Postraszyli do przerwy
Tradycyjnie komplet publiczności dopingował koszykarzy Legii w ligowym meczu rozgrywanym na Bemowie. Podopieczni Roberta Chabelskiego niespodziewanie przegrali pierwszą kwartę 13-19, a w drugiej odrobili tylko punkt i na przerwę schodzili przegrywając 5 punktami. Jednak dwie kolejne odsłony meczu to zdecydowana przewaga Legii i aż 63 punkty, które pozwoliły ostatecznie cieszyć się z wysokiego zwycięstwa 100-67.
Kibice, którzy przyszli na niedzielny mecz z Jagiellonką byli z pewnością mocno zdziwieni przebiegiem pierwszej części spotkania. Legia, która do tej pory gromiła kolejnych ligowych rywali, tym razem przez 16 minut musiała gonić rywali. Jagiellonka w pierwszej połowie radziła sobie wyjątkowo dobrze. Goście regularnie trafiali do naszego kosza z wysoką skutecznością, także za 3 punkty.
Nasz zespół nie potrafił wykorzystywać stwarzanych sytuacji, w czym przeszkadzało także agresywne krycie Jagiellonki. Legioniści wyszli na prowadzenie po raz pierwszy dopiero w 16. minucie spotkania, prowadząc wówczas 33-31. Niestety chwilę później bardzo dobrej okazji na podwyższenie prowadzenia nie wykorzystał Szymon Złomańczuk i ostatecznie do przerwy nadal prowadzili goście (37-42).
Wpływ na wynik do przerwy miało też oburzenie trenera Chabelskiego i Michała Świderskiego na decyzje sędziów. Panowie z gwizdkiem, jakby nie znając nowych przepisów obowiązujących w rozgrywkach koszykarskich, pozwalali Jagiellonce (parokrotnie) na wyprowadzanie piłki z własnej połowy przez... 14 sekund, podczas gdy przepisy mówią o 8 sekundach na wyprowadzenie piłki. I gdy legioniści zwrócili kolejny raz uwagę Gąsińskiemu, by zaczął sędziować zgodnie z przepisami, ten gwizdał... ale "dachy" dla naszych.
Na szczęście po zmianie stron obraz gry był zupełnie inny. To Legia regularnie trafiała, Jagiellonkę opuściło zaś strzeleckie szczęście i - chyba także siły. Pierwszych 20 minut meczu wyczerpało zespół z Pragi i po zmianie stron Legia dominowała już w każdym elemencie gry, nie tylko wychodząc na prowadzenie, ale i uzyskując wyraźną przewagę. Spora w tym zasługa Pawła Podobasa, który dał bardzo dobrą zmianę i trafiał w ważnych momentach, a przy okazji zaliczył parę naprawdę niezłych wejść pod kosz oraz jeden efektowny blok, po którym Legia przeprowadziła szybką kontrę.
Po przerwie bardzo dobrze prezentował się także "Świder", który w pierwszej połowie popełniał zbyt wiele błędów - podobnie zresztą jak większość graczy. Przeciwko Jagiellonce Legia musiała sobie radzić bez Marcina Chojeckiego, więc znacznie dłużej na parkiecie przebywał Bartek Błaszczyk. W składzie zabrakło także Michała Kawczyńskiego, Michała Kowalika (kontuzja, obecny na meczu), Macieja Staszewskiego i Łukasza Zajączkowskiego (jeszcze nie wznowił treningów).
Końcowy wynik niedzielnego meczu może sugerować, że wygrana Legii przyszła po raz kolejny dość łatwo. Tak jednak nie było - pierwsza kwarta pokazała, że zespół musi być skoncentrowany od pierwszej do ostatniej minuty, tym bardziej, że przed nami trudniejsze spotkania z Sokołem Ostrów i MKS-em Ochota. Z drugiej strony tylko rywalizacja z mocniejszymi zespołami może pomóc nam w odpowiednim przygotowaniu do decydujących rozgrywek o II ligę.
Kolejny mecz czeka Legię w najbliższą sobotę w Nadarzynie (początek o g.18:00). Prowadzony przez Jacka Gembala GLKS jest jednym z najsłabszych zespołów ligi - na razie przegrał wszystkich pięć spotkań.
Autor: Bodziach