Jakub Arak w barwach Zagłębia w meczu z Ursusem - fot. Krzysztof Białowąs / sportshots.pl
REKLAMA

W rozjazdach: Jakub Arak

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Przez ostatnie pół roku duża grupa legionistów opuściła Łazienkowską, by móc ogrywać się w innych zespołach. Korzystając z sezonu ogórkowego, postanowiliśmy sprawdzić co u nich słychać. Zapraszamy na pierwszy odcinek nowego cyklu „W rozjazdach”, w którym co tydzień będziecie mogli przekonać się, jak wygląda wypożyczeniowa rzeczywistość. Na pierwszy ogień: Jakub Arak.

Ta runda była udanym prezentem świątecznym?
Jakub Arak: - Myślę, że w kategorii całego zespołu jak najbardziej. Jesteśmy w półfinale Pucharu Polski, w lidze zajmujemy trzecie miejsce i mamy ścisły kontakt z czołówką. Udało się nam zagrać kilka naprawdę bardzo dobrych spotkań, także ciężko jest na cokolwiek narzekać. Indywidualnie jestem z siebie bardzo zadowolony, ale tylko jeśli przyjrzeć się okresowi do końca września, bo potem przyszła mała obniżka formy. Patrząc jednak na całą rundę uważam, że zdecydowanie mam się z czego cieszyć.

Uwierzylibyście gdyby przed sezonem ktoś powiedział Wam, gdzie będziecie na koniec roku?
- Przyznam szczerze, że absolutnie się tego nie spodziewałem. Nie grałem nigdy na poziomie pierwszoligowym, więc oczywiście odczuwałem delikatny niepokój. Uważałem, że awans wywalczyliśmy z trudem, ale starsi, bardziej doświadczeni koledzy podchodzili do tego zupełnie inaczej. To zabrzmi paradoksalnie, bo mówili, że w pierwszej lidze będzie nam się grało dużo łatwiej niż w drugiej. Podkreślali, że mamy potencjał na górną połowę tabeli, a w całej stawce nie ma drużyny, której moglibyśmy się bać. Graliśmy sparingi z pierwszoligowcami, czy nawet z drużynami Ekstraklasy i nie mieliśmy się w nich czego wstydzić. Zaskoczeniem dla wszystkich jest naturalnie półfinał Pucharu Polski. Podeszliśmy do niego na zupełnym luzie, nie stawialiśmy sobie żadnych celów, bo priorytetem była liga. Wiedzieliśmy co prawda, że możemy zajść daleko, ale nie liczyliśmy na to, że będziemy bić się o finał.

Mógłbyś sprecyzować jakim sposobem druga liga miała być trudniejsza niż pierwsza?
- W drugiej lidze praktycznie co mecz graliśmy atakiem pozycyjnym. Przeciwnicy murowali bramkę i choć kompletnie ich dominowaliśmy, to ciężko było nam strzelać bramki. W pierwszej mimo wszystko jest większa kultura gry, występuje tam sporo piłkarzy z papierami na Ekstraklasę, co pokazały mecze Pucharu Polski, w których pierwszoligowcy wyrzucali za burtę ekstraklasowiczów. Za to między drugą a pierwszą ligą jest dużo większy przeskok niż mogłoby się wydawać. Gra tam wielu zawodników, którzy braki techniczne chcą nadrabiać walecznością, przez co rozgrywki stają się bardzo wyrównane – każdy może wygrać z każdym.

fot. Legionisci.com
Czerwiec 2015 - Mistrzostwa Polski Juniorów Starszych w Grudziądzu - fot. Legionisci.com

Apetyt rośnie w miarę jedzenia – liczycie na awans do Ekstraklasy?
- Na pewno. Skoro jesteśmy tak wysoko w tabeli, to myślenie o awansie jest jak najbardziej naturalne. Awansować chcą nawet te zespoły, które znajdują się jeszcze niżej od nas, bo w końcu w pierwszej lidze gra się po to, żeby kiedyś wystąpić w Ekstraklasie. W szatni powiedzieliśmy sobie, że skoro od miejsca premiowanego awansem dzielą nas tylko trzy punkty, to na pewno będziemy chcieli zaatakować. Mimo wszystko podchodzimy do tego z dużym spokojem, nie chcemy się za bardzo na ten awans napalać, bo musimy brać pod uwagę to, że w tej lidze jesteśmy dopiero beniaminkiem.

