fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 17. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Natężenie Ekstraklasy w tym tygodniu przekroczyło już wszelkie normy zdrowotne. Zszargane nerwy jeszcze nie zdążyły opaść, a tutaj nasza ukochana liga wyskakuje nam z następną kolejką. Najprawdopodobniej po raz ostatni, bo genialna reforma, dzięki której wszyscy mieli grać więcej, stała się beznadziejnym rozwiązaniem, z powodu którego każdy gra za dużo. Zapraszamy na podsumowanie 17. kolejki rozgrywek, których zawodnicy są równie mocno profesjonalni jak jej kierownictwo.

Korona Kielce 0-2 Zagłębie Lubin

Chyba każdy będąc nastolatkiem usłyszał od rodziców, że traktuje dom jak hotel. Dokładnie z takim samym zarzutem mogą do piłkarzy Korony wystąpić ich kibice. Gospodarze u siebie wygrali ostatnio w... pierwszej kolejce. Albo koroniarze to tradycjonaliści wyznający zasadę: „Gość w dom – Bóg w dom”, albo są po prostu do bólu oszczędni. Walczysz, strzelasz gole, biegasz po tym boisku jak głupi – po takim meczu trzeba się porządnie wyszorować, ciężko później doprać stroje, a murawa niszczeje i bardzo trudno zadbać o jej właściwy stan. Wiadomo, że to wszystko kosztuje, więc po co nadwyrężać i tak skromną klubową kasę, jak można poszaleć na koszt rywala. U siebie Korona drepcze bo boisku, na wyjazdach wygrywa i strzela aż miło. Trzeba jednak zachowywać pozory, a jak to robić to z (ekstra)klasą.

VIDEO: Korona gra w pinballa z Zagłębiem

Piast Gliwice 3-0 Ruch Chorzów

Piast przejechał się po Ruchu jak Zbigniew Boniek po prezesie Leśnodorskim na twitterze. Prawie każdy, kto przyjeżdża do Gliwic jest niemiłosiernie poniewierany – prawie, bo jak przystało na Ekstraklasę z liderem tabeli na jego boisku nie wygrała Legia, Lech, czy inna Wisła, ale kielecka Korona. Tak, siak czy owak w piątkowy wieczór goście znów wyjechali z Okrzei z podkulonym ogonem. Oczywiście „Piastunki” szanują kibiców i wiedzą, że jak już mają wysoko wygrać, to muszą przynajmniej zrobić to śmiesznie. Tak też się stało: najpierw Mraz wrzucił piłkę do Barisicia, napastnik minął się z futbolówką, która trafiła w Nespora i wpadła do bramki, a ten udawał, że tak właśnie miało być. Potem po raz kolejny Mraz podał w szesnastkę, gdzie piłka znowu poodbijała się od zawodników i trafiła do zaskoczonego Barisicia. Chorwat znalazł się w sytuacji z gatunku tych, które naprawdę ciężko zmarnować i chcąc nie chcąc trafił do siatki. Tutaj żarty się skończyły, bo po pierwsze na 3-0 Badia trafił po normalnej akcji, a po drugie zawodnikom Ruchu zrobiło się naprawdę smutno i źle. Jakoś tę złość chłopaki musieli wyładować, a reklamy (w przeciwieństwie do piłkarzy Piasta) przecież się nie postawią.

VIDEO: Marek Zieńczuk bije reklamę

Górnik Zabrze 1-1 Górnik Łęczna

Górnik Zabrze w tym sezonie jest tak beznadziejny, że wygrał tylko jedno na siedemnaście spotkań. O dziwo, mimo swojego niepodważalnego talentu do przegrywania z największymi nawet ogórasami, z „Trójkolorowymi” nie poległa nasza Legia (choć było naprawdę blisko), a Śląsk Wrocław. W Zabrzu jednak tym razem pachniało sensacją. Piłkarze gospodarzy odkryli, że jeśli zamiast nad bramką będą trafiać w nią, to może przynieść im to niespodziewany sukces. Najszybciej spostrzegł to Szymon Skrzypczak i dziesięć minut przed końcem spotkania wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Było już pięknie, miasto zamarło w oczekiwaniu na fetę po końcowym gwizdku a tu niespodzianka i w 90. minucie Mierzejewski ustalił wynik meczu. Powiedziałbym, że zabrzanie nie mają najmniejszych szans na to, żeby się utrzymać, ale dopóki poziom patologii naszej ligi jest stały, wszystko jeszcze da się zrobić. Oprócz goli nie działo się nic godnego uwagi, także ewentualnie można popatrzeć jak Górnik Zabrze traci 26 bramkę w sezonie.

