Artur Jędrzejczyk - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Pan piłkarz i pan lider - wywiad z Arturem Jędrzejczykiem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Jego powrót do Legii uchodzi za największe wzmocnienie zespołu w zimowym okresie transferowym. Po raz kolejny przy Łazienkowskiej pojawił się ulubieniec kolegów, trybun, ale też kolejnych trenerów i prezesów. Uniwersalny, świetny pan piłkarz. I pan lider. Zapraszamy do lektury wywiadu z Arturem Jędrzejczykiem.

Idziesz na rekord. Pobiłeś Cezarego Kucharskiego, który do Legii przychodził 4 razy. Ty przywitałeś się z szatnią po raz 5.
- No wracam, jestem, i jaki problem?

To wracasz, czy przychodzisz?
- Wracam i przychodzę.

fot. Woytek / Legionisci.com

Prezes Leśnodorski bardzo jesienią narzekał, że nie wykupili ciebie z Kransodaru jeszcze latem. Czy to wtedy pojawiła się możliwość, że możesz tu wrócić? I oczywiście przyjść.
- A w grudniu jakoś. Zadzwonił do mnie Mariusz Piekarski i zapytał, czy nie miałbym ochoty wrócić i przyjść do Warszawy. Nie było o czym gadać. Bardzo chciałem, a gdy okazało się, że Legia też mnie chce, to się szybko zdecydowałem.

Podobno rozmowy trwały 5 minut.
- No bo ze mną się szybko gada, nie?

O ile odbierzesz telefon.
- Od prezesa zawsze odbieram.

Różnie z tym bywa.
- Mógłbym nie mieć telefonu. Tym bardziej, że teraz to już nie są telefony, tylko jakieś smartfony. A tam Facebooki, Twittery, Instagramy. Ludzie gapią się w ekran, wstawiają jakieś zdjęcia, non stop coś piszą. Zwariować można. Kompletnie nie rozumiem tej mody. Nie mam na to czasu.

A na co masz czas?
- No na przykład lubię poleżeć.

fot. Woytek / Legionisci.com

Latem miałeś ofertę z Bordeaux. Odrzuciłeś, bo ponoć stwierdziłeś, że jeśli miałbyś zmieniać klub, to na lepszy.
- Tak było, to prawda.

Legia jest lepsza od Bordeaux?
- Legia to jest mój klub, moje miejsce, czuję się tu jak w domu. Z roku na rok się rozwija. Teraz grała w Lidze Mistrzów. Nie przypominam sobie kiedy Bordeaux ostatnio grało w tych rozgrywkach. Więc o czym my w ogóle rozmawiamy? Poza tym nie chciałem iść do Francji. Nie przekonuje mnie ten kraj i liga. Polska jest dużo ładniejsza.

Serio?
- Zupełnie serio. No i jestem u siebie.

Ale Rosji ci się podobało.
- Świetnie się tam czułem. Rosjanie są do nas podobni. Te wszystkie spięcia, to rozgrywki polityków. Zwykli ludzie są tacy jak my. Może nawet bardziej wyluzowani, bo tam nikt nie zwraca uwagi na to, jak wyglądasz, w co się ubierasz. Możesz wyjść do sklepu w klapkach, skarpetkach i zimowej kurtce. Nikogo to nie interesuje.

Nie było cię w Warszawie pół roku, a tu duże zmiany.
- Jest trochę inaczej, ale znowu nie za bardzo. To normalne. W każdym klubie ktoś odchodzi, ktoś przychodzi. Tylko „Kuchy” tu siedzi cały czas, czekał na mnie, moja mordeczka.

Jak ty wróciłeś, to on się stąd już nie ruszy.
- Pamiętajmy, że okno transferowe w Polsce jest jeszcze otwarte, może coś się wydarzy. Siłą go nie zatrzymam...

A ty jesteś zadowolony ze swej przygody w Rosji?
- Przed transferem do Krasnodaru długo się zastanawiałem czy wyjechać. Wyjechałem i nie żałuję. Nauczyłem się języka, poznałem nowe zwyczaje, kulturę, a do tego rozwinąłem się piłkarsko, zacząłem grać regularnie w kadrze. No i co też przecież ważne trochę zarobiłem. Z perspektywy czasu, była to dobra decyzja.

Jesteś najlepszym piłkarzem w Ekstraklasie?
- Nie, dlaczego?

Najlepszym płaci się najwięcej. Ty zarabiasz najwięcej w lidze.
- A kto tak mówi?

Piszą.
- Słyszę, że tak jest, ale ja nie wiem, skąd ci ludzie to wszystko wiedzą. Poza tym każdy dogaduje się z klubem indywidualnie i na jakich warunkach się dogada, takie ma. Ja nikomu w portfel nie zaglądam.

