fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Bereszyński: Nie będziemy chłopcami do bicia

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- Polska to bardzo specyficzny kraj. Uważam, że nawet gdybyśmy wygrali z Realem, to i tak pojawiłyby się komentarze, że słabo graliśmy albo pokonaliśmy trzeci skład naszych rywali. Takie wypowiedzi to rzecz nieunikniona - mówi Bartosz Bereszyński. Z zawodnikiem mistrza Polski porozmawialiśmy o debiucie w Lidze Mistrzów, ligowym podwórku, niedoszłym letnim transferze, roli prawego obrońcy w obecnej Legii, a także o celach i marzeniach na przyszłość. Zapraszamy do lektury!

Jak się czuje osoba, która po raz pierwszy od 21 lat awansowała z Legią do Ligi Mistrzów?
- Wszystko do mnie dotrze wtedy, kiedy zagram już swój pierwszy mecz w tych rozgrywkach. Wtedy będę mógł powiedzieć, że wystąpiłem w Lidze Mistrzów. Na razie wypowiadam się tylko jako ta osoba, która do niej awansowała. Na pewno czuję się bardzo fajnie, jest to spełnienie marzeń i nie ma co tego ukrywać. Mamy okazję zmierzyć się ze światową czołówką. Przyjadą do nas najlepsze drużyny. To właśnie nasza Legia Warszawa będzie się z nimi mierzyła i będzie to okazja do wyciągnięcia wielu wniosków na przyszłość. Mamy również szansę pokazać się całemu światu, ponieważ nasze mecze będą pokazywane w wielu krajach. Wiemy, ilu odbiorców mają spotkanie rozgrywane chociażby przez Real Madryt. Wszyscy będziemy mogli zaprezentować się Europie i światu.

Teraz będzie okazja, żeby zmierzyć się z zawodnikami, którymi graliście do tej pory na PlayStation.
- Tak, oczywiście. Legią nie gram w FIFIE, ponieważ jestem w niej za słabym zawodnikiem (śmiech). Czasami grało się turnieje Ligi Mistrzów i kiedy leciał hymn tych rozgrywek to już wtedy dawało się nieco głośniej. Wówczas wytwarzało to sporo emocji. Inaczej grało się na konsoli, kiedy w tle miało się hymn Ligi Mistrzów. Teraz wszystkiego będę mógł doświadczyć na żywo. Na pewno wszystkiemu towarzyszą spore emocje. Dla mnie to spełnienie marzeń, ponieważ już od najmłodszych lat marzyłem, aby grać przeciwko najlepszym zawodnikom. Przed losowaniem powiedziałem, że chciałbym zmierzyć się z Cristiano Ronaldo i tym samym moje kolejne marzenie się spełniło.

Świadomość gry w Lidze Mistrzów daje poczucie bycia wyjątkowym?
- Jestem trochę do tego przyzwyczajony. Kiedy przyszedłem do Legii, to klub czekał na mistrzostwo od siedmiu lat. Odkąd jestem w zespole, to już trzykrotnie wygraliśmy ligę. 20 lat polski zespół czekał na Ligę Mistrzów, no więc... jestem! (śmiech). Oczywiście, żartuję... Za ileś lat będę mógł puścić dzieciom moje występy w Lidze Mistrzów. To są wspomnienia, które zostaną ze mną na całe życie i których już nikt nigdy mi nie zabierze. Jestem szczęśliwy z tego, co osiągnąłem. Mam nadzieję, że będę mógł świętować kolejne awanse do Ligi Mistrzów w przyszłości.

Borussia i Sporting to również wymarzeni rywale?
- Przede wszystkim interesowały mnie zespoły z pierwszego koszyka. Uważam, że całe losowanie potoczyło się jednak dla nas idealnie. Grupa marzeń, którą sobie zakładaliśmy wyglądała bardzo podobnie. Oprócz Realu i Borussii znalazł się tam jeszcze tylko Tottenham. Anglicy będą swoje mecze w Lidze Mistrzów grali na Wembley, więc występując na tym obiekcie spełniłbym kolejne swoje marzenie. Chociaż może za dużo byłoby już tego wszystkiego... Zostawmy trochę na później. Sporting to też super zespół i nie ma co tutaj narzekać.

Na ile ważny będzie aspekt psychiczny w tych meczach?
- U każdego piłkarza głowa jest bardzo ważna. Nie ma znaczenia czy grasz z Termaliką czy za chwilę z Borussią. Wiadomo że w starciu z Niemcami nikomu nie zabraknie ambicji, ale jadąc do Niecieczy musimy być maksymalnie skoncentrowani. Termalica pod wodzą nowego trenera zaczęła wygrywać i na pewno starcie z nimi nie będzie łatwe. Ostatnio przegraliśmy na tym stadionie i teraz jedziemy zmazać tę plamę. Udajemy się tam tylko i wyłącznie po zwycięstwo. Chcemy kontynuować zwycięską drogę, która rozpoczęliśmy po wygranej nad Ruchem. Mamy awans do Ligi Mistrzów, zeszło z nas ciśnienie i możemy teraz skupić się tylko na ekstraklasie.

