Jarosław Niezgoda - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Jarosław Niezgoda: Chcę do Rosji!

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Jesienią Jarosław Niezgoda został najlepszym strzelcem Legii w Ekstraklasie. Młody, perspektywiczny i jakby nieco wycofany - takie wrażenie można było odnieść obserwując Jarka z boku. Tą rozmową udowodnił, że jest inteligentnym, błyskotliwym i wygadanym facetem. Zapraszamy do lektury!

Na początek cytat z Romeo Jozaka: „Nie chcę wywierać presji na Adamie Nawałce, ale myślę że niedługo powoła Jarka”.
- Myślałem, że chodzi o „how are you?” (śmiech).

A takie słowa trenera nie nakładają presji na tobie?
- Bardziej motywują. Przede wszystkim jednak świadczą o tym, że trener wierzy we mnie. Oczywiście, że myślę o reprezentacji. Jestem w takim miejscu, w którym nie jest trudno się rozwinąć na tyle, by zostać zauważonym przez selekcjonera. Na razie jednak do tego daleka droga. Wiadomo: potrzebuję regularnej gry i bramek.

Jak to robisz, że w Legii wykańczasz każdego rywala do miejsca w składzie? Był Sadiku. Już go nie ma. Przyszedł Eduardo i po paru minutach gry doznał urazu. Wszystko wskazuje na to, że w Lubinie zagrasz od początku.
- Nie wytrzymują konkurencji (śmiech). A poważnie, Eduardo jest już zdrowy, wypadł tylko na chwilę i jest w normalnym treningu. Nie wiem, czy zagram z Zagłębiem. Rywalizacja o miejsce w składzie trwa.

Eduardo miał nie tylko być wzmocnieniem sportowym, ale też pełnić rolę mentora. Podpatrujesz jego grę?
- Podpatruję. Choćby dlatego, że trenujemy razem. Widać, że to jest dobry zawodnik, usposobiony technicznie. Zobaczymy, jak swoje umiejętności przełoży na Ekstraklasę. Jeśli jednak choćby w połowie będzie w takiej formie, w jakiej był podczas gry w Arsenalu, czy reprezentacji Chorwacji, to będzie dużym wzmocnieniem.

Jak zareagowałeś jego przyjście do Legii? Bardziej patrzyłeś na niego, jak na rywala do miejsca w składzie, czy na gościa, od którego możesz się sporo nauczyć?
- Pierwszą reakcją było, że coś mi to nazwisko mówi. Nie mogłem sobie jednak przypomnieć skąd go kojarzę. Zaraz jednak sobie przypomniałem, że to gość, którym grałem w FIFĘ. W każdym razie dobrze, że tu jest, bo mogę się od niego wiele nauczyć.

fot. Hagi / Legionisci.com

Prezes i trener powiadają, że jesteś bardzo progresywnym zawodnikiem. Szybko się uczysz, przyjmujesz wskazówki szkoleniowców. Z drugiej strony jednak jesteś bardzo samokrytycznym zawodnikiem i często wspominasz, że masz do poprawy to czy tamto. Czego więc nauczyłeś się przez przerwę zimową?
- Jeżeli cokolwiek, to ocenimy dopiero na podstawie meczów. Nie chcę mówić, chcę to wszystko pokazać na boisku. Pracujemy nad moją grą bez piłki, bo na tym poziomie trzeba dużo się przemieszczać, szukać sobie miejsca. Trener wymaga, bym ruszał do prostopadłych podań. Poprawiamy utrzymywanie się przy piłce, bo z tym miałem spore kłopoty jesienią. Chcę i staram się spełniać oczekiwania trenerów.

Jozak powiedział, że jesteś skrytym, małomównym gościem i dopiero zaczynasz się otwierać. Wydaje mi się, że to jednak nie tak. Nie jesteś zamkniętą w sobie niemową, bo takie można by odnieść wrażenie, po tych słowach. Jesteś wygadany, ale chyba trener zauważył, że zadomowiłeś się w Legii.
- Dzięki. Może bierze się to z tego, że w szatni się raczej nie udzielam? Wolę słuchać niż mówić. Nie potrzebuję być w centrum uwagi. Normalnie jednak w relacjach międzyludzkich raczej nie mam żadnych problemów z komunikacją.

