Czerwona Kartka dla Grzegorza Barana od sędziego Tomasza Kwiatkowskiego - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Sandecją

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Wbrew przedmeczowym obawom Legia spokojnie ograła beniaminka z Nowego Sącza 2-0. Wprawdzie na bramki czekaliśmy dość długo, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że były one właśnie jedynie kwestią czasu. Mistrzowie Polski w 3. kolejce odnieśli więc premierowe zwycięstwo w Ekstraklasie. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że był to mecz, jakich setki za i przed nami, typowy na odbębnienie przed ważniejszymi spotkaniami europejskich pucharów, to można być z niego umiarkowanie zadowolonym.

1. Oszczędzanie sił. Bezspornie Legia nie jest w najwyższej dyspozycji. Mimo to odniosła pewne zwycięstwo w meczu, w trakcie którego oszczędzała siły na rewanż z Astaną i na który z pewnością trudno było się piłkarzom w pełni zmobilizować. Co więcej, „Wojskowi” mieli to spotkanie pod kontrolą i właściwie tylko raz pozwolili Sandecji dojść do głosu. Przed meczem wynik 2-0 wziąłbym w ciemno, a już po grze na drugim biegu, to z pocałowaniem w rękę.

2. Zrealizowane cele. Primo? Wygrać. Secundo? Jak najmniejszym nakładem sił. Tertio? Długo utrzymywać się przy piłce. Quatro? Atakiem pozycyjnym zepchnąć rywali do obrony. Mniej więcej takie były założenia trenera Magiery na ten mecz. Wszystkie zostały więc zrealizowane. Wiele o tym spotkaniu mówią też statystyki. Legia oddała 27 strzałów (10 celnych) przy 3 strzałach (1 celny) Sandecji i przez prawie 70% czasu gry była przy piłce, a przy tym zanotowała 634 dokładne podania (235 goście). Mecz nie był porywający, ale przecież, zgodnie zresztą z zaleceniami trenerów, piłkarze nie grali na najwyższych obrotach.

3. Powoli. Gra Legii mogła irytować, bo była przede wszystkim zbyt powolna, a co za tym idzie jej ataki łatwe do przewidzenia przez przeciwników. Goście, zwłaszcza po czerwonej kartce dla Barana, ograniczyli się do defensywy i bronili całym zespołem na własnej połowie. Mistrzowie Polski sporadycznie tylko potrafili zaskoczyć w ataku, właśnie wtedy, gdy przyspieszyli. Niemniej, legioniści potrafili długo utrzymać się przy piłce, niektóre akcje się zazębiały. Co istotne, zwłaszcza w kontekście rewanżu z Astaną, byli przy tym spokojni, nie rezygnowali z prób zdobycia gola, z mozołem szukali różnych rozwiązań, by w końcu dopiąć swego. Oceniając ogólnie to spotkanie można by rzec: powoli, ale do przodu.

4. Czerwona kartka Sandecji to nie nasz problem. Czytałem opinie, że dzięki wykluczeniu Barana Legii grało się łatwiej. Możliwe. To jednak nie Legia wyrzuciła przeciwnika z boiska już po 22 minutach. Trzymanie emocji na wodzy, to jeden z elementów gry w piłkę. W tym aspekcie więc „Sączersi” byli znacznie gorsi od Legii i sami są winni, że przeszkodzili sobie w tak bezsensowny sposób. A propos – Baran brutalnie sfaulował Kopczyńskiego, który rozegrał bardzo dobre spotkanie. Dość powiedzieć, że miał najwyższy współczynnik w raporcie statystycznym firmy InStat.

5. Pomoc trenera. Gdy drużyna nie radzi sobie najlepiej potrzebuje wsparcia od trenera. Jacek Magiera tym razem bardzo pomógł swojemu zespołowi. Przede wszystkim dokonał racjonalnych roszad taktycznych (przejście na grę z 3 obrońcami), a także personalnych. Hamalainen zaraz po wejściu zdobył bramkę, co tylko potwierdza tezę, że najlepiej czuje się w roli dżokera, ale też dobrze rozprowadzał akcje. A i Guilherme przyczynił się do rozbujania ataków. Moulin zaś zasłużył na pochwałę za grę w destrukcji, ponownie gorzej jednak było z kreatywnością.

6. Zadowolenie, ale do zachwytów daleko. Po spotkaniu z Sandecją cieszy wygrana przy minimalnym nakładzie sił. Nie ma to jednak wpływu na konstatację, że w środę Legia musi zagrać dużo lepiej. Przede wszystkim konieczne jest przyspieszenie gry, tak by zaskoczyć rywala i stwarzać sobie sytuacje. Czy mistrz Polski jest w stanie to zrobić? Na pewno tak. Czy taka gra wystarczy do awansu? Nie wiem, ale bardzo w to wierzę. Przy czym duże nadzieje pokładam w nieprzewidywalnym Kucharczyku, który w ostatnich 5 meczach strzelił 4 gole i zanotował asystę. Liczę też na Sadiku, który stylem gry coraz bardziej przypomina mi Orlando Sa (tylko jemu jakby bardziej się chce). Jest bardzo silny, niezły technicznie, lubi cofać się po piłkę i jest pazerny na gole. To taki typowy skurwy… pola karnego, który wie jak znaleźć sobie w nim miejsce i jak do tego używać łokci. Wierzę też w Nagya i Guilherme, w ich szybkość i technikę. Liczę również, że Radović będzie gotowy do gry. Może błyśnie Hamalainen? W każdym razie grę tych zawodników muszą wesprzeć środkowi pomocnicy, ale w taki sposób, by dobrze zbalansować grę ofensywną z defensywną, zadbać o odpowiednią asekurację kolegów z obrony. Czyli dokładnie odwrotnie niż w Astanie. Na nich panowie! Z fartem!

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.