Aleksandar Prijović - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Jagiellonią

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legioniści po prostu uwielbiają nas zaskakiwać. Najpierw każdy był zdziwiony tym, że mimo wszystko potrafią grać w piłkę, potem wszystkich zszokował fakt, jak łatwo można roztrwonić cały swój wysiłek i w meczu, w którym do przerwy spokojnie dało się prowadzić 3-0, bronić się przed porażką. Zapraszamy zatem na podsumowanie gry naszych specjalistów od zadziwiania kibiców.

Thibault Moulin + - Drugi mecz i druga asysta - francuski pomocnik wszedł do drużyny bez kompleksów i z miejsca stał się osobą, która kreuje grę zespołu. W sobotę "Thibo" nie miał sobie równych i już po pierwszym kwadransie pokazał kibicom, kto zostanie plusem meczu. Miał rewelacyjny przegląd pola, dzięki któremu posyłał do kolegów jeszcze bardziej rewelacyjne piłki. Mógł zaliczyć znakomitą asystę już w 13. minucie, kiedy swoją szansę zmarnował Aleks Prijović, na szczęście futbolówkę posłaną przez niego w pole karne pod koniec pierwszej połowy wykończył Aleksandrow. Na szczęście, bo Francuz naprawdę zasłużył na to, by móc zapisać się w historii meczu. Sam zresztą był bliski bramki, jednak jego uderzenie po ziemi z linii wybił jeden z obrońców. Jasne, dwa spotkania to za mało, by podniecać się piłkarzem, ale póki co jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że tak dobrego kreatora gry w Ekstraklasie nie było już dawno.

Bartosz Bereszyński + - Jeśli tęskniliście za "Beresiem" z czasów ładowania bramki Lechowi na 2-0, to sobotnie spotkanie było okazją by ta tęsknota ustała choć na chwilę. Bartek zarówno w defensywie jak i ofensywie prezentował najwyższą jakość. Z tyłu zaliczał świetne odbiory, odważne wślizgi, czy mądre przecięcia, z przodu zaś popisywał się szybkością, bardzo dobrymi podaniami i odwagą w wyprowadzaniu akcji. Fizycznie wyglądał naprawdę bardzo dobrze i jeśli iskierka meczu z Jagiellonią zapali w nim dobrą grę na cały sezon, to być może będziemy mogli ułożyć sobie życie bez Artura Jędrzejczyka.

Guilherme + - Jeśli ktoś jeszcze nie zgadza się z teorią, że Legia gra tak jak Guilherme pozwala, to proponuję porównać sobie grę naszych pupilów przed i po przerwie. Każde wejście Brazylijczyka w strefę obronną Jagiellonii wywoływało ból brzucha wśród białostockich defensorów. "Gui" znakomicie dryblował, dobrze dogrywał do kolegów i nie bał się podejmować odpowiedzialności za kreowanie akcji. Jako, że obok niego dokładnie tak samo postępował Moulin, to nasza druga linia wyglądała wspaniale. Potem jednak Guilherme zszedł z boiska, Moulin opadł z sił i jak mecz się potoczył każdy widział,

Adam Hlousek + - Być może nie błyszczał tak mocno jak "Bereś", ale nadal był solidnym Adamem jakiego znamy i lubimy. Czech nie dawał sobie w kaszę dmuchać i nikt nie mógł mieć wątpliwości, kto rządzi na lewej stronie. Oprócz bardzo solidnej gry w defensywie, Hlousek często podłączał się do ataku, gdzie niejednym podaniem potrafił sprezentować Legii sporo pożytku. Po 70 minutach zdawał się nieco opaść z sił i nie wnosił już tyle ile przez cały ten czas, ale co się narobił to jego.

Arkadiusz Malarz + - O ile na początku dzięki swoim wznowieniom gry poprzez kopanie piłki w porzeczki wyrastał raczej na dużego minusa, to wszystko zmieniło się po przerwie, kiedy kilka razy ratował nam wszystkim tyłek. Najbardziej błysnął w 59. minucie, fenomenalnie zatrzymując niezwykle groźne uderzenie głową. Potem jeszcze kilka razy musiał tarzać się po ziemi, by zapobiec utracie kolejnych goli i udało mu się to bardzo dobrze. Z taką grą na linii śmiało mógł zachować czyste konto, a za jego brak może podziękować Kubie Rzeźniczakowi, który w niewytłumaczalny sposób stracił piłkę na rzecz Cernycha.

Michał Kopczyński - Nareszcie mieliśmy szansę obejrzeć występ 24-latka, który miał ręce i nogi. "Kopa" pewnie wszedł w spotkanie dobrym odbiorem, potem zresztą zaliczał ich jeszcze kilka. Od czasu do czasu potrafił nawet błysnąć dobrym prostopadłym zagraniem do przodu i w ogóle wszystko byłoby fajnie, ale do nowego Kopczyńskiego z meczu przeciw "Jadze" zbyt często dołączał ten, którego pamiętamy ze strat z Chojniczanką. Pomocnik popełniał niestety mniej lub bardziej poważne błędy w obronie, m.in. kiedy jego stratę przed własną "szesnastką" w ostatniej chwili naprawili koledzy. Było jednak naprawdę nieźle i choć występ Michała miał blaski i cienie, to może on dawać nadzieje na przyszłość.

