Legia Warszawa na stadionie Realu - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Realem

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Mimo wysokiej porażki chyba nikt nie mógł doznać uczucia wstydu - legioniści odstawali rzecz jasna od swoich madryckich przeciwników, ale jeżdżąc na tyłkach i gryząc trawę pokazali, że stanowią drużynę. Zapraszamy na analizę najbardziej radosnego 1-5 z historii polskiej piłki.

Vadis Odjidja-Ofoe + - Wszedł w mecz z taką pewnością, jakby nie grał na Santiago Bernabeu, a raczej w niecieczańskiej twierdzy kukurydzy. Był o włos od zdobycia gola, gdy po jego strzale w 12. minucie piłka odbiła się od słupka bramki Keylora Navasa. Nieźle dryblował, kilka razy popisał się naprawdę dobrymi podaniami i cały czas wywierał pressing na piłkarzach „Królewskich”. Wiadomo, że brakowało umiejętności choćby zbliżonych do piłkarzy Realu Madryt, ale „Dzidzia” dał z siebie wszystko.

Miroslav Radović + - Kiedy w 21. minucie podszedł do wywalczonego przez siebie rzutu karnego wszyscy mieliśmy ciarki, a zaraz potem eksplodowaliśmy radością. Radović pokazał, że strzelenie bramki wielkiemu Realowi nie jest niemożliwe. Pomocnik Legii grał bardzo aktywnie, sam starał się ciągnąć grę ofensywną na tyle na ile było to możliwe. W 51. minucie zabawił się z obrońcami „Królewskich”, gdy swoim dryblingiem kręcił nimi jak chciał. Serb prezentował także bardzo dobry pressing, co niestety przełożyło się na szybsze opadnięcie z sił i błędy w końcówce meczu. Tak czy inaczej swoim golem Miro zapisał nową kartę w historii Legii Warszawa.

Bartosz Bereszyński + - Bartek tym meczem udowodnił, że ma jaja jak mało kto. Obrońca Legii miał na swojej stronie boiska zatrzymać Cristiano Ronaldo i... udało mu się to. Bartek już od pierwszych minut podejmował ryzykowne, ale bardzo pewne interwencje. Udanie blokował strzały rywali i nie odpuszczał walki o ani jedną piłkę (jak choćby w 19. minucie, gdzie kapitalnym wślizgiem zatrzymał Marcelo). Wiele osób śmiało się z plotek o transferze „Beresia” do Benfiki Lizbona. Jesteśmy skłonni zaryzykować stwierdzenie, że w takiej formie spokojnie przebiłby się tam do pierwszego składu.

Guilherme + - Początkowo wydawał się być nieco stremowany, co potwierdzają straty i nieudane dryblingi z początków pierwszej połowy. Potem jednak „Gui” zyskał pewność siebie, aż w końcu grał na kompletnym luzie. Brazylijczyk pracował z przodu i z tyłu – potrafił zagrać dobrą piłkę do kolegów, czy wyprowadzić akcję, z drugiej zaś strony nie tracił koncentracji w zadaniach defensywnych. Mimo braku umiejętności równych gospodarzom, pomocnik Legii walczył o każdą piłkę ile tylko miał sił, a to postawa godna prawdziwego legionisty.

Adam Hlousek - Słabo wszedł w mecz, bo przy bramce na 1-0 zbyt łatwo pozwolił się ograć zawodnikowi Realu (na usprawiedliwienie można powiedzieć, że ograł go sam Gareth Bale). Z minuty na minutę Hlousek jednak rozkręcał się coraz bardziej – potrafił wymienić dobre podanie z kolegami, z niespożytymi siłami biegał po lewym skrzydle do przodu i do tyłu oraz notował bardzo porządne odbiory. Choć było już naprawdę dobrze, to w 69. minucie zostawił zupełnie wolną lewą stronę, z czego z chęcią skorzystał Vasquez, podwyższając na 4-1. Szkoda, bo Hlousek pokazał, że nawet przeciwko „Galacticos” potrafi dać z siebie dużo na lewej obronie.

Arkadiusz Malarz – Do jego interwencji na przedpolu nie sposób się przyczepić, bo piąstkowania Arka były pewne i skuteczne. Były w tym meczu dwa momenty, w których nasz golkiper udowodnił wszystkim, że nie jest jeszcze takim emerytem – najpierw w 50. minucie kapitalnie odbił dwa uderzenia, a potem w 88. minucie jego wyższość musiał uznać sam Cristiano Ronaldo, którego bombę Malarz przepięknie wybił na rzut rożny. Malarz nie pomógł drużynie przy dwóch golach w drugiej połowie. Najpierw przepuścił między nogami potężny strzał Vazqueza, a w końcówce nie przypilnował bliższego słupka i bezlitośnie wykorzystał to Morata. Jednak ogólnie, tak jak mówił po meczu – nie miał się za co wstydzić.

