Mateusz Wieteska - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Wieteska, nadzieja defensywy

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Dlaczego nie warto ruszać się z Legii do Jagiellonii, od kogo na Łazienkowskiej można czerpać najwięcej i jakie relacje towarzyszą młodym zawodnikom zwaśnionych klubów. Na te i inne pytania w trzecim odcinku cyklu „Wciąż młode wilki” odpowiedział Mateusz Wieteska.

W Grodzisku, gdzie stawiałeś swoje pierwsze boiskowe kroki jesteś jednym z najbardziej rozpoznawanych piłkarzy, którzy kiedykolwiek przywdziali koszulkę lokalnego klubu. Przeszkadza Ci, czy odpowiada rola gwiazdy w małym miasteczku?
Mateusz Wieteska: - Tak naprawdę jeszcze nic nie osiągnąłem, zadebiutowałem w Ekstraklasie i to naprawdę nie jest nic wielkiego. Ja mogę i chcę grać wyżej, osiągać coraz więcej. Moim marzeniem jest gra na najwyższym poziomie – w Lidze Mistrzów i reprezentacji Polski. Nie spoczywajmy na laurach. Miło mi oczywiście, kiedy w rodzinnym mieście jestem rozpoznawany, ale do zostania prawdziwą gwiazdą jest jeszcze przede mną bardzo długa droga.

Środek obrony to bardzo odpowiedzialna pozycja. Spodziewałeś się tego, że zostaniesz obdarzony tak dużym zaufaniem i zadebiutujesz w Legii już na początku rozgrywek?
- Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tak szybkiego debiutu. Kiedy zostałem włączony do pierwszego zespołu myślałem, że moja rola ograniczy się tylko do trenowania z najlepszymi graczami klubu i uczenia się od nich piłkarskiego fachu. Dając mi szansę trener Berg zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, ponieważ nie bał się podjąć tak odważnej decyzji. Myślę, że nie zawiodłem zaufania mojego szkoleniowca i udowodniłem, że jeśli spotkają go jakieś kłopoty kadrowe, to zawsze będę mógł zastąpić któregoś z kolegów. Co prawda nie grałem zbyt dużo, ale na wszystko przyjdzie jeszcze odpowiednia pora. Na razie cieszę się z tego co mam. Jestem świadomy jak wielką szansą zostałem obdarzony, dlatego też cieszę się z każdej ze 135 minut spędzonych na boisku.

fot. Legionisci.com

Twoje umiejętności przy jednoczesnym braku regularnej gry skusiły Jagiellonię Białystok, która zaoferowała Ci wypożyczenie. Mimo, że w słabszym klubie miałbyś więcej szans na grę, nie zdecydowałeś się na wyjazd z Warszawy. Nie żałujesz tego kroku?
- Absolutnie nie. Legia oferuje fantastyczne możliwości rozwoju, a na Łazienkowskiej mogę trenować pod okiem specjalistów najlepszej klasy. W Białymstoku z pewnością nie odgrywałbym pierwszych skrzypiec, więc udając się na wypożyczenie nie zmieniłbym swojej pozycji w zespole. Nie było więc sensu nigdzie wyjeżdżać. W Legii jestem na razie piątym obrońcą i będę robił wszystko, żeby piąć się coraz wyżej. Póki co skupiam się tylko na treningu. Myślę, że trener da mi jeszcze szansę gry w pierwszej drużynie i dzięki temu będę mógł zdobywać cenne doświadczenie, którego aż w takim stopniu z pewnością nie nabyłbym na Podlasiu.

W 2014 roku walczyłeś na czterech frontach: młodzieżowej reprezentacji Polski, pierwszej drużynie Legii, trzecioligowych rezerwach i Centralnej Lidze Juniorów. Który był dla Ciebie największym sukcesem, a który dostarczył rozczarowań?
- Myślę, że w drużynie juniorów i młodzieżowej reprezentacji Polski zaliczyłem naprawdę dobre występy, chociaż w kadrze nie grałem dużo. Najmniej udane były dla mnie występy w Legii II. Nie wiem dlaczego tak się działo, ale słabo wyglądałem w kilku spotkaniach. W głupi sposób łapałem żółte kartki na początku meczów i później grało mi się bardzo nerwowo. Paradoksalnie dużo lepiej czułem się w pierwszej drużynie. Jeśli chodzi o Ekstraklasę to moim zdaniem poradziłem sobie nie najgorzej, aczkolwiek i tam nie ustrzegłem się błędów.

fot. Sławomir Włodarczyk / Gazeta Temat Szczecinecki – Szczecinek
fot. Sławomir Włodarczyk / Gazeta Temat Szczecinecki – Szczecinek

