fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Cisza, szok i niedowierzanie (VIDEO)

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Mecz z Niecieczą nie wywołuje takiego "ciśnienia" co rywalizacja na przykład z Napoli, ale jednak obecność na nim powinna być dla wszystkich obowiązkowa - gra bowiem nasz klub. W niedzielę przy Łazienkowskiej stawiło się 14 tysięcy fanów, którzy mogli obejrzeć jak rywale z 750-osobowej wioski wywożą punkt z naszego stadionu.

Kto wygra mecz?
Od początku spotkania ruszyliśmy z głośnym dopingiem. W pierwszej połowie przez kilka minut Żyleta prowadziła dialog z trybuną Deyny - pytając "Kto wygra mecz?". Po kilku próbach, po okrzyku "Teraz wy", nastąpiła zmiana "pytającego" i wówczas odpowiadała Żyleta. Później na dwie strony śpiewano m.in. "Za nasze miasto", a do wspólnego walczyka labada zachęcano cały stadion. Doping momentami stał na naprawdę przyzwoitym poziomie, chociaż oczywiście mogło być lepiej. Tego dnia w naszym młynie wywieszony został transparent "27.09.1939" z symbolem Polski Walczącej.



Przyjezdni
Fani z Niecieczy przyjechali w 110 osób z czterema flagami. Miejsca na swoim sektorze zajęli sporo przed meczem. Na górze sektora gości rozciągnęli na krzesełkach sektorówkę. W trakcie spotkania machali paroma flagami na kiju. Prowadzili doping i nawet parę razy dało się usłyszeć pojedyncze okrzyki przyjezdnych.



Liczba bluzgów ograniczona
Przez większość meczu, zupełnie nie zawracaliśmy sobie głowy przybyszami z Niecieczy. Dopiero po zdobytej przez ich zespół bramce, dało się usłyszeć "Temalika - k... dzika", czy "Strzelcie k... gola". Kolejny raz przy pieśniach zawierających słowa niecenzuralne, komunikaty puszczane z głośników, były zdecydowanie cichsze i nie irytowały kibiców.
Legioniści tym razem, mimo że to ekipa "słoni" prowadziła grę i prezentowała się o wiele lepiej na boisku, mieli wiele - może nawet zbyt wiele - wyrozumiałości dla naszych graczy. Schodzących do szatni piłkarzy żegnały okrzyki "Hej Legio jesteśmy z wami". Dopiero po straconym golu dało się usłyszeć - "Legia grać, k... mać". Jeśli ktoś przychodzi na stadion tylko po to, by podziwiać piękno futbolu, powinien jak najszybciej zapomnieć o teatrze marzeń przy Łazienkowskiej. Tutaj przychodzi się dla atmosfery!

"Wynikowców" nie brakowało
Chwilę po stracie bramki legioniści doprowadzili do wyrównania. Szału radości wielkiego nie było, nie przerwaliśmy nawet pieśni. Jechaliśmy swoje do końca spotkania, chociaż trzeba przyznać, że im bliżej było końca meczu, coraz więcej osób kierowało się do wyjścia. Gra naszych zawodników wyraźnie wołała o pomstę do nieba, ale "wynikowcy" powinni poważnie zastanowić się, w jakim celu przychodzą na stadion, i czy gdyby piłkarze zdobyli wyrównującą bramkę w czwartej minucie doliczonego czasu gry, pospiesznie wracaliby na stadion?

Głucha cisza
Tym razem happy-endu nie było - co więcej, to goście byli bliżsi zdobycia zwycięskiej bramki. Po końcowym gwizdku zapanowała na trybunach rzadko spotykana cisza. Ani gwizdów, ani bluzgów pod adresem piłkarzy - nie licząc oczywiście tych pod nosem, ani dopingu trwającego jeszcze kilka minut po meczu. Po prostu cisza, szok i niedowierzanie... Świętować mogli natomiast kibice gości. "Jesteśmy ze wsi, ale jesteśmy najlepsi" - skandowali fani Niecieczy, którzy mieli powody do radości.

W najbliższy czwartek Legia zagra z Napoli. Ciekawy kibicowsko rywal, piłkarsko najwyższa półka. Ci, którzy obawiają się "trójki" w plecy, niech lepiej zostaną w domach. W gronie fanatyków, dla których wynik jest sprawą drugorzędną, na pewno sobie poradzimy.

Frekwencja: 14 020
Kibiców gości: 110
Flagi gości: 4

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.