Jedna kwarta to za mało
Legia Warszawa przegrała w drugim ligowym spotkaniu w tym sezonie. Mecz rozpoczął się od prowadzenia legionistów, ale następnie rywale szybko zdobyli 6 punktów i niemal do końca pierwszej kwarty nie tracili prowadzenia. Dopiero rzuty osobiste Jana Pawlaka dały legionistom prowadzenie, a kwarta zakończyła się prowadzeniem 21-19.
Pierwsza część drugiej odsłony spotkania ponownie nie poszła po myśli szkoleniowców Legii. Po 3 minutach krakowianie wyszli na pięciopunktowe prowadzenie i Piotr Bakun poprosił o czas. Nasi koszykarze popełniali sporo niewymuszonych błędów i bardzo słaba rzucali osobiste - zaledwie 5 trafionych na 13 prób. Ostatecznie do przerwy Legia przegrywała z AZS AGH 35-42. W trzeciej kwarcie obraz gry nie uległ zmianie i rywale powiększyli swoją przewagę o kolejny punkt. Dopiero w ostatniej części spotkania legioniści obudzili się odrobili 9 punktów straty i doprowadzili do stanu 57-58, ale goście szybko odpowiedzieli rzutem za 3. Przez kolejne 3 minuty utrzymywała się 3-5 punktowa przewaga gości, choć "zieloni kanonierzy" zmarnowali kilka znakomitych okazji. Na 2 minuty i 50 sekund przed końcem po celnym trafieniu za 3 punkty zrobiło się 66-68, a do tego rywale zmarnowali swoją akcję, legioniści po dwóch celnych osobistych doprowadzili do wyrównania, a chwilę później objęli prowadzenie 70-68. Ogromny jęk zawodu rozległ się na hali gdy po rzucie za trzy piłka przez kilka sekund kręciła się na obręczy bo ostatecznie nie wpaść do środka. Trójkę natomiast zaliczyli krakowianie doprowadzili do remisu 75-75, a do końca meczu pozostawało 25 sekund. Piłkę mieli goście i wraz z końcową syreną trafili i wygrali.
Pościg skuteczny, zabrakło zastawiania
Słaby mecz szczególnie w pierwszej połowie w wykonaniu Legii, mógł się mimo wszystko zakończyć zdobyciem dwóch punktów na własnym parkiecie. Legia potrafiła zniwelować 13-punktowe prowadzenie AZS-u z 28. minuty gry (45-58), ale w końcówce pozwoliła na bardzo łatwych pięć punktów dla przyjezdnych.
Na półtorej minuty przed końcem III kwarty goście prowadzili już 58-45 i wydawało się, że jest po zawodach. Co więcej, w kolejnych akcjach krakowianie mieli szanse na powiększenie przewagi, ale Kalinowski i Kolber oddali niecelne rzuty. Sygnał do ataku dał Piotr Nawrot, który zaliczył akcję dwa plus jeden, dobijając własny niecelny rzut. Wcześniej piłkę na tablicy gości zebrał Nędzi, po niecelnej "trójce" Świderskiego. Przed ostatnią częścią spotkania Legia traciła osiem punktów, po tym jak Holnicki udanie wszedł pod kosz.
Początek czwartej odsłony był koncertowy w wykonaniu Legii. Trenerzy wprowadzili wtedy na boisko Zajączkowskiego i Podobasa w miejsce Jaremkiewicza i Nowerskiego. "Pepe" kilkanaście sekund później celnie rzucił za 3 punkty, a w kolejnych akcjach (po niecelnych rzutach gości), za 2 punktowali Holnicki i Nędzi, zmniejszając straty do jednego oczka (57-58). Krakowianie zaczęli w końcu punktować i powiększyli swoją przewagę, tym razem do siedmiu punktów (61-68). To wtedy, na 3 i pół minuty przed końcem spotkania, miał miejsce ostatni zryw Legii. Rzuty Nawrota (2), Czujkowskiego (3), niecelne osobiste Warmuza i w końcu dwa celne osobiste Czujkowskiego doprowadziły do stanu 68-68. Legia poszła za ciosem i za sprawą Nawrota (2/2 z linii rzutów wolnych) wyszła na prowadzenie, które do czterech punktów powiększył Zajączkowski.
W odpowiedzi dla gości punktował Dudzik, zaś Legia odpowiedziała dwoma punktami Zajączkowskiego (wcześniej, w tej samej akcji, niecelnie za 3 rzucał Czujkowski). Na półtorej minuty przed końcem nasz zespół prowadził 74-70. W kolejnej akcji boisko za piąty faul musiał opuścić Marcin Nędzi. Damian Kalinowski pewnie wykorzystał oba rzuty osobiste, a w odpowiedzi jeden z rywali faulował Patryka Nowerskiego. Center Legii spudłował pierwszy z nich, czego serdecznie gratulował mu Kalinowski (upomniany przez sędziego za swój gest). Drugi osobisty był już celny i na tablicy widniał wynik 75-72 na naszą korzyść.
Do końca pozostawała minuta i Legia zagrała przez 60 sekund fatalnie w obronie. Dopuszczono do łatwego rzutu Wamuza za trzy punkty (niecelny) oraz zbiórki na naszej tablicy. Jakby tego było mało, nikt nie pilnował Dudzika, który otrzymując piłkę od Warmuza za 3 punkty doprowadził do wyrównania. Legia w odpowiedzi, na 20 sekund przed końcem, zakończyła akcję niecelnym rzutem za 3 punkty w wykonaniu Nawrota. Trener AZS-u wziął wtedy czas dla drużyny. Najpierw Warmuz, na dwie sekundy przed końcem akcji, niecelnie rzucił za trzy punkty, ale Michał Szewczyk zebrał piłkę na naszej tablicy i bez zastanowienia, nieatakowany przez nikogo, oddał celny rzut wraz z końcową syreną, zapewniając przyjezdnym komplet punktów.
Autor: Woytek