Jakub Rzeźniczak – Po lawinie krytyki (niestety w 100% zasłużonej) po meczu z Pogonią podniósł się i przeciw Realowi Madryt zagrał nie najgorsze spotkanie. Co prawda parę razy gospodarze przedzierali się przez naszych stoperów, ale Kuba nie poddał się bez walki i podjął rękawicę rzuconą mu przez tercet BBC. „Rzeźnik” potrafił błysnąć odważnymi wślizgami, tak jak zrobił to w 27. minucie, a także z poświęceniem udało mu się zablokować kilka uderzeń rywali. Szału nie było, ale w walce o piłkę gryzł trawę, a to akurat szanować należy zawsze.

Jakub Czerwiński - Wszedł w mecz nadspodziewanie pewnie, gdy od pierwszych minut popisywał się dobrymi wślizgami i wybiciami piłki. Trzymał się dobrze do momentu gola na 2-0, wtedy bowiem napastnicy "Królewskich" zyskali więcej animuszu i coraz pewniej przedostawali się pod bramkę "Wojskowych". Kamykiem do ogródka Czerwińskiego jest niewątpliwie brak przypilnowania Moraty, gdy ten nie niepokojony przez obrońcę zdobył asystę przy golu na 4-1. Kubie trzeba jednak oddać, że rzucony na bardzo głęboką wodę stara się po niej nieźle pływać.

Thibault Moulin - Nie był zbytnio widoczny i raczej rzadko miał okazję ku temu by móc się wykazać. Zaliczył kilka niezłych interwencji w defensywie, jak choćby wślizg z 9. minuty czy wybicie z 61. Zdecydowanie za mało pokazywał się w akcjach z przodu, wybrał rolę pomocnika skupionego wyłącznie na destrukcji. Przy bardzo słabo grającym Jodłowcu i tak był tym lepszym na środku pola, ale było to zdecydowanie za mało na Real, choć dzięki swojej woli walki zasłużył na niewielką pochwałę.

Michał Kucharczyk - "Kuchy" miał za zadanie wykorzystać swoją szybkość, ale jedni z najlepszych obrońców świata zablokowali go bez większego problemu. Michał jak zwykle starał się walczyć, a że z przodu "Królewscy" nie dawali mu pograć, to ten często cofał się do drugiej linii i pomagał kolegom w zadaniach defensywnych. Nasz skrzydłowy w 70. minucie świetnie zablokował nawet Cristiano Ronaldo. Potem niestety przydarzyło mu się kilka prostych i nierozważnych strat. Po jednej z nich gospodarze przeprowadzili akcję zakończoną bramką, choć "Kuchy" walczył do końca by odzyskać futbolówkę. Trudno jednak wymagać od niego, by zasuwał jak zły tuż po tym, gdy dopiero co doszedł do siebie po kontuzji.

Tomasz Jodłowiec - - Zdecydowanie najgorszy z całej ekipy "Wojskowych". "Jodła" albo zupełnie spalił się psychicznie w obliczu wielkiego Bernabeu, albo po prostu jest kompletnie bez formy. Tomek zaliczył jedną dobrą interwencję, gdy w 55. minucie zablokował akcję rywali. Był to jedyny pozytyw - pomocnik Legii był grał ospale, zupełnie nie potrafił dograć piłki partnerom i popełnił dwa koszmarne błędy. Najpierw w 9. minucie mając przed sobą tylko Keylora Navasa uderzył prosto w niego, później natomiast przypadkowo pokonał własnego bramkarza. Na tak fatalnej dypozycji Jodłowca może skorzystać tylko Michał Kopczyński.

Zmiennicy:

Nemanja Nikolić - Brutalnie zderzył się z wielką europejską piłką. "Niko" w kwadrans rzecz jasna nie mógł zrobić za wiele, ale to wystarczyło by móc zobaczyć ile tak naprawdę brakuje Nikoliciowi do wysokiego poziomu. Na plus można zaliczyć mu uderzenia z 87. i 93. minuty, kiedy to oddał groźne strzały w kierunku bramki "Galacticos".

Waleri Kazaiszwili - - Miał tyle samo czasu co Nikolić, jednak on nie zrobił nic, żeby ocenić go za cokolwiek. Był niewidoczny jak śnieg w ostatnią zimę.

Michał Kopczyński - Grał zbyt krótko by móc go ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.