Bogusław Leśnodorski - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Leśnodorski: Odzyskanie mistrzostwa priorytetem

Fumen i Woytek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- Zobaczymy na co się zdecydujemy. Mamy poważnych 3-4 zawodników. Gdyby się udało z tego ściągnąć 2-3, to czulibyśmy się komfortowo i jeszcze w sierpniu moglibyśmy myśleć o jakimś dodatkowym transferze - mówi Bogusław Leśnodorski, z którym w poniedziałek rozmawialiśmy o minionym sezonie i najbliższych planach. Zapraszamy do lektury!

Zaczniemy przewrotnie... Gratulacje, w końcu mamy Ligę Mistrzów.
Bogusław Leśnodorski: Tak, zakładaliśmy, że poza innymi rzeczami jak liga, europejskie puchary czy Puchar Polski, chcemy, aby nasza młodzież z CLJ wywalczyła mistrzostwo.

Wygląda na to, że mamy zdolną młodzież, ale w ogóle nie widać jej w pierwszej drużynie.
- Owszem, grało mniej młodych chłopaków w tym sezonie, ale tak to właśnie jest, że pewne rzeczy dzieją się falami. Nie każdy rocznik jest jednakowo uzdolniony. Jak się spojrzy ilu naszych wychowanków występuje w kadrze, w ekstraklasie czy na jej zapleczu, to się okaże, że jest ich bardzo dużo. Taki Kuba Arak czy Michał Kopczyński mają za sobą dobre sezony. Z punktu widzenia rozwoju szkoleniowego czasami lepiej zrobić krok w tył i spędzić rok w I lidze i występować w każdym spotkaniu, niż siedzieć na ławce Legii.

Czy to oznacza, że właśnie wspomniany Jakub Arak otrzyma prawdziwą szansę?
- Zobaczymy. Część młodych chłopaków jedzie na obóz do Austrii i wszyscy startują z jednakowego poziomu.

A co Arkadiuszem Piechem?
- Z tego co mi wiadomo, czeka go zabieg i dopiero wówczas zastanowimy się co dalej.

Rok temu rozmawialiśmy na temat napastników, gdy do dyspozycji trenera byli chimeryczny Dwaliszwili, wiekowy Saganowski, nieopierzony Mikita, kontuzjowany Efir oraz przekwalifikowany z pomocnika Radović. Wówczas wspomniał Pan, że ten błąd nie zostanie popełniony ponownie. Wygląda jednak na to, że było jeszcze gorzej: niepokorny Sa, jeszcze starszy Saganowski, nieopierzony Ryczkowski i brak Radovicia...
- Na wiosnę nie wyglądało to tak, jak byśmy chcieli. To jeden z powodów, wyjaśniający mniejszą liczbę strzelonych bramek. To nie pomogło w końcowym wyniku. Nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli. Kompletnie nie zakładaliśmy odejścia "Rado".

Mówicie, że zrobiliście wszystko, by Radovicia zatrzymać i było to niemożliwe. Czy w takiej sytuacji jedynym ruchem klubu nie powinno być wyłożenie na stół tych 2 mln euro i natychmiastowe załatanie dziury w ataku? Tak, żeby nie zdenerwować kibiców i nie rozbijać trenerowi drużyny.
- To był ostatni dzień okienka transferowego, a jeszcze trzy dni wcześniej wszystko wskazywało na to, że "Rado" nie odejdzie. Wiem, że kibice lubią fajerwerki. Gdybyśmy od razu wydali 2 miliony euro, to w pierwszej chwili wszyscy by się cieszyli, a później byłyby narzekania, że kosztował tyle pieniędzy, a nie strzelił 10 bramek. Mamy świadomość jak to działa i jakie to budzi emocje. Musimy działać racjonalnie, a nie kierować się emocjami. Problem z Orlando był, już na jesieni było go widać. Wydawało się, że to będzie szansa dla niego.

Portugalczyk pojawi się jeszcze w Warszawie?
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że jest szansa, że nie. Wygląda na to, że sprawa transferu do Reading jest już prawie zamknięta - może to się stać dziś lub jutro. On sam teraz ma teraz zostać ojcem.

