Żyleta na meczu z Górnikiem w kwietniu 2004 roku - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo na niedzielę: Klasyk

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

„Starcie gigantów” (hehe), „derby Polski” (to nowość, dotyczy głównie meczów z Lechem i Wisłą), ale najczęściej powtarzającym się określeniem meczów takich jak Legia – Górnik jest po prostu „klasyk”. Czyli mecz w przeszłości uznany za doskonały. Przyjmując słownikowe wyjaśnienie tego pojęcia można by uznać, że dzisiejsze spotkanie jest rzeczywiście klasykiem.

Mając jednak na uwadze emocje kibicowskie, przebieg rywalizacji w ostatnich 30 latach, dla mnie to rywal jakich wielu. Fakty są bowiem następujące: od 1988 r. zabrzanie nie byli mistrzem Polski. Ba, nie wygrali również żadnego innego trofeum. Zdobyli raptem 3 medale mistrzostw kraju – dwa brązowe i jeden srebrny. W tym czasie dwukrotnie spadali też z Ekstraklasy. Legia przez ten okres? 9x MP, 9x Puchar Polski, półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów, ćwierćfinał Ligi Mistrzów, dwa awanse do tych rozgrywek, 4x faza grupowa Ligi Europy (dwukrotnie wyjście z grupy). Przepaść.

Mimo to, mecz obejrzy komplet widzów. Widocznie w Warszawie jednak stęskniliśmy się za wielkimi meczami. Zwłaszcza, gdy stawką jest szczyt tabeli. Oczywiście gry z zabrzanami nie można porównać do widowisk, jakimi byliśmy raczeni jeszcze przed rokiem, czy w czasach występów w Lidze Europy, ale widocznie głód kibiców jest silniejszy od rozbisurmanienia niedawnymi sukcesami. I bardzo dobrze. Przychodzi się przecież na Legię, a nie na przeciwników. Niesamowicie się cieszę z pełnych trybun. Oby jak najczęściej.

Swoje miejsca też wypełnią goście. W Zabrzu trwa boom na Górnika, któremu początek dał nowo otwarty stadion, awans do Ekstraklasy i rozbicie Legii w 1. kolejce. Każda szansa kolejnego dowalenia znienawidzonemu rywalowi ze stolicy tradycyjnie niezwykle motywuje tamtejszych kibiców. Niewątpliwie więc spotkanie wywołuje nieporównywalnie większe emocje na Śląsku. Za gości ściskać będzie kciuki też niemal cała Polska. Nie dość bowiem, że zmierzą się z nielubianą Legią, to jeszcze najczęściej kciuki ściska się za Kopciuszków, a nawet brzydkie kaczątka. I nic w tym zdrożnego, czy niestosownego. Nie uważam bowiem, by do szczęścia była nam potrzebna czyjaś sympatia.

Dzisiejszy mecz z zabrzanami nie rodzi we mnie żadnych emocji. Owszem, czułem do nich obrzydzenie, gdy w 2015 r., na „prośbę” swoich kibiców podarowali punkty Lechowi w przedostatniej kolejce, tak, by Legia przypadkiem nie wygrała ligi. Ale tak? Nic do nich nie mam. Nadają lidze kolorytu. Wprawdzie poziomu nie podnoszą, ale i przecież nie obniżają. Bardzo szanuję tegoroczne dokonania Górnika. Niemniej traktuję ich jako kolejne, po Piaście i Jagiellonii, dość przypadkowe zjawisko. Nie uważam, by ich wyniki odzwierciedlały jego siłę sportową i organizacyjną. Świadczą jedynie o słabości Ekstraklasy, ale trudno mieć o to do kogoś pretensje. Tym bardziej, że my przecież też z niej skwapliwie korzystaliśmy w ostatnich sezonach. W każdym razie górnicy teraz są, jutro może ich nie być. Jedyne wzruszenia, jakie we mnie wywołują, to wzruszenia ramion.

Wyobraźni nie pobudza bowiem to z kim gramy, ale o co. Cieszę się więc, że Legia zagra o lidera, czekam na ten mecz. I to już całkiem przyjemnie elektryzuje.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.