Piłkarze Lecha o meczu w Warszawie
Maciej Gostomski (Lech): Szkoda, że nie udało się wygrać, bo byliśmy tego bardzo blisko. Trzeba jednak szanować ten punkt. Przy strzale Brzyskiego byłem przygotowany na dośrodkowanie, ale ta piłka dziwnie leciała i nawet nie wiem jak wpadła do bramki. Mam "szczęście" do takich niewiarygodnych goli... Wcześniej niesamowite uderzenie wyszło Pietruszce, Sobolewskiemu, a ostatnio także w rezerwach.
Gol na 1-2 to był przełomowy moment spotkania. W pierwszej połowie kontrolowaliśmy przebieg meczu, w drugiej mądrze się broniliśmy i wydawało się, że dowieziemy zwycięstwo do końca. Punktów szkoda, ale widać, że praca trenera Skorży przynosi efekty. Mecz też pokazał, że ta Legia nie jest taka groźna, jak wszyscy o niej mówią.
Szymon Pawłowski (Lech): Piękna bramka Tomka, aczkolwiek chciał chyba wrzucać a nie strzelać, dała Legii z nami kontakt. Dodało im to skrzydeł. Gdyby nie ten przypadkowy gol, to dowieźlibyśmy zwycięstwo do końca. Jesteśmy na siebie wściekli, bo nie dość, że mogliśmy to dowieźć, to jeszcze mieliśmy sytuacje na 3-0. Wyjeżdżamy jednak stąd z podniesioną głową.
Marcin Kamiński (Lech): W pierwszej połowie Legia nie potrafiła nam zagrozić.
Dobrze się ustawiliśmy, wyłączyliśmy ich silne punkty. Zwłaszcza te ich podania po przekątnej i Radovicia. Potem pierwszy gol, a za chwilę drugi. Szkoda sytuacji Hamalainena, bo mogło być już do przerwy 3-0 dla nas. W przerwie uczulaliśmy się, by być skoncentrowanym. Wiedzieliśmy, że Legia będzie na nas nacierać, ale niestety nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić. Za bardzo się cofnęliśmy, opadliśmy z sił i straciliśmy dwa gole.