Skoro jesteśmy przy transferach, to gdzie te transfery? Oczekiwania ze strony kibiców są spore. Chcemy zawodników na już, a najlepiej za duże pieniądze. Zawodników, którzy zrobią różnicę.
- Zawsze tak jest. Jeśli przeprowadzimy takie zakupy, to następnego dnia zaczną się pytania "dlaczego nie stawiacie na młodzież?". Chcę dodać, że to nie jest tak, że zawodnicy, którzy odeszli, stanowili o sile drużyny. Trener Berg na nich nie stawiał. W związku z tym, nie można powiedzieć, że wiąże się to z dyskomfortem dla szkoleniowca na początku przygotowań. Owszem, gdyby odchodzili gracze z pierwszej jedenastki, poza Ondrejem Dudą rzecz jasna, to można byłoby tak stwierdzić.

Ale odeszli wartościowi zmiennicy - Inaki Astiz czy Dossa Junior. Trzeba ich zastąpić.
- Dossa nie grał przez ostatnie pół roku. Chcemy, żeby przyszedł stoper, który nie będzie wartościowym zmiennikiem, lecz wniesie realną wartość dodaną. Taki jest plan. Nie chcemy zawodników na ławkę. Liczymy na Michała Masłowskiego. Zobaczymy co pokażą Michał Kopczyński i Jakub Arak, bo wyglądają bardzo dobrze.

Jest jeszcze Adam Ryczkowski.
- Adaś przeżył już rok z pierwszym zespołem i wie jak to wygląda. Niemniej jednak uważamy, że w dłuższej perspektywie nie ma co na siłę wprowadzać młodych do składu. Uważam, że promowanie ich za wszelką cenę jest błędem zarówno pod względem piłkarskim, jak i dla nich również. Poza tym w Legii jest ogromna presja na wyniki. Ważne jest, żeby ci zawodnicy robili systematyczny progres.

Co to za zawirowania z Dawidem Czaplińskim? W sobotę wszystko wskazywało na to, że temat jest dopięty, w niedzielę miał się stawić na treningu, a tymczasem zawodnik chyba zrezygnował. Nic z tego nie będzie?
- Czy temat był domknięty? Owszem, Michał Żewłakow był u niego, rozmawiali... Jesteśmy otwarci na podjęcie próby sprowadzenia go, ale wiąże się to z wieloma uwarunkowaniami. Na ten moment raczej nic z tego nie będzie.

Skąd w ogóle pomysł na ściągnięcie 22-latka z III ligi do pierwszego zespołu Legii?
- Obserwujemy. Rozegrał dobry sezon, a do tego ma warunki fizyczne, które pozwalają mu rywalizować z najlepszymi. Mamy sieć skautów, którzy regularnie składają do nas raporty. Już na jesieni dostaliśmy sygnał, że Czapliński jest wart przyjrzenia mu się. Kilka razy go obserwowaliśmy i doszliśmy do wniosku, że może warto się zastanowić i podjąć próbę. Niemniej przeskok z III-ligowego poziomu do pierwszego zespołu Legii jest niezwykle trudny. Od razu pojawiło się pytanie czy najpierw nie powinien trafić do drugiego zespołu. Było wiele niejasności, pytań. Nie twierdzę, że ten temat jest zamknięty.

Co z Markiem Saganowskim?
- Jestem przekonany, że pozostanie na kolejny sezon. Ma świadomość tego, że chcemy zrobić krok do przodu, ale równocześnie może się przydać drużynie. Choćby poprzez wchodzenie na murawę w końcówkach spotkań. Na pewno jego rola musi ulec zmianie.

Rok temu wizja w kontekście bramkarzy wyglądała następująco – jeden doświadczony i dwóch młodych. Teraz wygląda na to, że młodzi bramkarze nie mają czego szukać przy Łazienkowskiej.
- Obecnie uważamy, że powinno być dwóch doświadczonych i dwóch młodych golkiperów. Mecze drugiej drużyny, spotkania w Centralnej Lidze Juniorów czy ewentualnie Puchar Polski są szansą właśnie dla tych mniej ogranych zawodników. Na ten moment zostają Dusan Kuciak oraz Arkadiusz Malarz, mamy jednego chłopaka z Akademii, któremu chcemy dać szansę.

