Alfabet Legii Warszawa 2015
REKLAMA

Alfabet Legii 2015

Fumen, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

To już dziesiąta edycja "Alfabetu Legii" w naszym wydaniu. Podsumowanie minionych dwunastu miesięcy od A do Z, a właściwie do Ż. Od Akademii, która powstaje od lat, po Michała Żyrę, który odszedł z Łazienkowskiej w ostatnich dniach. Oprócz spraw typowo kibicowskich, sporo liter przypadło w udziale konkretnym osobom - trenerzy, piłkarze... Zapraszamy do lektury!

A

Akademia – jeszcze w 2014 roku pisano o Sulejówku jako miejscu, w którym powstanie kompleks akademii Legii. Nic z tego nie wyszło, więc pod koniec kwietnia 2015 roku pojawiła się informacja, iż inwestycja zostanie zrealizowana w Grodzisku Mazowieckim. Jednak zamiast jakiegokolwiek harmonogramu prac, konkretnych projektów, nie mówiąc już o wbiciu pierwszej łopaty i pojawieniu się koparki, w temacie panuje cisza. Cisza, przerywana wołaniem na puszczy, jak to Legii potrzebna jest akademia...

B

Bramkarze – można śmiało stwierdzić, że co jak co, ale Legia nie miała problemów z bramkarzami. Odrobinę zawirowań w temacie obsady pierwszego golkipera wprowadził Henning Berg, który zaczął dawać szansę Arkadiuszowi Malarzowi. Oczywiście doświadczony zawodnik wielokrotnie zapowiadał, że nie przyszedł na Łazienkowską, by grzać ławę. Jednak jak szybko dostał szansę od Norwega, tak szybko ją stracił. Miarka się przebrała po porażce w Poznaniu, gdzie Malarz ujrzał czerwoną kartkę po swojej interwencji. Niestety, rotacja na tej pozycji odbiła się negatywnie na Dusanie Kuciaku, który potrzebował czasu, aby nabrać pewności między słupkami i powrócić na właściwe tory. Będąc przy bramkarzach, należy wspomnieć o zmianach na pozycji nr 3. Łukasz Budziłek wybrał Lechię Gdańsk, zaś Konrad Jałocha trafił do Arki Gdynia. Powrócił za to Jakub Szumski. Niewykluczone, że ruch w interesie będzie trwał nadal. Spekulowano, że Stanisław Bogusz miałby zastąpić Dusana, na którego polują przedstawiciele Hull City. Z kolei najnowsze doniesienia mówią o Radosławie Cierzniaku.

C

Czerczesow Stanisław – następca Henninga Berga. Jeszcze dobrze nie pojawił się na Łazienkowskiej, a już jego postać obrosła legendą. Memy, anegdoty, komiksy, żarty o katorżniczych treningach i metodach pracy Rosjanina krążyły po Internecie każdego dnia. O tym, że "Staszek" jest postacią nietuzinkową przekonaliśmy się na jego pierwszej konferencji prasowej. Szkoleniowiec urządził sobie małe CzerczeShow, udzielając niebanalnych odpowiedzi. I pewnie byłby mocniej karcony za swą osobowość, gdyby nie fakt, iż w parze szły wyniki. Owszem, nie wszystkie rezultaty osiągane przez jego drużynę spotykały się z aprobatą fanów, ale należy mieć na uwadze, że Czerczesow jest bardzo krótko przy Łazienkowskiej. Papierkiem lakmusowym będzie runda wiosenna, do której legioniści przystąpią po pierwszym okresie przygotowań prowadzonym pod okiem pana Stanisława.

D

Dziesięciolecie Nieznanych Sprawców – nie ilość a jakość. Taka dewiza przyświecała naszym ultrasom w 2015 roku. Efektem tego był szereg opraw, które stały na naprawdę wysokim poziomie. Okazji, żeby zaprezentować swą pomysłowość było kilka - Finał Pucharu Polski, mecze w europejskich pucharach, a także ubarwianie naszej szarej ekstraklasowej rzeczywistości. Swoistą kropką nad "i" było jesienne spotkanie ze Śląskiem Wrocław, kiedy to grupa świętowała 10-lecie swej działalności. Mieliśmy pięć opraw, które zebrane w jedną całość mogły zadowolić najbardziej wybrednych fanatyków. Tym samym NS-i zawiesili sobie wysoko poprzeczkę na najbliższych dwanaście miesięcy.

