fot. 2016-03-16 piłka nożna, piłkarze, półfinał, Zawisza, Puchar Polski - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Zawiszą

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Nie ważne jak mężczyzna zaczyna, ale jak kończy. Jeszcze lepiej jest jednak, gdy i początek i koniec swoich działań ma naprawdę dobry. Legioniści szybko nadpruli worek z golami, a w drugiej połowie rozerwał się on na dobre. Zapraszamy zatem na analizę środowego rozpruwania Zawiszy.

Nemanja Nikolić + - Reprezentant Węgier przerwę w strzelaniu zakończył już w 6. minucie spotkania z Zawiszą, czym wyraźnie uspokoił wielu fanów. Niektórzy najwyraźniej nie byli pewni, czy „Niko” aby na pewno pokonał ostatnią strzelecką niemoc, więc napastnik po przerwie rozwiał wszelkie wątpliwości, kompletując hat-tricka. 3 gole nie wzięły się przecież z niczego – były owocem znakomitej pracy Nikolicia z przodu. Nieustannie wywierał pressing na linię obrony rywala, przy każdej akcji ustawiał się w świetle bramki, a jego przegląd pola robił naprawdę duże wrażenie. Jasne, że przy kilku sytuacjach mógł zachować się lepiej, ale Boga też nikt się raczej nie czepia, że tworzył świat sześć dni, a nie na przykład cztery.

Tomasz Brzyski + - Już widzę te komentarze pod spodem mówiące: „Jeleń, przesadzasz”, „no bez jaj, co Brzyski takiego zrobił”, „nie zaprezentował nic specjalnego” itd. Jednak podczas spotkania z Zawiszą wyjątkowo starannie przyłożyłem się do robienia sobie notatek, a one w 100% potwierdzają, że było to jedno z lepszych spotkań lewego obrońcy w jego historii występów z „elką” na piersi. Brzyski w obronie radził sobie bardzo pewnie, a i w ataku również miał sporo do powiedzenia. W swojej strefie boiska czyścił wszystko, dobrze radził sobie z wyprowadzaniem piłki, bez kompleksów dryblował na skrzydle i przy pierwszym golu zaliczył asystę drugiego stopnia. Sam bliski był trafienia do siatki, ale jego uderzenie z wolnego zatrzymało się na poprzeczce. Ostatnio tak dobrze zaprezentował się przeciw Chojniczance. Być może jest to piłkarz tylko na Puchar Polski?

Aleksandar Prijović + - Można przyczepić się do niego tylko o niewykorzystaną sytuację z pierwszych minut, kiedy po znakomitym podaniu Dudy, nie był w stanie pokonać Damiana Węglarza. "Prijo" jak zwykle walczył za dwóch, a jego pressing na obrońcach sprawiał, że można by się zastanawiać, czy ciemne ślady na spodenkach gości to na pewno plamy ziemi. To właśnie dzięki naciskowi na defensywę Zawiszy, Prijoviciowi udało się przejąć piłkę i zanotować godną pochwały asystę przy golu Nikolicia. Raz nawet włączył mu się Zlatan, kiedy próbował uderzać przewrotką, co wcale nie wyszło mu najgorzej. Oby w Poznaniu jeszcze bardziej udanie naśladował "Ibrę" nie tylko pod względem wyglądu.

Łukasz Broź + - Po fenomenalnym golu sam złapał się za głowę, a wszystkim kibicom opadły szczęki. Po meczu co prawda żartował, że strzelał, bo chciał uniknąć straty i kontry, a koledzy z zespołu gwarantowali mu, iż taką bramką więcej się w życiu nie popisze, ale bez względu na to ile było w tym przypadku, trzeba oddać Broziowi, że zdobył najpiękniejsze trafienie w swojej karierze. Po następnej przebojowej akcji znów zapakował piłkę do siatki, będąc niestety na minimalnym spalonym. Obrońca Legii w defensywie praktycznie nie miał co robić, więc postanowił przekonać do siebie trenera swoją postawą w ataku. Nie wiem jak spojrzy na niego Rosjanin, ale mnie Łukasz kupił.

Guilherme + - Kiedy w Legii z przodu grają bałkańskie rytmy Nikolicia i Prijovicia, a za ich plecami tańczona jest samba Guilherme, to mecz mamy w kieszeni. Brazylijczyk świetnie radził sobie z przejęciem piłki, doskonale dryblował, a podaniami do przodu zawstydziłby samego Turbodymomana. Może sobie pluć w brodę, że po przepięknej klepce z "Niko" nie wykorzystał sam na sam, bo taką akcję pokazywano by wówczas w szkółce Barcelony. Można mu też dziękować za dwie ostatnie bramki, bo obydwie zawalił Owono, który najwyraźniej nie doszedł do siebie po zablokowaniu brzuchem atomowego uderzenia Guilherme. Podobno Hejtstop już zgłosił do prokuratury, że w Legii biją Murzynów.