Czyli Konrad Jałocha zostanie wypożyczony?
- Bardzo możliwe, że go wypożyczymy. Wszystko na to wskazuje, bo to jest zawodnik gotowy do grania czy to w I lidze, czy to w ekstraklasie. CLJ jest ciekawym projektem i dla chłopaka 17-18 lat nie jest wielkim nieszczęściem zagrać w młodej Lidze Mistrzów. Myślę, że większe przykrości się zdarzają (śmiech).

Kapitan drużyny zostaje, czy porzuci okręt i obierze kurs na Chiny albo Katar?
- Trzeba jego o to zapytać. Nie prowadzimy obecnie rozmów, żeby miał odejść. Nic o tym nie wiem.

Jakub Kosecki jest już jedną nogą w Lechii?
- Jest taki pomysł. Niewykluczone, że tak się stanie. Chcę jedynie zaznaczyć, że na dziś nic nie jest przesądzone.

Jeszcze nie tak dawno mówił Pan, że żyjemy jakby nie było już z nami Michała Żyry. A jak jest dzisiaj?
- Prawda jest taka, i nie ma co owijać w bawełnę, że Michał od pół roku jest mentalnie zdecydowany na wyjazd. Powiedzieliśmy mu, że się zgodzimy na transfer. Jednak jego forma na wiosnę, a co za tym idzie – oferty, może nie były złe albo nawet i w większości bardzo dobre, ale Michał jest ambitny. Uważa, że może poczekać i powalczyć o lepszy transfer. Na ten moment zostaje i będzie walczył.

Można się pokusić o stwierdzenie, że w jego przypadku Wolverhampton idzie do poczekalni?
- To jest jeden z klubów, który się pojawiał w medialnych spekulacjach. Nie chcę się odnosić do medialnych, ale rzeczywiście od ponad roku Anglicy śledzą poczynania Żyry.

Kiedy zostanie uruchomiony fundusz transferowy, a może już został?
- Zobaczymy na co się zdecydujemy. Mamy poważnych 3-4 zawodników. Gdyby się udało z tego ściągnąć 2-3, to czulibyśmy się komfortowo i jeszcze w sierpniu moglibyśmy myśleć o jakimś dodatkowym transferze.

Czy po tym nie do końca udanym sezonie klub i trener mają świadomość, że Legia musi być jakieś dwa razy lepsza, żeby w nadchodzącym sezonie odzyskać mistrzostwo?
- Chyba wszyscy mają. To jest sport. Ja jestem rozczarowany, ale jednocześnie bywam zdegustowany po tym jak czytam czy słucham różne rzeczy. Jeśli się nie mylę, teraz jesteśmy jednym poważnym klubem od lat 90., który radzi sobie bez pomocy miasta czy też ekstra pieniędzy od przysłowiowego wujka z ITI, który dosypuje kasę na hura. I to jest jedno, a drugie to to, że na trzy lata przegraliśmy jeden ważny mecz z Lechem Poznań, który oczywiście boli i kosztował nas sporo. Jako pierwsza polska drużyna awansowaliśmy z pierwszej pozycji fazy grupowej w Lidze Europy. Robienie tragedii ze srebrnego medalu... Myślę, że powinniśmy się odnosić do tego z szacunkiem. Chcemy zawsze wygrywać, ale nie zawsze będziemy. Nie ma na świecie takiego klubu. Co ma taki Real Madryt powiedzieć? Przecież oni nic w tym sezonie nie wygrali!

Owszem, sukces w Lidze Europy i Puchar Polski to niewątpliwie plusy minionego sezonu, ale na przeciwległej szali mamy Celtic, Lokeren, Radovicia, a na koniec brak mistrzostwa. Jakby nie patrzeć, sporo tych minusów jak na 12 miesięcy.
- Zgadza się. Wiele rzeczy nam się nie ułożyło tak, jak byśmy tego chcieli. Tego nikt nie neguje. To był bardzo trudny sezon.

