Fani dali czadu!
Komplet kibiców obejrzał sobotnie spotkanie koszykarzy na Bemowie, które było ostatnim pojedynkiem naszej drużyny w tym roku. Podopieczni Wojciecha Kiełbasiewicza stoczyli wyrównany pojedynek z Żurawiem Gniewino, ale nie zdołali wygrać. Goście objęli prowadzenie na początku spotkania i utrzymywali je przez długi czas. Róźnica nie przekraczała jednak 5-6 punktów. W końcu legioniści wyszli na prowadzenie 31-29. Później jednak ponownie oddali je rywalowi i na dwie minuty przed przerwą było 41-46. Po parudziesięciu sekundach goście powiększyli przewagę do 50-41. Na przerwę schodziliśmy z sześciopunktową stratą (44-50).
Obie drużyny popełniały błędy. Na głupią stratę Kijanowskiego, Żuraw odpowiedział niesioną piłkę. Później Piotr Nawrot bardzo niecelnie podawał i po raz kolejny straciliśmy piłkę. Szkoda, że Przemysław Kotynia nie trafił spod samego kosza, bo w końcowym rozrachunku takie pojedyncze błędy miały wpływ na końcowy wynik. Jeśli wymieniać błędy, to ponownie legioniści nie zbierali najlepiej, nawet po niecelnych rzutach osobistych rywali. Inna sprawa, że te przytrafiały się im bardzo rzadko. Zawodnicy z Gniewina całkiem nieźle punktowali natomiast za 3 punkty.
Szkoda, że tak szybko straciliśmy Roberta Pacochę, który po jednej z dynamicznych akcji, zakończonej punktami doznał kontuzji uda. Po zaledwie 9 minutach na parkiecie, najbardziej doświadczony zawodnik Legii musiał opuścić parkiet. Wcześniej zdobył 5 punktów, nie trafiając jednego rzutu za 3 i jednego rzutu osobistego. Jego wejścia pod kosz, z których zresztą słynie, mogły w końcówce przechylić szalę zwycięstwa na nasza stronę.
Legia goniła Żurawia zaciekle i parę razy dochodziła gości na 1-2 punkty. W końcu, udało się doprowadzić do remisu 80-80 po trójce Nawrota (asysta Złomańczuka). Później dwa rzuty osobiste wykorzystał Piotrek Nawrot i cieszyliśmy się z prowadzenia. Niestety niezbyt długo. Przyjezdni odpowiedzieli trójką Pawła Strychalskiego i prowadzenia nie oddali już do końca. Legia odpowiedziała niecelnym rzutem Nawrota za 2 punkty. W kolejnych akcjach kapitan Legii był bardzo dokładnie kryty, tak by nie mógł oddać rzutu z dystansu. Legioniści masowo popełniali przewinienia, by jak najszybciej przerwać akcje rywala. "Kijek" w ten sposób musiał przedwcześnie opuścić boisko za piąte przewinienie. Żuraw trafiał jednak osobiste i nie dał sobie wydrzeć wygranej. Legioniści wynik meczu (88-92) ustalili w ostatniej akcji, po wejściu pod kosz. Szkoda, że ambitna postawa zawodników nie dała nam zwycięstwa.
Po meczu kibice śpiewali z koszykarzami "Warszawę", a ci pokazali, że nauczyli się legijnych pieśni. Zresztą fani Legii byli szóstym zawodnikiem drużyny przez cały mecz. Gdyby nie brak pozwolenia na organizację imprezy masowej, na trybunach pojawiłoby się grubo ponad 1000 osób. A tak mogło dopingować Legię tylko 299. Ale i tak było "piekielnie". Oprócz fanatycznego dopingu, kibice zaprezentowali czerwono-biało-zieloną baloniadę, zimne ognie oraz 8 flag na kiju. W hali wywieszone zostały dwie flagi oraz dwa transparenty "JP 100%" oraz "www.koniecITI.pl".
W przerwie dla kibiców przygotowano darmowy catering (ciepły posiłek i napoje) oraz konkursy. Fani mogli wygrać trzy koszulki treningowe oraz zestawy kibicowskie ufundowane przez ABJ Sport. Konkursy cieszyły się sporym zainteresowaniem.
Relacja z trybun
Autor: Bodziach