Występujesz w reprezentacji Polski, pierwszej drużynie Legii, a potem co jakiś czas przychodzi Ci grać w juniorach. Nie myślisz sobie czasem: „grałem już wyżej, to nie miejsce dla mnie?”
- Nie, w moim wieku najważniejsza jest regularna gra. Jeśli nie mogę grać w pierwszej drużynie, to gra na niższych szczeblach dostarcza mi tych niezwykle cennych minut. Oprócz samego faktu grania, w juniorach także można rozwijać swoje umiejętności i tworzyć naprawdę fajną piłkę. Nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, żebym czuł się źle z powodu braku grania na wyższych szczeblach. W Centralnej Lidze Juniorów poziom także jest dobry, tak więc jest to idealne miejsce, żeby złapać cenne minuty gry, których brakuje mi w pierwszej drużynie, czy rezerwach. Oczywiście, że najlepiej można rozwinąć się w Ekstraklasie - tam bowiem gra i trenuje się z najlepszymi piłkarzami w Polsce - jednak uważam, że na wszystko przyjdzie jeszcze pora.

Grając w Ekstraklasie spotykasz swoich kolegów z reprezentacji Polski, którzy na co dzień występują w barwach często bardzo skonfliktowanych z Legią klubów. Czy utarczki na ligowym podwórku wpłynęły kiedyś nawet w minimalnym stopniu na Wasze relacje?
- Nigdy się tak nie zdarzyło. Już od pierwszych wspólnych wyjazdów na reprezentację mamy między sobą dobre stosunki. Kiedy spotykają się nasze drużyny, zawsze przed meczami rozmawiamy i niejednokrotnie docinamy sobie. Wszystko odbywa się jednak w granicach czysto humorystycznych i żadne poważniejsze utarczki nie mają miejsca.

fot. Woytek / Legionisci.com

Twoja pozycja wymaga niezwykłej odpowiedzialności i perfekcji. Który ze starszych kolegów najbardziej podpowiada Ci jak poprawiać swoje umiejętności?
- Najwięcej czerpię od Kuby Rzeźniczaka i Inakiego Astiza. Oni są w Legii już długo, potrafią wziąć młodego pod swoje skrzydła i podpowiedzieć jak ma się zachować. Ważną rolę w tym aspekcie odgrywa też Marek Saganowski. Jeżeli popełnię jakiś błąd to zawsze uspokaja mnie i służy swoim doświadczeniem, by wszelkie pomyłki wyeliminować. Tak było również w pamiętnym meczu z Koroną Kielce, kiedy po moim „babolu” Jacek Kiełb wyszedł sam na sam i zmarnował wyśmienitą sytuację. Przyznam, że nogi się wtedy pode mną ugięły, ale strzał obok bramki sprawił, że odetchnąłem naprawdę głęboko i zeszło ze mnie całe napięcie. Chłopaki uspokoili mnie wtedy, poklepali po plecach i doradzili jak z powrotem wejść w mecz, dzięki czemu oprócz tej sytuacji spotkanie mogę zaliczyć do udanych.

Czy oprócz wzorowania się na klubowych kolegach, czerpiesz wzorce od jakiegoś piłkarza światowego formatu?
- Wzorem do naśladowania jest, moim zdaniem, najlepszy obrońca na świecie – Sergio Ramos. Imponuje mi jego pewność siebie, zarówno w zadaniach defensywnych jak i rozgrywaniu piłki. Nie ukrywam, że Hiszpan wzbudza we mnie dodatkową sympatię przez to, że gra w moim ulubionym klubie, jakim jest Real Madryt. Jednak tak naprawdę jest to najmniej istotne – kiedy oglądam występy gracza królewskich, to zwyczajnie ciężko jest mi nie być jego fanem.

fot. Legionisci.com

Z powodu wielu meczów, które rozegra Legia, z pewnością młodzi zawodnicy dostaną szansę gry, by zastąpić zmęczonych kolegów z pierwszej „jedenastki.” Masz jakieś szczególne cele, które chciałbyś wtedy zrealizować?
- Przede wszystkim chcę po prostu grać. Każdy występ dodaje mi pewności siebie, a przede wszystkim gra z „elką” na piersi przy takiej publiczności to wielki zaszczyt. W rundzie wiosennej chciałbym rozegrać jak najwięcej spotkań w Ekstraklasie, no i w każdy możliwy sposób przyczynić się do jej wygrania. Wiem, że trener Berg ufa mi i ja chcę po prostu tego zaufania nie zawieść.

Rozmawiał Jeleń


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.