Końcówka sezonu stała pod znakiem zagęszczonej atmosfery wokół Legii. Mamy tu na myśli choćby zamieszanie z karnym z Jagiellonią czy zawirowania z arbitrami i ich ewentualną stronniczością. Odnieśliśmy wrażenie, że klub w ogóle na to nie reagował. Skąd taka postawa?
- Świadomie to robiliśmy. Uważamy, że nie powinniśmy być klubem, który prowadzi dyskusje na temat arbitrów. Ze statystyk wynika, że jesteśmy najbardziej brutalnym zespołem w lidze, co jest jakimś absurdem. Uważamy, że sędziowie nie ułatwiają nam gry, ale my nie narzekamy. Próba zbudowania psychozy, że sędziowie nam pomagają jest śmieszna i nie ma o czym mówić. Ci, którzy obserwują polską piłkę, zgodnie stwierdzą, że nam jest grać trudniej niż łatwiej. Wyżywanie się na arbitrze, który odgwizdał ewidentną rękę nie jest normalne... Wiemy jednak jaka jest rzeczywistość i nie ma co narzekać. Z drugiej strony są też fajne przypadki. Dla mnie takim był wyjazd do Łęcznej, gdzie strasznie przegraliśmy. Ci ludzie byli tak szczęśliwi. Prezydent przemawiał, wszyscy wznosili toasty, byłem w szoku... Po pół godzinie nawet mi przeszło. Dla nich to było coś - nieważny sezon, ważne że wygrali z Legią.

Strach pomyśleć co się będzie działo w Niecieczy...
- Naszą rolą jest to, żeby do tego nie dopuszczać. Jak się nad tym dłużej zastanawiam, to fajnie, że są wobec nas duże oczekiwania, że jest rozczarowanie drugim miejscem. Trzeba jednak pamiętać i mieć pokorę, że dla zdecydowanej większości klubów byłby to największy sukces w historii ich istnienia. To jest sport, trzeba wszystkich szanować i z góry nie odbierać szans.

Ocena sezonu w skali od 1-6? Kibice w naszej sondzie przyznali trójkę.
- Ja dałbym 4,5. Tylko pytanie: czy gdyby Guilherme strzelił na 2-2 Lechowi, to byłaby szóstka? Pewnie tak...

Kibice bardzo emocjonalnie reagują na niepowodzenia, oczekują zbyt wiele?
- Sport wzbudza emocje. Dzisiaj opieramy się w dużej mierze na szeroko pojętych mediach społecznościowych w internecie, które bazują na klikalności, najchętniej, gdy jest jakaś negatywna sensacja związana z Legią. To napędza pewną spiralę i w pewnym momencie człowiek ma poczucie, że wszystko jest źle. Wiadomo, że źle, iż nie wygraliśmy mistrzostwa Polski, źle, że są tacy napastnicy a nie inni. Część uważa, że źle jak płacimy pieniądze na transfery zamiast wydawać je na młodzież, ale jest grupa, która uważa, że co to za klub, który nie kupuje nie wiadomo jakiej gwiazdy, itd. Co by się nie działo, to są grupy, które są rozczarowane. Fajne jest jednak to, że na koniec ci ludzie w zdecydowanej większości są naszymi kibicami i zależy im na tym, żeby było dobrze. Jedni kibice uważają, że Michał Żyro to tragedia, a inni, że świetny. Jedni twierdzą, że "Sagan" to już jest legenda - inni, że to nieszczęście.

Sporo osób uważa, że nieszczęście to pozostawienie Henninga Berga na stanowisku trenera...
- Tak, sporo. Ktoś musi być winny tak naprawdę.