Jesteś tyle wart ile zapłacą?
- Otóż to.

fot. Hugollek / Legionisci.com

Tęsknisz za Stanisławem Czerczesowem?
- W zeszłym sezonie zdobyliśmy razem mistrzostwo, Puchar Polski, więc miło go wspominam. Ale ludzie się zmieniają - poza „Kuchym” oczywiście. Teraz jest z nami trener Jacek Magiera, z którym znamy się wiele lat i też jest fajnie.

To prawda, że w trakcie zimowych przygotowań trenowaliście ciężej, niż rok temu za Czerczesowa?
- Każdy trener ma inny styl. U Czerczesowa sporo biegaliśmy, ale teraz też było ciężko. Pod względem intensywności oba okresy przygotowawcze były porównywalne. U trenera Magiery też trzeba było zapierniczać. Może nie codziennie, bo bywały luźniejsze dni, ale zdarzały się też takie, w których treningi były odczuwalne, wręcz wycieńczające.

Czy Magiera różni się od Czerczesowa w oczekiwaniach wobec twojej gry? Twoje zadania są nieco inne?
- Nie, takie same. I to nie tylko wobec mnie, ale też innych. Cała drużyna ma grać tak, by wygrywać i nie tracić bramek. Proste.

Grasz bardzo wysoko, często jako skrzydłowy.
- Ja mam przede wszystkim bronić. No pomyśl: jak się za wysoko ustawię i ktoś mi ucieknie, to co?

To go dogonisz.
- A jak! Jestem taki szybki, że dogonię wszystkich!

Robi ci różnicę to, czy w Legii będziesz grał na lewej, prawej albo w środku obrony?
- Nie, zupełnie. Jestem takim zawodnikiem, który zawsze łatwo się adaptował. Niezależnie, gdzie grałem, na jakiej pozycji byłem wystawiany, szybko łapałem o co w tym chodzi. A że często mnie rzucano, to jakoś nabrałem łatwości w przystosowywaniu się. Teraz też jestem gotowy, by zagrać na każdej z tych pozycji. Wszystko zależy od trenera, jego taktyki.

Ale lepszą masz prawą nogę.
- Tak, a widziałeś ile trenuję lewą?

Nie.
- Lewą mam już świetną. Tylko sam nie mogę się jeszcze zdecydować, która jest lepsza.

Jednym żartem potrafisz rozładować atmosferę.
- Za to mi płacą!

Zawsze nadawałeś ton w drużynie?
- Nie. To znaczy staram się być sobą, ale wiadomo, że jak przychodziłem do Legii z czwartej ligi nie mogłem sobie pozwolić na tak wiele. Szatnią rządzili Aleksandar Vuković, Piotrek Włodarczyk, Wojciech Szala czy Jan Mucha - chłopaki, a w zasadzie wtedy dla mnie to panowie piłkarze, którzy mieli nawet po kilkaset występów w ekstraklasie. Inna hierarchia. To oni byli od żartów, a ja od noszenia piłek i mówienia im „dzień dobry”. Nie mogłem sobie pozwolić na tyle, co teraz. Pewnie gdybym sobie pozwolił, to prędko zostałbym przez nich „wyjaśniony”, przywrócony do pionu.

Teraz to ty jesteś panem piłkarzem dla młodych.
- No. Teraz już wołają na mnie „Jędza”, ale Hiszpanii byłem w szoku, gdy jeden z nich powiedział mi „dzień dobry”.

fot. Mishka / Legionisci.com

Jesteś nie tylko pan piłkarz, ale i pan lider. Przynajmniej tak uważa prezes Leśnodorski.
- I dobrze. Zgoda, jestem liderem, ale czy rządzę szatnią Legii? Sam nie, są też inni. Kiedy jest czas na żarty, to żartujemy wszyscy. Kiedy czas na pracę, pracujemy. Wiadomo, że nikt dzień przed meczem z Ajaxem nie będzie sobie robił jaj. Ale atmosfera w szatni jest bardzo dobra. Taka sama jak rok temu, kiedy przychodziłem do Legii na wypożyczenie z Krasnodaru. Teraz pojawiło się co prawda kilka nowych twarzy, muszą się zaaklimatyzować, ale mają do tego naprawdę fajne warunki. Trzymamy się razem, to ważne.

Rozmawiacie w szatni o konflikcie między właścicielami klubu?
- Gdzieś tam ktoś się odezwie, ale ja nie chcę się na ten temat wypowiadać. Nawet mi nie wypada. Tym bardziej, że są to sprawy kompletnie niezależne ode mnie. Ja jestem od tego, by wyjść na boisko i zapierniczać. Na tym się skupiam, poważnie.

Arkadiusz Milik powiedział, że Ajax przejdzie dalej.
- Serio tak powiedział? Musi zmienić zdanie, bo jak nie, to się policzymy na kadrze. Jesteśmy dobrze przygotowani, wierzymy, że damy sobie z nimi radę. Bardzo tylko żałuję, że bez mojego udziału.

Rozmawiał Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.