fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po rewanżu z Zorią Ługańsk

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia wygrała wszystkie mecze eliminacyjne do Ligi Europy i zasłużenie zagra w fazie grupowej. Również w dwumeczu z 4. ukraińską siłą była lepsza, choć w rewanżu sama niepotrzebnie skomplikowała sobie sytuację. To było dziwne spotkanie. Niby „Wojskowi” nie pozwolili rozwinąć gościom skrzydeł, niby mieli sytuację pod kontrolą, ale czuło się, że wystarczy jeden moment nieuwagi i może zrobić się ogromny problem. W związku z tym niemal do końca nieco niepokoiliśmy się o końcowe rozstrzygnięcie.

1.Cud nad Wisłą. Jak to możliwe, że oba zespoły stworzyły razem może dwie naprawdę groźne sytuacje bramkowe, a strzeliły aż 5 bramek? Rzadko, bo rzadko, ale bywają i takie mecze. W ofensywie działo się niewiele. Legioniści mieli duże problemy z zawężającymi pole gry gośćmi i nie potrafili płynnie rozegrać akcji ze środka pola. Do tego dobrze zaryglowane były boczne sektory boiska, w związku z czym obaj nasi skrzydłowi byli widoczni głównie w środku. Zoria zaś nie potrafiła odpowiedzieć na agresywną obronę naszego zespołu. Operowali piłką dość swobodnie, ale jedynie do 30 metra od naszej bramki. Tam natrafiali na zasieki, z którymi z reguły nie byli w stanie sobie poradzić. Legijni obrońcy wspierani byli przez defensywnych pomocników i skrzydłowych. Trochę zamieszania w warszawskie szeregi wkradło się po bramce na 2-2, gdy wydawało się, że nasi gracze pozwalają gościom na zbyt wiele i wpuszczają ich blisko własnego pola karnego. Potem jednak sytuacja znów się unormowała. Tempo gry też nie porywało. Legia się nie śpieszyła, miała w ręku wszystkie atuty – wygraną w Kijowie, prowadzenie w meczu. Ukraińcy zaś nabrali respektu i nie rzucili się, jak w I spotkaniu, do szaleńczych ataków. Spokojnie szukali swoich szans. Okazji bramkowych było więc, jak na lekarstwo. Obie strony grały ostrożnie. W tej sytuacji 5 bramek, to duży prezent dla kibiców.

2. Niecodzienne bramki. Cztery gole ze stałych fragmentów gry nie zdarzają się często, a tyle trafień po bezpośrednich uderzeniach ze stojącej piłki, to już prawdziwy ewenement. Najpierw Brzyski przypomniał sobie, jak się powinno dośrodkowywać – mocno, kąśliwie, na właściwym pułapie i w światło bramki. Potem dwukrotnie Ukraińcy udowodnili, że mają tęgich specjalistów od rzutów wolnych i to zarówno prawo, jak i lewonożnych. Wreszcie Duda pokazał, jak się strzela rzuty karne. Mocne, pewne uderzenie pod poprzeczkę. A w międzyczasie bramka Guilherme, który wykazał się ogromnym sprytem, przytomnością umysłu i techniką, po nieudanym strzale Kucharczyka. Uff. Gole ekstra.

3. „Nowinki” przy stałych fragmentach. Jak wszyscy zauważyliśmy, w sytuacji w której po strzale z rzutu wolnego padł gol na 2-2, Lewczuk i Rzeźniczak wbiegli w bramkę, by (chyba) asekurować w Kuciaka. Niestety, efekt był taki, że mu tylko przeszkodzili. Manewr ten zastosowali już w I połowie, również przy uderzeniu z wolnego. Pomysł może i niezły, choć wygląda na nieco podwórkowy, ale diabeł tkwi w szczegółach i jeśli miałby się on powtarzać, to trzeba jeszcze solidnie nad nim popracować.

4. Niepotrzebne faule. Skoro już o naszych stoperach mowa, to oba faule, które popełnili, a w wyniku których sędzia zarządził rzuty wolne zamienione przez Ukraińców na gole, były niepotrzebne. Lewczuk i Rzeźniczak dopuścili się przewinień w akcjach niezagrażających naszej bramce. Czy można się ich za to czepiać? Pewnie można, ale też trzeba podkreślić, że poza tymi sytuacjami obaj nie dali pograć rywalom i ze swych obowiązków wywiązali się bardzo dobrze. Warto też zaznaczyć, że przewinienia legionistów w okolicy przedpola własnego pola karnego prowadziły do właściwie jedynego zagrożenia dla Kuciaka. Jedynego, ale za to poważnego.

5. Brzyski! Trudno powiedzieć, czy to wieści o transferze Nasticia, sprawiły, że „Brzytwa” zagrał bardzo dobre spotkanie. Nie tylko zdobył bramkę z rzutu wolnego, ale i bardzo pewnie poczynał sobie w obronie. Dołożył do tego aktywną postawę w ofensywie. To był najlepszy mecz Tomka od niepamiętnych czasów.

6. Nieprzekonujący Nikolić odc. 5. Kolejne, może nawet 5, przeciętne albo i słabe spotkanie rozegrał nasz najlepszy snajper. Wprawdzie nie sposób mu odmówić ambicji, ale nie poradził sobie z ukraińskimi obrońcami. Przykryli go nad wyraz dobrze. Oprócz tego Węgrowi brakowało właściwej mu dynamiki i ruchliwości. Wyglądał na przygaszonego, grał jakby bez przekonania w powodzenie swych starań.

7. Pogodzona z losem Zoria. Dziwnie grali goście. Ani razu nie rzucili się do mocniejszego ataku, choć patrząc z ich perspektywy, to aż się prosiło, by przycisnąć „Wojskowych”. Ukraińcy grali, jakby im specjalnie nie zależało na awansie. Ba, trudno nawet oprzeć się wrażeniu, że nie chciało im się choćby spróbować powalczyć na całego. To dobry zespół, dobrzy poszczególni piłkarze, ale jakby brakowało im charakteru. Legia szybko złamała ich w Kijowie i chyba skutecznie wybiła z głowy marzenia o fazie grupowej.

8. Czwarty awans do Ligi Europy w ciągu 5 lat robi wrażenie. Legia ugruntowała swoją pozycję w czołówce europejskich trzecioligowców. Czas skończyć z LE. Ileż można tam grać? Najwyższa pora na Ligę Mistrzów!

Autor: Qbas
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.