Sposób wypowiedzi trenera w ostatniej fazie sezonu nie był zbyt odpowiedni...
- Ja uważam, że to jest dowód na różnice kulturowe. Uważam, że sporo jego wypowiedzi nakręcało spiralę negatywnych reakcji i rozumiem dlaczego tak było. Trener musi zrozumieć, że konferencje prasowe nie są dla ekspertów piłkarskich, tylko dla kibiców, którzy będą je później czytali w mediach. Nigdy żaden kibic Legii Warszawa - łącznie ze mną - nie będzie zadowolony, gdy przegramy a trener powie, że zagraliśmy dobry mecz. Nawet jeżeli byłaby to prawda, bo tak się zdarza czasami. Ja miałem różne etapy jak oglądałem wiosną Legię, ale na sam koniec jednak chyba jest tak, że możemy grać kompletny piach, ale jak wygramy, to wszystko będzie OK. Wynik zostaje. W tym sezonie było wiele sytuacji, w których nam się nie ułożyło. Guilherme nie strzelił karnego z Ruchem, później nie trafił z Lechem, Rzeźniczak nie trafił z 2 metrów głową do pustej bramki we Wrocławiu. Michał Żyro z Lechią...

Co prezes powie o wiosennym wydaniu Ondreja Dudy? Myślami już poza Legią?
- Jesienią był świetny, a wiosną zaczęło się od tego, że podczas sparingu rywal go strasznie poturbował fizycznie i psychicznie. Taka kontuzja pozostaje w głowie. Ponadto wielkie kluby chodzą za nim, chcą go pozyskać, a po tym faulu było blisko, by skończyło się dużo gorzej. Wrócił po kontuzji i zaczął od czerwonej kartki... i po rundzie.
Wszystko wskazuje na to, że odejdzie. Ale nic jeszcze nie jest przesądzone. On nie ma ciśnienia, my też. Jakoś naturalnie to się ułoży. Ma ważny kontrakt, jakby został, to byśmy się cieszyli.

To może wyczyśćmy listę nazwisk, które pojawiają się w mediach: Matej Jelić?
- Nie.

Łukasz Zwoliński?
- Nie.

Ivan Majevskij?
- Nie.

Vladimir Volkov?
- Nie.

Iasmin Latovlevici?
- Nie.

Moryke Fofana?
- Nie.

Evouna?
- Tak, prowadzimy rozmowy.

Volodymyr Koval?
- Nie.

Niko Datković?
- Tak, prowadzimy rozmowy.

Adrian Gonzalez?
- Nie.

Co z budową ośrodka treningowego dla Akademii Piłkarskiej?
- Ośrodek treningowy to jest ważny temat. W tej chwili jesteśmy bliżej tego, żeby mieć przy Łazienkowskiej doraźnie dwa boiska. Niemniej, jest to ogólnie temat dość trudny. Zakładaliśmy, że etap decyzyjny zamkniemy w zeszłym roku. Dzisiaj jesteśmy nieco dalej, ale trzeba powiedzieć szczerze, że ośrodek nie powstanie w ciągu roku, nawet jak rozpoczniemy budowę. Wielce prawdopodobne jest to, że cały projekt powstanie w Grodzisku Mazowieckim.

Rozgrywki Młodej Ligi Mistrzów kibice zobaczą w Nowym Dworze?
- To zależy od terminów. Jeśli grafik pozwoli, to może jakiś mecz odbędzie się w Warszawie. Szczególnie, że pierwsze spotkanie zostanie rozegrane bodajże w przerwie na kadrę, więc kto wie, czy nie zagrają na głównym. Zobaczymy.

A może jacyś młodzi zdolni z Mazowsza są na horyzoncie? Ostatnio brakuje takich chłopaków.
- Mało jest takich, to prawda, ale rynek monitorowany jest przez nas bardzo dokładnie.

Nikolić będzie takim zawodnikiem, dla którego będzie warto przyjść na stadion?
- To się okaże.

W wywiadzie dla "Piłki Nożnej" mówił pan, że przydałby się ktoś z nazwiskiem Ljuboji, ale trudno takiego zawodnika ściągnąć, bo wybierają Chiny, Arabię...
- Panowie, Dossa Junior i Helio Pinto dostali kontrakty dwa razy wyższe niż w Legii. Inaki Astiz 50 procent wyższy! To o czym my mówimy. Dossa w Turcji pewnie nigdy w piłkę nie będzie grał... W Chinach od 1 mln euro wszystko się zaczyna i to mowa o gościach, którzy mają po 30 lat.

Frekwencja w ostatnim sezonie spadła. Co z tym zrobić?
- To jest dyskusja bardzo, bardzo trudna. Co roku jest tak, że w liczbach bezwzględnych więcej kibiców przychodzi na Legię.

