fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 2. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Tabela po drugiej kolejce Ekstraklasy wygląda tak, jakby wróciła właśnie z grubo zakrapianej alkoholem imprezy. To jednak dopiero początek zmagań ligowych, bo przed nami jeszcze 9 miesięcy ligowych wzlotów i upadków (no głównie upadków). Zapraszamy zatem na podsumowanie 2. kolejki najbardziej nieprzewidywalnej ligi we Wszechświecie i okolicach.

Pogoń Szczecin 1-1 Korona Kielce
Osoba, która wymyśliła start rozgrywek w połowie lipca albo nie należy do najbystrzejszych, albo jest po prostu masochistą. Mecze sprawiają ból chyba wszystkim - kibice oglądają spotkania o atrakcyjności worka nawozu, a piłkarze zamiast leżeć na plaży w Dubaju, zmuszeni są biegać po boisku. Wyjątku nie stanowili gracze Pogoni i Korony, bo ci zdawali się cierpieć przy każdym kontakcie z futbolówką. Oczy publiczności cierpiały jeszcze bardziej, więc Dawid Kort uznał, ż¬e najlepiej dla wszystkich będzie zrobić to co konieczne możliwie jak najprędzej i uderzeniem z 25 metrów posłał piłkę do siatki. Zadziwiło to drużynę gości, ta bowiem nie spodziewała się, że tym meczu ktokolwiek trafi w bramkę, o trafieniu do niej nie wspominając. "Scyzory" nie bardzo wiedziały jak ugryźć rywala, na szczęście z pomocą przyszedł im golkiper Pogoni, który z przyczyn jakich nie rozumie nawet on sam, postanowił wyjść sobie z bramki. Ta pozostawiona bez opieki skusiła Łukasza Sekulskiego, więc piłkarz Korony zdecydował się na strzał i jak to w takich sytuacjach bywa, trafił w słupek. Na szczęście dla gości tego dnia Jakub Słowik robił wszystko na opak, bo choć powinien wyjść do wybiegającego sam na sam Pilipczuka, to wolał zostać w blokach, dzięki czemu Korona wyrównała wynik spotkania. Ten do końca nie uległ już zmianie (byłoby zresztą ciężko zmienić go strzałami w okolice 3 piętra) i pierwszy mecz kolejki zakończył się podziałem punktów.

VIDEO: Słowik mija się z piłką, Sekulski z powołaniem

Arka Gdynia 3-0 Wisła Kraków
Wisła niesamowicie lubi zwyciężać. Rok temu piłkarze "Białej Gwiazdy" doszli do wniosku, że skoro nie da się wygrać ligi, to można przynajmniej grupę spadkową. W tym sezonie apetyty na obronę tytułu są jeszcze większe, więc krakowiacy już od pierwszych kolejek starają się zapewnić sobie miejsce w dole tabeli. Po zeszłotygodniowym zwycięstwie nad Pogonią przyszła pora na utratę punktów. Tylko jak tu przegrać z beniaminkiem? - gorączkowo zastanawiali się zawodnicy Wisły. Początkowo goście zaatakowali nieśmiałym rykoszetem, który przyniósł Arce prowadzenie. Sytuacja mogła jednak wymknąć się spod kontroli jakąś nieopatrznie zdobytą bramką przez Wisłę, więc Michał Miśkiewicz postanowił działać zapobiegawczo. Golkiper wyskoczył do dośrodkowania, chwycił je w ręcę, po czym wypuścił piłkę tuż pod nogi Dariusza Zjawińskiego, stojącego tuż pod bramką. Jako, że nie istnieją takie ilości alkoholu, po których dałoby się tego nie trafić, to piłkarz Arki podwyższył prowadzenie swojej drużyny. Taki rezultat nie satysfakcjonował jednak w pełni "Białej Gwiazdy", więc dla pewności należało jeszcze sprokurować rzut karny po zupełnie niewymuszonym zagraniu ręką. Skończyło się więc na 3-0 i Wisła zrobiła pierwszy krok do upragnionej walki o utrzymanie.

