fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza: Malarz nie uczy się na błędach

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Niełatwo wraca się do takich meczów jak ten środowy z Termaliką, lecz musimy pochylić się nad bramkami straconymi tego dnia przez legionistów. Wszystkie trzy wynikały bowiem z indywidualnych błędów poszczególnych piłkarzy, więc na dobrą sprawą można było ich uniknąć. Linia defensywa stołecznego zespołu po takim pojedynku mogła mieć sobie dużo do zarzucenia.

1. Powtórka z Poznania

35. minuta meczu z Termaliką. Jeden z graczy gospodarzy posyła daleką piłkę na połowę rywala, gdzie do wyścigu o nią startują Michał Pazdan i Wojciech Kędziora. Kapitan Legii pozostawia piłkarza z Niecieczy w tyle i spokojnie wygrywa pojedynek o futbolówkę. Jednak dopiero wtedy zaczynają dziać się rzeczy co najmniej dziwne. Na wyjście z własnej bramki zdecydował się Arkadiusz Malarz, który postanowił uprzedzić kolegę i wybić mu piłkę sprzed nosa. Doświadczony bramkarz podjął ryzykowną decyzję, lecz tak naprawdę nie miała ona prawie żadnych szans powodzenia. Malarz, biegnąc w kierunku Pazdana, krzyczał żeby ten odsunął się i zrobił mu miejsce. Problem jednak w tym, że kolega z drużyny go nie słyszał, co w konsekwencji doprowadziło do kuriozalnego gola dla Termaliki. Malarz popełnił w tej akcji dwa podstawowe błędy. Po pierwsze wyszedł z bramki kompletnie niepotrzebnie. Stanisław Czerczesow, były bramkarz reprezentacji Rosji, na pewno ma swoje zdanie na temat takiego zachowania, lecz wiadomo że publicznie ujawniać go nie będzie. Ze swoim podopiecznym na ten temat muszą porozmawiać Krzysztof Dowhań i Gintaras Stauce. Po drugie, Malarz postawił Pazdana przed bardzo niekomfortową sytuacją. Z jednej strony oczywistym było, że nie zdąży dobiec do piłki przed nim, a z drugiej wybiegł przed własne pole karne, więc zagrywanie do niego piłki głową nie miało większego sensu. Golkiper nie mógł złapać futbolówki w ręce, a odbitą od jego nogi spokojnie przejął Wojciech Kędziora.



Niestety, ta sytuacja pokazała, że gra na przedpolu jest bardzo słabą stroną Arkadiusza Malarza. Zaraz po zdobyciu pierwszego gola przez Termalikę można było wrócić myślami do starcia niemal sprzed roku, kiedy Legia grała w Poznaniu z Lechem. Tam Malarz popełnił identyczny błąd, który skończył się dla jego drużyny jeszcze większymi konsekwencjami. Wówczas niepotrzebnie wybiegł do zagrania do Kaspera Hamalainena, który przytomnie starał się go przelobować, a Malarz ratował się odbiciem piłki ręką. Nie dość, że golkiper wyleciał z boiska z czerwoną kartką, to jeszcze chwilę potem po strzale z rzutu wolnego swój klub na prowadzenie wyprowadził Barry Douglas. Po tym pojedynku Malarz ponownie zasiadł na ławce rezerwowych i musiał mieć poczucie niewykorzystanej szansy na wygryzienie z wyjściowego składu Dusana Kuciaka. Niebawem kontrakt z Legią prawdopodobnie podpisze Radosław Cierzniak. Niewykluczone, że były zawodnik Wisły Kraków dość szybko przekona do swoich umiejętności sztab trenerski i zmusi Malarza do powrotu na ławkę rezerwowych.



2. Krycie. Podstawa obrony

Jaka drużyna ma przewagę w polu karnym? Ta, która w szesnastce ma trójkę swoich atakujących, czy ta z czterema obrońcami? Odpowiedź teoretycznie wydaje się prosta, lecz mecz z Termaliką pokazał coś innego. W 53. minucie gry gospodarze po raz drugi pokonali Arkadiusza Malarza i ponownie w dużej mierze uczynili to przez złą postawę bloku defensywnego. Dalibor Pleva znalazł się wtedy na prawym skrzydle, skąd dośrodkował wprost do Patrika Misaka. Piłkarzowi Termaliki nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do bramki i podwyższyć prowadzenie swojego zespołu. Błąd w tej sytuacji popełnili Igor Lewczuk i Artur Jędrzejczyk. Obydwaj skupili się na pilnowaniu Wojciecha Kędziory, pozostawiając kompletnie bez krycia Misaka. Wydaję się, że zaopiekować się nim powinien prawy obrońca reprezentacji Polski, który chwilę potem był już na tyle spóźniony, że nie zdołał nawet zablokować uderzenia Słowaka.



3. Masłowski zdecydowanie nie jest obrońcą

Ten fakt jest zapewne doskonale znany, lecz jego potwierdzenie mogliśmy zobaczyć dopiero w środę. Michał Masłowski wszedł w drugiej połowie za Artura Jędrzejczyka i niestety nie pomógł drużynie zbyt wiele ani w ofensywnie ani tym bardziej w defensywie. Po wejściu na boisko miał chyba grać rolę prawego pomocnika, lecz często musiał wracać do obrony, ponieważ Termalika nie poprzestawała w przeprowadzaniu szybkich kontr. Wiele z nich mogło zakończyć się bramką, lecz zawodnicy gospodarzy w kluczowych momentach byli zbyt wolni albo mieli źle nastawione celowniki. W doliczonym czasie gry zespołową akcję sfinalizował wreszcie Dawid Plizga. Pomocnik doskonale wybiegł do podania z głębi pola i w sytuacji sam na sam pokonał Arkadiusza Malarza. Tym razem bramkarz Legii nie miał zbyt wiele do powiedzenia, lecz całe nieszczęście rozpoczęło się kilkanaście sekund wcześniej. Zupełnie nieatakowany Tomasz Foszmańczyk zagrał prostopadłą piłkę i Plizga na pewno wpadłby w pułapkę ofsajdową, gdyby nie złe ustawienie Michała Masłowskiego. Legionista złamał linię obrony i pozwolił rywalowi bez konsekwencji wbiec za Igora Lewczuka i Michała Pazdana. Gdyby "Masło" utrzymał linię z Lewczukiem lub chociażby Pazdanem, to trzeciej bramki dla Termaliki w tej akcji na pewno by nie było.


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.