Michał Masłowski - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Masłowski: Niepotrzebnie jako piłkarze zabraliśmy głos w sprawie konfliktu

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Michał Masłowski trafił do Legii kilkanaście dni temu, a już dziś powinien zadebiutować w barwach naszego klubu. W rozmowie z LL! zawodnik mówi m.in. o profesjonalizmie, współpracy z Radoviciem, ale także odnosi się do protestu kibiców Zawiszy i żałuje, że piłkarze bydgoskiego klubu zostali wciągnięci w ten konflikt. Zachęcamy do przeczytania rozmowy z nowym pomocnikiem Legii:

Czym przekonała Cię Legia? Dlaczego nie wybrałeś jakiegoś klub z ligi zachodniej?
Michał Masłowski: O tym, że to bardzo fajny klub przekonałem się osobiście podczas rehabilitacji, którą tu przechodziłem. Klub jest świetny organizacyjnie, tak samo jeśli chodzi o kibiców i samą drużynę, sztab trenerski. Profesjonalny klub funkcjonuje właśnie tak, że wszystko jest poukładane, tak jak to wygląda w Legii. Dlaczego polski klub? Legia mi pomogła, to też miało duże znaczenie. Dzięki temu, że doszedłem do zdrowia pod okiem profesjonalnego sztabu medycznego Legii, na pewno pomogło pokierować moją karierą.

W Legii spotkałeś m.in. Igora Lewczuka. Konsultowałeś z nim przenosiny do Legii, czy jak przyszła oficjalna oferta, nie potrzebowałeś już żadnych podpowiedzi i byłeś zdecydowany?
- Jak tylko dowiedziałem się, że kluby się dogadały ze sobą, to byłem uśmiechnięty... Początkowo nawet nie dowierzałem, że tak się stało, bo dochodziły do mnie głosy z różnych źródeł, że to "już". Byłem zdecydowany na ten transfer i bardzo szczęśliwy.

Jakie są Twoje pierwsze wrażenia w Legii, chociaż jesteś tu na razie dość krótko?
- Na razie jestem tu krótko i więcej czasu spędziłem w Legii na rehabilitacji, ale wszystko wygląda w pełni profesjonalnie, w porównaniu pewnie z większością polskich klubów. Mogę powiedzieć, że wszyscy ludzie w klubie działają, by Legia była wielka. Nawet w środę miałem okazję poznać pracowników biura na Legii i fajnie się dogadywałem, to miła sprawa poznać osoby pracujące w klubie, które na co dzień nie są na "świeczniku", a doskonale wykonują swoją robotę. Myślę, że nasza współpraca będzie owocna.

Czy coś Cię w Legii zaskoczyło - pozytywnie albo negatywnie?
- Już wcześniej wiedziałem, że poziom organizacyjny w Legii jest najwyższy. Zawodnicy mają tu świetne warunki, mamy wszystko czego potrzebujemy i można się skupić tylko na treningu i dobrej grze. Nie mamy żadnych problemów, wystarczy wychodzić na boisko i grać w piłkę.

Jak układa się Twoja współpraca z Radoviciem?
- Przyznam, że zawsze podziwiałem "Rado", uważałem że przerasta tę ligę. Osobiście poznałem go dopiero teraz. Już wcześniej wiedziałem, że jest świetnym piłkarzem, a teraz przekonałem się, że jest także wspaniałym człowiekiem. Nie spodziewałem się, że jest tak pomocny. Naprawdę świetny kontakt z nim złapałem - pytał mnie jak się czuję, dawał cenne wskazówki. Jestem pod wrażeniem.

Czy uważasz, że kontuzja Dudy może otworzyć Ci furtkę do pierwszej jedenastki? Przynajmniej na początku rundy rewanżowej.
- Nie chciałbym, żeby ludzie sugerowali się tym, że bazuję na czyimś nieszczęściu. Tak po prostu bywa w sporcie, o czym przekonałem się choćby na przykładzie własnej kontuzji. To jest część futbolu, tak się w życiu zdarza i jestem tu po to, żeby pomóc. Sam życzę Ondrejowi jak najlepiej, mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia, a jeżeli chodzi o rywalizację, to ona jest potrzebna każdemu, a kto z niej wyjdzie zwycięsko, to zobaczymy. Mamy dużo meczów, tak jak trener mówił, liczy na wszystkich, każdy musi być gotowy. Każdy czeka na swoją szansę, zobaczymy jak będzie ze mną.

W Zawiszy miałeś okazję grać przy gorącym dopingu kibiców, a także podczas trwającego od wielu miesięcy protestu. Taka sytuacja chyba niezbyt dobrze służy wszystkim. Nie uważasz, że zawodnicy Zawiszy niepotrzebnie zabierali głos w tym sporze?
- Jak byłem kontuzjowany, miałem czas by inaczej na to wszystko spojrzeć... Dzisiaj widzę to może z jeszcze innej perspektywy, bo jestem w innym klubie, ale wydaje mi się, że dla atmosfery, dla wszystkich ludzi, inaczej powinno się załatwić sprawy pomiędzy kibicami a właścicielem klubu. Powinno być na pewno więcej dialogu. Uważam, że niepotrzebnie zostało to załatwione w taki sposób... Żałuję, że dziś ludzie patrzą na mnie, jakbym się im sprzeciwił, zwątpił w nich. Na pewno niepotrzebnie jako piłkarze zabraliśmy głos w tej sprawie. Wiem, że czasu się nie cofnie. Dziś mogę tylko liczyć na jak najszybsze osiągnięcie kompromisu w Bydgoszczy, bo gra bez kibiców nie ma większego sensu. Nie ma tej atmosfery, którą kibice Zawiszy stworzyć potrafią, o czym też miałem okazję się przekonać, a bez niej zupełnie inaczej wygląda mecz.