VIDEO: Miśkiewicz tęskni za obecnością Pawełka w Wiśle

Jagiellonia Białystok 4-1 Ruch Chorzów
Polski Guardiola zaczął zacierać rączki już w 2 minucie, kiedy jego zespół niespodziewanie szybko wyszedł na prowadzenie. Jeszcze weselej zrobiło się gdy Grodzickiemu nie chciało ruszyć się do piłki podanej przez Koja, a zdecydowanie większą ochotę do dopadnięcia jej wykazali gospodarze i było już 2-0. Tuż przed przerwą kibice poczuli się wyraźnie nieswojo, kiedy Patryk Lipski zabawił się w Ronaldo i zdobył gola kontaktowego po przepięknym uderzeniu piętą. „Nie na darmo Piast i Cracovia tak godnie reprezentują ligę w Europie, żebyśmy wyrzekali się tego co nasze” - pomyśleli piłkarze Ruchu i zrobili wszystko co mogli, by gospodarze strzelili następną bramkę. Wynik nie bardzo przypadł do gustu Łukaszowi Hanzlowi i Pawłowi Oleksemu, wobec czego piłkarze w 3 minuty załatwili sobie czerwone kartki i mogli wcześniej opuścić padół łez, jaki sami wcześniej sobie skrzętnie stworzyli. Ponieważ w jedenastu gra się nieco łatwiej niż w dziewięciu, to „Jaga” dobiła gości, ustalając wynik meczu na 4-1. Jeszcze parę takich meczów i Michał Probierz tak utwierdzi się w przekonaniu o swojej wielkości, że zacznie żądać zakontraktowania go w Bayernie Monachium.

VIDEO: Grodzicki nie lubi biegać za piłką

Legia Warszawa 0-0 Śląsk Wrocław
Jak słusznie zauważył mój znajomy, dobrze, że zaczynają się właśnie Światowe Dni Młodzieży, bo legionistom póki co pozostaje tylko modlitwa o zdobywanie punktów w lidze i przejście słowackiej potęgi o nazwie AS Trencin. Nowy szkoleniowiec wymaga od piłkarzy kreatywności i nieszablonowych zagrań, więc ci zgodnie stwierdzili, że strzelanie obok bramki zamiast w nią, jest wystarczająco nieszablonowe. Najlepiej sztuka ta wychodziła Aleksandarowi Prijoviciowi, który chciał widocznie czegoś się nauczyć, podpatrując napastników na Euro. Najwyraźniej niestety Szwajcar oglądał chyba wyczyny Arka Milika i w sobotę naśladował go z ogromnym zapałem. Dłużni nie pozostawali mu koledzy z drużyny i bandy reklamowe wokół bramki Pawełka były ostrzelane w każdy możliwy sposób. No ale spokojnie, legioniści potrzebują czasu. W naszej grze jest po prostu kilka niedociągnięć.

VIDEO: Niedociągnięcia w drużynie „Wojskowych”

Bruk-Bet Termalica Nieciecza 3-2 Cracovia Kraków
Gdyby ktoś kiedykolwiek poprosił Was, żeby w skrócie wytłumaczyć mu fenomen Ekstraklasy, to pokażcie mu mecz Termaliki z Cracovią. Spotkanie rozgrywane w polu kukurydzy, w którym każda z bramek stanowi swoistą innowację w dziedzinie piłki nożnej, to niesamowita gratka dla fanów footballu. Przy pierwszym golu gospodarze zastosowali skomplikowaną sztuczkę – polegała ona na tym, że w piłkę będą kopać wszyscy ale trafi tylko jeden. „Pasy” dały się zaskoczyć i było 1-0. Przy drugim trafieniu wszyscy zgodnie uznali, że wrzucona w pole karne piłka wyląduje poza linią końcową – futbolówka co prawda wylądowała, ale w bramce Cracovii. Chwilę później Dariusz Trela pokazał wszystkim magiczną sztuczkę, bo strzał z dystansu zamienił w uderzenie z 5 metrów, wypluwając go pod nogi Jendriska, który zdobył gola kontaktowego. 10 minut później obrona przyjezdnych porozumiała się ze sobą jak Serbowie z Albańczykami, dzięki czemu Termalica prowadziła 3-1. Jedyną normalną bramkę zdobył Dąbrowski, który z rzutu karnego ustalił wynik meczu, finalizując tym samym pracę nad pigułką Ekstraklasy, jaką niewątpliwie było niedzielne spotkanie.