Niektórzy kibice twierdzą, że lepiej byłoby, abyście poczekali z awansem jeszcze jeden sezon.
- Ciężko to tak jednoznacznie stwierdzić. Nigdy nie wiadomo jak to wszystko potoczy się za rok – jak będzie wyglądała liga, w jakiej formie będą zawodnicy. Myślę jednak, że jeśli szansa nadarzyła się już teraz, to trzeba ją wykorzystać. Zagłębie nie jest klubem, który miałby jakieś problemy z odnalezieniem się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zarówno pod względem finansowym jak i infrastrukturalnym jest przygotowane odpowiednio i nie wydaje mi się, żeby czynniki pozasportowe mogłyby tutaj sprawić problem. Jestem więc zdania, że nie powinniśmy czekać. Los daje ci szansę? Wykorzystaj ją. Przed sezonem nikt nie stawiał sobie awansu za cel, ale skoro przytrafiła się nam taka okazja, to po prostu będziemy chcieli spróbować.

Teraz trenujesz na Łazienkowskiej, jest szansa, że niebawem będziesz robił to regularnie?
- Jasne, że chciałbym grać w Legii. Tutaj się wychowałem, przez praktycznie dziewięć lat przyjeżdżałem na treningi i zawsze marzyłem, żeby w przyszłości wybiec na boisko walczyć o ligowe punkty. Na razie nie było mi to dane, ale do wszystkiego podchodzę z pokorą. Zobaczymy, czy na wiosnę wrócę do Sosnowca, czy nie. Jeżeli tak, to z pewnością nie będę narzekał i zrobię wszystko, żeby jak najlepiej zakończyć ten sezon.

fot. zaglebie.sosnowiec.pl
fot. zaglebie.sosnowiec.pl

Kibice często mówią: „Po co nam Piech i Saganowski, skoro w Zagłębiu mamy tak dobrze grającego Araka”. Nie masz wrażenia, że jesteś lepszy od tej dwójki?
- Piłkarze, którzy grają na w miarę wysokim poziomie są tak pewni siebie, że zawsze mają się za lepszych od swoich konkurentów. Gdyby było inaczej, to nie mieliby czego szukać w futbolu. Ja mocno wierzę w swoje umiejętności, ale od oceniania mnie i porównywania z innymi jest sztab szkoleniowy. Jest mi po prostu niezręcznie porównywać się z innymi, bo jestem od grania, nie analizowania poczynań innych piłkarzy.

Prezes pisał o jedenastce wychowanków na stulecie, a wygląda to jak wygląda. Nie jest trochę tak, że młodzi w Legii są pomijani?
- Ciężko mi się na ten temat wypowiadać, bo czego bym nie powiedział, to będzie krzywdzące albo dla jednej, albo dla drugiej strony. To oczywiste, że każdy kibic chciałby, żeby w jego drużynie grało jak najwięcej wychowanków, tylko nie zawsze jest to możliwe. Wiadomo, jak trudną rzeczą jest wprowadzanie do składu młodych zawodników, zważywszy na to jak duża presja jest w Legii. W mniejszych klubach młodzi piłkarze z pewnością mają łatwiej. Tutaj sytuacja jest specyficzna i wprowadzenie do drużyny młodego zawodnika stanowi dla trenerów nie lada wyzwanie zwłaszcza w tym roku. Osobiście nie wyobrażam sobie żeby na stulecie nie zdobyć mistrzostwa, a do walki o najwyższe cele potrzebni są sprawdzeni już gracze. Ja też chciałbym grać w Legii, ale wiem, że są ode mnie lepsi piłkarze, którzy bardziej przysłużą się klubowi. Cierpliwie będę czekał na swoją szansę i jeśli nadejdzie, to zrobię wszystko, żeby ją wykorzystać. Jeśli nie, to nie zamierzam się na Legię obrażać. Będę czekał dalej.

