Aleksandar Prijović w akcji podczas meczu z Zorią - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Zorią Ługańsk

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia zrobiła przedostatni krok do zrealizowania jednego z dwóch podstawowych celów w bieżącym sezonie, tj. awansu do Ligi Europy. Zoria Ługańsk potwierdziła wprawdzie, że przedmeczowe obawy o losy tej rywalizacji były w pełni uzasadnione, ale i legioniści udowodnili swoją wartość. Udowodnił też trener Berg, który dobrze zestawił skład i taktykę. Warto jednak pamiętać, że na razie prowadzimy jedynie do przerwy. Ukraińcy z pewnością powalczą jeszcze w rewanżu.

1. Doświadczenie. W ciągu ostatnich 4 lat, Legia trzykrotnie grała w fazie grupowej Ligi Europy. Mierzyła się z dużymi firmami: Ajaxem, PSV, Sportingiem Lizbona, Steauą, Celtikiem, Spartakiem, czy Trabzonsporem. Te spotkania, nawet, gdy przegrywaliśmy, dawały „Wojskowym” więcej niż sparingi z Barceloną, czy Juventusem. Dały bezcenne ogranie z lepszymi zespołami z mocniejszych lig, świadomość własnej siły, a wreszcie pewność siebie i wiarę, że jesteśmy na dobrej drodze, by rozgościć się na dobre w gronie europejskich średniaków. Wiedzą też, że takie mecze nie wygrają się same, że trzeba w nich dać z siebie wszystko i walczyć o każdy fragment boiska. W Kijowie nasza drużyna w pierwszym kwadransie nie potrafiła poradzić sobie z szybko grającymi gospodarzami. Legioniści nie znajdowali sposobu na ich pressing, nie umieli wymienić paru podań. Nie spanikowali jednak. Mądrze się bronili. Szukali swych szans przy stałych fragmentach, a gdy już dali wyszumieć się Zorii, zaczęli przejmować kontrolę nad meczem. Tak, jak należy oczekiwać tego od doświadczonej, klasowej drużyny. To już nie Legia musi obawiać się kolejnych przeciwników. Coraz częściej, to oni powinni chcieć unikać gry przeciwko warszawianom.

2. Dominacja w środku pola, była kluczem do wygranej. Wprawdzie Ukraińcy udowodnili, że świetnie kontratakują, ale przy dobrze zestawionym środku pomocy Legii mieli duże problemy z szybkimi wypadami z własnej połowy. Poza pierwszym kwadransem, przez cały mecz świetnie prezentował się Jodłowiec wraz Furmanem stanowił zaporę, o którą rozbijały się próby konstruowania ataków pozycyjnych przez Zorię. Nasi środkowi pomocnicy zupełnie nie dali rozwinąć skrzydeł rywalom. Warto przy tym wspomnieć, że bardzo aktywnie wspierał ich Guilherme, który często wracał na własną połowę, podobnie, jak w końcówce Duda.

3. Żelazna defensywa. Świetnie zagrali boczni obrońcy Bereszyński i Brzyski, choć ten drugi na początku o mało nie sprezentował gola rywalom, którzy radzili sobie w defensywie, a przy tym rozsądnie podłączali się do ataków. Kuciak nie szczególnie się nie natrudził, bo większość strzałów gospodarzy po prostu musiał obronić. Niemniej, gdy było trzeba potwierdził swą klasę. Największe wrażenie robił jednak duet środkowych obrońców. Rzeźniczak wreszcie nie popełnił żadnego błędu, grał niezwykle efektywnie, a przy tym zanotował asystę. Mimo to i tak przyćmił go Pazdan, który po prostu demolował rywali. To była kwintesencja gry obronnej, trochę w stylu Janusza Wójcika – „Rąbać, siekać i uciekać”. I tak robił Michał – doskakiwał, odbierał piłkę, bądź spowalniał akcję, po czym wracał na swoją pozycję. Jako formacja wypadli wzorowo.

4. Niesamowity Prijović. Po tym meczu Szwajcar zasługuje na osobny punkt. Nie strzelił wprawdzie gola, nie miał asysty, ale był naszym najlepszym zawodnikiem ofensywnym. Imponował grą ciałem i w powietrzu, a przede wszystkim techniką. Świetnie radził sobie na małej powierzchni. Wypracował, głównie Nikoliciowi, kilka doskonałych sytuacji bramkowych. Do tego wspierał zespół w grze defensywnej. Aleksandar dał z siebie wszystko. Świetny występ.

5. „Kuchy king!”. To nie był najlepszy mecz Kucharczyka. Wprawdzie z dużą swobodą ogrywał w I połowie pilnującego go obrońcę, ale fatalnie wyglądał pod bramką gości. Źle podawał, niecelnie strzelał. Po czym, w 48 minucie wyszedł w powietrze niczym najlepsi koszykarze NBA i strzałem głową zapewnił Legii cenną wygraną. Następnie jednak zniknął na całą II połowę…

6. Nieskuteczność. Policzmy: trzy kapitalne sytuacje Nikolicia (39, 41 i 45 min.), szansa po dośrodkowaniu Furmana w 80 min., gdy obrońca gospodarzy zbił piłkę na słupek, a do tego chwilę potem Guilherme trafił w poprzeczkę. Uff… Przynajmniej jedną z tych okazji należało wykorzystać.

7. Sędzia… Steve Wonder. Nie wiadomo, jak to się stało, że Grek nie dostrzegł zagrania ręką obrońcy gospodarzy w 80 min. Facet musi mieć problemy ze wzrokiem. Innego wytłumaczenia zwyczajnie nie ma. Co więcej, arbiter sędziował słabo. Odgwizdywał wydumane przewinienia i był przy tym niekonsekwentny.

8. Bardzo mocny rywal, ale i bardzo młody. Zoria, to silny zespół, mający swój styl, dobrze zorganizowany i niezwykle niewygodny. Sposobem gry przypomina Dnipro – opiera się na dynamicznych kontrach, szybkich skrzydłowych i kreatywnym rozgrywającym. Niemal wszyscy zawodnicy z Ługańska są młodzi. A że młodość ma swoje prawa, to od 1. minuty rzucili się na Legię. Szybko jednak stracili siły, a gdy zobaczyli, że „Wojskowi” nie pękli, to i zapał. Przez cały mecz tylko dwukrotnie zdołali realnie zagrozić bramce Kuciaka. To za mało, by myśleć o korzystnym rezultacie. W Warszawie jednak wciąż mogą być groźni.

Autor: Qbas
Twitter: QbasLL
KO na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.