Miroslav Radović - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Lechią

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legioniści zagrali najlepszy mecz w ciągu ostatnich kilku lat. „Wojskowi” od pierwszej do ostatniej minuty trzymali Lechię za gardło i tylko niesamowitemu szczęściu goście mogą zawdzięczać fakt, że jedynie trzykrotnie musieli wyciągać piłkę z siatki. Zapraszamy na analizę spotkania, które przypomniało wszystkim zapominalskim kto tak naprawdę jest mistrzem Polski.

Vadis Odjidja-Ofoe + - Pod wodzą Jacka Magiery Belg promienieje jak kobieta u boku kochającego mężczyzny. W sobotę pomocnik był głównodowodzącym czołgu, który przejechał się po zespole Lechii. Vadis od początku meczu imponował znakomitymi podaniami, z których najpiękniejsze były te z 58. i 63. minuty, gdy zanotował genialną asystę przy golu Guilherme, a potem za brak kolejnej mógł mieć pretensję wyłącznie do Nikolicia, bo Węgier zmarnował wówczas wykreowane mu sam na sam. Pomocnik Legii nie odpuszczał także w defensywie, a nawet gdy to rywal akurat był przy piłce, Odjidja cały czas nękał go naprawdę dobrym pressingiem. Jeśli nie skończy się tak jak w przypadku Moulina, to posiadamy właśnie najlepszego pomocnika w lidze.

Guilherme + - Początek spotkania miał średni, ponieważ często zdarzały mu się nieprzemyślane straty, jak na przykład nierozważne podanie piłki rywalowi w 2., 20., czy 27. minucie. O ile przed przerwą „Gui” radził sobie raz lepiej raz gorzej, o tyle po niej wjechał w Lechię z mocą torpedy i w odstępie dziesięciu minut dwa razy wytłumaczył gościom dlaczego nie powinni myśleć o mistrzostwie Polski. Ponadto Brazylijczyk notował znakomite powroty w strefę obronną, skąd często sam rozpoczynał akcje ofensywne zespołu. Brawa należą mu się także za pokazanie swojego przywiązania do barw w cieszynce po drugim golu. Schodząc z boiska zebrał przepiękne owacje – oby melodyjne „Guilherme! Guilherme!” jeszcze nie raz mogło rozbrzmiewać na Łazienkowskiej.

Miroslav Radović + - Jego nazwisko jeszcze długo będzie dźwięczało w uszach piłkarzom z Gdańska. „Rado” mijał ich jak tyczki, a podania Serba bez litości trafiały w każdą lukę między obrońcami. Pomocnik Legii zaliczył pierwsze otwierające podanie już w 8. minucie gry i z każdą chwilą sam nakręcał się coraz bardziej. Najlepszy okres jego gry przypadł na drugą połowę, kiedy jednym kopnięciem potrafił wykreować groźną akcję ofensywną. Znakomity występ uwieńczył asystą przy bramce Nemanji Nikolicia. Minus Radoviciowi należy się wyłącznie za głupio złapaną czerwoną kartkę, ale na przejętego nią nie wyglądał ani on sam, ani kibice. Słowiański temperament pełną gębą.

Adam Hlousek + - Za takim Adamem tęskniliśmy wszyscy. Człowiek o żelaznych płucach znów błyszczał na lewej flance, zarówno w ofensywie jak i w linii obrony. Już od pierwszych minut wjeżdżał w pole karne Lechii z taką częstotliwością, że gdyby postawić obok maszt radiowy, to Czech mógłby prowadzić tam własną audycję. Nieliczne akcje gdańszczan przerywał bez mrugnięcia okiem, jak choćby w 34. minucie, gdy świetnie zablokował dogranie we własną szesnastkę. W 49. minucie dołożył trochę przypadkową asystę przy bramce Guilherme, za którą może podziękować dziurawym rękom Savicia. Świetny występ mógł nawet ukoronować golem, jednak w 79. minucie otrzymawszy wyśmienite podanie od Odjidji fatalnie skiksował.

Bartosz Bereszyński + - Nie zaczął najlepiej, bowiem oddany przez niego bardzo niecelny strzał w 11. minucie zakończył oblężenie na bramkę Lechii. Bartek zrehabilitował się już minutę później, gdy po świetnym podaniu powinien zanotować asystę, lecz Nikolić znów musiał uznać wyższość bramkarza. Potem było jeszcze lepiej - „Bereś” zasuwał po skrzydle aż miło i dzięki niespożytym siłom to budował ataki Legii, a zaraz potem wracał do defensywy, gdzie dla skrzydłowych gości był barierą nie do przejścia. Jeśli utrzyma taką formę, nie będziemy już z nostalgią wspominać Artura Jędrzejczyka.

