2014-11-03 piłka nożna, Ruch Chorzów, Marek Saganowski, Mateusz Szwoch - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Mateusz Szwoch, czyli szlachetne pochodzenie

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W piątym odcinku cyklu „Wciąż młode wilki” o wymarzonym dla legionisty pochodzeniu, stosunkach z Arką Gdynia, czy pełnionej roli w zespole, serwisowi Legionisci.com opowiedział Mateusz Szwoch. - Kiedy tylko przyszedłem do Legii to od razu chciałem grać. Tutaj nie ma jednak łatwo, małymi kroczkami ciągle staram się zbliżać do lepszego poziomu - mówi piłkarz Legii.


Lepszego pochodzenia dla piłkarza Legii chyba nie można sobie wymarzyć. Czy w Starogardzie Gdańskim nadal jest obecny kult Kazimierza Deyny?
- Porównywanie z tak wielkimi piłkarzami jest na pewno bardzo miłe. Właściwie już w momencie podpisywania przeze mnie kontraktu żartowaliśmy sobie z pracownikami klubu, że skoro mam takie samo pochodzenie jak Deyna, to fajnie by było, żebym i umiejętności miał podobne [śmiech]. O samym kulcie legendy Legii ciężko mi jest powiedzieć, bo szczerze mówiąc w Starogardzie to ja się tylko urodziłem, a mieszkam 50 kilometrów dalej od niego. Na pewno jednak Kazik jest tam pamiętany, stadion miejski został przecież nazwany jego imieniem. Poza tym jeśli ktoś ze Starogardu rozmawia o piłce, to zawsze chwali się, że właśnie z tych rejonów pochodził Kazimierz Deyna.

Kiedy otrzymałeś ofertę od Legii, jak długo zastanawiałeś się nad podpisaniem kontraktu?
- Przed transferem dostawałem raczej niezbyt konkretne informacje, dopiero gdy wpłynęła oficjalna oferta miałem pole do rozważań. Wiadomo, że trochę się zastanawiałem, musiałem to trochę przemyśleć, porozmawiać z bliskimi i menadżerem. W końcu jednak wspólnie z innymi doszedłem do wniosku, że jest to dla mnie szansa i wszystko potoczyło się bardzo szybko.

Nie bałeś się tego, jak kibice Arki zareagują na twój transfer?
- Nie, byłem przecież – jak sam siebie określam – prawie wychowankiem Arki i jakiś szacunek u tych kibiców miałem, a ja sam darzyłem ich wielką sympatią. Nawet już po podpisaniu kontraktu z Legią, kiedy przebywałem w Trójmieście i spotykali mnie lokalni kibice, to życzyli mi powodzenia, nie było żadnych uszczypliwych docinków.

fot. Woytek / Legionisci.com

Mówi się, że nawet ci klubowo skonfliktowani z Legią piłkarze tak naprawdę marzą o grze na Łazienkowskiej. Potwierdziłbyś to?
- Myślę, że tak. Nie wiem, który zawodnik z Arki, dostawszy propozycję z Legii patrzyłby na względy kibicowskie. Takich zawodników po prostu nie ma. Gra w takim klubie jak Legia to wielki przeskok, ale przede wszystkim i wielka szansa dla każdego zawodnika.

W Gdyni byłeś bardzo cenionym zawodnikiem, teraz jeszcze daleko ci do pierwszej jedenastki. Nie żałujesz czasem przyjścia do Legii?
- W Arce też od początku nie było kolorowo i też było dużo takich momentów, gdzie byłem daleki od składu, a już w ogóle nie było mowy o nazywaniu mnie kluczową postacią. Jednak z biegiem czasu wszystko się zmieniło i jeżeli tutaj mój rozwój pójdzie w dobrym kierunku to wierzę, że w Legii również mogę osiągnąć sukces.

Konkurencję stanowią dla ciebie gwiazdy – Ondrej Duda i Miroslav Radović. Ty powinieneś teraz przede wszystkim grać. Czekasz na swoją szansę, czy myślisz o ewentualnym wypożyczeniu?
- Na razie nie skupiam się na żadnych dalszych krokach. Jestem teraz na obozie i to jest najlepszy moment na to, żeby pokazać trenerowi siebie i swoją przydatność dla drużyny. Konkurencję mam ogromną i jeśli nie mogę powiedzieć, że brak gry jest czymś dobrym, to takich rywali w drużynie można zapisać tylko na plus. Zarówno od Ondreja jak i Miro można nauczyć się naprawdę bardzo dużo. Teraz mogę starać się tylko o to, żeby dorównać chłopakom, a jeśli dobrze pójdzie to i spróbować wskoczyć do składu. Na pewno kiedy dostanę szansę od trenera zrobię absolutnie wszystko, by wykorzystać ją w stu procentach.

