Vadis Odjidja-Ofoe - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 31. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Jan Paweł II mawiał, że spośród wszystkich rzeczy nieważnych najważniejsza jest piłka nożna. My śmiało możemy stwierdzić, że wśród wszystkiego co nieprzewidywalne najwyższe miejsce zajmuje polska Ekstraklasa. Zapraszamy zatem na podsumowanie 31. kolejki tej naszej narodowej zagadki.

Arka Gdynia 1-1 Piast Gliwice
Różne bywają dziwactwa w piłce nożnej. Janusz Wójcik grał bez bramkarza, Legia bez napastnika, a Arka Gdynia nie gra w nią wcale. Co prawda gospodarze zdobyli w tym meczu gola dzięki uprzejmości Heberta, który postanowił pójść w ślady Artura Jędrzejczyka i dokonał prezentacji swoich umiejętności siatkarskich we własnym polu karnym, dając tym samym gospodarzom rzut karny, ale to by było na tyle jeśli chodzi o ich wkład w ofensywę. Wszystkie swoje siły skupili na murowaniu bramki, a że ich zdolności murarskie nie stoją na najwyższym poziomie, nastąpiło to co Arce Gdynia wychodzi w tym sezonie najlepiej – mianowicie tracenie bramek w ostatnich minutach. Vranjes uderzył zza pola karnego, piłka po rykoszecie odbiła się od dwóch zawodników, a trzeci w końcu trącił ją do siatki. Co najlepsze, dzisiaj gdynianie grają finał Pucharu Polski z Lechem na Narodowym. Oto piękno ekstraklasowego futbolu w całej okazałości.

VIDEO: A oto piękno futbolu po gdyńsku

Lech Poznań 3-2 Korona Kielce
Korona pierwszy raz w życiu zagrała w rundzie mistrzowskiej i nie bardzo wiedziała jak ma się w związku z tym zachować. Jej piłkarze doszli więc do wniosku, że najrozsądniej będzie obserwować poczynania Lecha i próbować je powtórzyć, dzięki czemu będzie można uchodzić za doświadczonego na ekstraklasowych salonach. No to jedziemy. Lech strzela gola z dystansu, więc Korona za chwilę robi to samo. Bramka z karnego dla „Kolejorza”? Proszę bardzo, jedenastka dla gości. Kielczanom naprawdę nieźle wychodziło odtwarzanie poczynań zawodników Lecha, jednak zabrakło im czasu żeby powtórzyć rzut karny gospodarzy z końcówki i ostatecznie skończyło się 3-2. Tradycji stało się więc zadość i „Scyzoryki” po raz kolejny wróciły z wyjazdu z niczym. W sumie to trzeba by być niezłym frajerem, żeby stracić z nimi u siebie pun… albo nie, nieważne już.

VIDEO: Możdzeń strzela bramkę Wiliuszem

Wisła Płock 1-1 Ruch Chorzów
Od zawsze nienawidziłem m.in. odkurzania, ale gdyby ktoś dał mi wybór między włączeniem odkurzacza a meczu Wisły z Ruchem, to odkurzyłbym dom, garaż, podjazd i drogę gruntową. Zawodnicy obydwu drużyn nie bardzo mieli pomysł na przeprowadzenie skutecznej akcji – a nawet na przeprowadzenie akcji w ogóle – aż wreszcie gospodarze postanowili kopać po rękach obrońców gości, co przyniosło im rzut karny. Mieli nawet jeszcze kilka szans na podwyższenie wyniku, ale ani Piątkowski ani Wlazło nie poczuli się w obowiązku kopnięcia piłki do bramki z odległości trzech metrów. Z jakichś 25 przymierzył za to Arak i zrobiło się 1-1. Chwilę przed końcem gospodarze mieli jeszcze szansę na kolejną bramkę, bo otrzymali drugi rzut karny. Pierwszą jedenastkę egzekwował Kante i choć na całym świecie jest tak, że jak coś dobrze działa to się tego nie rusza, to polska myśl szkoleniowa postępuje zupełnie odwrotnie i tym razem piłkę ustawił sobie Merebaszwili, który rzecz jasna spudłował.

VIDEO: Płocka myśl szkoleniowa w najwyższej formie

Lechia Gdańsk 2-0 Bruk-Bet Termalica Nieciecza
Lukas Haraslin dostał podanie w pole karne Termaliki już w 3. minucie i choć zamiast przyjąć piłkę i pobiec środkiem, postanowił wypuścić ją sobie schodząc do boku, to Dariusz Trela uznał, że skoro pomocnik Lechii już tak ładnie pobiegł, to niech sobie tę bramkę strzeli i odsłaniając słupek umożliwił gdańszczanom wyjście na prowadzenie. Jeszcze przed przerwą powinno być 2-0, jednak Sławczewowi udała się niemała sztuka uderzenia obok bramki z metra, dzięki czemu bułgarski as wytoczył mocny argument do przyznania mu zaszczytnego tytułu babola sezonu. Po przerwie Paixao ustalił wreszcie wynik i w gdańsku nadzieje na tytuł przeżyły reanimację.

