play oraz kary niewspółmiernej do winy szybko został podchwycony przez media. Co ważne - nie były to tylko polskie media. Legijne serwisy kibicowskie podawały informacje, że sprawa walkowera została podjęta przez m.in. SkySport, The New York Times, The Guardian, Daily Mirror oraz Mirror. Sytuacja polskiego klubu stała się więc znana dla dużej części świata. A to oznaczało, że UEFA nie będzie mogła przejść nad całą sprawą do porządku dziennego. Tym bardziej, że władze Legii zapowiedziały odwołanie od decyzji do Court of Arbitration for Sport, Sportowy Sąd Arbitrażowy w Lozannie. Na nadaniu sprawie międzynarodowego charakteru zależało także samej Legii. Świadczy o tym choćby fakt, że nagranie z konferencji właścicieli klubu zostało w wersji anglojęzycznej zamieszczone w serwisie Youtube.



Legia bardzo mocno postawiła na nagłośnienie swojej sprawy. Kluczowe stało się, żeby kwestia walkowera nie pozostała znana tylko w polskim światku piłkarskim. Jednym z narzędzi, które miało służyć umiędzynarodowieniu sprawy, była oficjalna strona klubu. Wszelkie informacje dotyczące kwestii walkowera zaczęły być przygotowywany również w wersji anglojęzycznej. Na głównej stronie www.legia.com umieszczony został baner, który kierował dziennikarzy do materiału z zestawieniem najważniejszych informacji dotyczących działań Legii.

#LetFootballWin


W kolejnych dniach sprawa walkowera, którym została ukarana Legii obiegła dużą część świata. Krzywda, która zdaniem właścicieli klubu została wyrządzona stołecznemu zespołowi, przestała być sprawą jedynie polską. Gdy temat został odpowiednio nagłośniony, wprowadzony został nowy element narracji w przedstawianiu sprawy. Władze Legii zaczęły wykazywać, że ich walka dotyczy nie tylko odzyskania wywalczonego na boisku awansu, ale także jest walką o całą piłkę nożną. W tej walce Legia reprezentuje prawdziwy sport, w którym wygrana rozstrzyga się na boisku. UEFA to strona, która o wygranej decyduje na podstawie bezdusznych i oderwanych od rzeczywistości przepisów. 12 sierpnia nagłośnione zostaje hasło "Niech wygra futbol!", które bardzo szybko przeradza się w akcję na internetowych portalach społecznościowych #LetFootbalWin oraz #NiechWygraFutbol. Najpierw o 11:04 Dariusz Mioduski publikuje list otwarty Klubu Legia Warszawa do środowiska piłkarskiego na świecie

Drodzy Przyjaciele!
Piłka nożna to nasza wspólna pasja. Jesteśmy głęboko przekonani, że ta piękna gra powinna być oparta na uniwersalnych wartościach – wspólnych dla wszystkich, którzy wychodzą na boisko, by walczyć na nim o zwycięstwo. Wartości te, powszechnie akceptowane przez całą europejską piłkarską rodzinę, to: po pierwsze piłka, fair-play i szacunek.
W ostatnich dniach uważnie przyglądamy się działaniom europejskich piłkarskich organów dyscyplinarnych. Wierzymy, że najważniejszym elementem gry jest wynik uczciwie wywalczony na boisku, zgodnie z pierwszą i naczelną zasadą zapisaną w „UEFA Values”: futbol jest najważniejszy. Wszyscy jesteśmy za niego odpowiedzialni i powinniśmy wspólnie dbać, aby kolejnym pokoleniom przekazać piłkarskie dziedzictwo oparte na nadrzędnych wartościach.
Mamy nadzieję, że wszystkie decyzje, które będą zapadały w najbliższych dniach oraz w przyszłości, będą zgodne z duchem gry, która zaczyna i kończy się na boisku. Dołącz do nas, jeśli popierasz futbol oparty na wartościach takich jak fair-play, szacunek i sportowa rywalizacja.
#NiechWygraFutbol #LetFootballWin.


Niespełna pół godziny później w serwisie Legionisci.com pojawia się wezwanie do propagowania haseł #NiechWygraFutbol oraz #LetFootballWin w internetowych serwisach społecznościowych. Z mocą internetowego virala hasło szybko zaczyna funkcjonować nie tylko wśród kibiców, ale także dziennikarzy i sportowców. Do akcji przyłącza się były bramkarz Legii Warszawa oraz Celticu Glasgow Artur Boruc. Aktywność polskiego golkipera jest o tyle ważna, że przez fanów Celticu był on uznawany wręcz za boga.


Wieczorem 12 sierpnia ukazuje się kolejne pismo Dariusza Mioduskiego pt. Dlaczego to robimy. Treść pisma jednoznacznie wskazuje, że kwestia przedstawiania sprawy została przestawiona z walki o sprawiedliwość dla Legii na walkę o sport i jego szlachetne ideały. Właściciele Legii troszczą się więc o elementy konstytutywne dla sportu. Dobrze obrazuje to poniższy fragment listu:


Czołowe europejskie i amerykańskie media zajmują swoje stanowisko w sprawie nie dlatego, że bronią Legii, ale dlatego, że bronią fundamentalnych wartości sportu, takich jak fair-play, sportowa rywalizacja i sprawiedliwość. Prawo jest właśnie po to, żeby bronić tych wartości, a nie je łamać. Nieprzestrzeganie przepisów musi być karane, lecz kara zawsze powinna być proporcjonalna do przewinienia. Przypadek Legii pokazuje, że przepisy UEFA są niedoskonałe i sprzeczne z fundamentalnymi ideami, na których oparta jest ta organizacja. Spojrzenie z dystansu na całą sprawę, pozwala dostrzec, że nie o Legię tu chodzi, ale właśnie o zasady. Dlatego międzynarodowe media przykładają tak dużą wagę do naszych działań. Warto abyśmy w Polsce również patrzyli na to w ten sposób, niezależnie od naszych wewnętrznych sympatii klubowych. W przyszłości ofiarami niedoskonałości przepisów UEFA mogą stać się przecież inne kluby polskie i europejskie.


