Marek Saganowski podczas meczu z Chojniczanką Chojnice - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Saganowski odsunięty na boczny tor

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Powoli dobiega końca przygoda Marka Saganowskiego z Legią Warszawa. Obecny kontrakt doświadczonego napastnika wygasa w czerwcu i na razie trudno przypuszczać, aby został przedłużony. Stanisław Czerczesow przestał stawiać na 37-latka. Co prawda w sobotę zagrał w sparingu pierwszego zespołu, lecz wiadomo, że było to raczej spowodowane absencję wielu reprezentantów. Ostatni raz "Sagan" na boisko wybiegł w ostatniej minucie listopadowego meczu z FC Midtjylland.

W trwającym sezonie Saganowski zaliczył w pierwszym zespole 15 występów w oficjalnych spotkaniach, z czego tylko 5 razy w podstawowym składzie i łącznie spędził na murawie zaledwie 409 minut. Daje to średnio 27 minut na mecz. Jest to wynik, którym raczej nie ma co się chwalić. Chyba, że jest się zawodnikiem młodym i dopiero wchodzącym do dorosłej piłki. Sytuacja doświadczonego zawodnika w Legii zmieniła się na gorsze po przyjściu na Łazienkowską Stanisława Czerczesowa. Rosjanin szybko przestał stawiać na swojego podopiecznego. Pod wodzą nowego szkoleniowca Saganowski zagrał w sumie pięć razy. Tylko raz pojawił się na placu gry w spotkaniu ligowym. W wyjściowej jedenastce wybiegł trzykrotnie - dwukrotnie dostał szansę w Pucharze Polski z Chojniczanką Chojnice, a raz z powodu urazu Nikolicia wyszedł w wyjściowej jedenastce naprzeciwko graczy Club Brugge KV. 9 jesiennych meczów za kadencji Czerczesowa spędził na ławce rezerwowych.

Wiosną napastnik ani razu nie znalazł się w meczowej osiemnastce, i na pewno jest to dla niego kompletnie nowa sytuacja. Jeszcze jakiś czas temu był jednym z ulubieńców Henninga Berga, który cenił sobie jego zaangażowanie na treningach, często nagradzając je grą w najbliższym meczu od pierwszej minuty. Nierzadko Norweg wzbudzał tym irytację części kibiców, którzy woleliby tego dnia zobaczyć na murawie, ich zdaniem, lepszego Orlando Sa. Berg widział w Saganowskim kogoś więcej niż piłkarza. Traktował go jako duchowego przywódcę dla reszty zawodników, którzy czasami byli od niego młodsi o kilkanaście lat.

Aktualne statystyki strzeleckie Saganowskiego wypadają bardzo blado. Ostatni raz w lidze na listę strzelców wpisał się 24 sierpnia 2014 roku, notując tym samym swoje setne ekstraklasowe trafienie. Od tamtej pory coś się w nim zacięło. Zdobył jeszcze gola w Lidze Europy, cztery w Pucharze Polski, w tym tego arcyważnego w finale Lechem. Ostatni raz do bramki ogółem trafił 12 września 2015 roku w... Przysusze, gdzie trzecioligowe rezerwy Legii zremisowały 4-4 z tamtejszym Oskarem.

fot. Mishka / Legionisci.com

Zdaniem niektórych Saganowski rozmienia się teraz na drobne. Na jego obecną sytuację można jednak patrzeć z drugiej strony. Zawodnik, który dał Legii tak wiele, nie potrafi pożegnać się z nią w takich okolicznościach, jakie teraz mają miejsce. "Sagan" cały czas chciał pokazać, że może dać jeszcze wiele pierwszej drużynie. Innego zdania jest jednak sztab szkoleniowy, który nie kwapi się do dania szansy 37-latkowi. Dzieje się tak z powodu bardzo dużej konkurencji w ataku. Czasy, kiedy Jan Urban musiał radzić sobie w ataku samym Wladimerem Dwaliszwilim dawno minęły Teraz w stolicy królują Nemanja Nikolić i Aleksandar Prijović, a na swoje szanse czekają Kasper Hamalainen i młody Jarosław Niezgoda - ten drugi też łapie się do meczowej osiemnastki.

Kiedy więc były dobre momenty dla Saganowskiego na zawieszenie butów na kołku? Były dwie takie sytuacje. Po pierwsze i chyba przede wszystkim po mistrzowskim sezonie 2012/13, kiedy w ostatniej kolejce ustrzelił hat-tricka Śląskowi Wrocław i na własnym stadionie mógł wznieść puchar za wygranie ligi. Marek zdecydował się na kontynuowanie kariery, ponieważ wiedział, że wciąż może dać wiele zespołowi. Kolejną okazją było mistrzostwo rok później. "Sagan" wówczas nadal był ważną postacią w ekipie Henninga Berga. W ostatniej kolejce przeciwko Lechowi Poznań spędził na murawie 90 minut, a zszedł dopiero pod koniec, kiedy zmienił go Orlando Sa. Napastnik cały czas miał jednak niedokończone sprawy. Bardzo chciał ustrzelić setnego gola w lidze, więc zdecydował się na grę w kolejnym sezonie. Już w 6. kolejce dopiął swego i pokonał bramkarza Korony, strzelając jubileuszową i jak na razie ostatnią ekstraklasową bramkę.

Ostatni raz w tym sezonie Saganowski pojawił się w barwach pierwszej drużyny w meczu o punkty 122 dni temu. To na pewno daje do myślenia i niewykluczone, że data 26 listopada 2015 roku pozostanie na zawsze przez niego zapamiętaną. Nie bez powodu zawodnik jest już w trakcie robienia kursu trenerskiego i zapewne chciałby związać się po zakończeniu piłkarskiej kariery z klubem z Łazienkowskiej. W jakiej roli? To się jeszcze dopiero okaże.

Saganowski w sezonie 2015/16
Ekstraklasa: 6 meczów, 98 minut
Liga Europy: 4 mecze, 62 minuty
Puchar Polski: 4 mecze, 240 minuty, 1 gol
Superpuchar Polski: 9 minut

Saganowski u Berga i Czerczesowa:

Henning BergStanisław Czerczesow
Mecze66/975/24
Bramki100
Minuty2793206
Wyjściowa jedenastka263

Pod uwagę zostały wzięte tylko mecze o punkty

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.