VIDEO: Bułgarska finezja Sławczewa umożliwia mu pudło z metra

Śląsk Wrocław 0-2 Górnik Łęczna
Polaków z pewnością mocno mogą zastanawiać trzy kwestie: Gdzie jest ukryty złoty pociąg, co stało się z bursztynową komnatą i dlaczego Mariusz Pawełek ciągle jeszcze stoi na bramce Śląska Wrocław. W spotkaniu z Górnikiem Łęczna postawił na element zaskoczenia, bo kiedy trzeba było wyjść z bramki to w niej zostawiał, natomiast gdy tylko zachodziła potrzeba pozostania w niej, to Mariusz z pieśnią na ustach wybiegał na kilkanaście metrów. W tej oto sposób padł pierwszy gol dla Górnika, bo choć Bartosz Śpiączka uderzał z ostrego kąta, to dzięki uprzejmości golkipera WKS-u, którego pozostanie w bramce nie bardzo interesowało, udało mu się wpisać na listę strzelców. Jakiś czas później byliśmy świadkami dośrodkowania w szesnastkę gospodarzy. Mariusz Pawełek oczywiście ani myślał o wyjściu do piłki, z czego skrzętnie skorzystał Grzegorz Bonin, uderzając najpierw w bramkarza, a gdy ten tylko wypluł futbolówkę, kapitan Łęcznej dobił zespół Śląska drugim golem. Przed wyborami prezydenckimi Adam Michnik powiedział, że Bronisław Komorowski mógłby przegrać wyłącznie gdyby po pijaku przejechał na pasach zakonnicę w ciąży. Myślę, że gdyby Mariusz Pawełek dokonał podobnego wyczynu, to utrata pracy również by mu nie groziła.

VIDEO: Mariusz Pawełek znów bohaterem Śląska Wrocław

Jagiellonia Białystok 1-0 Pogoń Szczecin
Gospodarze skupili się w tym spotkaniu na wykonaniu jednego zadania jakim było strzelenie bramki i kiedy wreszcie osiągnęli swój cel, to niespecjalnie wiele ich interesowało. Sheridan trafił do siatki w 33. minucie, „Portowcy” rzecz jasna usiłowali na to trafienie odpowiedzieć, ale piłkarze najwyraźniej nie byli specjalnie rozmowni, bo na 11 prób uderzenia na bramkę, w jej światło poleciała zaledwie jedna. Więcej specjalnych atrakcji nie było. Jagiellonia utrzymała pozycję lidera i zrobiła kolejny krok w stronę zdobycia pierwszego w historii mistrzostwa. Na miejscu Wojciecha Hadaja modliłbym się żeby „Jaga” po ten tytuł nie sięgnęła.

VIDEO: „Portowcy” chcieli wygrać, ale nie chciały tego ich nogi

Legia Warszawa 1-1 Wisła Kraków
Piłkarze Legii naprawdę solidnie musieli przejść przez rekolekcje wielkopostne, bo biblijne zasady starają się wcielać w życie w każdej kolejce. Nie ograniczają się wyłącznie do nastawiania drugiego policzka, ale pozwalają prać się po twarzy ile dusza zapragnie. Chętni na brameczkę? Nie ma sprawy. Może jakieś punkciki? Prosimy uprzejmie. Przy dobroci legionistów dla innych miłosierny samarytanin jeszcze sporo musi się nauczyć, bo każdy kto przyjeżdża na Łazienkowską może liczyć na najlepszą opiekę. Nie inaczej było podczas meczu z Wisłą, która bardzo pragnęła zdobyć choć jeden punkt, a że przyjezdnym raczej średnio wychodziło trafianie w bramkę, to Maciej Dąbrowski wspaniałomyślnie postanowił podarować im jedenastkę. Artur Jędrzejczyk co prawda wyrównał wynik meczu, jednak taka samolubna postawa obrońcy nie bardzo spodobała się kolegom i Kasper Hamalainen za chwilę zaprezentował jak dzielić się radością z bliźnim, bo w sytuacji sam na sam kopnął prosto w poprzeczkę. Tak altruistycznych nastrojów nie mieli za to kibice zgromadzeni przy Łazienkowskiej, bo we wspomnianej sytuacji wszyscy myśleli, że nad Warszawę nadciągnął olbrzymi smog, a to po prostu było stężenie wulgaryzmów. Kolejny remis i póki co jesteśmy na najlepszej drodze by kolejną kartę podręcznika pt. „Jak frajersko przegrać mistrzostwo” zapisać złotymi literami.

VIDEO: Miłosierny Hamalainen nie chce krzywdzić bliźniego

Zagłębie Lubin 2-2 Cracovia Kraków
Wszystko zaczęło się od dośrodkowania lecącego prosto w rękawice Zbigniewa Małkowskiego. Golkiper uznał, że zwykłe chwycenie piłki byłoby tutaj za proste i nadając futbolówce tajemniczą rotację zdecydował się odbić ją prosto na głowę Mateusza Szczepaniaka, stojącego tuż przed pustą bramką, co nawet przy mocno ograniczonych zdolnościach piłkarskich napastnika Cracovii musiało skończyć się golem. Po paru minutach było już 0-2 i taki wynik utrzymywał się do… 90. minuty. Najpierw Nesporowi udało się przelobować Grzesia Sandomierskiego, a w ostatniej akcji meczu w polu karnym przyjezdnych nastąpiło takie zamieszanie, że łatwiej niż gdzie jest piłka było połapać się w fabule Mody na Sukces. Przepisem na końcowy sukces „Miedziowych” okazał się przypadek, przypadek i jeszcze trochę przypadku, bo futbolówka została kopnięta przez Lubomira Guldana, dzięki czemu wpadła ona do siatki dając Zagłębiu remis w ostatnich sekundach. Koniec pierwszego meczu rundy finałowej – jak tak się zaczęła, to aż strach myśleć o końcu.

VIDEO: Zbigniew Małkowski prezentuje nową technikę interwencji przy dośrodkowaniach

Mem kolejki:

fot. Facebook

Wpis kolejki:

fot. Facebook

Autor: Jeleń
Twitter @JelenLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.