W rundzie wiosennej zagracie jeszcze przeciwko Zawiszy przy Łazienkowskiej. Myślisz, że do tego czasu coś może zmienić się na trybunach w Bydgoszczy? Wiadomo, że jeśli się nic nie zmieni, sektor gości pozostanie pusty i będzie to "jednostronne" widowisko. Po ewentualnym zażegnaniu konfliktu mecz może być wielkim świętem, z pełnym sektorem gości, rywalizacją nie tylko na boisku, ale i na trybunach.
- Jak mam być szczery, to będąc w Bydgoszczy trzy i pół roku i obserwując tę sytuację, będąc w miarę blisko tego wszystkiego, wydaje mi się, że to trudna sprawa, jeśli chodzi o zawarcie jakiegoś porozumienia. Jedna ze stron, jak to w życiu bywa, musi czasem pójść na kompromis i załatwić najważniejsze kwestie między sobą. Sprawa poszła na tyle daleko, że osobiście na razie nie widzę szybkiego zakończenia konfliktu. Nie wiem sam, czy zwaśnione strony mają jakiś pomysł na jego rozwiązanie.

W Legii zadebiutujesz prawdopodobnie we Wrocławiu, wszystko na to wskazuje, czyli w miejscowości blisko rodzinnego Strzelina. Ma to jakieś specjalne znaczenie dla Ciebie - pewnie sporo osób z rodziny i znajomych będzie na trybunach?
- Strzelin to moje rodzinne miasto, które leży niedaleko Wrocławia, więc na pewno jacyś znajomi będą. Pewnie każdy, kto gra w miejscowości blisko domu rodzinnego ma miłe wspomnienia z tego tytułu. Jeszcze nie miałem okazji zagrać na tym właśnie stadionie we Wrocławiu. Jak byłem zawodnikiem Zawiszy nie wystąpiłem tu raz za kartki, kolejnym razem z powodu kontuzji. Teraz tak się wszystko ułożyło, że będzie mi dane zagrać ze Śląskiem Wrocław w barwach Legii.

Z Zawiszą zdobyłeś już Puchar Polski, chociaż w finale grać nie mogłeś. Zdobycie Pucharu z Legią to chyba tylko jeden z celów na ten sezon?
- Na pewno jest to jeden z celów. Staram się nie wybiegać na razie daleko w przyszłość - chciałbym utrzymywać zdrowie, wysoką formę i oczywiście zdobyć Puchar z Legią Warszawa.

Co pomyślałeś po losowaniu 1/16 finału Ligi Europy, gdy Legia trafiła na Ajax, a Ty patrzyłeś jeszcze na to trochę z boku. Rywal do przejścia?
- To jest marka, wielki klub... Jeśli chodzi o część sportową, na pewno trzeba podejść normalnie do tego meczu. Piłka nożna przynosi różne scenariusze i wcale nie jest powiedziane, że ktoś stoi na straconej pozycji. Mecze z takimi rywalami na pewno dają więcej emocji.

Teraz perspektywa na pewno jest inna. Z Zawiszą w europucharach nie zagrałeś z powodu kontuzji, teraz wszystko wskazuje, że za tydzień zadebiutujesz w europejskich pucharach w Amsterdamie. Czujesz jakiś dreszczyk emocji?
- Szczerze mówiąc to nie wiem, czy zagram. To zależy od decyzji trenera. Na razie nie myślałem jak to będzie, skupiłem się na pierwszym meczu, ze Śląskiem w Pucharze Polski. Na razie tu wszystko jest dla mnie nowe, nowe otoczenie. Chłopaki przyjęli mnie bardzo dobrze, więc kwestia aklimatyzacji przebiega również dobrze. Odnośnie meczów z Ajaxem - to jeszcze przyszłość i różne są scenariusze, wszystko zależy od trenera. Jako ciekawostkę mogę natomiast powiedzieć, że kiedyś byłem na takiej wycieczce-turnieju w Amsterdamie, podczas której odwiedziliśmy Ajax Arenę. Śmieję się, rozmawiając z tatą, że wtedy nie można było wchodzić na płytę boiska, a jedynie stanąć za nią i zrobić sobie zdjęcie, a marzeniem było pobiegać po tej murawie. Życie tak się potoczyło, że być może da mi tę możliwość.

Masz z Legią kontrakt na 4,5 roku, co z pewnością oznacza, że Legia bardzo liczy na Ciebie w dłuższej perspektywie. Myślisz, że go wypełnisz, czy może wcześniej chciałbyś wyjechać na Zachód?
- Jestem człowiekiem, który chciałby postępować krok po kroku. Jak jeszcze przed kontuzją miałem możliwości wyjazdu zagranicę, to patrzyłem na to z perspektywą... wydawało mi się, że to jest zbyt szybko. Przenosiny do Legii to już dla mnie krok do przodu. Na razie skupiam się na tym co jest teraz, czyli na Legii Warszawa.

Rozmawiał Bodziach


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.