Jest to o tyle ciekawe, że niedawno powiedziałeś w jednym z wywiadów, że czujesz się jednym z liderów zespołu.
- No, jeśli jestem. Na pewno zaś czuję się tu coraz pewniej. Dobre występy, gole i zwycięstwa napędzają. Pewność siebie jest potrzebna. W tym zakresie dużo zyskałem w Ruchu Chorzów, gdzie czułem, że trener stawia na mnie cały czas. Regularna gra, nawet po jednym, czy dwóch słabszych występach, była mi wtedy niezbędna. Czułem się tam pewniakiem. W Legii tym pewniakiem się jeszcze nie czuję.

A jak się czujesz w nowych systemach gry 3-5-2, czy 4-3-3?
- Nie wiem jak będziemy grali, różnych rzeczy próbowaliśmy. Dla napastnika nie ma jednak wielkiej różnicy. To głównie pomocnicy muszą najwięcej pozmieniać w swojej grze. Dobrze jednak, że próbujemy nowych ustawień, musimy być przygotowani na zmiany taktyczne podczas meczów, gdy nie będzie szło.

fot. Mishka / Legionisci.com

Z kim ci się najlepiej współpracuje z przodu i dlaczego jest to Radović?
- (śmiech) Z "Rado" graliśmy razem tylko może z 20 minut w sparingu. Z Eduardo w ogóle nie grałem. "Rado" jak "Rado", wiemy jak wygląda, gdy jest w formie. Jest dużym wzmocnieniem. Paradoksalnie nie gra się z nim wcale łatwo, bo trzeba się nauczyć tej współpracy. To bardzo techniczny zawodnik, lubi przełożyć obrońców. Trzeba w odpowiednim czasie dać mu sygnał, że wychodzi się na pozycję. W innym wypadku ruszysz, jak on jeszcze będzie robił przekładańca i w efekcie sześciometrowy spalony. I po robocie. Jeśli jednak napastnik nauczy się grać z "Rado"... Oo, same korzyści.

Można powiedzieć, że trener Jozak jest najważniejszym szkoleniowcem w twojej karierze. Co by nie mówić, to było zaskoczenie, że właściwie od razu byłeś pierwszym wyborem w ataku u człowieka, który przychodził z zagranicy.
- Jakby ktoś wtedy przypatrywał się Legii z boku i miał wybierać skład, to z pewnością nie postawiłby na mnie. Byłbym drugim albo trzecim, a grałby ktoś inny. Nieoczekiwanie dostałem szansę. Legia ma dużo bardziej doświadczoną kadrę od Ruchu, gdzie siłą rzeczy stawiało się na młodych, w czym cechował zwłaszcza trener Fornalik. W Warszawie młodym jest o wiele trudniej wywalczyć sobie miejsce w kadrze meczowej. Na tę chwilę udaje się to właściwie tylko Sebastianowi Szymańskiemu i mnie.

Wybacz, ale muszę zadać najbardziej nieoczywiste pytanie świata: jak się czujecie przed meczem w Lubinie? (śmiech)
- To pytanie z cyklu: nawet jak czujemy się fatalnie, to powiemy, że świetnie (śmiech). Nie można inaczej odpowiedzieć. Wszystko okaże się w piątek. Możemy opowiadać, jacy to jesteśmy silni, a potem w plecy. I odwrotnie. Możemy narzekać, a nagle się okaże, że wszystko będziemy wysoko wygrywać.

Przygotowania Jozaka da się porównać z tymi, które były poprzednio?
- W zestawieniu z tymi u Czerczesowa, to były dużo lżejsze. Wtedy dostaliśmy niesamowity wycisk. Inna sprawa, że może postrzegam to tak dlatego, że przeszedłem tu z II ligi i trudniej było mi się przyzwyczaić i inaczej reagował organizm?

fot. Mishka / Legionisci.com

Czyli co? Plan na wiosnę jest taki, że wiosną zdobywamy puchar, a potem mistrzostwo, ty strzelasz 10 goli i jedziesz na mundial do Rosji?
- A może 11? (śmiech)

To plan maksimum?
- Maksimum to medal mistrzostw świata. A może i król strzelców? (śmiech). Poważnie mówiąc, to spokojnie. Regularne występy, bramki, puchar, mistrzostwo i zobaczymy.

Na koniec wyjaśnij proszę, co takiego fantastycznego jest w internacie w Puławach?
- Hahaha. Powiedziałem, że to moje ulubione miejsce w tym mieście. Ale naprawdę tak jest. Mieszkałem tam wiele lat, a jak nawet przestałem mieszkać, to często odwiedzałem. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, zawiązały się fajne znajomości. Było to centrum spotkań. Połowa drużyny tam mieszkała, to jak mogło nie być dobrze, no nie?

Rozmawiał Jakub Majewski
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.