Określany jesteś „następcą Radovicia”, bądź „bliźniakiem Ondreja Dudy.” Nakłada to na ciebie dodatkową presję, czy raczej stanowi źródło motywacji?
- Te wszystkie porównania nie wnoszą absolutnie niczego. Słowa to tylko słowa, a ja muszę ciężko pracować, żeby rzeczywiście starać się dorównać któremuś z chłopaków i rozwijać swoje umiejętności. Takie porównania są oczywiście fajne, ale jestem zdania, że zawsze trzeba patrzeć na tylko siebie. Koledzy stanowią dla mnie cenne źródło nauki, ciągle staram się wyciągać od nich różne dobre rzeczy, a potem usiłuję wprowadzać je do swojej piłki.

W twoim wieku gra jest najważniejsza, a twoje statystyki występów nie są imponujące. Nie boisz się o dalszy przebieg kariery?
- Są czasem oczywiście myśli w stylu „jak to dalej będzie wyglądało?”, ale jeszcze nie jestem jakimś najstarszym zawodnikiem i ciągle mam ten czas, żeby zacząć grać regularnie. Teraz jestem w Belek, zobaczymy jak będzie po obozie, jaką trener będzie widział dla mnie rolę w zespole i dopiero wtedy będzie można powiedzieć coś więcej na temat refleksji nad moją dalszą przyszłością w drużynie mistrza Polski.

fot. Mishka / Legionisci.com

Do drużyny z Gdyni odnosisz się z dużym sentymentem. Czy Arka to twój ulubiony klub, czy jakiś inny zespół zajmuje to miejsce w twoim sercu?
- To naprawdę ciężkie pytanie. W Arce stawiałem swoje pierwsze kroki, mam ogromny szacunek do tego klubu i nigdy nie zapomnę tego, że to właśnie on dał mi szansę, wypromował mnie i dzięki temu mogłem znaleźć się w Legii. Jeżeli gra się w jakimś klubie, to szacunek do niego jest rzeczą konieczną. Jeśli przy Łazienkowskiej osiągnę sukces, to wówczas również na Legię będę patrzył z dużym sentymentem. Należy pamiętać, że piłkarz to nie kibic. Nie przeszkadza mi to, że grając w Legii cały czas mam ogromny szacunek do Arki Gdynia.

Mówiłeś o nauce płynącej od kolegów z klubu, a od którego piłkarza z topowych europejskich lig czerpiesz najwięcej?
- Od urodzenia kibicowałem Barcelonie i zawsze tam podpatrywałem umiejętności jakichś zawodników. Andres Iniesta, czy którykolwiek z ofensywnych pomocników to znakomite wzory do naśladowania. Tak naprawdę w każdej z najlepszych lig grają zawodnicy, którzy mogą być źródłem inspiracji dla młodych piłkarzy. Jednak żeby choć trochę zbliżyć się do ich poziomu potrzebne jest dużo talentu i jeszcze więcej ciężkiej pracy. Ze swojej strony staram się robić wszystko, aby równać do najlepszych.

Planujesz kiedy chcesz wskoczyć do pierwszej jedenastki?
- Kiedy tylko przyszedłem do Legii to od razu chciałem grać. Tutaj nie ma jednak łatwo, małymi kroczkami ciągle staram się zbliżać do lepszego poziomu. Nie ustalałem sobie żadnego terminu, w którym dokładnie miałbym wyjść na boisko w podstawowym składzie. Na to, czy wywalczy się miejsce w pierwszej drużynie składa się bardzo wiele czynników, na które nie mam do końca wpływu, stąd terminu na zagranie jako podstawowy gracz Legii Warszawa po prostu nie umiem określić.

fot. Mishka / Legionisci.com

Zgrupowanie to dobry moment do zastanowienia się nad piłkarską przyszłością. Co planujesz zrealizować na wiosnę, aby móc sobie potem powiedzieć, że runda wiosenna w twoim wykonaniu była udana?
- Myślę, że każdy występ w moim wykonaniu, czy to od pierwszej minuty, czy po wejściu z ławki musi wnosić coś do gry, pomagać drużynie. Nie chcę być tylko tłem dla kolegów, ale przede wszystkim dawać coś o siebie i to jest mój główny cel na najbliższe pół roku. Na treningach chcę pokazywać się z jak najlepszej strony, by trener nie bał się mi zaufać. Czeka nas wiele meczów w Europie, lidze, czy pucharze Polski, więc myślę, że szansę do gry otrzymam. Moją rolą będzie po prostu ich wykorzystanie.

Rozmawiał Jeleń


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.