VIDEO: Termalica z Cracovią uczą, bawią, wychowują

Piast Gliwice 2-1 Wisła Płock
Najpiękniejsze gole powstają tak jak najmądrzejsze dzieci – z przypadku. Tak było również przy bramce dla Wisły Płock, kiedy Mikołaj Lebedyński postanowił przyjąć piłkę piętą. Skomplikowany wyczyn techniczny naturalnie nie mógł udać się napastnikowi, ale dzięki odpowiedniemu wykoślawieniu stopy, z przyjęcia wyszła znakomita asysta do Arkadiusza Recy, który dał gościom prowadzenie. Co prawda nie nacieszyli się nim zbyt długo, bo niecałe 10 minut później był remis, a po godzinie gry Piast zapewnił sobie zwycięstwo. Do końca meczu nie wydarzyło się nic więcej, bo był on nudny jak ruchy transferowe Legii.

VIDEO: Bramka przypadkowym dzieckiem Recy i Lebedyńskiego

Lech Poznań 0-2 Zagłębie Lubin
Lech ceni sobie stabilizację i konsekwencję, więc robi wszystko, by ten sezon zacząć równie udanie jak poprzedni. Po Superpucharze przyszedł czas na zderzenie z rzeczywistością, które dla „Pyr” było bolesne jak spotkanie z tłuczkiem do ziemniaków. Ugniatanie poznańskich kartofli rozpoczął Papadopulos, a gotowe danie uderzeniem z rzutu wolnego zaserwował Filip Starzyński. Lech oczywiście miał swoje okazje, ba, było ich nawet kilka, jednak za każdym razem poznaniacy kończyli je w stylu Łukasza Trałki – na pałę. Prym w tej dziedzinie wiódł naturalnie ulubieniec publiczności Nicki Bille Nielsen. Jak już marnować okazje to tylko z pompą. Duńczyk jest teraz w takiej formie, że jedynego gola jakiego może strzelić, to takiego dzięki któremu załapie się na program 500+.

VIDEO: Nicki Bille wita się z sezonem

Górnik Łęczna 1-2 Lechia Gdańsk
Gospodarze zaczęli spotkanie od bardzo mocnego uderzenia, na ich nieszczęście było to uderzenie w nogi przeciwnika i po niespełna 7 minutach gry, musieli radzić sobie w dziesiątkę. Sytuacja spodobała się drużynie Lechii i ta bez większych kłopotów objęła prowadzenie. Taki stan rzeczy utrzymywał się do 54 minuty, kiedy Grzegorz Bonin popędził lewą stroną boiska, zobaczył, że nie ma absolutnie nikogo by można mu zagrać piłkę, więc dla beki wrzucił ją w pole karne. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo Vanja Milinković-Savić zrobił absolutnie wszystko co mógł i jakimś cudem udało mu się wbić dośrodkowanie do bramki. Gospodarze byli uradowani do tego stopnia, że zapomnieli o konieczności obrony wyniku i dwie minuty później sami stracili gola. Do końca spotkania wynik nie uległ już znaczącym przemianom, dzięki czemu Górnik Łęczna został liderem chwalebnej klasyfikacji – w sezonie 2016/2017 jest on jedyną drużyną, jaka nie skalała się zdobyciem ligowych punktów.

VIDEO: Milinković-Savić w życiowej formie na początku sezonu


Mem kolejki:
fot. Facebook

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.