Dariusz Mioduski, Jakub Szumielewicz, Maciej Wandzel i Bogusław Leśnodorski - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton: Zmęczenie materiału

Woytek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W piątkowym wydaniu Przeglądu Sportowego prezes Legii Bogusław Leśnodorski przyznał, że "zmęczenie materiału widać gołym okiem" i dodał: "Niestety, swoje robi ponad sto meczów, które kilku zawodników rozegrało w ostatnich dwóch latach. Tomek Jodłowiec – doliczając sparingi czy spotkania w kadrze – nie jest w stanie grać tylu spotkań, co w ostatnich miesiącach. Stojan Vranjes też nie był przyzwyczajony do meczów co trzy dni. Nazwiska długo można wymieniać".

Szczerze dziwię się, że takich argumentów używa prezes klubu, który sam głosował za wprowadzeniem reformy Ekstraklasy. "Więcej meczów, które będą ciekawsze. Więcej pieniędzy dla klubów. Ciekawsze mecze nie tylko w tej grupie z góry tabeli" - to cytat z 2013 roku. Z kolei od początku przeciwni reformie byli trenerzy: Jan Urban i Henning Berg. Zakładam, że wkrótce także Stanisław Czerczesow zajmie podobne stanowisko w tej sprawie.

Teraz, po niecałych dwóch latach funkcjonowania reformy, słaby rok 2015 skłonił do refleksji. Pytania są jednak takie: Czy taka refleksja, a raczej realna analiza, nie powinna była być przeprowadzona przed głosowaniem na "tak"? Czy Legia Warszawa nie zakładała w tamtym momencie (krocząc pewnie po mistrzostwo), że awansuje do fazy grupowej europejskich pucharów? Czy nie było osoby, która potrafiłaby policzyć ile dodatkowych meczów to wygeneruje, a co za tym idzie o ile zwiększy się nie tylko stan klubowej kasy, ale również prawdopodobieństwo różnych innych problemów: od przemęczenia zawodników, poprzez mniejsze i większe urazy, aż po wymieniane dziś jako największy problem zmęczenie materiału?

Matematyka jest prosta: 37 meczów Ekstraklasy, 6 meczów eliminacyjnych do europucharów, 6 meczów grupowych i jeszcze 4-7 meczów w Pucharze Polski. Lekką ręką wychodzi około 55 spotkań w ciągu roku. Co to oznacza? Tylko tyle, że Legia głosując za reformą powinna być na to przygotowana. Jeżeli chce się grać tyle meczów w sezonie, to trzeba do tego zadania zakontraktować odpowiednich wykonawców, a nie zakładać - jak ostatnio Dariusz Mioduski w "TOK gra Legia", że wiosną obecna 24-osobowa kadra ma powalczyć o mistrzostwo. Pewnie powalczy, ale czy wywalczy?

Łatwo policzyć ile w ostatnich dwóch latach oficjalnych meczów (Legia + reprezentacja) rozegrali poszczególni piłkarze stołecznego klubu. Oczywiście nie zamierzam doliczać żadnych sparingów, tak samo jak nie doliczam innych jednostek treningowych. Niekwestionowanym liderem pod tym względem jest Tomasz Jodłowiec, który od początku roku 2014 do dziś zagrał w 103 meczach. Jednak tylko on jako jedyny, wbrew temu co mówi prezes, przekroczył setkę. 97 spotkań na koncie ma Dusan Kuciak, 93 - Jakub Rzeźniczak, 92 - Michał Kucharczyk, 87 - Tomasz Brzyski, 85 - Ondrej Duda. Reszta mniej lub zdecydowanie mniej.

Fakt, to naprawdę dużo. Dlaczego jednak liczba meczów ma być argumentem w rękach prezesa klubu? Tak może tłumaczyć się zawodnik albo zawodnika tłumaczyć trener. Nie dziwiłbym się Tomaszowi Jodłowcowi, który powiedziałby: "w 2 lata zagrałem ponad 100 spotkań, gram w kadrze, mam słabszy okres, wybaczcie". Z ust prezesa Legii wolałbym jednak usłyszeć, że "przepraszamy, że iż nie sprowadziliśmy drugiego tak wartościowego zawodnika, który z powodzeniem z powodzeniem zastąpiłby Jodłowca w meczach z ligowymi średniakami i słabeuszami".

Całkowicie przegrany przez Legię temat w ostatnim czasie to wychowankowie. Mieli być traktowani priorytetowo, a w piątek Stanisław Czerczesow powiedział: "Kibice mogą zastanawiać się dlaczego nie gra Bartczak, a Kucharczyk i Trickovski. Tylko oni widzieli go ostatnio w Pucharze Polski, a ja obserwuję go codziennie na treningach. Gra ten, kto w danym momencie prezentuje najwyższe umiejętności". Tyle tylko, że w meczu o pietruszkę z Napoli z ławki wszedł Pablo Dyego, który nie ma żadnej przyszłości w tym klubie, a wyróżniający się w juniorach Robert Bartczak nie usiadł nawet na ławce rezerwowych. Zabrakło też innego wychowanka, który rozegrał ponad 150 meczów w pierwszej drużynie, ale teraz ma pod górkę, bo nie chce podpisać nowego kontraktu. Wiadomo, priorytety.

Do tego dochodzi ciągłe tłumaczenie, że mistrzostwa nie było, bo wszyscy na początku roku skupili się na meczu z Ajaxem. Teraz z kolei w klubie liczą na to, że zawodnicy "odpoczną, przygotują się i wiosną ujrzymy inną Legię", a przecież to wcale nie wyklucza powtórki z rozrywki. Wiosną meczów co 3 dni też nie zabraknie. Ponadto jest jeszcze inny problem: zawodnicy zbyt wiele tego odpoczynku mieć nie będą, bo maksymalnie rozciągnięty sezon ligowy kończy się dopiero 20 grudnia, a już 8 stycznia rozpoczynają się przygotowania do rundy wiosennej.

W pięknej księdze przygotowywanej na stulecie klubu rozdział z latami 2013-2016 zatytułowany jest "Współczesna potęga". Jeżeli Legia poważnie myśli o powrocie na szczyt, to potrzebne są poważne działania w najważniejszych gabinetach stadionu przy Łazienkowskiej 3. W innym wypadku "współczesną potęgę" trzeba będzie zmienić na "miało być pięknie, a wyszło jak zawsze". Idealnie odda sytuację Legii, która świetne momenty w swojej historii szybko potrafi zamieniać na długie lata "bycia ciągle drugą".

Woytek

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.