fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo na niedzielę: Pogoń

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia ciągle jest w pogoni. Gonimy za trofeami, za pojedynczymi wygranymi, za byciem najlepszymi na arenie krajowej, zarówno pod kątem sportowym, jak i kibicowskim. Wczoraj musieliśmy pogonić Pogoń, by przegonić lidera. Ta pogoń jest nieustająca. Nigdy się nie kończy. Nigdy nie jest dobrze.

Nawet przed rokiem, gdy zdobyliśmy podwójną koronę nie byliśmy w pełni usatysfakcjonowani. Utyskiwaliśmy na styl drużyny, bo trudno było zachwycać się ganiającymi jak konie, bez większego planu taktycznego legionistami, choć niewątpliwie podobało nam się, jak potrafią zdominować fizycznie przeciwników. Niestety, nie rozpieszczali nas regularnością również i w tym zakresie, bo nie zawsze byli w stanie zaganiać rywali. Wkurzaliśmy się na wiele traconych punktów, na wstydliwe porażki na prowincji, jak w Niecieczy, czy Lubinie.

Słodkogorzko smakował też awans do Ligi Mistrzów. 21 lat oczekiwań, spełnienie marzeń, a tymczasem w mającym być formalnością, a zarazem świętem rewanżu z półamatorskim Dundalk dopiero w końcówce uratowaliśmy remis. W lidze zaś zajmowaliśmy miejsce w okolicy strefy spadkowej. Champions League też nie była usłana różami. Prano nas i patrzono, czy równo puchnie. Po 5 meczach mieliśmy 1 punkt, choć po historycznym remisie z Realem Madryt i bilans bramkowy 8-24. Mimo to wyszliśmy z grupy na 3. miejscu.

W lidze też niby dużo lepiej, ale wciąż wielu kręci nosem. A to na straty punktów, a to na styl. Zapomina się, że mimo katastrofalnego początku wróciliśmy do walki o mistrzostwo. Ba, nawet wypracowaliśmy sobie niewielki margines błędu i ewentualne potknięcie nie będzie przekreślało naszych szans.

Zastanawiam się kiedy ostatnio czuliśmy, że jest dobrze. Że Legia nas zaspokaja, czujemy satysfakcję z tego, co nam oferuje. Wydaje mi się, że było to niemal trzy lata temu po dwumeczu z Celtikiem (zanim wyszła na jaw skrajna niekompetencja Marty Ostrowskiej). Chwilę wcześniej zdobyliśmy mistrzostwo z ogromną przewagą nad Lechem. Skład się ustabilizował, rodził się prawdziwy zespół. Wtedy można było rzeczywiście pomyśleć: o, ta drużyna osiąga rezultaty na miarę naszych oczekiwań, grając przy tym efektownie. I to z perspektywą realnego awansu do Ligi Mistrzów. Zamiast tego wygraliśmy grupę w Lidze Europy. Było super. Zapanował spokój, niemalże pewność, że może być już tylko lepiej. Wiosna 2015 r. była jednak lodowatym prysznicem.

Myślę, że podobna błogość może nas znowu ogarnąć jeśli obronimy tytuł i zapewnimy sobie awans przynajmniej do grupy Ligi Europy. Dobrze byłoby, gdybyśmy jednak pamiętali, że kibicujemy drużynie, którą na przestrzeni 4 lat prowadzi już 5 trener. Zespołowi, który ma na tyle dobrych piłkarzy, że co rusz sięgają po nich znacznie bogatsi z lepszego futbolowego świata. My tymczasem ciągle w pogoni za wygranymi. Czasem nieco na ślepo, ale w końcu to Legia Warszawa.

Fajnie byłoby doczekać w końcu stabilizacji na wysokim poziomie. Takiej, w której moglibyśmy cieszyć się i grą, i wynikami Legii. Przyzwyczajony do wiecznej gonitwy nie widzę jej końca, ale może tak po prostu musi być? Może to ciągłe dążenie do połączenia ligi z pucharami i stylu z wynikami, to istota futbolu? W końcu nawet FC Barcelona i Real Madryt nie przestają gonić. Warto o tym pamiętać i równać w górę.

Z drugiej strony, cała piłkarska Polska chciałaby nas dogonić. Może warto przyjąć to za punkt wyjścia podczas wystawiania sądów i ocen? I też o tym pamiętać. By nie równać w dół.

Jakub Majewski „Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.