Ale to dlatego, że jest więcej spotkań na Ł3.
- Tak, było więcej meczów. Przez całe lata było tak, że raz na 2 tygodnie widziało się Legię, to było fajnie, a teraz raz na tydzień i do tego 4 razy ze Śląskiem w krótkim odstępie czasowym, więc trudno wyzwolić te emocje. Później ludzie przyzwyczajają się do dobrego. Z naszych obserwacji wychodzi na to, że teraz więcej ludzi kupuje karnety niż w zeszłym roku, kiedy zdobyliśmy mistrzostwo. Może w grę wchodzi element, że jak jest wszystko dobrze, to część osób uważa, że nie ma potrzeby wspierania drużyny, a jak jest niedobrze, to mobilizacja jest większa? Wiele aspektów na to wpływa. Liczymy na 10 tysięcy karnetów, teraz sprzedanych jest około 4 tysięcy - to lepiej niż przez ostatnie 3 sezony.

Trochę brakuje na stadionie pokolenia 20+. Jak ma się tyle lat, to się łatwiej kibicuje, ale jak już ma się 30 lat, żonę, dzieci, to już trudniej. Przez konflikty z ITI nie ma tego pokolenia. Ludzie, którzy są na etapie, na którym nie muszą się martwić co dziecku dać jeść, to mogą sobie pozwolić na mecze. Teraz, kiedy jest więcej spotkań i chciałoby się zobaczyć wszystkie, to przecież jest niemożliwe. Było 15 meczów u siebie, a teraz jest 30. W zasadzie wracasz o 5 rano z jakiegoś wyjazdu, idziesz do pracy, a za 2 dni kolejny mecz, i to na dodatek tanie nie jest. Później są puchary, na które każdy chce pojechać, teraz był finał PP, na który poszło 20 tys. ludzi, a tydzień później z Lechem mecz o mistrzostwo. Chyba po raz pierwszy nie mieliśmy kompletu na takim spotkaniu. Nawet kibice przyjezdni nie dopisali. Dodatkowo kilka razy goście byli karani zakazami wyjazdowymi, a to też niektórych kibiców nie mobilizuje do przyjścia.

Mimo wszystko nadal wspieracie reformę Ekstraklasy.
- Wspieramy, bo to jest wynik jakiegoś konsensusu wszystkich klubów. Ekstraklasa liczy 17 wspólników... jeszcze przez 2 sezony będzie to funkcjonowało i uważam, że potem powinniśmy wrócić do klasycznego sposobu rozgrywania ligi.

To ile osób obejrzało wszystkie mecze w tym sezonie?
- Bodajże około 120. Bardzo mało, ale umówmy się, to jest prawie niemożliwe...

A ile osób kupiło bilety bez karty kibica?
- Dużo, ponad 10 tysięcy.

Kibice czekają na jakieś wielkie nazwisko w drużynie.
- Niekoniecznie musi być być to zawodnik z wielkim nazwiskiem. Jak przyjdzie chłopak, który zacznie strzelać gole, to wszyscy go pokochają. Ważne żebyśmy jako drużyna grali futbol ofensywny i zamiast kupować wolałbym, żeby się pojawili lokalni bohaterzy. Naszym marzeniem jest posiadać swojego Stevena Gerarda, takiego zawodnika, który jest utożsamiany z klubem przez lata i jest ważny dla kibiców.

To chyba tylko Jakub Rzeźniczak ma teraz na to największe szanse.
- No tak, ale ma to nieszczęście, że gra stopera nie jest bardzo widowiskowa i ludzie bardziej się cieszą jak ktoś strzela bramkę. Dzieciakom łatwiej utożsamiać się z kimś takim, a nie z kimś, kto zagrał super mecz w obronie. Dziecko widzi na koniec tego, kto strzelił bramkę.

Legendą miał szansę być Miroslav Radović.
- Miał szansę... Teraz ludzie mogą nie uwierzyć, że będzie taki piłkarz, który do końca kariery zostanie w klubie.

