fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 12. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Czasem znajomi pytają nas, dlaczego w ogóle oglądamy polską ligę. Co ciekawe, często pytamy się o to samych siebie, lecz chyba jeszcze nikt z żyjących nie potrafi precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w jesienne wieczory zamiast usiąść pod kocem z książką, my tułamy się po stadionach i oglądamy takie porywające widowiska, jak 12. kolejka ligowych zmagań, na której podsumowanie zapraszamy po raz kolejny. I też do końca nie wiemy dlaczego.


Cracovia Kraków 1-0 Wisła Płock
Po przerwie na kadrę piłkarzom tak bardzo nie chciało się grać, że na jakiekolwiek podejście pod bramkę rywala musieliśmy czekać blisko pół godziny. Wówczas Wisła wreszcie wjechała w szesnastkę Cracovii, której gracze jeszcze nie zdążyli się obudzić i zaspany Malarczyk w swojej interwencji był spóźniony równie mocno jak pociągi Kolei Mazowieckich. Do rzutu karnego podszedł Dominik Furman i sukces z jakim wykonał „jedenastkę” można porównać chyba do jego powodzenia w podboju Tuluzy. Strzelać postanowiła za to Cracovia i w 55 minucie mieliśmy 1-0. W końcówce powinno być 2-0, jednak Krzysztofowi Piątkowi do wykorzystania sam na sam nie wystarczył samotny bieg od połowy boiska. Otwarcie kolejki wyszło jak zwykle – miały być fajerwerki, były zimne ognie.

Fenomenalne sam na sam Piątka w końcówce

Pogoń Szczecin 3-2 Legia Warszawa
Ekstraklasa jest niesamowitą ligą – tylko tutaj gość grający na prawej obronie może pokopać na pozycji wysuniętego napastnika i strzelić dwie bramki zespołowi występującemu w Lidze Mistrzów, nawijając przy tym obrońcę stulecia owego zespołu. Kuba Rzeźniczak w piątkowy wieczór udowodnił, że ma fantastyczne podejście do dzieci, ponieważ napastnikom „Portowców” pozwalał kręcić sobą jak karuzelą. Postawa kapitana zainspirowała Kubę Czerwińskiego, bo ten uznał za stosowne potknąć się o własne nogi i zanim się obejrzeliśmy Pogoń Szczecin zapakowała „Wojskowym” sympatyczną trójeczkę. Miro Radović usiłował jeszcze ratować co się da, ale dać legionistom udawało się co najwyżej dupy. Do lidera tracimy 12 punktów, jednak droga do mistrzostwa wciąż jest prosta. Wystarczy tylko wygrać dwa razy z Termalicą, a reszta drużyn musi umrzeć.

Czerwiński z zapałem naśladuje kapitana zespołu

Górnik Łęczna 0-0 Arka Gdynia
Na boisku w Lublinie były wymalowane linie do gry w rugby, nic więc dziwnego, że piłkarze obydwu zespołów postawili sobie za punkt honoru uderzanie wysoko nad bramką. Jak się nie trudno domyślić, takie widowisko raczej nie przekonało do siebie rzeszy kibiców. Jeśli to kogoś interesuje, zamieszczam skrót do tego spotkania. Chciałbym tylko zaznaczyć, że osoba, która klikie w link, powinna niezwłocznie udać się na konsultacje z lekarzem.

Rugby po lubelsku

Piast Gliwice 2-1 Ruch Chorzów
Czasemi mecz jest na tyle nudny, że piłkarze kopią na bramkę wyłącznie po to, żeby przynajmniej powiększyć sobie statystyki. Taką decyzję podjął Tomasz Mokwa – obrońca gospodarzy uderzył w środek bramki Bartosza Lecha, ale ten zamiast chwycić futbolówkę, pozwolił jej wpaść do siatki. Nie wiadomo, kto był bardziej zaskoczony, czy bramkarz, czy napastnik, jednak życie toczyło się dalej i trzeba było jeszcze trochę pokopać. Kibice Ruchu Legii niby nienawidzą, lecz żyć bez niej nie mogą, ponieważ Jarek Niezgoda znów wpisał się na listę strzelców, wyrównując stan spotkania. Miało się już nawet skończyć tym remisem, ale w jednej z ostatnich akcji meczu Aleksandar Sedlar potknął się, nabiegając na piłkę. Futbolówka nieopatrznie trafiła go w sęk i ku zaskoczeniu piłkarza wpadła do siatki, choć na to, jak dokładnie się to wydarzyło nie wpadł chyba jeszcze nikt.

