Aleksandar Prijović uprzedza Vanję Milinkovicia-Savicia - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Lechią

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Chyba nie ma nikogo, kto wyszedłby z meczu z uśmiechem na ustach. 3 słupki pozostawiły bardzo duży niedosyt i obawy o mecz wicelidera, które na szczęście okazały się zupełnie nieuzasadnione. Mimo bardzo przeciętnej gry legionistom udało się powiększyć przewagę nad resztą stawki pościgowej, co pozwoliło nam wszystkim nieco ochłonąć. Zapraszamy zatem na spokojną analizę pojedynku z Lechią.

Guilherme + - Brazylijczyk był w sobotę jedną z niewielu postaci, która miała coś do powiedzenia w ofensywie. Guilherme dobrze dryblował, dużo widział na boisku i naprawdę nieźle radził sobie w grze pressingiem. Pochwała należy mu się za asystę drugiego stopnia przy bramce Dudy, bo to właśnie od niego zaczęła się cała akcja. Był bliski zdobycia gola, na przeszkodzie stanął mu słupek.

Jakub Rzeźniczak + - Bardzo dobre spotkanie naszego kapitana. Wszedł w mecz znakomicie, kiedy w 25. minucie absolutnie fenomenalnym wślizgiem zatrzymał kontrę Lechii, wychodzącą 3 na 1. Oprócz tego „Rzeźnik” dobrze czytał grę, odważnie przecinał podania rywali i bardzo mądrze ustawiał się w polu karnym. Swoją cegiełkę dołożył też do wyjścia z opresji po strzale Maka w poprzeczkę podczas drugiej części spotkania. Był bliski uratowania zespołu przy bramce Kuświka, ale przy drugiej dobitce nie miał już nic do powiedzenia.

Arkadiusz Malarz + - Spotkanie rozpoczął od beznadziejnego wybicia, które mogło skończyć się dla Legii naprawdę źle, ale kolejnymi interwencjami przez resztę meczu, udało mu się zmazać winę z pierwszych minut. "Jose Arcadio" obronił kilka naprawdę bardzo trudnych uderzeń, pewnie wychodził z bramki, wygrywał praktycznie wszystkie pojedynki w powietrzu i odbił pierwszy strzał podczas akcji bramkowej gości. Zabrakło mu kilku centymetrów, byśmy w sobotę świętowali pełną zdobycz punktową.

Adam Hlousek + - Niezły występ lewego obrońcy. Mimo początkowych problemów w defensywie, przez większość spotkania sprawował się bez zarzutu. Dobrze radził sobie z odbiorem piłki i w swoim stylu starał się konstruować akcje zespołu. Nie bał się przetrzymywania futbolówki na połowie rywala, a kilka razy błysnął naprawdę pomysłowym dograniem. Mógł i powinien mieć asystę po tym, jak dorzucił Prijoviciowi piłkę na nos, jednak w sobotę „Zlatan” ewidentnie nie był podobny do Ibrahimovicia.

Artur Jędrzejczyk – Bardzo elektryczne spotkanie naszego obrońcy. Jak cała defensywa zaczął ten mecz z problemami, ale gdy tylko sytuacja została opanowana, „Jędza” zaczął grać naprawdę solidnie. Pracował dobrze w defensywie jak i z przodu, czego efektem było ładne podanie, które na gola zamienił Duda. Cukierkowo przestało być przy straconej bramce. Nie wiem o czym myślał, kiedy w 47. minucie zostawił Peszce kompletnie wolną prawą stronę, ale utracony gol z pewnością wyrwał go z zadumy. Wystarczyło obudzić się trochę wcześniej, a goście po meczu mieliby zdecydowanie mniej powodów do radości.

Michał Pazdan – Zaczął od dobrego wślizgu, potem popełnił kilka błędów, które mogły pociągnąć za sobą poważne konsekwencje, jak chociażby bezsensowny drybling przed własnym polem karnym, czy kompletny brak porozumienia z Malarzem (który to już raz?) i wybiciem mu piłki sprzed rąk. Na szczęście po ciężkich momentach „Pazdek” ogarnął się i futbolówkę wybijał już tylko rywalom. Nie ma co ukrywać, że trochę niepokoją te jego wahania formy.

