fot. Bodziach
REKLAMA

Decydujący cios Zagłębia - relacja z meczu w Sosnowcu

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legii nie udało się przerwać świetnej passy Zagłębia Sosnowiec, które w piątek wygrało siódmy kolejny mecz. Legioniści tym razem zdecydowanie częściej wykańczali akcje spod kosza, nie zaś rzutami z dystansu, jak to miało miejsce na Torwarze. Atutem Legii jest szeroka kadra, jednak w Sosnowcu zdecydowanie mniejszy był wkład punktowy rezerwowych. Gracze wchodzący z ławki na Torwarze zdobyli 51 punktów dla Legii, podczas gdy w Sosnowcu zaledwie 11.

Fotoreportaż z meczu - 48 zdjęć Bodziacha
Fotoreportaż z meczu - 46 zdjęć Kasi

Legia bez "Świdra", Zagłębie jednak z Kosińskim
Legia rozpoczęła spotkanie bez Michała Świderskiego, który po ostatnim meczu ma problemy z łąkotką. Z kolei w zespole Zagłębia zagrał Marcin Kosiński, który w ostatnim tygodniu nie trenował z powodu skręconej stopy. Zawodnik sosnowieckiej drużyny okazał się najmocniejszym punktem gospodarzy.

Bez przestojów
W poprzednich meczach narzekaliśmy na fakt, że legioniści grają zrywamy, jakby wyłączając się z gry na kilka minut w każdym kolejnym pojedynku. W Sosnowcu przestojów nie było - obie drużyny grały punkt za punkt, o czym najlepiej świadczą niezbyt wielkie serie punktowe obu ekip - sosnowiczanie maksymalnie zdobyli 7 punktów z rzędu, Legia pięć.

Koncertowa gra Kosińskiego
Legia zaczęła bardzo dobrze - w pierwszej akcji Łukasz Wilczek wypatrzył niekrytego Bierwagena, a ten bez problemu w sytuacji sam na sam z koszem trafił. Chwilę później "Panda" rzutem z dystansu podwyższył nasze prowadzenie. Wtedy właśnie nastąpiła... największa seria punktowa Zagłębia - Mordzak do spółki z Bogdanowiczem zdobyli 7 punktów z rzędu. Najbardziej doświadczony zawodnik na placu gry, 37-letni Mordzak mądrze prowadził grę gospodarzy i przede wszystkim dobrze punktował. W rozgrywaniu akcji pomagał mu Marcin Kosiński, który wielokrotnie samodzielnie przeprowadzał ataki pod naszym koszem i albo wejścia pod kosz kończył rzutem, albo odegraniem do lepiej ustawionych kolegów. Warszawiacy mieli olbrzymie problemy z upilnowaniem Kosińskiego, czego efektem było jego 7 asyst i aż 5 zbiórek na tablicy atakowanej. Już w trzeciej minucie ten zawodnik najpierw popisał się lay-upem po szybkiej kontrze, następnie przechwycił podanie Czarka Trybańskiego, a akcję swojego zespołu zakończył efektownym wsadem.

Trzy trójki Marcela
W pierwszej kwarcie fantastycznie na obwodzie znajdował się Marcel Wilczek, który trzy razy z rzędu trafiał za 3 punkty, doprowadzając dzięki temu do stanu 13-13. Szkoda, że w kolejnych 35 minutach Wilczek tylko dwukrotnie podejmował jeszcze próby rzutów z dystansu (w całym meczu 4/5). Wilczek miał tego dnia bardzo dobrą skuteczność, bowiem z 10 oddanych rzutów z gry, trafił 8. Kilka razy dobrze odnajdował się pod atakowaną tablicą, gdzie kończył akcje legionistów, lub dobijał niecelne rzuty kolegów z drużyny. W pierwszej partii meczu legioniści jeszcze dwukrotnie wychodzili na 2-punktowe prowadzenie. Dobrą końcówkę kwarty miał Trybański, który trafił i z półdystansu, jak i skończył akcję wsadem. Po meczu na Torwarze, gdzie nasz środkowy oddał tylko jeden rzut z gry, tym razem rzucał aż 10 razy, z czego 9 razy celnie. Sosnowiczanie mieli olbrzymie problemy z zatrzymaniem mierzącego 217 centymetrów zawodnika - o jego wzroście raz po raz przypominał spiker zawodów. Szkoda, że często faulowanemu środkowemu Legii, tym razem nie wychodziły rzuty wolne - legionista trafił tylko 2 z 6 rzutów osobistych.

