Jarosław Niezgoda z lewej - fot. Piotr Kucza / FotoPyK
REKLAMA

Niezgoda: Głowę mam na karku

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Choć do Legii przyszedł dopiero z II ligi, to nie brak mu ambicji i woli walki, by w zespole „Wojskowych” walczyć o najwyższe cele. O tym, co najbardziej różni Warszawę i Puławy, o krokach w tył i wprzód, a także o pokusach czyhających w stolicy na młodych, porozmawialiśmy z dzisiejszym solenizantem, Jarosławem Niezgodą.

Co takiego się stało, że chłopak z II ligi nagle wylądował w najlepszym polskim klubie?
Jarosław Niezgoda: - Mnie się chcesz o takie rzeczy pytać (śmiech)? Najwidoczniej na tyle nieźle radziłem sobie w Wiśle, że zainteresowanie mną zaczęły przejawiać kluby z wyższych szczebli. Pewnego dnia mój menadżer przyjechał do Puław, powiedział mi, że jest zainteresowanie mną z samej Warszawy. Nie ukrywam, że dochodziły mnie słuchy o zainteresowaniu zespołów Ekstraklasy, ale Legia... Byłem naprawdę zdziwiony. Trzeba było podjąć decyzję, która wbrew pozorom nie była taka łatwa. Przespałem się jednak z tym wszystkim i postanowiłem podpisać kontrakt.

Jakie miałeś wrażenia po pierwszym treningu z drużyną?
- To naprawdę fajne i ciężkie do opisania uczucie, kiedy jednego dnia oglądasz piłkarzy w telewizji, a drugiego grasz obok nich, trenujesz i rozmawiasz z nimi. Jasne, że na początku byłem tym trochę skrępowany, bo – nie ukrywajmy – musiałem się odnaleźć w zupełnie innej rzeczywistości. Dość szybko przezwyciężyłem w sobie tę nieśmiałość, choć szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy pozbyłem się jej do końca.

II liga nigdzie nie wyjeżdża, tutaj z marszu trafiłeś na maltańskie zgrupowanie. Inny świat?
- Zdecydowanie. W Puławach nigdy nie wyjeżdżało się tak daleko. Jakby nie było, pierwszy raz leciałem samolotem (śmiech). Dołączając do Legii zobaczyłem mnóstwo nowych rzeczy, o których istnieniu nawet nie miałem wcześniej pojęcia. Legia jest niesamowicie rozwinięta, klub bez wątpienia osiągnął poziom europejski. Chociażby mój pierwszy trening, kiedy wszedłem na boisko dosłownie na chwilę, by pokazać się dziennikarzom. Otoczyło mnie kilkanaście aparatów, ludzie zaczęli robić zdjęcia, a ja tak naprawdę tylko stałem onieśmielony (śmiech). Przyzwyczajam się do medialności klubu,ale gdzieś tam w środku chyba siedzi we mnie jeszcze nieśmiałość.

fot. Woytek / Legionisci.com

Puławom do Warszawy co nieco brakuje. Zaaklimatyzowałeś się już w stolicy?
- Póki co nie urządzałem jakichś wycieczek krajoznawczych. Kręcę się raczej na linii dom – stadion. Nigdy nie mieszkałem w dużym mieście, sporo czasu spędziłem w Puławach, które są po prostu ciche i spokojne. Poza tym słyszałem, że Warszawa takiego młodego człowieka jak ja może wchłonąć, także póki co nie daję jej do tego okazji (śmiech). Nie jestem raczej typem rozrywkowego człowieka, więc myślę, że dam sobie radę z przezwyciężeniem wszystkich tych pokus, jakie oferuje miasto. Wiem, że wielu chłopaków zmarnowało swój talent, bo nie poradzili sobie z uciechami, jakie mogła zaoferować im stolica. Myślę jednak, że mi to nie grozi.

Wyrobiłeś sobie zatem jakieś mechanizmy samokontroli?
- W Puławach wszystko było proste – trening, dom i to tyle. Wieczorne wypady nie miały miejsca, ponieważ po prostu nie było dokąd. Teraz jest zupełnie inaczej, ale myślę, że dotychczasowy tryb życia nie wytworzył we mnie potrzeby szukania nie wiadomo jakiej rozrywki. Nie chciałbym się zarzekać, że absolutnie nigdy nigdzie nie pójdę poimprezować, ale wydaje mi się, że głowę mam na karku. Imprezowiczem wielkim też nie jestem, toteż mam nadzieję, że Warszawa mnie nie wchłonie.

