Żyleta na meczu PP z Podbeskidziem - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Kiedy gra ukochana drużyna...

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Nie chcę pisać drugi raz tego samego, o godzinie, wyniku pierwszego meczu, czy przeciwniku - każdy chyba wie, że na Łazienkowską przychodzimy dla Legii. Kropka. Kto więc znalazł wymówkę, by w środowy wieczór spotkać się z dziewczyną, uczyć się do klasówki w szkole, nie tylko może żałować, ale i powinien raz jeszcze uważnie przeanalizować treść pieśni "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina...".

Kiedy gra ukochana drużyna...
Autor wyraźnie miał na myśli wiele różnych sytuacji życiowych, które dotyczą naszego życia prywatnego - w zależności od wieku. Wiadomo, że 13. latek jeszcze nie pracuje, a 50-latek nie chodzi do szkoły. Chyba rozumiecie, że chodzi o to, że w dniu meczu, wszystko inne schodzi na dalszy plan. Pewnie, nie zawsze się uda... Czasem gra inna sekcja naszego klubu, albo ktoś ma ch...ozę jako pracodawcę. To tłumaczenie rozumiemy. Pozostałe nie bardzo. W sumie każdy z tych, który był na ostatnim meczu Legii z Lechem, czy powiedzmy Wisłą, niech odpowie sobie na jedno, ale to zajebiście proste pytanie - dlaczego nie był na meczu z Podbeskidziem. To, że dziewczyna wyciągnęła was do kina, znaczy tylko tyle, że dziewczynę trzeba zmienić. Jeśli odrabialiście pracę domową z geografii, znaczy, że za mało jeździcie na wyjazdy, a do tego z organizacją czasu u was słabo. Choroba? Na Ł3 jest najlepszy klimat by szybko wrócić do zdrowia :) Przykłady można mnożyć, ale to Legia jest najważniejsza i pod terminarz jej meczów należy układać życie prywatne. Proste.

Pora "ligomistrzowska"
Środowy wieczór, godzina iście "ligomistrzowska", a frekwencja w ok. 10 tysięcy osób. Ciekawe czy tyle samo osób byłoby gdyby rywalem była "słynna Barcelona, która Legii nie pokona"... Ceny biletów były wyjątkowo, jak na nasze realia, przyzwoite. Choć chyba nie wszyscy pamiętali, że karneciarze bezpłatnego wstępu nie mają. "Kupiłeś bilet? Jak to jaki bilet - na ten mecz karneciarze muszą go kupić" - uświadamiał jeden z fanów swojego kumpla będąc już na Żylecie. A trzeba przyznać, że kolejka przy kasach do małych nie należała. Widać to zresztą było po zwiększającej się z minuty na minutę frekwencji. Chyba trzeba zacząć grać o 22:00, jak w Hiszpanii, żeby wszyscy zdążyli na czas ;)

Rywal z najwyższej półki, wynik pierwszego meczu nie dający gwarancji do finału, do tego konkretny skład rywala - już przed pierwszym gwizdkiem wiadomo było, że awans do finału na Narodowym, można wywalczyć tylko dzięki głośnemu wsparciu trybun. Na szczęście ci co przyszli, wiedzieli w jakim celu stawili się na stadionie i od początku głośno dopingowali nasz zespół.

Na tym meczu na dole Żylety wywieszone zostały flagi naszych FC - Siedlce, Kołobrzeg, Parysów, Łuków, Ciechanów, Szczecinek, Sulejówek, Marki, Otwock, Legionowo, Pułtusk, Wyszków, Sandomierz, Błonie, Wołomin.

W Bielsku tylko BKS
W sektorze gości wyjątkowo pustki. Chyba zwyczajnie nie dojechał "specjal" fanatyków Podbeskidzia - tylko tak można tłumaczyć okrągłe zero tej ekipy. Fani Legii od początku dawali znać o sytuacji w Bielsku, która jest jasna od zawsze. "Podbeskidzie Bielsko-Biała, to klub cwela i pedała" - skandowali legioniści, kilka razy pozdrawiając BKS Stal (bialską, nie bielską!). Kto rządzi w mieście wiemy wszyscy, a przed tygodniem kolejny raz przekonaliśmy się na własne oczy.
Jako, że na meczu ponownie była spora grupa dzieci ze szkół, Żyleta wzięła sobie do serca edukację młodzieży. "Uczcie się dzieci, Polonia k... i śmieci" - lekcja była wyjątkowo krótka.

Puchar jest nasz
W pierwszej połowie wyszliśmy na prowadzenie, ale... wciąż dogrywka była możliwa ;). Nie osiadaliśmy więc na laurach, domagając się kolejnych bramek. W końcu nie mogło zabraknąć pieśni "Puchar jest nasz...", którą wykonywaliśmy tego dnia dwukrotnie. Kilka razy zachęcaliśmy pozostałe trybuny do wspólnej zabawy - raz tańcząc, innym razem śpiewając na dwa głosy. Nie zabrakło również życzenia wszystkiego najgorszego koronnemu - "Hanior cwel" i "Pedał, Hanior pedał, za koronę wszystkich sprzedał..." śpiewali legioniści.



Chcemy pucharu!
Pod koniec meczu przypomnieliśmy ostatnio jakoś rzadziej śpiewaną pieśń - "Bo Warszawa jest od tego, aby bawić się na całego". I tak zabawa trwała do ostatniego gwizdka sędziego, a nawet kilka minut dłużej. Wtedy legioniści pozdrowili trenera okrzykiem "Henning Berg allez allez allez", a piłkarzom podziękowano za awans do finału. Jak wiadomo, finał może być wielkim osiągnięciem dla Błękitnych - dla nas zaś nie ma innej możliwości, on musi trafić w nasze ręce. "Hej Legio chcemy pucharu" - skandowali fani w stronę piłkarzy.

Najpierw Gdańsk, później finał
Już wiadomo, że 2 maja widzimy się na Narodowym na meczu z Błękitnymi lub Lechem. Wiadomo jak byłoby ciekawiej kibicowsko, ale nie my wybierzemy sobie przeciwnika. Biorąc jednak pod uwagę zainteresowanie mieszkańców Stargardu dzisiejszym wyjazdem do Poznania, to może 9 tysięcy Błękitni byliby w stanie rozprowadzić. Szczególnie z transportem finansowanym przez miasto. Wiadomo, że wejściówki na sektory tzw. neutralne są na wyczerpaniu. O dystrybucji biletów z 9-tysięcznej puli poinformujemy w swoim czasie. Wydaje się jednak, że ta pula na finał wystarczy, skoro tylko tyle osób było zainteresowanych dopingowaniem Legii w półfinale... A może należałoby jakoś nagrodzić tych, którzy wspierali Legię w pucharze na tych "mniej interesujących" meczach? Tak, czy inaczej, majówkę spędzamy w Warszawie.

Zanim dojdzie do meczu finałowego, czeka nas jeszcze kilka meczów. Najbliższy już w sobotę w Gdańsku. Legioniści już dawno wykorzystali przyznaną im pulę wejściówek i w sobotę pociągiem specjalnym pojadą do Trójmiasta. W Gdańsku zaś szykuje się rekord frekwencji, czyli to co w każdym mieście, gdy przyjeżdża tam Legia.

Frekwencja: 10 870
Kibiców gości: 0
Flagi gości: 0

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.