Wystarczy byle oferta z Chin czy Kataru...
- Tyle, że to nie są byle oferty. To tak na usprawiedliwienie dla tych chłopaków. Oczywiście mnie to też frustruje, bo łatwiej byłoby mi tu siedzieć i powiedzieć - dobra, zapłaćmy tyle co oni. Niestety, długo tak nie będzie, ale wydaje mi się, że życie nie znosi próżni i w ciągu 2-3 lat to się wyrówna. Tam też przestaną przepłacać. Dziś są to na tyle egzotyczne kierunki, że muszą to robić, bo nikomu normalnemu nie przyjdzie do głowy, żeby tam pojechać. Jak dojdą do jakiegoś poziomu, to nie będzie już to tak atrakcyjny kierunek.

Ten sezon będzie szczególny dla Legii. 100-lecie klubu. Jakie plany?
- Mamy duże plany. Nie chciałbym o tym dziś mówić, ale uważamy, że to jest bardzo ważny moment.

Zagramy z Juventusem?
- Nic jeszcze nie wiadomo.

W gabinecie nie wisi jeszcze nowa historyczna koszulka z czarnym pasem...
- Jest już gotowa. Fajna bardzo, podoba nam się. Braliśmy bardzo aktywny udział przy projektowaniu. Dzięki dla adidasa, bo zazwyczaj ta firma nie zgadza się na takie rzeczy. Dla nas zrobili wyjątek i pozwolili zaszaleć.

Co z komercyjną nazwą stadionu i jak wygląda kwestia rozmów w sprawie czynszu?
- Rozmawiamy z miastem cały czas. Podoba nam się ta nazwa, która jest teraz.

Ale nie jest ona oficjalną nazwą obiektu. Nie została zatwierdzona przez miasto.
- Tak, są techniczne problemy z tym związane. Jak będzie sytuacja, że pojawi się gracz dużego formatu, to oczywistym jest to, że dojdzie do zmiany nazwy, ale nie za wszelką cenę. Nie jest to dla nas kluczowa rzecz. Chcielibyśmy to zrobić, ale podjęliśmy decyzję, że chcemy współpracować z partnerami, którzy również będą podnosili naszą wartość. Wierzymy, że długofalowo będzie miało to sens. Teraz mamy fajny projekt wifi z Ericssonem, bardzo dobrze współpracuje nam się z Fortuną, Toyotą, adidasem - to marki globalne.

Ważne pytanie od kibiców: Czy klub już jest oddłużony względem poprzedniego właściciela?
- Już to powtarzałem wiele razy. Nie ma w tej chwili lewara bezpośrednio na klubie.

Czyli jest bardziej na właścicielach, na Legia Holding?
- Nie chcę wchodzić w szczegóły. Sytuacja tego typu nie jest prosta, ale umowa poufna. Nie ma co tego roztrząsać. Klub jest bezpieczny, nie ma zobowiązań. Natomiast zobaczymy jak będzie z akademią, kto ją sfinansuje, czekają nas wydatki na wiele rzeczy. Wydajemy miliony złotych na sekcje. Samej gotówki poszło ok. 2 mln, a do tego należy doliczyć sprzęt, zabiegi dla sportowców, którym pomagamy, to są setki tysięcy złotych.

Legia zawsze przed sezonem ma 3 cele: puchary, mistrzostwo i Puchar Polski. Wydaje się, że w zeszłym sezonie to Liga Europy była zdecydowanie na pierwszym miejscu. Co będzie numerem jeden w tym sezonie?
- Odzyskanie mistrzostwa Polski.

Czyli jeśli się np. potkniemy w 4. rundzie eliminacyjnej Ligi Europy, to dramatu nie będzie?
- Nie zakładamy w ogóle tego.

Jest to jednak możliwe... Mogą być wyrównane mecze.
- Wszystko jest możliwe, możemy trafić np. na klub na poziomie Sevilli, ale dziś nie ma co o tym myśleć. Trzeba skupiać się na każdej kolejnej rundzie. Chcemy zagrać w fazie grupowej. Potem w grupie jeden zespół będzie dużo wyżej sklasyfikowany, jeden słabszy.

Rozmawiali Fumen i Woytek

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.