To właśnie w głowie przespaliście start ligi?
- Wszyscy dobrze wiemy, jak się gra na dwóch frontach. To jest odwieczny problem polskich drużyn. Naszym głównym celem na pewno był awans do Ligi Mistrzów. Każdy z nas chciał w końcu znaleźć się w tych rozgrywkach i robiliśmy wszystko, aby to marzenie się spełniło. Z całą pewnością ligi nie lekceważyliśmy, jednak mieliśmy świadomość, że za chwilę czeka nas pojedynek z Trenczynem czy z Dundalk. Zdajemy sobie sprawę, jak ważna jest ekstraklasa. Nie chcemy, aby nasz występ w Lidze Mistrzów był czymś jednorazowym. Musimy zwyciężyć w lidze, jeżeli chcemy znów powalczyć o awans do fazy grupowej. Jestem cztery lata w Warszawie, zdobyłem trzy mistrzostwa, więc jakaś systematyczność już się pojawiła. Chcemy ją kontynuować w przyszłości.

fot. Woytek / Legionisci.com

Nowa filozofia gry i zmiany personalne nie pomagają chyba w szybkim zgraniu się
- Na pewno drużynę budują przede wszystkim zwycięstwa - dodają sporo pewności siebie i sprawiają, że piłkarze czują się ze sobą bardziej zżyci. Jeżeli wygramy w Niecieczy, to na pewno nas to umocni. Cały czas potrzebujemy jednak czasu, ponieważ drużynę buduje się długo. Przyszli teraz do nas Maciej Dąbrowski i Jakub Czerwiński. To nowe nazwiska, z którymi nie miałem okazji nigdy grać. Mieliśmy już okazję, aby wspólnie potrenować i poznać siebie nawzajem. Mecze to jednak zupełnie co innego. Mimo wszystko jestem spokojny o to, że dadzą sobie radę. Mam nadzieję, że będziemy tworzyć monolit w defensywie i nie będziemy tracić zbyt wielu goli.

Większość osób przed waszymi meczami w Lidze Mistrzów nie oczekuje zbyt wiele. Będzie to dla was plus?
- Nasi przeciwnicy teoretycznie mogą nas zlekceważyć. Niedawno Wyspy Owcze niespodziewanie zremisowały z Węgrami. Nikt nie przypuszczałby przed meczem, że taki wynik jest w ogóle możliwy. Naszą siłą jest to, iż jesteśmy klubem mniej znanym niż na przykład Real Madryt. Jestem spokojny o atmosferę na Łazienkowskiej, dlatego to my musimy na boisku dołożyć wszelkich starań, aby naszym rywalom nie grało się łatwo i aby zapamiętali ten obiekt na długo.

W przypadku wysokich porażek w Lidze Mistrzów jesteście gotowi na falę negatywnych komentarzy?
- Polska to bardzo specyficzny kraj. Uważam, że nawet gdybyśmy wygrali z Realem, to i tak pojawiłyby się komentarze, że słabo graliśmy albo pokonaliśmy trzeci skład naszych rywali. Takie wypowiedzi to rzecz nieunikniona. Jednak zgadzam się z tym, że jeżeli przegralibyśmy wysoko w środę, to za kilka dni w lidze będzie to jeszcze siedziało w naszych głowach. Na pewno nie będziemy chłopcami do bicia, chociaż wielu nas na to skazuje. Chcemy grać jak najlepiej i tworzyć zespół. Dużo będzie zależało od głowy i od naszego nastawienia w tych meczach. Każdy z nas musi zasuwać od początku do końca.

Za kadencji Henninga Berga zdarzały się sytuacje, że po walce w europejskich pucharach szybko przychodziły przegrane w lidze
- Dużo jest nowych zawodników, więc może oni o tym jeszcze nie wiedzą... (śmiech). Na pewno część graczy pamięta jednak o tym i myślę, że mamy na tyle duże doświadczenie żeby zapobiegać już takim sytuacjom. Potrafimy łączyć grę w europejskich pucharach, ponieważ były już sezony kiedy graliśmy w Lidze Europy, a potem świętowaliśmy mistrzostwo Polski. Ponadto mamy świadomość tego, że w ekstraklasie czeka nas jeszcze podział punktów. Musimy wygrywać każdy mecz. Oczywiście, w Lidze Mistrzów porażka może być nieunikniona, ponieważ jesteśmy realistami, ale trzeba się szybko pozbierać, aby na krajowym podwórku odnieść już zwycięstwo. Gramy o mistrzostwo i o to, aby Legia cały czas była na pierwszym miejscu.