Twój dzień w Warszawie dużo różni się od tego w Puławach?
- Na pewno dużo więcej czasu spędzam w klubie. Tutaj mamy śniadania i obiady, także na Łazienkowską przyjeżdżam jeszcze przed dziesiątą, a wychodzę około piętnastej. Kiedy grałem w Wiśle, przychodziło się tylko na trening i nikogo nie interesowało co robisz poza nim. Tutaj jest zupełnie inaczej, bo skoro w klubie siedzisz po kilka godzin, to logiczne, że staje się on częścią twojego życia. Jak już pojawi się czas wolny, to staram się go nie marnować. Pomimo, że jak powiedziałem, kursuję głównie na linii dom – stadion, to staram się w miarę możliwości również oczywiście poznawać miasto ze znajomymi. Jest ich tutaj co prawda mniej niż w Puławach, ale zawsze znajdzie się kilka osób. Zdarzają się również akcje organizowane przez klub, takie jak spotkania w szkołach, czy też dni medialne.

Już trochę czasu spędziłeś w Legii. Wszystko przebiega tak jak sobie tego życzyłeś, czy masz może jakiś niedosyt?
- Przede wszystkim dopisało mi zdrowie. Miałem niedawno krótką przerwę w grze, ale na szczęście wszystko jest już ok. Na obozie uczestniczyłem we wszystkich treningach, więc nie mogę narzekać. Jasne, chciałbym żeby moja pozycja w zespole była troszkę lepsza, ale wiadomo, że aby przekonać do siebie trenera potrzeba trochę czasu. Chciałbym dostać szansę na pokazanie się w meczu, ciężko na nią pracuję i wierzę, że przyjdzie ona z czasem.

Przyszedłeś z II ligi, ale grać będziesz głównie w III-ligowych rezerwach. Krok w tył, żeby zrobić dwa w przód?
- Ciężko to tak naprawdę ocenić. Będę czekać cierpliwie na swoją szansę i zrobię wszystko, aby trener mi zaufał.

Nemanja Nikolić, Aleksandar Prijović, Kasper Hämäläinen, Kuba Arak w Zagłębiu... Nie masz czasem wrażenia, że rzuciłeś się na zbyt głęboką wodę?
- Bardzo wysoko postawiłem sobie poprzeczkę, ale w życiu czasem trzeba zaryzykować. Taka oferta jak z Legii mogłaby się już nie powtórzyć, więc jeśli dostajesz od losu szansę to powinieneś ją wykorzystać. Mam świadomość, że rywalizacja z przodu jest ogromna, ale w sparingach trener wystawiał mnie również na skrzydle, a tak może będzie troszeczkę łatwiej o miejsce w składzie.

fot. Woytek / Legionisci.com

Jak zamierzasz przekonać sztab szkoleniowy, by ten uznał, że Niezgodzie warto dać szansę?
- W chwili obecnej mogę tylko zasuwać na treningach. Jeżeli dostanę szansę w pierwszym zespole, to zrobię wszystko żeby zagrać na 150% i pomóc Legii w walce o tytuł. Na razie jednak muszę nastawić się na grę w rezerwach, by każdym meczem w nich podsuwać trenerom kolejne argumenty, że warto na mnie postawić.

W Puławach spędziłeś kawał czasu, jak długo zajmie Ci zżycie się z Legią?
- Ciężko mi potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie chciałbym rzucać tutaj wielkich deklaracji, ale mam nadzieję, że stanie się to jak najszybciej.

Stawiasz sobie konkretne wymagania na najbliższe miesiące?
- Szczerze mówiąc nie. Po prostu mam zamiar robić swoje. Wiadomo, że chciałoby się grać w pierwszym składzie i strzelać bramki, ale do niego najpierw trzeba się jeszcze dostać, a do tego długa droga. Póki co chcę skupiać się na grze w rezerwach, by wreszcie otrzymać upragnioną szansę wejścia na boisko w oficjalnym meczu, co byłoby bardzo miłą niespodzianką.

Trener Czerczesow bardzo ostro wypowiadał się o młodzieży, nie obawiasz się współpracy z tym szkoleniowcem?
- Myślę, że trener patrzy na każdego zawodnika tak samo. Nie ważne, czy masz 18 czy 30 lat, ważne jaką jakość sobą reprezentujesz. W Legii nie gra się także za nazwisko, a za umiejętności. Trener Czerczesow jest bardzo sprawiedliwy.

Pozytywny i negatywny scenariusz na wiosnę?
- Chciałbym najszybszy debiut i występy w pierwszej drużynie. Wiadomo, że będzie niezwykle ciężko, ale jestem też przekonany, że stać mnie na wejście z ławki i na pomoc zespołowi. Złego scenariusza nie biorę pod uwagę. Musi się udać. Całą rundę jednak przyjdzie ocenić najlepiej dopiero po ostatnim majowym meczu.

Co będzie dla Ciebie najlepszym prezentem na urodziny?
- Występ w pierwszym zespole ukoronowany golem. Pewnie z jego realizacją jeszcze trochę poczekam, ale nigdy nie skarżyłem się na spóźnione prezenty (śmiech).

Rozmawiał Jeleń

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.