Liga polska
Play off 2 mecz
100
Warszawa
12.02.2006
14:00
Legia Warszawa
Gwardia Szczytno
Legia Warszawa
2-3
Gwardia Szczytno
Pierwszy skład:
1. Wróbel (L)
5. Wrona
7. Reszczyk (9. Grobelny)
10. Walendzik (K)
11. Mikołajczak
13. Sotek
14. Radomski
Sędzia główny
Relacja

Przegrana na własne życzenie

Siatkarze Legii odnieśli porażkę w drugim spotkaniu fazy play off z Gwardią Szczytno. W pierwszym meczu szczęśliwie wygrali 3-2, tym razem ulegli w identycznym stosunku setów. "Przegraliśmy na własne życzenie" - ocenił po meczu na gorąco trener Legii, Wojciech Szczucki i trudno odnieść inne wrażenie.
Pierwszy set rozpoczął się asem serwisowym wojskowych, chwilę potem przewagę objął zespół Gwardii. Przy stanie 3-7 Wojciech Szczucki poprosił o czas i gospodarzom udało się doprowadzić do wyniku 8-7. Niestety potem prowadzili już wyłącznie goście i pierwszy set zakończył się ich zwycięstwem 25-23.
Drugi set przebiegał pod dyktando Legii. Tylko na początku pozwolili oni gościom na prowadzenie, później utrzymywali bezpieczną przewagę punktową.
Trzecia część gry była bardzo wyrównana, jednak nieco lepiej prezentowali się w niej siatkarze z Warszawy i to oni objęli prowadzenie w meczu na 2-1.
W secie czwartym legionisci wygrywali już 22-18 i wydawać by się mogło, że bez większych problemów zakończą spotkanie zwycięstwem 3-1. Niestety, nadszedł moment dekoncentracji i niewymuszonych błędów. Przy prowadzeniu 24-22 gospodarze zupełnie się pogubili. Szybko stracili cztery kolejne punkty i tym samym goście doprowadzili do tie-breaku. Niestety trener Legii miał niewielkie pole manewru jeżeli chodzi o zmiany. Zespół jest obecnie mocno przetrzebiony przez kontuzje. Na ławce zasiadł zaledwie jeden zawodnik - Łukasz Grobelny.

Ostatnia częśc gry była bardzo wyrównana, ale tylko do wyniku 11-11. Niestety, od tego momentu punkty zdobywali już tylko goście. Ostatecznie wywieźli oni z Warszawy cenne zwycięstwo.
Na hali zasiadło ok. 100 osób. Tym razem nie zabrakło głośnego dopingu dla gospodarzy. Miejmy nadzieję, że na innych meczach będzie podobnie.

Przed nami dwa kolejne pojedynki w Szczytnie. Aby myśleć o utrzymaniu w lidze, siatkarze Legii muszą wygrać przynajmniej jedno. Wówczas decydujący mecz odbędzie się w stolicy.

Pomeczowe wypowiedzi

Wojciech Szczucki (trener Legii): Niestety chłopcy zasłużyli na to, żeby ten mecz przegrać. Za szybko uwierzyli, że już jest po meczu i spotkała ich taka klasyczna kara siatkarska. Zamiast skończyć, dopełnić formalności, oni zaczęli myśleć o tym, że już nie muszą walczyć. Ciężko jest potem odtworzyć koncentrację. Nam zabrakło dojrzałości, natomiast nie zabrakło jej naszym rywalom. Wykorzystywali każdy moment dekoncentracji, słabszej gry. W czwartym secie kilka niewymuszonych błędów zadecydowało o wyniku. Wystarczyło zagrać spokojniej, skoncentrować się, żeby wszystko potoczyło się inaczej. Niestety brakuje mi w tej grze stabilizacji.
Zaczynaliśmy już grać na równym poziomie, ale teraz przez te wymuszone kontuzjami zmiany gramy znów bardzo nierówno - od naprawdę dobrych akcji, do banalnych błędów. Musimy nad tym popracować. Z konieczności jako atakujący zagrał Mikołajczak i dobrze wywiązywał się z tego zadania. Szkoda, że pod koniec zabrakło mu nieco sił. Brakuje mi bardzo kontuzjowanych zawodników, nie mam żadnych możliwości taktycznych. Przy słabszej dyspozycji jakiegokolwiek gracza nie mam go kim zastąpić, na pewno gdyby była możliwość zmian, ten mecz wyglądałby lepiej. Trzeba po prostu czekać, aż będą oni gotowi do gry. Jest ogromna szansa, że w Szczytnie zagra już Nowakowski. Natomiast cy zagra Wierzbowski, okaże się tuż przed następnym meczem. Na pewno nie będziemy ryzykować, jeśli nie wszystko będzie jeszcze w porządku. Mamy przed sobą dwa mecze w Szczytnie. Przynajmniej jeden musimy wygrać, żeby myśleć o utrzymaniu. Jeśli to się nie uda, będziemy musieli grać z drużyną przegraną z pary Jadar - Wołomin.

Dodatki
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.