E

Europejskie wyjazdy – to był dość atrakcyjny rok dla warszawskich fanatyków, którzy jeżdżą za swym ukochanym klubem. Miało zacząć się od zimowego wypadu do Amsterdamu, ale ostatecznie nas tam nie było. Jesienna edycja europejskich pucharów mogła natomiast ucieszyć najbardziej wybrednych fanów. Najpierw rumuńskie Botoszany, następnie albańskie Kukesi, a później wyprawa kijowska na potyczkę z Zorią Ługańsk. Trzy miejscówki, do których idealnie pasuje hasło "against modern football". Faza grupowa Ligi Europy przyniosła bardziej cywilizowane kraje, a istną wisienką na torcie był Neapol. Słowem – działo się.

F

Frekwencja – to nie był udany rok pod względem frekwencji na trybunach. Wiosną ligowe zmagania przyciągnęły na Łazienkowską średnio 18,5 tysiąca kibiców. Runda jesienna przyniosła obniżenie tej liczby o 1000 osób. Powodów jest kilka. Przede wszystkim wyniki. Oddalające się mistrzostwo Polski siłą rzeczy nie mogło przyciągać fanów na stadiony. Jesienią "dwie dychy" pękły zaledwie pięciokrotnie. Mało tego, aż trzy spotkania nie przyciągnęły na stadion co najmniej 10 000 sympatyków! Dość powiedzieć, że w całym 2015 roku na stadionie przy Łazienkowskiej nie było kompletu publiczności! Do nie najlepszych jak na Legię wyników, do głównych przyczyn należy dołożyć przesyt spotkań. Runda jesienna to 19 meczów przy Łazienkowskiej! A wyjazdy? Przy relatywnie wysokich cenach, kibice coraz częściej stawali przed wyborem meczów, które będą w stanie obejrzeć na żywo. Jeśli wiosną zespół nie zmieni swej postawy, to trudno oczekiwać, żeby frekwencja uległa znacznej poprawie. Szczególnie, że nowy sezon, który ruszy w 2016 roku nadal będzie formacie 30+7, a do tego Puchar Polski, europejskie zmagania...

G

Gotowi do walki – hasło przewodnie, które przyświeca legionistom od początku tego sezonu. Powód jest jeden – zbliżające się stulecie klubu. Nie ma co ukrywać, iż podjęte aktywności marketingowe mają naprawdę niezły rozmach. Wzbudzająca emocje reklama koszulek z charakterystycznym czarnym pasem, oprawa na jednym ze spotkań czy też hulające #gotowidowalki na Twitterze. I można tylko żałować, iż równie często owe hasło okazywało się tylko zbitkiem trzech słów, bo piłkarze swoją postawą nie zawsze pokazywali, iż są w pełnej gotowości.

H

Henning Berg – "taktycznie najlepszy trener, z jakim pracowałem" – tak o byłym szkoleniowcu Legii wypowiedział się Jakub Rzeźniczak. Nie mógł się go nachwalić również Miroslav Radović. Jednak przegrane mistrzostwo Polski, blamaż w Superpucharze, brak dominacji w lidze, a także kiepskie wyniki w Lidze Europy sprawiły, iż Norweg musiał pożegnać się ze stanowiskiem. Brak postępu w grze był aż nadto widoczny. Sam zainteresowany tłumaczył się brakiem "Rado", ale transfer Serba nie mógł być wytłumaczeniem na wszystkie bolączki. Ostatecznie uznano, iż formuła współpracy gdzieś się wyczerpała i jesienią doszło do zmiany na stanowisku szkoleniowca.