Obrona Legii cały czas budowana jest wokół zawodników mówiących po polsku. To chyba duże ułatwienie na boisku
- Na pewno to pomocna sprawa. Jeżeli ktoś do mnie krzyknie po polsku, to jestem w stanie lepiej zareagować, niż byłoby to w innym języku. W piłce nożnej porozumiewamy się jednak też językiem neutralnym. Na boisku wszyscy rozumiemy się bardzo dobrze. W Legii na obronie grało już wielu obcokrajowców i nigdy nie było z tym kłopotu. Adam Hlousek mówi dobrze w naszym języku, więc z tego wszystkiego można być bardzo zadowolonym.

Z Borussią będziecie jednak osłabieni jego brakiem. Jesteś gotowy na grę na lewej stronie?
- Osłabieni? A może to wzmocnienie?... (śmiech). Jestem gotowy, aby grać na każdej pozycji. Oczywiście, moim docelowym miejscem jest prawa obrona i tam czuję się najlepiej, ale jeżeli trener pośle mnie gdzie indziej, to będę zasuwał tak jak zawsze. Dam z siebie maksa bez względu na to, gdzie miałbym wystąpić. Jak to się jednak wszystko potoczy, to dopiero dowiemy się w przyszłości.

fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com

Jak przez ostatnie lata zmieniały się twoje założenia na prawej stronie obrony?
- Przede wszystkim muszę powiedzieć, że dojrzałem już jako prawy obrońca. To przecież dla mnie nowa pozycja, ponieważ zacząłem tutaj występować dopiero po przyjściu do Legii. Myślę, że w defensywie i pojedynkach jeden na jeden radzę sobie już dużo lepiej. Każdy trener ma inne założenia i inną taktykę. Dużo zależy również od przeciwnika, z którym przyjdzie nam akurat się zmierzyć. Jesteśmy elastyczni pod względem taktyki. Niedawno trener wystawił przecież trójkę obrońców. Szkoleniowiec o wszystkim decyduje, a my staramy się wypełniać jego założenia w stu procentach.

Jakie są twoje kolejne piłkarskie cele?
- Można powiedzieć, że w Polsce wygrałem już wszystko oprócz Superpucharu. Dla każdego piłkarza marzeniem jest występować w reprezentacji. Zbliżają się mistrzostwa świata i dlaczego miałbym na tym turnieju nie zagrać? Jeżeli będę w dobrej formie i pozytywnie będę prezentował się w Legii w ekstraklasie i w Lidze Mistrzów, to wszystko jest możliwe. Dla selekcjonera będzie również ważne to, aby zobaczyć rodzimych piłkarzy na tle najlepszych. Ponadto moim marzeniem jest zdobycie mistrzostwa Anglii. Moim ulubionym klubem jest Manchester United. Zawsze chciałem zagrać przeciwko nim, albo w tym zespole. Wiadomo, że to są już życzenia bardzo trudne do zrealizowania, natomiast wiemy jaka jest piłka nożna.

Z Manchesterem możesz się spotkać w Lidze Europy. Wystarczy zająć trzecie miejsce w grupie w Lidze Mistrzów...
- Manchester ma swoje problemy. Uważam, że teraz będzie już tylko lepiej. Ma duże szanse na zdobycie mistrzostwa i wierzę w to, że za rok spotkamy się w Lidze Mistrzów.

Na razie nie palisz się do transferu za granicę?
- Cieszę się, że w Warszawie stale rozwijam się jako piłkarz. Granie w Lidze Mistrzów to dla mnie coś nowego. Ondrej odszedł do silniejszej Bundesligi, ale nie będzie miał okazji, żeby wystąpić w fazie grupowej LM. Jestem zadowolony, że jestem w Legii i będę miał okazję, aby zagrać w Lidze Mistrzów. Wiadomo, że każdy ma swoje cele, a ja sam jestem gotowy do wyjazdu. Jeżeli będę miał okazję, żeby wyjechać, a oferta będzie dobra zarówno dla mnie jak i dla klubu, to będzie trzeba to rozważyć. Natomiast na pewno nie będę nic robił na siłę. Uważam, że nie popadłem w stagnację, a wręcz przeciwnie stale się rozwijam.

W tym oknie transferowym były jakieś konkretne oferty?
- Oferty były, w tym jedną konkretna. Kluby już się ze sobą dogadały, ale kompletnie nie odpowiadał mi tamten kierunek. Nie podobało mi się, gdzie miałbym kontynuować swoją karierę. Było coś na rzeczy, ale podjąłem decyzję, że zostaję. Chcę grać w Legii i tutaj walczyć o skład.

Rozmawiał Jan Wiśniewski "Wiśnia"

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.