Tomasz Jodłowiec + - Na "Jodłę" w tym sezonie po prostu miło jest popatrzeć. Jeśli dom czyści równie dokładnie jak środek pola, to jego żona musi być przeszczęśliwą kobietą. Kiedy Zawisza od czasu do czasu atakował, wówczas pomocnik Legii zamieniał się w Bogusława Lindę, ze swoim najsłynniejszym cytatem na ustach, bo wszyscy piłkarze gości bezzwłocznie się oddalali. Zaliczył bardzo ładną asystę przy pierwszym golu, a oprócz tego bardzo ładnie wyprowadzał akcję. Zgodnie ze swoim pseudonimem, jednakowy wygląd i formę prezentuje przez cały rok.

Ariel Borysiuk + - W linii defensywnej bardzo często zostawał sam i udowodnił, że nikt więcej nie był mu w niej potrzebny. Każdą akcję kasował w zarodku, dużo widział na boisku i mądrze operował piłką. Można by powiedzieć, że zaliczył asystę przy golu Brozia, bo podał mu piłkę, ale równie wielki udział przy fenomenalnej bramce miała mama Łukasza, bo przecież go urodziła. Borysiuk zagrał naprawdę bardzo porządnie - wystarczło tylko powstrzymać się od strzałów w porzeczki i efekt gwarantowany.

Jakub Rzeźniczak + - Kapitan nareszcie na pokładzie. "Rzeźnik" nie pozwalał rywalowi na zbyt wiele i kolejnymi przejęciami oddalał zagrożenie spod własnej bramki. Dobrze wyglądała jego współpraca z Pazdanem, choć mimo wszystko nie ustrzegł się błędów. W obydwu sytuacjach źle porozumiał się z Arkiem Malarzem, wyraźnie podnosząc kibicom ciśnienie. Koniec końcow bramki po tym nie padły, a Rzeźniczak wyglądał dobrze, więc na plusa sobie zasłużył.

Michał Pazdan - Tak się biedny rozchwiał w tej Niecieczy, że do tej pory nie może ustabilizować formy. Pazdan z jednej strony miał znakomite odbiory, a swoimi wślizgami odbierał rywalom smak życia. Z drugiej zaś, w niegroźnych sytuacjach potrafił zagrać bardzo chaotycznie, czego owocem były podania lądujące na autach. Pracy jako takiej prawie w ogóle nie miał, ale na mecz z Lechem radziłbym szykować się na ciężką harówę.

Ondrej Duda - Pisałem ostatnio, że gra falami, a przeciwko Zawiszy potwierdził to w stu procentach. Najpierw notował przepiękne podania otwierające akcje (to, po którym Prijović nie wykorzystał sam na sam można serwować zamiast deseru w restauracji), znakomite dryblingi i dobrze naciskał pressingiem, a potem powracały stare demony w postaci głupich strat i jeszcze głupszego zachowania przy karnym. Już nawet nie chodzi o to, że nie trafił, ale piłkę na dobitkę miał przecież wyłożoną na tacy. Mam nadzieję, że matura poszła mu lepiej, niż środowe wykonanie "jedenastki".

Arkadiusz Malarz - Fajnie, że pojawił się na meczu, ale właściwie mógł obejrzeć go sobie w domu. Zagrożenie pod bramką Legii było wtedy, kiedy sama je sobie stwarzała. Znów zawiodła jego komunikacja z obroną, ale bydgoszczanie w tym meczu ledwo trafili nawet w wyjście z tunelu. Tak naprawdę to w jakiej Malarz jest formie, okaże się w sobotni wieczór.

Zmiennicy:

Kasper Hamalainen + - Wszedł pod koniec imprezy, a mimo to od razu ją rozkręcił. Rozpoczynał świetne kontry, znakomitym wejściem w "szesnastkę" wywalczył rzut karny, a na koniec zanotował asystę na 4-0. To chyba najlepsza za rządów Prawa i Sprawiedliwości dobra zmiana.

Michaił Aleksandrow - Nieźle, choć mógł zrobić więcej. Fajnie rozruszał grę na skrzydle, ale ciągle brakowało mu trochę dokładności. Jeśli nadal jego notowania będą rosły, Bułgar dostarczy nam jeszcze powodów do radości.

Michał Masłowski - Grał zbyt krótko by móc go ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.