Ondrej Duda – Fala, po jakiej w tym meczu poruszał się Duda była prawdziwym tsunami. Z jednej strony błyskotliwymi zagraniami do przodu niejednokrotnie rozpoczynał ataki Legii. Sam zdobył bardzo ładną bramkę i mógł jeszcze powiększyć swój dorobek, ale Prijoviciowi średnio wyszło wykończenie kapitalnej piłki od Słowaka. Druga strona medalu to jednak irytujące przetrzymywanie piłki, częste spowalnianie akcji i zupełnie bezsensowne straty. W drugiej połowie dyspozycja Dudy malała z minuty na minutę – czasem przykro patrzeć co się stało z tym radosnym chłopakiem, który czarował ligą jeszcze dwa lata temu.

Nemanja Nikolić - Praktycznie trudno było go dostrzec na boisku. „Niko” starał się wywierać pressing na rywalu, ale nie przynosiło to żadnych konkretnych rezultatów. Trzeba jednak pamiętać, że z racji zajmowanej pozycji, za jego aktywność z przodu w dużej mierze odpowiedzialni są koledzy z drugiej linii. Brak Jodłowca aż bolał, bo Vranjes z Borysiukiem nie rzucili naszemu snajperowi ani jednej piłki ze środka boiska, po której miałby coś ciekawego do powiedzenia. Trener zdjął go z boiska po godzinie i chyba była to najlepsza z możliwych decyzji.

Aleksandar Prijović - - Najsłabsze spotkanie Prijo od dawna. W przeciwieństwie do Nikolicia, Szwajcar miał sytuacje ku temu, by zmienić wynik spotkania, ale podczas sobotniego meczu celność była ostatnią rzeczą, jaką mógł się popisać. Zmarnował dwie doskonałe sytuacje – najpierw zmarnował doskonale zapowiadającą się kontrę 2 na 1, gdy zbyt długo zwlekał z zagraniem do „Niko”, a potem po świetnym podaniu Dudy kopnął prosto w interweniującego bramkarza, który zbił piłkę na słupek. W podaniach często bywał równie niedokładny jak w strzałach – mecz do jak najszybszego zapomnienia.

Ariel Borysiuk - - Nie mam nawet pretensji za tę czerwoną kartkę, bo wycięcie Maka przed polem karnym wcale nie było takie głupie. Ariel jednak słabo grał przez cały mecz, skupiony zawsze na zadaniach defensywnych, wyraźnie nie potrafił poradzić sobie z koniecznością rozgrywania piłki. Podawał niedokładnie, zbyt wolno podłączał się do akcji, a jego strzał z dystansu w pierwszej połowie można uczcić minutą ciszy. Najgorsze jest to, że jeśli „Jodła” nie wykuruje się do soboty, wtedy w środku pola będziemy mieli duży problem.

Stojan Vranjes - - Może zebrało mu się na nostalgię za byłym zespołem i nie chciał zbytnio go krzywdzić, ale są jakieś granice brawury. Vranjes miał świetną sytuację by otworzyć wynik meczu już na samym początku, jednak sposób w jaki wykończył akcję pozostawiał wiele do życzenia. Jeszcze więcej można było zarzucić mu w środku boiska, bo tam nie wychodziły mu dobrze ani zagrania do przodu, ani obrona. Długo nie było go na ligowym boisku i jest to pewna okoliczność łagodząca, ale nie na tyle, żeby przejść obojętnie obok tak nieudanego występu.

Zmiennicy:

Michaił Aleksandrow – Wszedł, trochę poszarpał i to by było na tyle, jeśli chodzi o jego aktywność. Na boisku był niewidoczny jak kibice Polonii w Warszawie.

Michał Masłowski i Michał Kopczyński – Grali zbyt krótko, by móc ich ocenić.



+
-

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.