I

Ivica Vrdoljak – włączasz grę FIFA 16, wybierasz Legię, a tam nie ma Ivicy Vrdoljaka? Wszystko się zgadza. Aktualizacja składów robi swoje. Chorwat od dłuższego czasu zmagał się z urazem kolana, ale wzbraniał się przed operacją jak tylko mógł. Podczas letniego zgrupowania "Ivo" nawet powrócił do zajęć z pełnym obciążeniem, ale ból okazał się na tyle poważny, że wykluczył Vrdoljaka na kolejne tygodnie. Ostatecznie były kapitan przeszedł zabieg, po którym czekała go długa rehabilitacja. Jeśli wszystko się powiedzie, to wiosną Ivica powróci do gry.

J

Jakub Rzeźniczak – dla "Rzeźnika" to był dziwny rok. Z jednej strony, jego osoba zyskiwała na znaczeniu. Do nowego sezonu przystępował jako kapitan drużyny. To on został wybrany na twarz kampanii "Gotowi do walki", która reklamowała nowe koszulki przygotowane specjalnie na stulecie klubu. Nie ma co ukrywać, iż Kuba jest ambitnym i walecznym zawodnikiem i być może... to go zgubiło. Jesienią regularnie zaliczał błędy, a prowadzona przez niego obrona traciła bramki. Zbyt duża presja związana z jego nową rolą? Za bardzo chciał? Trudno stwierdzić. Szczególnie, że świetnie zaczął funkcjonować duet Igor Lewczuk – Michał Pazdan, a sam Rzeźniczak z powodu kontuzji nie miał okazji, żeby się zrehabilitować.

K

Kapitan – istotna rola zarówno na boisku, jak i poza nim. Rola, która budzi wiele emocji, o czym mogliśmy się przekonać na przykładzie reprezentacji Polski (casus Roberta Lewandowskiego i Kuby Błaszczykowskiego). Jednak w Legii ten temat nie budził aż takich kontrowersji. Z powodu kontuzji ze składu wypadł Ivica Vrdoljak. Naturalnym wyborem był Jakub Rzeźniczak, który od lat jest podstawowym graczem Legii. Doświadczenie i czas spędzony przy Łazienkowskiej zrobiły swoje. Dopiero gdy "Rzeźnik" musiał pauzować, mieliśmy do czynienia z ciekawym zjawiskiem. W rolę kapitana wcielali się Michał Pazdan oraz Igor Lewczuk. Wybory o tyle kontrowersyjne, że obaj gracze nie są postaciami, które od lat budują swoje nazwisko jako część Legii. Stanisław Czerczesow miał na to proste wytłumaczenie – liczą się umiejętności, a nie staż w stołecznym klubie.

L

Liga Mistrzów – wreszcie! Miała być Liga Mistrzów i była. Sęk w tym, że zaszczytu występów w elitarnych rozgrywkach doznali młodzieżowcy naszego klubu. Legia wygrywając Centralną Ligę Juniorów, otrzymała prawo gry w UEFA Youth League. Na początek europejskiej przygody ekipa Piotra Kobiereckiego wyszła obronną ręką z pojedynku z Litexem Łowecz. Jednak już w 2. rundzie eliminacyjnej przeszkodzą nie do pokonania okazał się duński FC Midtjylland.

M

Młodzież – "Jestem profesjonalnym trenerem, przestańmy rozmawiać o przedszkolu" – jedno zdanie Stanisława Czerczesowa idealnie oddaje obraz wpływu młodych zawodników na siłę pierwszej drużyny. Można było się domagać od szkoleniowców, żeby więcej minut dawali Robertowi Bartczakowi, Rafałowi Makowskiemu czy Adamowi Ryczkowskiemu i całej reszcie zawodników z rezerw, ale umiejętności nie oszukasz. I nie zmienia tego fakt, że młodzi zawodnicy wygrali CLJ i zaliczyli cztery spotkania w UEFA Youth League. U Staszka nikt nie będzie grał tylko dlatego, że jest młody i perspektywiczny. Potrzebne są walory czysto piłkarskie. Tu i teraz. Proste zasady – masz być lepszy od konkurenta. Nic dziwnego, że udział młodych legionistów w rundzie jesiennej był znikomy.