"Topór" nieskuteczny, ale efektywny
Trybański, a pod koniec I i na początku II kwarty - Damian Zapert, walczyli pod tablicami przede wszystkim z Patrykiem Nowerskim, znanym z gry w Legii przed dwoma laty. Popularny "Topór" nie miał najwyższej skuteczności, ale w ciągu 20 minut zaliczył 4 bloki i 4 zbiórki na atakowanej tablicy. W Legii najwięcej zbiórek w ataku mieli Trybański i grający 3 razy krócej od niego Andrzej Paszkiewicz. "Czarny" kolejny raz popisywał się dobrym wyczuciem i sprytem - balansem ciała mijał rywali i zgarniał wyższym o kilkanaście centymetrów graczom piłki sprzed nosa.

Słabsza dyspozycja kapitana
W drugiej kwarcie przebieg spotkania nie zmienił się ani trochę - oba zespoły rzuciły co prawda o 10 punktów mniej, ale było to wynikiem mocniejszej gry w obronie oraz słabszej skuteczności z obu stron. O tym, że przeciwko Nowerskiemu gra się niezbyt łatwo przekonał się m.in. Arek Kobus, którego rzut na początku drugiej kwarty został zablokowany. "Kobi" występu w Sosnowcu na pewno nie zaliczy do udanych - tym razem był nieskuteczny zarówno z dystansu (0/3), jak i spod kosza (1/8), a do tego spudłował wszystkie 4 rzuty osobiste. Gdy legioniści po trafieniach Łukasza Wilczka wyszli na najwyższe w tym meczu prowadzenie (36-31), chwila nieuwagi i dwie trójki Bogdanowicza i Mordzaka, kolejny raz zmieniły prowadzącego. Pierwsza część spotkania po trafieniu Trybańskiego zakończyła się remisem 46-46.

Problemy Wilczków z faulami
Słabo drugą część spotkania rozpoczął Łukasz Wilczek - najpierw stracił piłkę na rzecz Kosińskiego, a później w kilka minut "złapał" głupie przewinienia i po dopiero po czwartym faulu - w 24. minucie trenerzy zdecydowali się na zmianę. Wchodzący w jego miejsce Michał Kwiatkowski był w sobotę w bardzo dobrej dyspozycji - mądrze i spokojnie rozgrywał akcje legionistów, sam był skuteczny zarówno z gry (3/4), jak i z linii rzutów wolnych (3/3). Efektowna była szczególnie jego akcja z 25. minuty, kiedy mimo przewinienia Mordzaka, zdołał trafić do kosza, a także wykorzystał dodatkowy rzut wolny. Drugi Wilczek - Marcel nie był już tak aktywny jak w pierwszej części spotkania, a do tego niedługo później po trzecim przewinieniu wylądował na ławce. Niestety słabiej niż zwykle prezentował się oprócz Kobusa, także Mateusz Bierwagen - jeden z najlepiej punktujących Legii. Tym razem miał niewiele miejsca, a jego wejścia pod kosz rzadko kończyły się punktami (w cały meczu 3/9 za 2). W trzeciej kwarcie nasz skrzydłowy nadział się na blok Nowerskiego. Na 10 minut przed końcem - po wreszcie skutecznym lay-upie znów na tablicy wyników widniał remis 61-61.

Kontrowersyjne decyzje sędziów i fatalne osobiste
Tydzień wcześniej właśnie w czwartej kwarcie Legia odskoczyła rywalom z Pruszkowa na ponad 20 punktów. Tym razem nic takiego nie miało miejsca. Gra obu drużyn nie różniła się ani trochę i cały czas trwała wymiana ciosów. Niestety po dobrym początku IV kwarty (prowadzenie Legii 67-64), później skuteczniej ciosy wymierzali gospodarze. Sosnowiczanie znacznie poprawili grę w obronie - Bogdanowicz zablokował rzut Kobusa, rywale zmuszali naszych graczy do niewymuszonych strat. Za dwóch na boisku zasuwał Kosiński, który siał największe spustoszenie pod koszem Legii. Legia tymczasem nadal fatalnie wykonywała rzuty wolne (w całym meczu 7/19, czyli 36,8% skuteczności) i nie miała szczęścia do decyzji sędziów. Ci aż czterokrotnie zaliczali Zagłębiu punkty po zbijaniu piłki lecącej do kosza - trzy razy w ten sposób interweniował Trybański, raz "Panda". Za każdym razem sędziowie bez zawahania wskazywali na punkty dla Zagłębia. Tylko raz zareagowali w podobnej sytuacji na korzyść Legii - tyle, że wówczas Nowerski powiesił się na obręczy, przy próbie wybicia piłki i podjęcie innej decyzji byłoby skandaliczne.