Igor Lewczuk - O ile w pierwszej połowie nie można mieć do niego żadnych zastrzeżeń, bo interweniował z godną podziwu pewnością, notując kilka bardzo ważnych przechwytów, o tyle po przerwie wszystko zaczęło pękać. Pewność i spokój zastąpiły wahanie i nerwy, a na to tylko czekali piłkarze Jagiellonii. Parę razy pod polem karnym Legii robiło się naprawdę nerwowo, ale na szczęście w bramce mieliśmy świetnie dysponowanego Arka Malarza.

Michaił Aleksandrow - Jakby ktoś chciał się dowiedzieć w jaki sposób w chwilę zniszczyć to co budowało się przez długi czas, to wystarczy popatrzeć na sobotni występ Bułgara. Przez całą pierwszą część gry Aleksandrow biegał prawym skrzydłem aż miło, raz po raz notując udany drybling, szybką wymianę podań lub dobre dośrodkowanie. Włożony w grę wysiłek przyniósł efekt w postaci naprawdę miłej dla oka bramki. Po zmianie stron wszystko zaczęło się jednak sypać. Skrzydłowy zwolnił, był niedokładny i przede wszystkim ciągle spóźniony, czego efektem był faul w polu karnym, którego na nasze szczęście nie zauważył Szymon Marciniak, a następnie idiotycznie zgarnięta czerwona kartka za bezmyślny faul od tyłu na Achillesy.

Aleksandar Prijović - Bardzo nie lubię oceniać takich występów, bo z jednej strony widać ile dał z siebie zawodnik i jak bliski był szczęścia, z drugiej mimo wszystko na jego koncie bramkowym nadal widnieje liczba zero. "Prijo" przez cały mecz walczył w swoim stylu i dawał z siebie ile mógł. Świetnie pokazywał się do gry, ale kiedy już dostawał piłkę, to wracały koszmary z końca minionego sezonu. Szwajcar mógł nawet skompletować hat-tricka, niestety jego uderzenia albo nieznacznie mijały bramkę, albo zatrzymywały się na słupku. Mimo wszystko cieszy powrót stylu gry naszego "Zlatana" - ważne, że wreszcie jest pod grą, na bramki przyjdzie jeszcze czas.

Michał Kucharczyk - - Kolejny występ w dużą kratkę. O "Kuchym" w tym meczu można powiedzieć nieco pozytywnych, choć mimo wszystko więcej negatywnych rzeczy. Pomocnik z jednej strony podłączał się do akcji i mógł zanotować dwie asysty, za których brak pretensje może mieć wyłącznie do Prijovicia, a także jedną, ale tutaj za zbyt mocne podanie do Nikolicia może winić wyłącznie siebie. Po drugiej stronie medalu są także straty, niedokładne podania i zdecydowanie zbyt dużo chaosu w grze. Fajnie, że "Kuchy" potrafi błysnąć dobrym podaniem, ale byłoby jeszcze fajniej, gdyby przez te 89 minut na boisku kiedy jednak nimi nie błyszczy, po prostu grał w piłkę.

Jakub Rzeźniczak - - Nie będę pisał o tym, że do momentu straty gola było nieźle, ponieważ do tego czasu goście nie oddali nawet celnego strzału na bramkę. Będę za to wyrzucał Rzeźniczakowi trafienie Cernycha, bo nie padło ono po błędzie naszego obrońcy. To był wielbłąd i to naprawdę olbrzymich rozmiarów. Dwa metry przewagi nad zawodnikiem atakującym i mimo tego strata piłki tuż pod własną bramką, jest po prostu kryminałem. Sytuacja wypisz wymaluj z porażek przy Łazienkowskiej z Lechem i Koroną Kielce w tamtym sezonie, a Kuba nadal nie wyciągnął wniosków. Mało brakowało i kapitan zatopiłby własny statek.

Zmiennicy:

Nemanja Nikolić - - Przez pół godziny miał wystarczająco dużo czasu na to, by spróbować zmienić losy spotkania. Miał jedną sytuację do strzelenia bramki, choć akurat za jej zmarnowanie bardziej należy winić Kucharczyka, który w prostej sytuacji postanowił popsuć podanie. Trudno jednak rozgrzeszyć "Niko" z tego, że przez ponad 30 minut nie potrafił nawet spróbować przechylić losów rywalizacji na stronę Legii. Zwłaszcza, jeśli gość mówi, że w reprezentacji to jemu należy się miejsce, a jak nie to pokibicuje sprzed telewizora.

Ondrej Duda - - Duda nie wniósł do gry niczego, co mogło by pomóc zespołowi. Raz zdecydował się na udany drybling w polu karnym, ale tak długo zwlekał ze strzałe... że zablokował go obrońca. Chłopak myślami już od ponad roku jest wszędzie tylko nie w Warszawie, bo w piłkę to on grać potrafi (na przykład na Euro), ale w Legii po prostu mu się nie chce. Nie ma co się napalać na 5 milionów - Ondreja można sprzedać nawet za 3, bo na jego transferze skorzysta praktycznie każdy.

Tomasz Jodłowiec - - Tak beznadziejnie grającego "Jodły" naprawdę nie pamiętam. Mogłem czegoś nie dostrzec, ale jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że Tomek przez całą drugą połowę nie zaliczył nawet jednego dobrego odbioru. Rywale najprostszymi zwodami mijali go jak pachołek, a sam piłkarz wydawał się grać na lekach uspokajających. Oby był to najgorszy występ Jodłowca w tym sezonie.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.