Jak z perspektywy Was, młodych zawodników wygląda problem z Akademią?
- Wiadomo, że dopóki nie będzie odpowiedniej bazy treningowej, to trudno będzie nam zrobić znaczący progres. Wiem jednak, że na przykład w Niemczech są kluby, które również nie mają dużych akademii, a mimo wszystko się rozwijają. Trzeba też powiedzieć, że klub i tak zrobił ogromny progres. Ja trenuję w Legii od dzieciaka i biorąc pod uwagę jak wyglądało to kiedyś, a jak prezentuje się teraz, to różnica jest olbrzymia. Pamiętam, że treningi zaczynałem na łukach starego stadionu, gdzie trawa niekiedy sięgała do połowy piszczeli, a teraz boiska do ćwiczeń, szatnie i sprzęt są o niebo lepsze. Każdy rocznik ma dwóch trenerów, fizjoterapeutów i widać, że powoli kreuje się bardziej zaawansowany system szkolenia. Jasne, że dwa boiska treningowe to zdecydowanie za mało, ale plan ćwiczeń jest naprawdę znakomicie zorganizowany i poszczególne zespoły nie wchodzą sobie w drogę. Oczywiście przydałaby się większa baza, na którą wszyscy czekamy, ale Akademia działa naprawdę prężnie, wiele jej zawdzięczam i nie powiem na nią złego słowa.

W Legii trenujesz od małego i śmiało można Cię nazwać grającym kibicem. Wyobrażasz sobie brak mistrzostwa w tym sezonie?
- Przyznam szczerze, że nie. Legia ma zbyt silną kadrę, żeby tego mistrza nie zdobyć. Klub odpadł z Ligi Europy, więc zawodnicy będą grali dużo mniej. Kluczowe będzie przygotowanie zespołu podczas tej przerwy. Mimo, że Piast prowadzi z pięciopunktową przewagą, to nie wydaje mi się, by potrafił utrzymać ją do końca. Zostało jeszcze mnóstwo meczów i jestem przekonany, że po 37. kolejce to Legia będzie cieszyła się z tytułu. Jeśli będzie inaczej, to będę w lekkim szoku, bo naprawdę ciężko jest mi wyobrazić sobie inny scenariusz.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Skoro o czarnych scenariuszach mowa – dopuszczasz do siebie myśl, że nie będzie ci dane zagrać w pierwszej drużynie?
- Przede wszystkim cieszę się z tego co mam. Nie jestem typem człowieka, który użala się nad sobą i w razie niepowodzenia obwinia za nie innych. Przy Łazienkowskiej spędziłem masę pięknych chwil, za które Legii jestem wdzięczny. Również w Zagłębiu czuję się znakomicie i cieszę się każdym dobrym spotkaniem w moim wykonaniu. Niektórzy przychodzą do Legii w wieku 25, 30 lat, więc jeśli w przyszłym nie przekonam do siebie trenera, to trudno. Tak jak mówiłem, na nikogo obrażać się nie będę. Przede wszystkim chcę mieć czyste sumienie i świadomość, że ze swojej strony zrobiłem wszystko co mogłem.

W takim razie jakie cele Ty i Zagłębie stawiacie sobie na wiosnę?
- Bardzo nie lubię takiego dalekosiężnego myślenia, bo zawsze wolałem koncentrować się na tym, co jest tu i teraz. Mam teraz chwilę odpoczynku, potem wznowię treningi i będę walczył ile sił, żeby kibice w Sosnowcu mieli na wiosnę dużo radości. Mogę powtórzyć utarte sformułowania, że chcę być lepszy, czy nieustannie się rozwijać. Nie chcę za dużo myśleć o celach indywidualnych – jestem przecież częścią drużyny.

Rozmawiał Jeleń

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.