Czarek Trybański trafił 9/10 z gry - fot. Bodziach

Gospodarek za Mordzaka
Wydawało się, że efektowny wsad Trybańskiego na kilka minut przed końcem doda Legii animuszu, ale w kolejnej akcji pudłowali Kobus i M. Wilczek. Tym bardziej, że 7 minut przed końcem meczu za 5 faul boisko musiał opuścić Mordzak. W jego miejsce wszedł Patryk Gospodarek. W 36. minucie po raz ostatni wyszliśmy na prowadzenie po "trójce" Aleksandrowicza. "Panda" próbował pójść za ciosem, ale dwa kolejne jego rzuty z gry były niecelne. Za sprawą Kosińskiego na 2,5 minuty przed końcem gospodarze prowadzili 75-72. Wszystko mogło się zmienić, gdyby nasi gracze lepiej egzekwowali rzuty wolne... Niestety najpierw dwukrotnie spudłował Aleksandrowicz, a chwilę później Czarek Trybański trafił tylko pierwszy z dwóch rzutów. Na domiar złego Bierwagen został zablokowany przez Bogdanowicza. Ten właśnie zawodnik podwyższył chwilę później prowadzenie Zagłębia na 77-73.

Decydowała ostatnia akcja...
Czasu na końca zostało niewiele - zaledwie 35 sekund. Legioniści próbowali rzutu za 3, ale próba Bierwagena okazała się nieudana. Na szczęście piłkę zebrał Łukasz Wilczek, odegrał do Marcela i ten lay-upem zmniejszył nasze straty do dwóch oczek. Legia zaczęła raz za razem przerywać grę faulami, a że na 17 sekund przed końcem mieliśmy na koncie zaledwie... jedno przewinienie, na kolejne cztery faule straciliśmy kilka sekund. W momencie, gdy legioniści mieli "ciąć", Łukasza Wilczka (4 przewinienia od trzeciej kwarty) zastąpił Kwiatkowski. Gdy w końcu doszło do piątego przewinienia, a nasi gracze mocno kryli najlepiej rzucających osobiste, piłkę otrzymał Gospodarek. Po tym przewinieniu, które skutkowało dwoma rzutami wolnymi, znów za "Kwiatka" wprowadzony został "Wilku". Gospodarek trafił tylko pierwszy rzut wolny, a to oznaczało, że legioniści aby doprowadzić do dogrywki, będą musieli w ciągu ostatnich 13 sekund zdobyć trzy punkty.

Skuteczna obrona Zagłębia
Oba zespoły miały niespełna minutę na ustalenie rozegrania tej akcji. Wydaje się, że Łukasz Wilczek zbyt długo przetrzymał piłkę, następnie nie widząc odkrytych na obwodzie kolegów, dograł pod kosz do podwojonego Trybańskiego - środkowy Legii mógł próbować rzutu, licząc jednocześnie na odgwizdanie przewinienia i akcję 2+1... zamiast tego odegrał piłkę do boku do Bierwagena. Mateusz mając do końca niewiele ponad trzy sekundy, nie zdecydował się na podanie do boku do Marcela Wilczka, tylko sam postanowił rzucać za 3. Niestety jego rzut został zablokowany i nadzieje na doprowadzenie do dogrywki prysły.

Legia przegrała kolejny w tym sezonie mecz na styku, którego przegrać nie powinna. Tym razem do gry Legii zbyt mało wnieśli rezerwowi - szczególnie Kobus i Bierwagen, którzy w większości spotkań zdobywają po kilkanaście punktów. Tym razem "Kobi" zdobył dwa, a Mateusz siedem oczek. O fatalnej dyspozycji naszych zawodników z linii rzutów wolnych nie ma co pisać. "To kryminał" - krótko podsumował te statystyki trener Bakun. Legia wyjątkowo często, w porównaniu z poprzednimi meczami, trafiała spod kosza (40 punktów), ale jednocześnie znacznie mniej z obwodu. 6 rzutów za 3 punkty, przy 17 na Torwarze - różnicę widać gołym okiem.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.