VIDEO: Górnik pracuje nad ilością straconych goli

Śląsk Wrocław 0-0 Pogoń Szczecin

Gorsza od gry Śląska w tym sezonie jest chyba tylko frekwencja na wrocławskim stadionie. Mecz był nudny jeszcze bardziej niż wynik. Kibicom oglądającym to widowisko na stadionie pragnę przekazać najszczersze wyrazy współczucia. Fani przed telewizorami mogli przynajmniej skakać po kanałach w nudnych momentach spotkania, a że krojenie bakłażana przez Roberta Makłowicza przy sobotnim widowisku to szczyt polotu i finezji, to prawdopodobnie oglądanie rywalizacji z Pogonią bardziej polegało na skakaniu po meczu w nudnych momentach innych programów. Jeśli stwarzasz sobie jedną sytuację w meczu, masz obowiązek ją wykorzystać, jeśli tego nie robisz, grasz w Śląsku Wrocław.

VIDEO: Śląsk nabija statystykę strzałów

Lechia Gdańsk 0-1 Lech Poznań

Lechia zaczęła jak nigdy, a skończyła jak zawsze. Gospodarze rzucili się do szaleńczych ataków, dostali nawet rzut karny, ale Kuświk myślał, że to Turbokozak i konkurencja „obij poprzeczkę”, więc gdańszczanie obeszli się smakiem. Potem to Lech zdobył bramkę, a okoliczności w jakich się to stało zasługują na wyrycie w marmurze. Wojtkowiak odebrał piłkę Hamalainenowi, mało tego, położył się na nim i zejście z Fina zajęło mu dobrych kilka sekund. Wydawałoby się, że leżenie na rywalu to wystarczający powód do tego, aby pamiętać o jego istnieniu i jeśli nie pokryć go dosłownie, to można by zrobić to chociaż w przenośni. Nic bardziej mylnego. Wojtkowiak jak gdyby nigdy nic zapomniał o istnieniu napastnika, a kiedy ten niepilnowany przez nikogo wbił piłkę do bramki, obrońca Lechii miał szczere pretensje do kolegów. Po obejrzeniu tej akcji wielu z Was pomyśli, że to najgorszy obrońca w lidze. Ja jednak znam prawdę. Stara miłość nie rdzewieje, a Grzesiek to chłopak romantyczny i najzwyczajniej stracił głowę, by w nostalgicznym przypływie uczuć dopomóc swojemu byłemu klubowi.

VIDEO: Interwencja tysiąclecia Wojtkowiaka

Podbeskidzie Bielsko-Biała 2-2 Legia Warszawa

Nie będę się śmiał, bo frustracja jeszcze ze mnie nie zeszła. Jeśli jakaś drużyna gra w przewadze przez godzinę, a mimo to przeciwnik atakuje groźniej niż ona, jeśli gola strzela jej najbardziej pokraczny napastnik w lidze i jeśli spektakularnie decyduje się pożegnać z mistrzostwem, to wiedz, że mowa o Legii Warszawa. To co zrobili zawodnicy trenera Czerczesowa przeszło ludzkie pojęcie. Tu nie ma już nic śmiesznego, tu można tylko płakać.

VIDEO: Jak nie grać w piłkę – poradnik autorstwa Legii Warszawa

Wisła Kraków 1-2 Cracovia Kraków

Zaczęło się obiecująco, bo kibice Wisły zaprezentowali oprawę meczową, którą najprawdopodobniej namalowali młodzi wiślacy w przedziale wiekowym 4-7 lat. Piłkarze „Białej Gwiazdy” zdecydowali dostosować się do poziomu trybun i szybko stracili dwa gole. Na ich szczęście zaskakująco szybko spostrzegli, że coś jest nie tak i wytoczyli swoje najcięższe działo – Pawła Brożka. Działo co prawda ledwo doczłapało pod pole karne gości, ale na Cracovię to w zupełności wystarczyło – Brożek nie trafił w piłkę czysto, uderzył o ziemię, futbolówka nabrała rotacji, którą do tej pory badają eksperci NASA i wpadła do siatki zupełnie zaskakując Sandomierskiego. Wkrótce mogło być nawet 2-2, ale Brożek nie dlatego jest Brożkiem, żeby takie sytuacje wykorzystywał. 1-2 i nareszcie ta kartoflana kolejka dobiegła końca. Zła wiadomość jest taka, że kolejna zaczyna się już dzisiaj.

VIDEO: Typowe brożkowe sam na sam

Mem kolejki:


Wpis kolejki:
fot. Twitter

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.