Dariusz Mioduski i Romeo Jozak - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo na niedzielę: Komis

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Klub szybko zrobił 4 transfery, czym zaimponował kibicom. To duża sprawa, bo dzięki temu trener wie już pod jakim kątem prowadzić treningi na zgrupowaniach. Nie jest to wprawdzie żadna nowość, jak to próbuje się sugerować w mediach społecznościowych, bo w poprzednich dwóch zimowych okienkach Legia też się szybko wzmacniała. Niemniej jednak prawdą jest, że nie w takim tempie.

Oczywiście nie są to zawodnicy, którzy powalają na kolana. Eduardo ma 35 lat i od pół roku nie grał, a przez nieco ponad 1,5 roku zdobył 3 bramki. Podobnie Remy, niegrający jeszcze dłużej. W dodatku ten pierwszy i Antolić miewali w przeszłości poważne problemy ze zdrowiem. Najwięcej możemy sobie obiecywać po wydającym się być w dobrej formie Vesoviciu. Warto przy tym pamiętać, że obaj gracze z ligi chorwackiej nigdy nie ruszyli się poza Bałkany i mimo że są w najlepszym piłkarsko wieku, silniejsze od Legii kluby nie wyraziły nimi zainteresowania. Casus Vrdoljaka pokazuje jednak, że tacy gracze mogą się dobrze sprawdzić. Wprawdzie gwarancji nie ma, ale tę dają tylko zawodnicy mający za sobą granie w silniejszych ligach (Ljuboja, Hlousek, Moulin, Vadis).

Pozyskujemy więc piłkarzy obarczonych pewnym ryzykiem. Nie ma się jednak co na to zżymać. Legia nie ma środków, by kupować gwiazdy lub kandydatów na gwiazdy. Jako najlepszy klub 20. ligi w Europie nie może pozwolić sobie na wielkie zakupy. Jak to zauważył kiedyś wieloletni legionista i kierownik drużyny z lat 90. Bogusław Łobacz, nasz klub przypomina kupca samochodów, którego nie stać na pozyskanie auta z salonu. Szuka więc w komisach. Najczęściej jest tam szrot, ale przy dobrym rozeznaniu można trafić na okazje. A to będzie wiekowe auto po przejściach, a to po wypadku, a to z ogromnym przebiegiem. Bywa, że trafiają się perełki, takie co to Niemiec płacze, gdy sprzedaje. Wiadomo, że finansowo nie możemy równać się z klubami z najsilniejszych lig, czy też tymi z Bliskiego Wschodu oraz Chin. W takich realiach wiele więc zależy od operatywności przedstawicieli klubu i ich koneksji.

Pamiętać przy tym należy, że spory napływ nowych graczy oznacza odpływ. Nie ma już w Legii Guilherme i Hildeberto, a mówi się również o odejściu Pazdana, Czerwińskiego, Jodłowca, Nagya, Chukwu, czy Sadiku. Oczywiście ewentualna strata zdecydowanej większości z nich nie stanowi dla nas problemu, ale jednak im większe zmiany personalne w drużynie, tym trudniej ją zmontować, a czasu na przebudowę wcale nie ma zbyt wiele - liga rusza już za nieco ponad miesiąc. Łatwo nie będzie, bo chociażby przykład gruntownej rekonstrukcji Legii w 2010 r., czy letnich zmian w Lechu świadczy o tym, że takie działania nie od razu przynoszą efekt. Pamiętajmy też, że w kadrze mamy ponad 20 zawodników, którzy przynajmniej raz zdobyli mistrzostwo Polski. Moim zdaniem nie ma jednak innego wyjścia i trzeba podjąć to ryzyko. Zespół potrzebuje przewietrzenia, podniesienia jakości, a biorąc pod uwagę nasze realia i kalendarz, najlepiej zacząć robić to już zimą. Świetnie, że prezes Mioduski i pion sportowy nie odwlekali tego i szybko zaczęli realizować swoje założenia.

Przy czym zastanawiająca jest reakcja fanów na transfery. Falę entuzjazmu przyrównałbym do tej po zdobyciu mistrzostwa Polski. Tymczasem nie liczy się liczba transferów, a ich jakość, mająca z kolei przełożenie na zdobywane trofea. Wygląda to bardzo dobrze, ale prawdziwa weryfikacja przyjdzie w lutym i kolejnych miesiącach. Zresztą letnie okienko też wydawało się być owocne, a okazało się niemal całkowitym niewypałem.

Równocześnie niepokoić może, że pozyskujemy tylko obcokrajowców (przynajmniej na razie) i to głównie samych znajomych Romeo Jozaka. W mojej ocenie nie ma w tym nic złego. Zawodnicy z polskich lig są nieproporcjonalnie drodzy względem jakości, jaką oferują. Do tego w większości nie są ograni nie tylko w silniejszych ligach, ale i w europejskich pucharach. Ze słów dyrektora Kepciji można wnioskować, że pozyskani z Chorwacji piłkarze są na poziomie "gwiazd" Ekstraklasy. Tyle że kilkakrotnie tańsi. Dobrze też jest, gdy trener bierze zawodników, którym ufa. Cieszy więc, że władze Legii zaufały szkoleniowcowi i jego ludziom. Niemniej historia podobnych przypadków w naszym klubie nakazuje ostrożność w podejściu. Warto przy tym pamiętać, że podstawą zaufania jest kontrola.

Tak na marginesie, to okazało się jednak, że klub nie jest taki biedny, jak to wiosną opowiadał prezes Mioduski. Stać nas na niemałe transfery gotówkowe (do tej pory ponad 1,5 mln euro) i na solidne wynagrodzenia dla zawodników. A przecież jesienią nie graliśmy w europejskich pucharach, co przyniosło wyraźne straty finansowe.

Ogólnie jednak aktywność transferową klubu trzeba ocenić na plus. Trafiła się okazja, by pozyskać gwiazdę i to na deficytową pozycję napastnika? Proszę, oto Eduardo. Trzeba było wzmocnić środek pola i skrzydło? Witamy Antolicia i Vesovicia, cenionych w Chorwacji, grających regularnie i występujących w swych reprezentacjach, a mówi się o jeszcze jednym skrzydłowym. Remy też ma za sobą ciekawą przeszłość i może nie od razu, ale ma predyspozycje, by stanowić o sile defensywnej drużyny. Co więcej, trzech ostatnich jest w najlepszym piłkarskim wieku. Mają wiele do zaoferowania, a jednocześnie klub może w przyszłości jeszcze na nich zarobić. By jednak rzetelnie ocenić okienko, trzeba poczekać na odejścia z klubu. Nie wydaje się jednak, byśmy mieli zostać osłabieni. Jedyne co tak naprawdę niepokoi, to możliwość nadmiernej rotacji w składzie. Ale to tylko możliwość. I pamiętajmy, transfery nie są celem samym w sobie tylko drogą do niego: dubletu i awansu do fazy grupowej LM/LE.

A to że kupujemy w komisie? Nieważne. Po prostu trzeba umieć się dobrze rozejrzeć.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.