Sedlar zupełnie niechcący zdobywa bramkę życia

Zagłębie Lubin 1-2 Lechia Gdańsk
Goście uznali, że nie ma na co czekać i od 5 minuty prowadzili 1-0. Nie spodobało się to gospodarzom, więc ci zaczęli skandować, że „wygramy, k... pokonamy”. Jak na ironię dostali wtedy gola na 0-2 i chłopcy nie byli już tacy chętni do rumakowania. Po chwili mogło być nawet 0-3, bo Sławek Peszko wbrew swoim przekonaniom zmarnował setkę i jego strzał z linii bramkowej wybił Jarosław Jach, który rozpędzony własnym impetem wpadł do bramki z siłą pocisku. W filmie „Chłopaki nie płaczą” mówiono, że to nie taka prosta sprawa złapać w siatkę silnego zwinnego Murzyna i wywieść go za ocean, a w naszej lidze silni i zwinni biali łapią się w nią sami. W drugiej połowie Nespor zdobył bramkę kontaktową, a Tosik tytuł idioty roku (zresztą nie pierwszy już raz, bo chłopak o to trofeum walczy już tylko sam ze sobą), kiedy brutalnym wejściem prawie złamał nogę Haraslinowi. W tym przypadku Ekstraklasa kopała trochę za mocno.

Jarosław Jach daje się złapać w siatkę

Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0-0 Jagiellonia Białystok
Mecze bezbramkowe dzielą się na trzy kategorię – nudne, niesamowicie nudne i takie, od których chce się wymiotować. Mecz na szczycie w krainie kukurydzy, niewątpliwie należał do tej ostatniej. Celny strzał w tym meczu oddawany był trzykrotnie, przy czym zazwyczaj było to uderzenie, z którego obroną poradziłby sobie czołgający się na czworakach w hotelu Łukasz Teodorczyk. Godna uwagi jest tutaj jedna sytuacja, bo nie trafienie w futbolówkę autorstwa Burligi, który wykańczał akcję gości 5 metrów od bramki, zasługuje na oklaski. Gdyby ktoś spytał mnie czy warto było oglądać ten mecz, odpowiedziałbym jednoznacznie.

Odpowiedź na pytanie czy warto było obejrzeć mecz

Lech Poznań 1-1 Wisła Kraków
Nie tak dawno można by porównać ten mecz do bitwy (paradnej, bo paradnej, ale jednak bitwy), obecnie przypominało to raczej walkę dwóch emerytów o ostatni kawałek karpia w Biedronce. Lech kombinował na wszystkie sposoby jakby tutaj strzelić upragnioną bramkę i po godzinie takich intensywnych wysiłków intelektualnych, poznaniakom wreszcie udało się umieścić piłkę w siatce. Goście jakoś nie za bardzo się tym przejęli, wobec czego „Kolejorz” spokojnie przeprowadzał kolejne ataki, ale piłka zdecydowanie wzbraniała się przed wpadnięciem do bramki. No dobra, żadna futbolówka wzbraniać się przed niczym nie może, skutecznie powstrzymywały ją przed tym wyłącznie kartoflane umiejętności naszych ligowych grajków. Lech atakował, piłka leciała wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba, no ale wybiła już 90 minuta i powoli trzeba było kończyć ten teatrzyk. Wisła postanowiła kopnąć w światło bramki, co przyniosło niespodziewany efekt w postaci gola na 1-1 w doliczonym czasie gry. Piłkarze „Białej Gwiazdy” muszą być wytrawnymi kochankami - strzelają dopiero na końcu.

Formella pokazuje dlaczego Lech nie wygrał z Wisłą

Korona Kielce 1-2 Śląsk Wrocław
Korona od 4 spotkań konsekwentnie dostaje po dupie, Śląsk za to przed spotkaniem ze „Scyzorami” nie wygrał od 26 sierpnia. Śmieszne? No nie do końca – obydwa zespoły i tak znajdują się wyżej w tabeli od Legii. Jedni i drudzy próbowali zadziałać cokolwiek, bo czasem nawet polskiemu piłkarzowi robi się głupio z powodu poziomu jaki prezentuje, ale nasi wspaniali futboliści nie potrafili okiełznać własnych nóg i przez godzinę było 0-0. Kiedy wszyscy mieli już ochotę przełączyć na „M jak miłość” Kamil Dankowski uznał, że to dobry moment na debiutanckiego gola i z rzutu wolnego zapakował Koronie bramkę. Podrażniło to ambicję gospodarzy, więc ci zdecydowali się na wyrównanie w 83 minucie. Piłkarzy z Kielc tak podekscytowała perspektywa nie dostania wreszcie w palnik, że zupełnie stracili głowę i przy okazji bramkę w końcówce spotkania.

Dankowski przeżywa kryzys tożsamości i myśli, że jest Davidem Luizem

Mem kolejki:
fot. Legionisci.com

Wpis kolejki:
fot. Legionisci.com

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.