fot. 2010-11-03 katemoka - fot. Legionisci.com
REKLAMA

Kątem oka - 35. tydzień z głowy

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Tak to już z tą naszą Legią jest, że jak się ją za bardzo głaska, to potem za bardzo zaczyna wierzyć w swoją boskość. Po rozbiciu Celtiku i ograniu Aktobe nasi milusińscy spotkali się z nieznaną im dotychczas lawiną pochwał. Ale, gdy przyszło stawić czoła pierwszej jako tako poukładanej drużynie, mającej swój plan na grę to okazało się, że dupa. Oczywiście mecz, jak mecz i nie ma co się przejmować wpadką w Bielsku-Białej, ale patrząc na postawę legionistów można było się solidnie wkur...

Poniedziałek. Przez media przetoczyła się dyskusja po ujawnieniu filmiku z imprezy, na której „Sagan” świętował swą setną bramkę w Dupoklasie.



Najwięksi abstynenci i strażnicy moralności młodzieży grzmieli, że nie wypada, że to zły przykład i bla bla. Tymczasem nad sprawą nie ma co się rozwodzić. Pan Piłkarz Marek Saganowski może, bo właśnie jest Panem Piłkarzem Markiem Saganowskim, a nie wyżelowanym pizdusiem, któremu pierwsze jako takie pieniądze zawróciły w głowie. On najlepiej wie, co i kiedy mu wolno, bo swoją karierą udowodnił, że jest profesjonalistą. I wszelkie felietony, przedstawianie racji za i przeciw w tej sprawie nie mają żadnego sensu.

Do sprawy odniósł się też prezes Leśnodorski. W swoim niepodrabialnym stylu. Jeśli akcja Ice Bucket Challange ma również bawić, to wykonaniu naszego ulubionego Bogusława całkowicie spełniła swoje zadanie. Prezes rozwalił system na miliard kawałków.



Wtorek. Wierzyliśmy do końca. Cały legijny internet śledził w napięciu rewanżowy mecz Celtic – Maribor i mocno ściskał kciuki za Słoweńców. W końcu sprawiedliwości stało się zadość i Szkoci nie zagrają w Lidze Mistrzów. Warszawa była tego dnia słoweńska, a toast gonił toast. W sumie najlepiej na tym wszystkim wyszedł Marko Suler, który w Legii sobie nie poradził, a teraz zagra w Champions League. My natomiast liczyliśmy, że Łysy z UEFA choć raz pójdzie nam na rękę i wylosuje nam Celtów do grupy w Lidze Europy. Kolejny raz okazało się jednak, że na Łysego z UEFA można liczyć tak, jak na Lecha Poznań w pucharach. Pozostało więc cieszyć się takimi obrazkami:



Środa. Wojciech Hadaj złożył rezygnację z funkcji spikera. Cała heca zaczęła się od tego, że Hadaj w wywiadzie trochę popłynął i zapowiedział, że odejdzie jeśli taka będzie wola kibiców, która miała wyrazić się poprzez wywieszenie na pięciu kolejnych meczach transparentu, w którym domagaliby się zmiany spikera. No to się pan Wojtek chyba przeliczył. Ale przynajmniej umiał zachować się honorowo i tak naprawdę było to jedyne wyjście, by zachować twarz. A i tak prezes Leśnodorski tej rezygnacji nie przyjął. Co będzie dalej, to zobaczymy. A tu taki okolicznościowy filmik z pierwszoplanowym udziałem dwóch ostatnich „ulubieńców” „Żylety”, a także kilkoma innymi sympatycznymi postaciami ;)



Czwartek. Wszyscy wiedzieliśmy, że mecz z Aktobe będzie tylko formalnością, więc może dlatego na stadionie pojawiło się jedynie nieco ponad 19 tys. widzów? Zresztą ceny biletów na mecz pasterzami też nie zachęcały do odwiedzin. Piłkarze nie zlekceważyli ziomków Borata i pewnie wygrali 2-0, choć w II połowie wyraźnie oszczędzali siły. Fajnie, że doczekaliśmy czasów, gdy w kluczowych spotkaniach legioniści mogą sobie na takie rzeczy pozwolić. Natomiast Ivica Vrdoljak, to może już jednak dałby sobie spokój z karnymi.



Niby wpadło, to wpadło, ale pewności w tym nie było za grosz.

Piątek. Żyliśmy losowaniem i choć nie udało się wpaść na atrakcyjnych przeciwników, to, jak napisał na FB pewien legendarny fotoreporter, zapachniało wiosną. Turcy wprawdzie wydają się być zdecydowanym faworytem grupy, ale pozostałe zespoły będą równorzędnymi przeciwnikami. No i klawo, czekają nas fajne mecze, w których mamy duże szanse na sukces.

Weekend. Michał Żyro stanowi personifikację postawy Legii w meczu z Podbeskidziem. Nie dość, że Żyrze nic nie wychodziło, to jeszcze widać było, że mu się po prostu nie chce. Podobnie, jak większości „wojskowych”. Tymczasem ani ten nasz Michał nie jest taki dobry, jak go kreują, ani cały zespół. Nasze mordeczki nie mogą zapominać, że rywale nie otworzą drogi do bramki tylko dlatego, że przyjechał pan Żyro z kolegami. Oczywiście, nic wielkiego się nie stało, nie ma sensu biczować Legii, ale był to poważny dzwonek ostrzegawczy. Inna sprawa, że mimo nagannego podejścia do meczu, legioniści i tak mogli go wygrać. Zabrakło trochę skuteczności. Na szczęście ta porażka przydarzyła się w najlepszym z możliwych momentów – tuż po awansie do Ligi Europy i tuż przed przerwą na mecze reprezentacji. Jest czas, by na spokojnie zastanowić się nad sobą, wyciągnąć wnioski, a niektórzy, jak Żyro, zdążą spokojnie zejść na ziemię.

Tym razem w kąciku „Ulubieńcy lat minionych” gości jedna z inspiracji jego założenia. Otóż Mikel Arruabarrena, co przegapiłem wcześniej, awansował z Eibar do Primera Division! Co więcej, gra z nr 10, a w obu kolejkach wybiegł w podstawowym składzie! Gratulacje!!!



To było grane
25 sierpnia 2011 r. Spartak Moskwa – Legia 2-3. „I wsio”.



Minęły trzy lata, a wielu z nas wciąż ma ciary, gdy to ogląda…

Zdjęcie tygodnia



Z pozdrowieniami dla Celtiku!

Qbas
fot. Legionisci.com

Zapraszamy do śledzenia profilu „KO” na FB.



przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.