N

Nemanja Nikolić – napastnik co się zowie! Autor tego transferu może tylko zacytować tekst z "Misia" – "Cztery dni za nim jeździłem. Bez snu, bez jedzenia. Trafiony w dziesiątkę!". Trafiony i to jak! Niby starał się o niego Lech Poznań, ale koniec końców reprezentant Węgier wybrał stolicę Polski. To, że potrafi strzelać, było wiadomo po jego występach w lidze naszych bratanków. Błyskawicznie potwierdził swą klasę, śrubując nieosiągalne dla innych wyniki. 21 bramek w 20 występach plus trafienia w Pucharze Polski oraz Lidze Europy. Warszawa ma nowego idola. Trudno się dziwić potencjalnym kupcom, którzy sondowali możliwość ściągnięcia "Niko" do siebie. Jednak na razie Nemanja zostanie u nas.

O

Ondrej Duda – minione lato było wyjątkowo gorące dla Słowaka i bynajmniej nie ze względu na temperatury panujące w lipcu. Pomocnik Legii był bliski przenosin do Interu Mediolan. W medialnych spekulacjach fruwały miliony euro w różnych konfiguracjach. Przy Łazienkowskiej liczono pierwotnie na osiem eurobaniek. Ostatecznie z różnych powodów transfer nie doszedł do skutku. Zawirowania wokół nowego pracodawcy odbiły się negatywnie na postawie zawodnika na boisku. Niewykluczone, że temat powróci zimą...

P

Puchar Polski – "Puchar jest naaasz!". Miał być istny armagedon - zrujnowana Warszawa, spalony stadion Narodowy i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze! Takie scenariusze kreślili niektórzy dziennikarze. A to wszystko z jednego powodu. W finale Pucharu Polski spotkała się Legia Warszawa z Lechem Poznań. Jednak zamiast chuligańskich zamieszek, byliśmy świadkami świetnej atmosfery na trybunach z oprawami godnymi tego wydarzenia. Dość powiedzieć, iż po ostatnim gwizdku sędziego kibice z Wielkopolski nawet... nie gwizdali na wznoszących puchar legionistów! Można? Można. Niewykluczone, iż w 2016 roku będziemy mieć okazję ponownie uczestniczyć w tym wydarzeniu.

R

Radović Miroslav - był luty 2015 roku, a Legia szykowała się do pierwszego meczu 1/16 finału Ligi Europy. Niemal tuż przed potyczką z Ajaxem w Amsterdamie gruchnęła wiadomość, iż Miroslav Radović nie wystąpi w tym spotkaniu. Główną przyczyną był transfer do Chin. Serb otrzymał bajeczną ofertę z Hebei China Fortune i mimo składanych deklaracji, przywiązania do klubu i miasta, dodatkowo mamiony przez swego krajana Radomira Anticia, zdecydował się na podbój Azji. Po "Rado" pozostała masa wspomnień oraz... 2 miliony euro, które trafiły do klubowej kasy. Ostatecznie Radović nie zrobił furory, o jakiej marzył, częściowo przez kontuzje. Co jakiś czas pojawiają się wzmianki o możliwym powrocie do Warszawy, ale jak na razie to melodia przyszłości.

S

Sa Orlando – oj działo się z Orlando, oj działo. Szkoda tylko, że Portugalczyk wzbudzał więcej emocji swoim zachowaniem niż postawą na boisku. Owszem, można było na niego liczyć pod polem karnym rywali. Potrafił się odnaleźć na boisku i wykończyć akcję zdobyciem bramki, ale ewidentnie nie było mu po drodze z Henningiem Bergiem. Z Łazienkowskiej regularnie wypływały wieści o podejściu Sa do zajęć. Swoje trzy grosze dodali również piłkarze, w tym m.in. Jakub Rzeźniczak do spółki z Miroslavem Radoviciem. Rozwiązaniem sytuacji był transfer piłkarza do angielskiego Reading.