Wygrana Legii będzie w takiej sytuacji wygraną prawdziwego sportu i ludzi, którzy go kochają.

UEFA zaczyna się łamać


13 sierpnia o godz. 8:00 rozpoczyna się posiedzenie Komisji Odwoławczej UEFA. Inaczej niż 8 sierpnia kwestia walkowera nie jest już postrzegana jako sprawa mało znanego klubu z kraju, który w ostatnich latach nie odnosi sukcesów piłkarskich. Przez pięć ostatnich dni o dwumeczu Legii z Celticem, wygranej 6-1 oraz walkowerze dowiedziała się duża część i to nie tylko sportowego świata.

Przedstawiciele Legii w Nyon traktowani są zdecydowanie lepiej niż w piątek. Tym razem nie ma mowy o trzymaniu właścicieli klubu pod drzwiami jak natrętnych intruzów. Tak było jeszcze w piątek 8 sierpnia. Pięć dni później UEFA nie pozwala sobie już na tak lekceważące zachowanie. Samo posiedzenie Komisji Odwoławczej trwa blisko dwie godziny. To blisko dwa razy dłużej niż w piątek, gdy podjęto decyzję o ukaraniu polskiego klubu walkowerem. Komisja informuje, że decyzja zostanie podjęta tego samego dnia wieczorem lub następnego dnia rano. Długi czas posiedzenia oraz kilkanaście godzin na podjęcie decyzji interpretowane są jako efekt presji, która wywierana jest przez piłkarski świat. UEFA, która jeszcze 8 sierpnia nie miała wątpliwości przy podejmowaniu decyzji, zaczyna się wahać.

W przekazie informacyjnym cały czas dominują właściciele Legii. To oni na swoich profilach w serwisie Twitter i Facebook informują o efektach posiedzenia Komisji Odwoławczej UEFA i swoich odczuciach.

Post użytkownika Dariusz Mioduski.



Godzinę po zakończeniu obrad Komisji Odwoławczej UEFA klub wydaje komunikat o przebiegu posiedzenia. W jego treści powtórzone zostają informacje przekazane przez właścicieli klubu. Można dowiedzieć się także, że przedstawiciele klubu tym razem dostali szansę przedstawienia swoich argumentów. Jednocześnie w piśmie znajdują się podziękowania skierowane do UEFA za szybkie zajęcie się sprawą odwołania. Po raz kolejny Legia ustawia siebie w roli bojownika o dobro sportu.

Decyzja podtrzymująca karę dla Legii została podjęta 14 sierpnia przed godziną 15:00. Znów natychmiast w mediach społecznościowych została ona skomentowana przez właścicieli klubu. Ponownie sprawa warszawskiego klubu została przedstawiona jako starcie prawdziwego sportu z bezduszną biurokracją. Negatywna decyzja oznaczała porażkę sportu. O jego dobro Legia ma walczyć w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu w Lozannie. Tam bowiem od decyzji UEFA odwoła się stołeczny klub.





Podsumowanie


Od 7 sierpnia Legia Warszawa zmagała się z jednym z największych kryzysów w swojej blisko stuletniej historii. I choć walka nie zakończyła się sukcesem (Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie nie zdoła wydać wyroku przed pierwszymi meczami w IV rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów), to klub obronił się przed wizerunkową klęską. W mediach głosy wskazujące na brak kompetencji po stronie Legii należały do mniejszości. Przekaz został zdominowany przez pogląd, że błąd co prawda został popełniony, ale kara jest zdecydowanie zbyt surowa.

Sukcesem klubu jest umiędzynarodowienie całej sprawy. Ważne jest także, że zagraniczne media w swoim przekazie ukazywały Legię jako stronę pokrzywdzoną. Dodatkowo strona polska potrafiła pokierować postrzeganiem sprawy walkowera w ten sposób, że z walki piłkarskiego klubu o pieniądze, stała się ona walką ideowców o podstawowe zasady obowiązujące w sporcie. Klub, który w Polsce zarabia najwięcej (zobacz raporty E&Y, Deloitte i Pentagon Research) stał się przedstawicielem strony, dla której najważniejszy jest duch sportu a nie jego strona finansowa.

Rozsądne pokierowanie kryzysem przy Łazienkowskiej spowodowało, że Legia z pozycji klubu z niekompetentnymi pracownikami, którzy popełniają proste błędy, zaczęła być postrzegana jako klub, który walczy o dobro piłki nożnej. Co więcej klub ten został ukarany przed bezduszną machinę biurokratów, czyli UEFA. Można więc powiedzieć, że Legia stała się ofiarą sportu postrzeganego jako biznes. Taka postawa prowadzi do wzbudzania sympatii wśród kibiców i to nie tylko w Polsce. Nie byłoby to jednak możliwe bez przemyślanych kroków, które zostały podjęte przez Legię. Wizerunkowo ze sprawą walkowera poradziła sobie więcej niż dobrze.

Tomasz Janus / sportnaukowo.pl

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.