fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo na niedzielę: Odpowiedzialność

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Skończyło się lato, a wraz z nim odszedł trener na lata, jakim miał być pan Hasi. Po jego śmieszno-strasznym okresie rządów pozostały zgliszcza. Drużyna na trzecim od końca miejscu w tabeli, klęska w Lidze Mistrzów 0-6, rozbita szatnia i zgniła atmosfera w klubie, to tylko wycinek bałaganu po Albańczyku, który sprzątał będzie trener Jacek Magiera. Nim jednak „Magic” obejmie stery w Legii warto się zastanowić, kto odpowiada za zaistniałą sytuację.

Kibice swą niechęć skupili głównie na Hasim. Oczywiście mają rację, bo ten człowiek nie nadawał się w żadnym stopniu na szkoleniowca Legii, co widać było już od pierwszych treningów. Natomiast pamiętajmy, że sam się u nas nie zatrudnił. Ktoś go wyszukał, wybrał i uznał, że to jest ten gość, z którym „Wojskowych” czeka świetlana przyszłość. Oczywiście mowa tu o dyrektorze sportowym Michale Żewłakowie. Tuż po zatrudnieniu Albańczyka, „Żewłak” w jednej z audycji stwierdził, że całą odpowiedzialność za wybór tego trenera bierze na siebie. No i z pewnością jest winnym ściągnięcia swego kumpla z czasów gry w Anderlechcie, o którym w Belgii nie dało się usłyszeć ani jednego dobrego słowa. Ale czy jedynym?

Hasiego krytykowali wszyscy. Belgijscy dziennikarze, polscy komentatorzy zajmujący się ligą belgijską, a także kibice tamtejszych klubów byli wręcz zszokowani, że Albańczyk znalazł pracę w Warszawie. Podkreślano brak stylu prowadzonego przez niego Anderlechtu, fatalne dwa ostatnie sezony pod jego wodzą, rozbicie drużyny od środka i trudny charakter tego szkoleniowca. Trudno więc racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego ściągnęliśmy właśnie tego trenera. Nie wierzę, że Żewłakow ściągnął sobie kumpla. Aż tak prosto nie mogło być. Do tego Legia przyznała, że zrobiła rozeznanie, dopytywała o Hasiego i widocznie w klubie uznano, że jego plusy przysłaniają minusy.

Szukając rozwiązania zagadki związanej z zatrudnieniem Hasiego trzeba pamiętać o tym, że ten gość przeszedł w Brukseli przez wszystkie szczeble trenerskiego zawodu. Szkolił dzieci, długo był asystentem w I zespole. Do tego Anderlecht jest klubem stanowiącym niejako punkt odniesienia dla „Wojskowych” – władze przy Łazienkowskiej chciałby zbliżyć się do poziomu finansowego i organizacyjnego reprezentowanego przez wielokrotnych mistrzów Belgii. Tymczasem Hasi zna od podszewki metody działania „Fiołków”, wiedział jak się buduje taki klub, bowiem spędził tam wiele lat jako piłkarz, a następnie trener.

Równie istotnym aspektem jest akademia piłkarska. Młodzi Belgowie, to fundament w Anderlechcie. Klub ten słynie z doskonałej pracy z młodzieżą, ściągania jej z wielu krajów, a potem promowania i sprzedaży z wielkim zyskiem. No wypisz, wymaluj realizacja marzeń Dariusza Mioduskiego. Kędzierzawy prezes mając to wszystko na uwadze, ochoczo przyklasnął pomysłowi ściągnięcia akurat zwolnionego Hasiego. Nie jest też wielką tajemnicą, że brylujący na europejskich salonach piłkarskich Mioduski nie przepadał za Stanisławem Czerczesowem i jego metodami. Podobno nie widział szans, by Legia pod wodzą rosyjskiego trenera weszła na wyższy poziom i to on był pomysłodawcą zmiany. Mogłoby być więc tak, że Mioduski do swojej koncepcji przekonał pozostałą dwójkę prezesów.
Uznano, więc, że w Legii potrzeba stosunkowo młodego szkoleniowca z zachodnioeuropejskiego klubu o profilu, do którego organizacyjnie dąży nasz klub – średniaka grywającego w Lidze Mistrzów, z dobrze funkcjonującą akademią, scoutingiem, świetnie zarabiającego na sprzedaży utalentowanych młodzieżowców. Takiego kogoś miał im znaleźć Żewłakow. Hasi wydawał się być kandydatem wręcz wzorcowym. Fakt, że akurat był bez pracy i jest kolegą naszego dyrektora tylko ułatwił całą operację.

Zrzucanie więc całej winy na Żewłakowa jest nadużyciem. Owszem, odpowiada za to, co się stało, ale mówił prawdę: był przeciwny odejściu Czerczesowa, a swoją pracę musiał następnie wykonać. Jego zadaniem było spełnić oczekiwania prezesów i znaleźć trenera o nakreślonym przez nich profilu. Znalazł. Jak się wydaje nie dochował przy tym należytej staranności, ale trzeci szkoleniowiec w ciągu roku nie był jego wymysłem. Obciążając więc winą „Żewłaka” warto pamiętać o nietuzinkowej pomysłowości naszych szefów.

Trudno się przy tym oprzeć wrażeniu, że koncepcje na prowadzenie Legii u rządzących nią panów zmieniają się wraz z porami roku. Miejmy nadzieję, że pomysł z Jackiem Magierą to długofalowy projekt, a nie kolejna rozpaczliwa próba ratowania twarzy i naprawiania swoich błędów. I nie chodzi o udowadnianie która koncepcja jest słuszna, a o odpowiedzialność za nasz klub.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.