Legia Warszawa - Zrinjski Mostar - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po rewanżu ze Zrinjskim Mostar

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legioniści bez większych emocji wykonali plan i awansowali do III rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Przed dwumeczem w obozie „Wojskowych” panował spokój, ale zarówno ich forma, jak i postawa Chorwatów z Bośni sprawiły, że dwumecz nie był spacerkiem. Przeciwnie, był to trudny marsz w ciężkich buciorach.

1. Pierwsza wygrana Hasiego. Zwycięstwo przyszło późno, ale w najbardziej pożądanym momencie. Legia musiała w końcu wygrać, by, jak zauważyli sami zawodnicy nabrać nieco pewności siebie, a między wierszami dało się wyczytać: nabrać zaufania do metod nowego trenera. Drobne sygnały, że pomysły Albańczyka mogą przynosić efekty wysyłane były już we fragmentach poprzednich meczów, ale to zwycięstwo było zwyczajnie potrzebne, nawet w słabym stylu.

2. Piłka to nie łyżwiarstwo. I całe szczęście, bo gdybyśmy mieli otrzymać noty za wspomniany styl, to z pewnością nie starczyłoby to na olimpijską kwalifikację. Nawet w łyżwiarstwie. Nawet do Rio. Legia grała wolno, przewidywalnie, bardzo statycznie i jeszcze bardziej niedokładnie. Brakowało ruchu, a gdy sporadycznie się pojawiał, to całość psuły nieprecyzyjne zagrania. Ciężko było to oceniać, analizować, no i w ogóle patrzeć.

3. Nikolić – Zrinjski 3-1. Niby wiadomo, kto w Legii jest super snajperem, niby nie jest on w najwyższej formie, niby z marszu wszedł do drużyny. Tymczasem Serb z Węgier strzelił wszystkie bramki dla mistrzów Polski w dwumeczu i zapewnił awans. Jego wysoka forma strzelecka wynika oczywiście również z tego, że nie przepracował okresu przygotowawczego i ma tę „świeżość”, której brakuje kolegom. Niestety, prawdopodobnie kryzys też przyjdzie, bo bez przygotowania fizycznego długo nie pociągnie, a poprawianie tego między meczami odbije się na formie piłkarza. Wszystko w rękach trenerów.

4. Nerwowy Hasi. Albański szkoleniowiec bardzo ekspresyjnie reaguje przy linii bocznej i każde niepowodzenie, złe zagranie, niekorzystna decyzja sędziego wyprowadzają go z równowagi. Tak samo było we wtorek. Słabo to wygląda i z pewnością nie pomaga w budowaniu autorytetu w zespole, jak również w poprawie jego gry.

5. Tęsknota za przecinakiem? Legioniści znów zagrali bez typowego defensywnego pomocnika, który głównie koncentrowałby się na przecinaniu akcji rywali. Zespół Hasiego ma tak grać – gracze środka pola mają odpowiadać zarówno za grę defensywną, jak i ofensywną. Niestety, na razie Jodłowiec i zwłaszcza Moulin raczej średnio angażują się w sprawy obronne. Trudno powiedzieć, czy takie są założenia, czy też im jeszcze brakuje siły, ale na razie przeciwnicy dość łatwo przedostają się na przedpole „szesnastki” Legii, a środkowi obrońcy najczęściej mogą liczyć tylko na siebie i asekurację bocznych. W tym aspekcie coś się musi zdecydowanie poprawić. Bez tego nie mamy czego szukać w eliminacjach Ligi Mistrzów, a i w lidze będą problemy.

6. Prezent. Rzadko zdarza się, że legioniści niesłusznie otrzymują rzut karny, bo sędziowie w Polsce wolą pięć razy się zastanowić nim przy Łazienkowskiej gwizdną „jedenastkę” dla gospodarzy, bo przecież każdy karny dla Legii, zwłaszcza w Warszawie, rozkładany jest na czynniki pierwsze przez tzw. środowisko piłkarskie. Francuski arbiter wyłamał się więc z trendów i gwizdnął tak, jak mu się wydawało. Był blisko, widział zagranie w rękę i sprezentował nam rzut karny. Pokazał tym samym, że można się po prostu pomylić. No chyba, że UEFA też należy do prolegijnego spisku.

7. Polowanie na Guilherme. W Mostarze „Gui” był faulowany raz za razem. Cud, że już wtedy nie nabawił się urazu. Przyjęliśmy to jako wyraz słabości gospodarzy, ale na Łazienkowskiej okazało się, że to przemyślana taktyka. Mistrzowie Bośni po prostu mieli w planie wyeliminować Brazylijczyka. Sądzili pewnie, że faulami odbiorą mu ochotę do gry, a gdy to się nie udało, załatwili go na dobre. A konkretnie na 1,5 miesiąca...

8. Zrinjski nie umierał za awans. Goście oczywiście starali się, pokazali parokrotnie, że mają pojęcie o futbolu i byli bliscy zdobycia przynajmniej jednego gola, na którego zresztą zasłużyli. Ogólnie jednak można było odnieść wrażenie, że nie biją się za wszelką cenę bić o korzystny rezultat. A skoro o biciu mowa – niepokojące było, że parokrotnie nasi zawodnicy przegrywali starcia bark w bark z rywalami. Zrinjski to dobrze zbudowane chłopaki, ale nie na tyle, by się od nich tak odbijać.

9. Temat rzeka – zachowanie w mix zonie. Niektórym piłkarzom wydaje się, że obcowanie z nimi w mix zonie sprawia dziennikarzom przyjemność. Że z utęsknieniem czekają na ich wypowiedzi. Możliwe, że są i tacy, ale akurat takich nie znam. Dziennikarze wykonują swoją pracę, która w skrócie sprowadza się do dostarczania informacji czytelnikom, często kibicom informacji o zawodnikach, drużynach, czy klubach. Dlatego Tomasz Brzyski, który po raz kolejny wpada do strefy wywiadów w tempie tornado, okrąża ją i z uśmiechem zadowolenia wychodzi, bo nikt nie zdążył zadać mu pytania, a zatrzymywany odpowiada: „No przecież przeszedłem tamtędy”, powinien zastanowić się, czy skoro wymaga szacunku dla swojej pracy, powinien oczekiwać go od przedstawicieli mediów. I od kibiców, których w ten sposób najbardziej lekceważy.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.