Prijović daje Legii prowadzenie - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Media o meczu z Lechem

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W piątkowy wieczór Legia Warszawa wygrała bardzo ważny mecz z Lechem Poznań. Jedynego gola dla gospodarzy zdobył Aleksandar Prijović, który tego dnia przeszedł drogę z piekła do nieba. Najpierw zmarnował trzy stuprocentowe okazje, aby wreszcie zapewnić swojej drużynie trzy punkty. "Wojskowi" uczynili tym samym kolejny krok w stronę odzyskania mistrzostwa Polski. Poniżej relacje medialne z tego starcia.

SportoweFakty: Prijotechnika odpalona! Legia wygrała z Lechem

Legia musiała w tym momencie prowadzić. Musiała pokazać Lechowi, że Łazienkowska to jej teren. Bo ostatnio, gdy na tym stadionie dochodziło do meczów z Lechem, można było pomyśleć, że to dom poznański. Lech co przyjeżdżał, to wygrywał. A rok temu wskoczył tu na fotel lidera i nie zszedł z niego do końca rozgrywek. Owszem, kilka tygodni temu Legia wygrała w Poznaniu 2:0, ale to u siebie takie mecze trzeba wygrywać. I zaczęło się obiecująco, bo już na samym początku Prijović z lewej strony pola bramkowego znalazł się tylko przed Buriciem. Strzelił prosto w niego. A na kilka minut przed przerwą, też mając tylko bramkarza Lecha przed oczami, próbował go lobować i posłał piłkę ponad bramką. To były sytuacje zakazane.

Onet.pl: Hit dla Legii Warszawa

Problem z oceną występu Prijovicia miał nawet trener Legii Stanisław Czerczesow, który w drugiej połowie długo nie mógł się zdecydować, czy na około 25 minut przed końcem zdjąć szwajcarskiego napastnika z boiska, czy nie. Początkowo sztab Legii zgłosił taką zmianę sędziemu technicznemu, ale Czerczesow dwa razy zmieniał koncepcję, aż w ogóle się z niej wycofał.

W pierwszej połowie Aleksandar Prijović zasłużył na jak najgorsze oceny. Miał trzy setki, ale wszystkie fatalnie zmarnował. Kibice Legii wyrywali sobie włosy z głowy.

Sport.pl: Legia nadal rozdaje karty. Drużyna Stanisława Czerczesowa wygrywa w hicie ekstraklasy

Czerczesow na treningach zgrywał ze sobą duet Ariel Borysiuk i Michał Pazdan. Obaj w piątek wybiegli od początku i nie zawiedli - przede wszystkim w destrukcji, gdzie nieźle wychodziło im przerywanie akcji Lecha.

Ten na początku nieco przestraszył się agresywnie grającej Legii, ale po kilkunastu minutach otrząsnął się, miał swoje okazje. Zespół Jana Urbana liczył przede wszystkim na szybkie wyjścia z piłką. Nie próbował akcji z kilkunastoma celnymi podaniami na połowie rywali, tylko szukał dalekich zagrań za plecy obrońców.

Przegląd Sportowy: Prijović odgonił demony i dał Legii wygraną

To mógł być wieczór jak z koszmarów Aleksandara Prijovicia. Szwajcar serbskiego pochodzenia zmarnował w pierwszej połowie trzy stuprocentowe okazje do strzelenia gola. Przynajmniej w dwóch z nich miał obowiązek kopnąć piłkę do bramki Lecha, ale pudłował. Wykorzystał tę czwartą, najtrudniejszą ze wszystkich i dał legionistom upragnione zwycięstwo. Kilka tygodni temu wygrywając w Poznaniu (2:0) przełamali jedno fatum. W piątkowy wieczór zakończył serię meczów bez zwycięstwa u siebie z Kolejorzem, trwającą od 1 czerwca 2014

Weszło: Nawet Riquelme nie stwarzał takich okazji, jakie Lech wypracował Legii

Piłka nożna, sport drużynowy, w którym jednak często o wyniku przesadzają indywidualności. Dzisiaj też mieliśmy tego przykład: przesądził jednak nie czyjś wyjątkowy błysk, genialny strzał, zagranie życia, ale błędy, które nie powinny się przydarzyć na meczu UKS albo starciu reprezentacji ministrantów. Co z tego, że Lech grał całkiem niezły futbol, w zasadzie lepszy niż Legia, skoro notorycznie dawał takie prezenty legionistom, jakby przesunięto Wigilię na piętnastego kwietnia? Gdyby w bramce Kolejorza stał Kuciak, niektórych lechitów już w trakcie meczu odwieziono by na OIOM z przypadkiem przyduszenia.









REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.