fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Club Brugge

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Od piątku rano nie mogłem się zabrać za ten teks. Albo mecz jest dobry i zawodników się chwali, albo zły i wytyka się im ich błędy. Ten jednak wyglądał zupełnie nijak. Gra legionistów była jak rozgotowany ryż – dało się to zjeść, ale nikomu nie smakowało.

Tomasz Jodłowiec – Przeciętnie grający „Jodła” był najjaśniejszym punktem tego meczu, co raczej dla drużyny specjalnie chwalebne nie jest. Tomek nieźle spisywał się w obronie, angażował się w akcje ofensywne, usiłował dogrywać do kolegów, jednak za każdym razem czegoś brakowało. Czegoś brakowało każdemu, ale „Jodle” chyba i tak najmniej. Ogromnie zaplusował długim podaniem do Trickovskiego, które pozwoliło na zdobycie bramki wyrównującej.

Michał Pazdan – Grał poprawnie i na poprawności się skończyło. Kilkakrotnie dobrze powstrzymywał zapędy bramkowe rywali, podłączał się w akcje kierowane do przodu i to by było na tyle. Kilka razy zgubił też krycie, jak choćby w 24 minucie, gdy Vanaken wyprzedził go zgrywając piłkę do środka i tylko pomroczność umysłu Vossena uchroniła Legię od utraty bramki. Bura należy mu się za nieupilnowanie Mechele przy bramce dla gości, ale odpowiedzialność spada tutaj także na barki Lewczuka.

Igor Lewczuk – Bardzo dobrze przecinał akcje ofensywne rywali, najbardziej dał o sobie znać wybijając piłkę z linii bramkowej po uderzeniu Izquierdo. Solidna postawa w defensywie została jednak zaćmiona przy utracie bramki, gdy razem z Pazdanem nie przypilnował Mechele i pozwolił mu uderzyć. Co prawda ciężko winić ich za samą bramkę, bo próba Belga nie miała prawa wpaść do bramki, zresztą do winowajcy za chwilę dojdziemy.

Jakub Rzeźniczak – Wreszcie niezły mecz Kuby. Waleczny jak zawsze, tym razem jednak również skuteczny. Nie pozwalał na zbyt dużo graczom gości, zaimponował w 17 minucie, gdy po starciu z nim Vossen wylądował na banerach reklamowych. Kasowaniem rywali spotkań się niestety nie wygrywa. Czego by jednak nie mówić, zaczyna cieszyć jego powolny powrót do wysokiego poziomu.

Łukasz Broź - Podobnie jak cały blok defensywny spisywał się nieźle. Poprawnie asekurował piłkarzy przeciwnika, ale zdecydowanie za mało podłączał się do ofensywy, czego oczekuje się przecież od bocznego obrońcy. Niby trochę powalczył, niby trochę podogrywał, ale od tych zagrań szczęka nikomu raczej nie opadła. Ni to plus, ni to minus - „Broziu” wyszedł na zero.

Tomasz Brzyski – Specjalnych błędów w defensywie nie popełniał, udawało mu się asekurować Diaby'ego, kilka razy dobrze odczytywał zamiary gości, ale znów szwankował w akcjach do przodu. Jego dośrodkowania po raz kolejny nie stworzyły żadnego zagrożenia, nie najlepiej radził sobie również ze stałymi fragmentami. Występ przeciętny.

Nemanja Nikolić – W Ekstraklasie gwiazda, w Europie nie wyróżnia się niczym. Dużo osób krytykuje go za bierność na boisku, ale ja staram się go bronić. „Niko” jak każdy napadzior żyje z podań, a tych w meczu z Brugge otrzymywał jak na lekarstwo. Mając sytuację wykorzystałby ją (jestem przekonany, że gdyby to Węgier znalazł się w miejscu Kucharczyka w 48 minucie to cieszylibyśmy się z gola), tylko żadnej nie stworzyli mu koledzy. Coś tam szarpał, coś próbował, jednak nie przyniosło to żadnego skutku. Szkoda.

Dusan Kuciak – Za straconego gola jak sam przyznał ponosi odpowiedzialność w 100%. Ponadto słabo grał nogami i po pierwszej części spotkania był głównym kandydatem do minusa meczu. Po przerwie jednak „Kuco” wrócił na właściwy tor, czego efektem były pewne wyjścia z bramki i przede wszystkim światowej klasy interwencja po rykoszecie spowodowanym uderzeniem Izquierdo. Słowak zrehabilitował się w ten sposób za bardzo słabą pierwszą połowę, ale – jak mawia klasyk – niesmak pozostał.

Michał Kucharczyk – W meczu wyróżnił się dwa razy. Najpierw kompromitująco pomylił się w 48 minucie i zamiast wpakować piłkę do bramki huknął prosto w banery reklamowe, potem jednak wykorzystał dogranie Trickovskiego i wyrównał stan spotkania. Nie był to najgorszy mecz w białej koszulce, ale bohaterem kolejki raczej nie został.

Guilherme - - Zaczął nieźle, skończył fatalnie. Nie potrafił przebić się przez żadnego z rywali, przegrywał pojedynki, gracze Brugge przestawiali go jak chcieli. Gdyby nie przedmeczowa prezentacja składów można by pomyśleć, że Brazylijczyk w tym meczu nie grał. Po raz kolejny potwierdziła się teoria, że forma Guilherme jest wprost proporcjonalna do formy Legii.

Dominik Furman - - Zaprezentował dokładnie to, co wyszło z dialogów w piosence Budki Suflera: zero, czyli nic. Najsłabszy występ w sezonie, tracił piłkę często w bardzo prosty sposób, nie potrafił dokładnie podać, a atakujący gości nakryli go czapką. Oby to był już najsłabszy mecz Dominika - „Furmi”, wracaj do formy z lata!

Zmiennicy:

Ivan Trickovski - Wszedł na boisko i Legia zaczęła jakoś grać w piłkę. Robił dużo szumu na skrzydle, odważnie dryblował i przede wszystkim zdobył asystę. Rezerwowy u Berga, rezerwowy u Czerczesowa, a jak wchodzi to gra lepiej niż niejeden z podstawowej jedenastki. Może warto byłoby dać „Tricko” szansę na coś więcej?

Ondrej Duda – Albo mu się nie chce grać lepiej, albo nie potrafi. Śmiem twierdzić, że grania w piłkę przez rok nie da się zapomnieć i młodemu pomocnikowi jeszcze dźwięczy w uszach gwar butików Mediolanu. Rozczarowanie na pewno duże, ale kto z nas się nigdy nie rozczarował. Albo Ondrej będzie dawał z siebie wszystko i jeszcze umówi się na randkę z piękną Włoszką, albo zaliczy spektakularny zjazd w dół i wyląduje w ramionach jakiejś Grażyny spod Niecieczy.

Aleksandar Prijović – Wszedł na boisko i to by było na tyle. Co prawda 12 minut gry nie pomogło mu raczej w oczarowaniu publiki, ale „Prijo” po prostu przeszedł obok meczu drepcząc po boisku.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.