Jakub Rzeźniczak + - Kapitan znów zaczął dawać przykład. Przez cały mecz grał bardzo dobrze, a niekiedy zdarzały się mu wprost bajeczne interwencje, jak w przypadku przepięknego, choć bardzo ryzykownego wślizgu z 15. minuty. Później „Rzeźnik” był praktycznie bezrobotny i ograniczał się wyłącznie do sporadycznych przejęć piłki. Dużym plusem dla Kuby jest także strzał z 9. minuty, który Savić z ledwością przeniósł nad poprzeczką. Jak na środkowego obrońcę, Rzeźniczak ma naprawdę spore kopyto.

Nemanja Nikolić + - Początek meczu miał fatalny. Najpierw w 8. minucie w niewiarygodny sposób zmarnował przygotowaną mu przez Radovicia „patelnię”, a po chwili znów nie wykorzystał świetnego podania Bartka Bereszyńskiego. Po przerwie wydawał się być zablokowany już doszczętnie, bo w 63. razem zepsuł wyłożoną mu piłkę od Odjidji. Na szczęście 20 minut przed końcem przyszło przełamanie i „KałaszNIKOw” znów zaczął strzelać. Nemanja przeprowadził pewną egzekucję Savicia, dzięki czemu zdobył dla „Wojskowych” trzeciego gola. Mógł dorzucić jeszcze asystę w 62. minucie, lecz tym razem to Radović fatalnie wykończył skonstruowaną przez niego akcję.

Jakub Czerwiński + - Zbyt wiele to się Kuba raczej nie napracował, jednak jeśli akurat lechiści postanowili zbliżyć się pod bramkę Legii, wówczas nasz stoper wybijał im z głowy rozmaite pomysły. Czerwiński musiał interweniować tylko trzy razy – w 27., 50. i 72. minucie. Bura należy mu się za niepokrycie Paixao w 81. minucie, bo gdyby Portugalczyk nie miał zbyt rozregulowanego celownika, wówczas Legia z pewnością nie skończyłaby meczu z zerem z tyłu.

Arkadiusz Malarz + - Trudno błysnąć na bramce w meczu, podczas którego rywal oddał 2 strzały na bramkę, ale zawsze wypada te uderzenia obronić. Arkowi udało się to znakomicie, a swój kunszt pokazał w 87. minucie, gdy nieprawdopodobną interwencją zatrzymał Paixao. Portugalski napastnik był co prawda na spalonym, ale – jak mawia Dariusz Szpakowski – „co klasa to klasa”.

Tomasz Jodłowiec + - Oddał niezły strzał z dystansu już w 1. minucie i w zasadzie na tym zakończył swój udział w akcjach ofensywnych. Nie znaczy to oczywiście, że zagrał źle, ale fenomenalnie grający Odjidja zupełnie zdjął z niego ciężar rozgrywania piłki. Tomek ograniczył się więc do przechwytów w środku pola i sporadycznych interwencji w obronie, jak chociażby dobre zablokowanie uderzenia na 7 minut przed końcem meczu.

Kasper Hamalainen – Jedyny, którego nie można pochwalić na mecz przeciwko Lechii. Kasper oddał dwa niezłe strzały (w 41. i 53. minucie) i na tym w zasadzie zakończył swój udział w meczu. Dostrzegł to trener Magiera, który zmienił napastnika jeszcze przed upływem godziny gry.

Zmiennicy:

Thibault Moulin + - Może obyło się bez fajerwerków, ale Francuz także dorzucił swoje trzy grosze do sobotniego zwycięstwa. Parę razy popisał się dobrym dograniem, był także bliski zdobycia gola w 82. minucie, jednak jego strzał zablokował Savić. Thibo wyróżnił się także dobrą interwencją w defensywie, gdy w 3. minucie doliczonego czasu gry przytomnie zablokował ostatnią akcję Lechii.

Waleri Kazaiszwili - Nie miał zbyt wiele czasu na pokazanie się kibicom i trenerowi, jednak niespełna 3 minuty po wejściu zaimponował swoim znakomitym rajdem przez całe boisko. Koledzy popsuli końcowe podanie „Vako”, ale przedryblowanie paru gości na przestrzeni kilkudziesięciu metrów to niemałe osiągnięcie.

Mateusz Wieteska – Grał zbyt krótko, by móc go ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.