Kątem oka
REKLAMA

Kątem oka - 36. tydzień z głowy

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Zazwyczaj trudne, i nudne zarazem, są te przerwy na kadrę. Teraz jednak było wyjątkowo ciężko zdzierżyć, bo dwutygodniowa przerwa tylko po to, by rozegrać jeden mecz z milusińską ekipą ze Skały to prawdziwe wyzwanie. Na szczęście nasi reprezentanci stanęli na wysokości zadania i pewnie ograli, było nie było, Brytyjczyków. Jak zwykle w takich meczach klasą samą dla siebie był „Bobek” Lewandowski, zdobywca 4 bramek.

Poniedziałek. Ledwie zaczęło się zgrupowanie, a już z powodu urazu wyleciał Michał Kucharczyk. Dzień potem dołączył do niego Tomek Jodłowiec i to byłoby na tyle z duetu legionistów w reprezentacji. Pewnie to i dobrze, bo obaj nie mieli zbyt dużych szans na grę. Skoro jednak już o nich mowa, to sprzedam Wam dwie ciekawostki. „Kuchy” to prawdopodobnie najbardziej oszczędzany gracz podstawowego składu. Michał w tym sezonie zagrał raptem 45 minut w Dupoklasie, które zresztą okrasił bramką. Na 14 spotkań Legii we wszystkich rozgrywkach (liga, SP i europejskie puchary) wystąpił w 6, a na boisku spędził 432 min. na 1260 możliwych. To mu jednak wystarczyło, by udowodnić, że jest w gazie i zapracować na powołanie. Nieźle. Natomiast Tomek Jodłowiec to 50% duetu Tomo&Tomo, który współtworzy z Tomkiem Brzyskim. Panowie są współspaczami na zgrupowaniach, razem siedzą i spędzają dużo czasu. Co więcej, „Brzytwa” podaje, „Jodła” strzela. Normalnie papużki nierozłączki. I te nasze papużki w tym samym spotkaniu obchodziły jubileusz 200. meczu w Dupoklasie. Przypadek?!

Wtorek. Działalność wznowiła sekcja łyżwiarstwa szybkiego Legii Warszawa. Przed nami jeszcze reaktywacja sekcji brydża sportowego. Czekamy też na sekcję warcabów i zbijaka. Nie to, żebym miał coś przeciwko. Po prostu na stulecie klubu szykuje się powrót wielosekcyjnego giganta i nowe sekcje rosną jak grzyby po deszczu, co chyba jest wydarzeniem bez precedensu w skali kraju. Ku chwale potęgi!

Środa. Skoro o sekcjach mowa, to zobaczcie, jaką piękną drogę przeszła ta koszykarska. Od bankruta, gry pod szyldem Zielonych Kanonierów, tułanie się na najniższym szczeblu rozgrywek, poprzez ciężką pracę paru mocno zaangażowanych osób, m.in. z naszej redakcji, wsparcie kibiców, po awans do I ligi i prawdziwe odrodzenie potęgi. Były czasy, gdy chłopaki gnietli się w busach z kolanami pod brodami. A teraz proszę…



Autokar na miarę klubu! Najlepszego klubu w Polsce!

Czwartek. UEFA dowaliła Legii karę 80 tys. euro za niewystarczającą organizację meczu eliminacji Ligi Europy z FK Aktobe. Słyszy się, że to mało. I pewnie mało. Bo mogli zabić.



Piątek. W „KO” rzadko zdarzają się pochwały, ale, gdy już ktoś zasłuży to chwalenie jest czystą przyjemnością. Pewnie już wszyscy widzieliście promocyjny film stworzony przez klub: „Zwyciężamy razem! Dla Ciebie, Warszawo!”



Jest moc!

Tymczasem nieco po cichu na kolejne leczenie wyleciał Guilherme. Chodzą głosy, że Gui to brazylijska odnoga rodu Grzelaków…



Jak tak dalej pójdzie, to Brazylijczyk zakończy swoją „karierę” w Warszawie na dwóch spotkaniach. Nie ma chłop zdrowia, po prostu.

Weekend. To był MECZ, na który czekaliśmy od wielu lat. W XXI wieku dla polskiej reprezentacji piłkarskiej nie ma rekordów nie do pobicia. Jeszcze na przełomie wieków szlifowaliśmy liczbę minut bez strzelonej bramki, potem staliśmy się najbardziej cudzoziemską reprezentacją narodową w historii, wreszcie ograliśmy w Kielcach 10-0 San Marino, co było najwyższą wygraną w dziejach drużyny, a teraz nie pozostawiliśmy złudzeń Gibraltarowi i odnieśliśmy najwyższe wyjazdowe zwycięstwo w meczach o punkty (7-0). Królem polowania okazał się być ponownie „Bobek” Lewandowski, zwany również LEWENDOWSKIM (pozdro RoKo).



Żarty, żartami, ale „Bobek” ma już na rozkładzie San Marino, Singapur, Andorę i Gibraltar. Wciąż jednak jest młody i czekamy na trafienia z Lichtensteinem, Kosowem i Grenlandią. A już tak serio: Lewandowski to najlepszy polski napastnik od wielu lat. Zarówno w klubie, jak i w reprezentacji jeszcze wszystko przed nim.

W kąciku „Ulubieńcy lat minionych” bohater nasunął się sam. Kamil Grosicki stuknął Gibraltarowi dwa pierwsze gole (to były też jego debiutanckie trafienia w kadrze). Pewnie część z Was nie pamięta, że „Grosik” grał parę lat temu w Legii. Wprawdzie wówczas grał głównie w kasynach. W I zespole wystąpił w 14 meczach wszystkich rozgrywek i strzelił 1 bramkę jesienią 2007 r. Co ciekawe, niemal w tym samym czasie doczekał się zarówno powołań do kadry Beenhakkera, jak i kuracji w ośrodku dla uzależnionych w Starych Juchach. W Legii nie pomogło mu pedagogiczne podejście sztabu szkoleniowego. Dopiero bicie po pysku dało efekty i uratowało mu karierę, ale to już w naszym ulubionym Białymstoku.

To było grane
Zastanawiałem się, który z meczów Legii z początków września pamiętam najlepiej. Wyszło, że ten z Wisłą sprzed 12 lat. Nie dość, że po pasjonującym meczu wygraliśmy 3-2 to jeszcze wspaniale uczciliśmy rocznicę śmierci Kazimierza Deyny. Tamta kartoniada zwalała z nóg. To był prawdziwy majstersztyk w wykonaniu Cyberf@nów.



Qbas

fot. Legionisci.com

Zapraszamy do śledzenia profilu „KO” na FB.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.