fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo na niedzielę: Paradoks

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia Warszawa uczciła swe stulecie w najlepszy z możliwych sposobów. W 2016 r. zgarnęła wszystko, czym była zainteresowana i czego mogła dosięgnąć. Zarobiła pieniądze dotychczas niewidziane w polskiej piłce. Nie pomylę się, jeśli stwierdzę, że jubileuszowy rok był jednym z najlepszych w historii klubu, a na pewno najwspanialszym w XXI wieku.

Jednocześnie przez wiele tygodni była wyszydzana i niemiłosiernie krytykowana nawet przez własnych kibiców. Co więcej, często zasłużenie.

W tym wyjątkowym roku Legię prowadziło aż 3 trenerów, z czego dwóch jest kochanych przez kibiców, bo zwyczajnie są dobrzy, a jeden został znienawidzony od pierwszego meczu, zresztą zasadnie, bo był fatalny. Każdy z nich jednak ma swym koncie niebagatelne sukcesy: Czerczesow „podwójną koronę”, Hasi promocję do Ligi Mistrzów, Magiera 3. miejsce w grupie i awans do fazy pucharowej Ligi Europy.

„Wojskowi” zdobyli tytuł mistrzowski w 2016 r. po wygranej ostatniej kolejce, mimo że statystycznie wcale nie zwyciężali za często, a po drodze zostali rozbici przez takie ekipy, jak Termalica Bruk-Bet, Zagłębie Lubin i Lechia Gdańsk.

Awansowali do Ligi Mistrzów po 21 latach oczekiwania, podczas, gdy w tamtym okresie przez 1,5 miesiąca wygrali tylko jeden mecz w Ekstraklasie i zdążyli odpaść z Pucharu Polski z przeciętniakiem I ligi. Ba, do 90 minuty rewanżu przegrywali u siebie z półamatorskim Dundalk!

Zagrali w fazie grupowej Champions League, mimo że wielu najważniejszych piłkarzy tej drużyny nie miało urlopów, bo grali ze swoimi drużynami na Euro 2016 i po prostu zostali niewłaściwie przygotowani do sezonu.

W Lidze Mistrzów zaś dali sobie radę, mimo że grali w najsilniejszej z możliwych grup. Mimo że po pierwszych trzech meczach mieli zerowy dorobek punktowy, a ich bilans bramkowy wynosił 1-13 (w końcu gole stracone zamknęły się liczbą 24) i mimo że w połowie spotkań zostali rozgromieni (bilans bramkowy 5-19).

Wyszli z grupy Ligi Mistrzów, mimo że w 4 z 6 gier grali w eksperymentalnym zestawieniu linii obrony. Przeciwko Borussii w Warszawie na środku obrony zagrali dopiero co pozyskani Dąbrowski z Czerwińskim, w Lizbonie i Madrycie grał duet Czerwiński – Rzeźniczak, a w Dortmundzie „Rzeźnik” wystąpił na lewej obronie. Co konieczne podkreślenia, wiosną warszawianie wygrali ligę w żelaznym zestawieniu: Jędrzejczyk, Lewczuk, Pazdan, Hlousek.

Legia zremisowała z Realem Madryt, mimo że grała przy pustych trybunach, przegrywała od 1. minuty, a potem 0-2, i ograła Sporting Lizbona, mimo że w kluczowym zawodnikiem środka pola stał gracz, który do lata w tej drużynie nie zaistniał, choć ma już 24 lata oraz mimo że trenerem został szkoleniowiec, który nie prowadził jeszcze zespołu na poziomie Ekstraklasy.

Legioniści osiągnęli wspaniałe sukcesy mimo że klub targany był sporami między właścicielami. Wiązały się z tym problemy ze spójną polityką prowadzenia Legii, brakowało konsekwencji i racjonalności działań. Pojawiły się też poważne kłopoty związane z ekscesami chuligańskimi podczas i w związku z meczami Champions League.

Wbrew temu wszystkiemu Legia Warszawa zdobyła Puchar Polski, wygrała Ekstraklasę, a następnie awansowała do Ligi Mistrzów, gdzie w ekstremalnie trudnej grupie zajęła trzecie miejsce i wiosną zagra w Lidze Europy.

Nie wiem, o czym to wszystko świadczy, ale pewne jest jedno. To paradoks. Cholerny, cudowny paradoks!

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
KO na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.