Kątem oka
REKLAMA

Kątem oka - 7. tydzień z głowy

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Łaknęliśmy startu rozgrywek niczym popularna kania jeszcze bardziej popularnego dżdżu. I co? I lipa! Najpierw oglądaliśmy męczenie buły we Wrocławiu, gdzie słaba Legia mierzyła się ze słabymi lokalsami, a potem jeszcze słabsza Legia dostała aż 1-3 w cymbał od Wasiluka i jego wesołej ekipy drwali. A i tak był to najniższy wymiar kary. Z Ajaxem będzie oczywiście znacznie lepiej, tyle, że wciąż najważniejszym celem jest mistrzostwo.

Poniedziałek. Miro Radović opowiadał w wywiadzie, że jak nie przejdziemy Holendrów, to tragedii nie będzie. No to prawdę powiedział. Ajax to bonus, podstawą jest wygrana w Dupoklasie. Paradoksalnie, lepiej byłoby, gdybyśmy odpadli z Ligi Europy. Terminarz jest bowiem bezlitosny – po meczach 1/8 finału mielibyśmy spotkania z Wisłą i Lechem, a wszyscy wiemy jak wypada w lidze Legia po uprzednich pucharowych występach. Co gorsza, jak widać po wiosennym falstarcie, rodzi się nowa świecka tradycja – porażki również przed. A przed i po to już zdecydowanie za dużo.

Wtorek. Kuba Kosecki miał przenieść się do Gdańska, ale wolał zostać w Warszawie, gdzie musi pogodzić się z regularnym ławkowaniem. Z mistrza Polski pójść do 13. drużyny Dupoklasy to prawdziwy upadek. „Kosa” przy tym pokazał charakter, bo pewnie na przenosinach do Lechii nie straciłby finansowo, a do tego miałby praktycznie pewne miejsce w wyjściowym składzie. Podjął walkę i brawo. A tak w ogóle, to nie dziwię mu się. W życiu bym do Lechii nie poszedł…



A w redakcji obchodziliśmy 16. urodziny. Juhu!



- tu nasz naczelny podczas swego licealnego występu sprzed kilku laty.

Środa. Klub zlikwidował obowiązek posiadania kart kibica. I to jako pierwszy w Polsce! Pierwszy, bo taki Piast Gliwice nigdy tych kart nie wprowadził. Chełpienie się byciem pierwszym klubem, który zniósł obowiązek posiadania kart, w sytuacji, gdy gdzieniegdzie ich nigdy nie było, jest słabą zagrywką PR. Ale mniejsza o szczegóły, liczy się sam fakt zniesienia. No i brawa za program lojalnościowy „Legiony”. Choć zdjęcie powinno być jednak nieco inne…

fot. dymki.com

Czwartek. We Wrocławiu legioniści zmierzyli się z tubylcami w ćwierćfinale Pucharu Polski. Mistrzowie Polski, zgodnie z zapowiedziami Marco Paixao mieli zostać wprawdzie zniszczeni, ale jakimś cudem wywieźli korzystne 1-1, a mogli i powinni byli to kiepskie spotkanie wygrać. W końcówce jednak Łukasz Broź postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i ponownie pięknie obsłużył M. Paixao. Panowie muszą się bardzo lubić. Przypominam, że również jesienią 2013 r. Broź wystawił Portugalczykowi klasyczną patelnię. Pamiętajmy jednak, że dobry remis, nie jest zły. Zwłaszcza, gdy odnosi się go przy minimalnym nakładzie sił.

Piątek. Inaki Astiz zapowiedział, że jest gotowy do gry. I trener mu uwierzył. Hiszpan może i rzeczywiście jest gotowy do gry, ale na pewno nie w piłkę. To co robił z nim taki ogórek, jak Tuszyński przechodziło ludzkie pojęcie. Astiz w jednym spotkaniu powinien był dostać dwie czerwone kartki, a do tego sprokurował rzut karny i parokrotnie pozwolił się dziecinnie łatwo ograć. Najzabawniej jednak było, gdy brał się za wyprowadzanie piłki. Biegał z nią jak na szczudłach. Koszmar. Jeśli tak wygląda Inaki gotowy do gry, to jaki jest Inaki nieprzygotowany? Nie ma nóg? Kiedyś Astiz zapowiadał, że nie odejdzie z Legii póki nie zdobędzie mistrzostwa… No to ma już dwa…

Weekend. Przed nami w lidze zagrali Lech i Śląsk. I oba te zespoły nadrobiły po punkciku, choć wydawało się, że ich remisy pięknie czyszczą nam pole. Poznaniacy w sobotę dosłownie w ostatnich sekundach uratowali oczko w tradycyjnie niegościnnym dla nich Szczecinie. Śląsk zaś grał piach z grającą trochę mniejszy piach Cracovią. I też podzielił się punktami. W Warszawie tymczasem ktoś podpalił most Łazienkowski. Mam nadzieję, że jak już kiedyś, w przyszłości, zostanie on ponownie oddany do użytku, to pan wojewoda i tak go zamknie ze względów bezpieczeństwa. Jazda samochodami po łatwopalnym moście stanowi poważne zagrożenie dla życia i zdrowia obywateli. Należy też liczyć, że pan wojewoda wymusi drożność przejść ewakuacyjnych na moście.

A o meczu Legia – Jagiellonia możecie sobie przeczytać tutaj . Nie będę się powtarzał.

W kąciku „Ulubieńcy lat minionych” tym razem Marcin Mięciel, o którym wkrótce przeczytacie bardzo dużo w „Tune(L)u czasu”. Gdy szykowałem się do rozmowy z „Miętowym”, to wpadłem na wartą odnotowania ciekawostkę. Otóż Marcin uzyskał dla Legii dwa hattricki - w 1996 z Lechią/Olimpią Gdańsk i w 2001 r. z Odrą Wodzisław. Niezły rozstrzał czasowy.

To było grane.



Równiutko trzy lata temu również graliśmy w 1/16 LE. Rywalem był Sporting Lizbona, o którym też się dużo pisało, że jest w słabej formie. No i w ostatecznym rozrachunku o tę jedną bramkę okazał się od nas lepszy.

Zdjęcie tygodnia.



Boso, bo bez flag, ale o co chodzi z tymi ostrogami?


Qbas

Twitter: @QbasLL
Zapraszamy do śledzenia profilu „KO” na FB.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.