T

Transfery – to co kibiców kręci najbardziej w czasie przerw między poszczególnymi rundami. Publika chce nowych, lepszych, klasowych graczy. Najlepiej z nazwiskiem, z doświadczeniem lub chociaż potencjałem na miarę wczesnego Ondreja Dudy. To co frustruje, to ciągłe wstawianie "...nie dla Legii" przy nazwisku zawodnika w nagłówku newsa. Szczególnie, gdy najpierw sprzedaje się Krystiana Bielika za 2,4 mln euro czy Radovicia do Chin, a później słyszy o budżecie na nowych graczy na poziomie 4 mln euro i... pozyskiwaniu zawodników za darmo. To tak w dużym uproszczeniu. Oczywiście zabawie towarzyszy cała masa spekulacji. Wystarczy wspomnieć, że w 2015 roku do Warszawy mieli niby trafić Bartłomiej Drągowski (1 mln euro) czy Malick Evouna (1,2 mln euro). Inna sprawa, że działaczom z Łazienkowskiej udało się pozyskać m.in. Michała Pazdana, Nemanję Nikolicia czy Aleksandara Prijovicia. Natomiast z listy płac spadli Inaki Astiz, Dossa Junior, Helio Pinto, Orlando Sa czy Henrik Ojamaa.

U

Uwolnić Maćka – akcja, której chyba nie trzeba nikomu przybliżać, w minionych dwunastu miesiącach zataczała coraz szersze kręgi, słowem – przybrała na sile. Zaangażowanie kibiców Legii w sprawę przebijało się w mediach, docierało do ludzi nieświadomych sytuacji. Tysiące kartek wysłanych do Maćka, niezliczona ilość sprzedanych koszulek, poparcie o osób medialnych, nieustające wsparcie fanów innych drużyn, którzy wieszali transparenty na stadionach - wszystko po to, aby dopiąć celu, aby Maciek wyszedł na wolność. Udało się. Musiały minąć 3 lata i 4 miesiące, żeby jeden z nas wyszedł na wolność i ponownie mógł pojawić się na stadionie Legii.

W

Wicemistrzostwo – jak tak dalej pójdzie, to kibice Legii w kierunku piłkarzy niedługo zaczną śpiewać "Tylko mistrzostwo lub chociaż wicemistrzostwo!". Wydawało się, że klub z Łazienkowskiej podąży po kolejny tytuł z rzędu. Wydawało się, że gracze Henninga Berga mają Lecha Poznań na widelcu, wszak dopiero co wygrali z nim w Pucharze Polski. Jednak runda finałowa zaczęła się od porażki z głównym konkurentem do tytułu. Straconych punktów nie udało się odrobić i z prymatu w kraju cieszyli się kibice w Wielkopolsce. Cel na sezon 2015/2016 jest jeden – mistrzostwo! Szczególnie, że jubileusz tuż, tuż! Jednak jak na razie ekipa Stanisława Czerczesowa ogląda plecy... Piasta Gliwice i jakoś nie może go przeskoczyć.

Z

Zmęczenie – i nie chodzi o zmęczenie szatni Henningiem Bergiem, lecz o kondycję zawodników Legii. Większa liczba spotkań w Ekstraklasie, Puchar Polski, a do tego występy na europejskich boiskach oraz mecze w reprezentacjach. Wszystko to sprawiło, iż niektórzy legioniści mieli na koncie blisko 50-60 występów w ciągu ostatnich 12 miesięcy! Można się zachwycać porównaniami do Barcelony czy Bayernu, ale te wyglądają ładnie tylko na papierze. Sęk w tym, że dla graczy z klubów zachodnich to normalka, zaś dla polskich kopaczy to wręcz katorżnicza liczba, do której nie są po prostu przyzwyczajeni.

Z

Żyro Michał – postać, obok której nie przechodzi się obojętnie. I nie chodzi o jego charyzmę czy też wybitne umiejętności piłkarskie. Trudno, żeby było inaczej, skoro przy Łazienkowskiej był od 10 lat i w zasadzie od zawsze postrzegany jako talent, na którym Legia zarobi miliony. Cóż Dear Friends... milionów, a dokładnie słynnych 5 "baniek" euro, nie było. Ostatnie miesiące to leczenie kontuzji, a jego występy częściej irytowały niż cieszyły oko widzów. Oliwy do ognia dodało rozstanie z klubem. W czerwcu oficjalnie nie doszło do porozumienia na linii Legia – Wolverhampton. Zawodnik zwlekał również z przedłużeniem kontaktu. Koniec końców "Żyrko" ruszył na Wyspy (być może osławionym Mercedesem za milion złotych), a do klubowej kasy wpłynęło ok. 800 tys. euro.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.