Maciej Wandzel, Dariusz Mioduski i Bogusław Leśnodorski - fot. Legia Warszawa
REKLAMA

Słowo po niedzieli: Zaufanie

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Przez całe lato zachowywałem spokój. Choć z rezerwą podchodziłem do nowego trenera i jego pomysłów na grę oraz skład Legii, a z niepokojem do jego zachowania i sytuacji w drużynie, powstrzymywałem się od krytyki. Rozumiałem prośby płynące z klubu o zachowanie spokoju, o czas dla Hasiego. Moim zdaniem powinniśmy ufać rządzącym Legią, bo wynikami osiąganymi w ostatnich latach sobie na to zasłużyli. Tyle tylko, że nie może być to zaufanie bezgraniczne. Rządzący Legią powinni o tym wiedzieć.

Wcześniej Bogusław Leśnodorski, teraz Maciej Wandzel dziwią się, że kibice im nie ufają. Że nie wierzą w ich pomysły na Legię. Ba, pan Wandzel nawet zdaje się nieco dworować z postulatów o zwolnienie Hasiego, sugerując, że to nie sympatycy decydują o obsadzie stanowiska trenera. Oczywiście obaj panowie mają sporo racji, ale nie powinni też się dziwić reakcjom kibiców. Jak bowiem wygląda obecna Legia?

Ekipa składająca się z najlepszych albo niemal najlepszych graczy na swoich pozycjach w kraju. Ograna w europejskich pucharach. Klub potęga, w którym każdy polski piłkarz chciałby występować. Najbogatsi. Podwójna korona i awans do Ligi Mistrzów na stulecie klubu – wynik właściwie nie do powtórzenia przez kogokolwiek innego z kraju. Takie są niezaprzeczalne fakty.

Ale niestety, na to wszystko można spojrzeć przecież i z drugiej strony, o której nie chcą, co zrozumiałe, pamiętać nasi włodarze. Niesamowita słabość ligowych rywali, jak również tych w rozgrywkach o Puchar Polski. Brak stylu zarówno w Ekstraklasie, jak i meczach pucharowych. Legia ostatnio wygrała ligę w dużych bólach, a rok temu nieporadnie przegrała. Jedyny sezon, w którym możemy mówić o dominacji w rozgrywkach był dwa lata temu - skończyliśmy go z wyraźną przewagą nad poznaniakami. Oczywiście, klub wykonał kolosalny progres w rankingu UEFA, ale też miał niebywałe szczęście w losowaniu ostatniej fazy eliminacji Ligi Mistrzów. Na dokładkę konwulsyjne działania doraźne i mające się do tego nijak pomysły na rozwój oraz funkcjonowanie klubu. Wiążące się z tym częste zmiany trenerów. Niespójność działań pionu sportowego. Brak jednolitej polityki informacyjnej o sprawach piłkarskich. Gwałtowna przebudowa składu. 24 tegoroczne mecze w lidze i zaledwie 50% wygranych. Łomoty w Niecieczy, Lublinie, Warszawie, Lubinie, Gdańsku. A także pewnie wiele innych spraw związanych z zarządzaniem, na których się nie znam. Nie powinno to oczywiście przesłaniać pozytywów, ale fakty są przecież również takie.

Nie oszukujmy się, gdybyśmy trafili na jakikolwiek inny zespół, to w takiej dyspozycji nie mielibyśmy szans i nie zagralibyśmy w Lidze Mistrzów. Nie byłoby już właściwie żadnych, nawet czysto teoretycznych argumentów na obronę pana Hasiego. Jedyne czego teraz można się chwytać podczas prób usprawiedliwiania Albańczyka, to brak czasu na przygotowanie zespołu. Facet być może ma jakiś pomysł na taktykę zespołu, ale nie miał kiedy go przetrenować w najsilniejszym zestawieniu. Nawet podczas ostatniej przerwy nie było bodajże 4 podstawowych zawodników, a piąty zmienił barwy. Inna sprawa, że podpisując umowę wiedział na co się decyduje, pracował już przecież w klubie o podobnej charakterystyce. Był świadomy presji czasu i tego, że szybko zacznie być rozliczany. Otrzymał też ogromne wsparcie od klubu, przeprowadzono transfery, jakich oczekiwał. Spełniono jego zachcianki. I nic. Zespół istnieje teoretycznie, szatnia jest podzielona, a Hasi jedynie krzyczy, macha rękoma i wyspecjalizował się w obarczaniu winą zawodników. W ten sposób, o czym już wielokrotnie pisałem, nie zbuduje swojego autorytetu i zaufania u piłkarzy. Nie ma co ukrywać, że w tym związku nie było i nie ma chemii.

Nie twierdzę, że klub wszystko robi źle. Sukcesy są nie do przecenienia w skali całej historii Legii. Uważam tylko, że opisane działania uzasadniają ograniczone zaufanie do jego sterników, a nawet po prostu jego brak. I o ile można zgodzić się z panem Leśnodorskim, że atakowanie klubu zanim na dobre zaczęły się rozgrywki, to gruba przesada, o tyle pan Wandzel nie powinien się dziwić, że we wrześniu, gdy zajmujemy miejsce w tabeli, którego nie warto nawet sprawdzać, odpadliśmy z Pucharu Polski, a awans do LM, to w dużej mierze efekt, zgoda, wypracowanych, ale jednak fartownych losowań, kibice mogą mieć inny sposób postrzegania legijnej rzeczywistości i mają prawo być po prostu wkurw… Fajnie przy tym, byłoby, gdyby panowie prezesi pamiętali, że ci co atakują działania klubu robią to, bo go całym sercem kochają. Może niemądrze, może jest to chora miłość, ale bezwarunkowa i na zawsze. Czasem warto oderwać się od klubowych schematów, fachowych analiz, czy dyskusji i wsłuchać się w vox populi. Niekoniecznie wysłuchać, ale przemyśleć argumenty. To też kwestia zaufania. Obustronnego.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

P.S. „Słowo na niedzielę” w poniedziałek. Przepraszam.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.