Liga polska
II runda play-off, 2. mecz
200
Kalisz
5.04.2014
17:00
MKS Kalisz
Legia Warszawa
MKS Kalisz
88-83
Legia Warszawa
10. Łukasz Wojciechowski (k) 22 (4)
12. Marcin Pławucki 14 (2)
14. Artur Mrówczyński 12 (2)
17. Kamil Sierański 10
4. Jakub Szymczak 10 (1)
18. Tomasz Zyber 9
9. Jakub Kołodziej 7 (1)
8. Przemysław Galewski 2
11. Jakub Kowalski 2
5. Bartosz Grochowina -
6. Bartłomiej Kuczyński -
13. Szymon Kluszczyński -
trener: Piotr Czaska
14. Arkadiusz Kobus 19 (4)
21. Andrzej Paszkiewicz 17 (5)
24. Damian Zapert 12
10. Damian Cechniak 10
7. Paweł Podobas (k) 7 (1)
6. Rafał Holnicki-Szulc 5 (1)
12. Bartłomiej Bojko 4
15. Michał Świderski 3 (1)
8. Bartłomiej Ornoch 2
17. Przemysław Jaworski 2
30. Mikołaj Motel 2
4. Rafał Piesio 0
trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski
Sędzia główny Mirosław Wysocki, Bartłomiej Kucharski ; Komisarz: Jan Dłużyk
Relacja

Stan rywalizacji 1-1...

W rozegranym dziś w Kaliszu drugim meczu półfinałowym play-off o awans do I ligi, koszykarze Legii po zaciętej i wyrównanej grze przegrali z miejscowym MKS-em 88-83. Wyniki poszczególnych kwart: 20-18, 17-21, 29-27, 22-17. Kolejny mecz legioniści rozegrają w najbliższą środę 9 kwietnia na Bemowie. Do finału awansuje zwycięzca środowego pojedynku.
Koszykarze Legii byli o krok od wygranej w drugim meczu półfinałowym w Kaliszu, ale ostatecznie musieli uznać wyższość rywali. Na 50 sekund przed końcem meczu Andrzej Paszkiewicz celnym rzutem za 3 punkty doprowadził do stanu 83-85. Legionista w kolejnej akcji mógł wyprowadzić nasz zespół na prowadzenie, ale tym razem spudłował rzut za 3.
W odpowiedzi Artur Mrówczyński wykorzystał drugi z rzutów osobistych. Legia mogła doprowadzić jeszcze do dogrywki, ale w ostatniej naszej akcji Damian Zapert nie trafił za 3 i w rewanżu legioniści musieli szybko faulować, a tym razem Mrówczyński nie pomylił się z linii rzutów wolnych i zapewnił swojej drużynie wygraną 88-83.

W całym meczu Legia popełniła sporo błędów, szczególnie w obronie, pozwalając rywalom na oddawanie wielu rzutów z czystych pozycji. Rywale nie tylko zbyt łatwo mogli oddawać rzuty z obwodu, ale często dostawali się pod nasz bez większych problemów. Ten element trzeba zdecydowanie poprawić przed trzecim meczem i bronić równie agresywnie co w II połowie meczu na Bemowie.

Początek spotkania to ze strony Legii gra na Damiana Zaperta, który zdobył pierwszych 6 punktów dla Legii. Gra była bardzo wyrównana, a prowadzenie kilkakrotnie zmieniało się. W pierwszej kwarcie Paszkiewicz i Kobus celnie punktowali za 3, ale Legia nie wykorzystała okazji, by wyjść na prowadzenie po I kwarcie. Rzut Motela był niecelny, a w odpowiedzi Zbyer wyprowadził swój zespół na prowadzenie 20-18.

Początek drugiej kwarty był fatalny w wykonaniu naszej drużyny. Ornoch w chwilę po wejściu na boisko, zaliczył głupią stratę, a następnie legioniści pozwolili dwa razy z rzędu na celne trójki Mrówczyńskiego. Chwilę później za dużo miejsca miał Jakub Szymczak i po 13. minutach gospodarze prowadzili już różnicą ośmiu punktów. Mogło być jeszcze gorzej, bo legioniści w ataku najpierw popełnili błąd kroków, a w kolejnej akcji dopiero trzecia próba rzutu, dosięgnęła celu. MKS zaczął grać coraz bardziej agresywnie, wymuszając błędy naszych graczy, a gospodarze oddawali kolejne rzuty, które trafiały celu. Przy stanie 35-24, można było mieć wątpliwości co do końcowego wyniku, na szczęście Legia zagrała perfekcyjnie ostatnich 90 sekund pierwszej połowy. Brak krycia na obwodzie wykorzystał Rafał Holnicki-Szulc, który skarcił kaliszan trójką. W kolejnej akcji punktował Zapert, a następnie po niecelnym rzucie za 3 Podobasa, "trójkę" trafił Paszkiewicz. Gdy gospodarze myśleli już zapewne o zejściu na przerwę, "Hol" zaliczył przechwyt przy wyprowadzaniu piłki przez gospodarzy pod własnym koszem, odegrał na obwód, a celna "trójka" wyprowadziła naszą drużynę na prowadzenie 39-37.

Już w pierwszej połowie nie brakowało sytuacji "stykowych". Raz po raz na parkiet (czy jak nazwać nawierzchnię w hali ZS, która z parkietem nie ma nic wspólnego) padał Artur Mrówczyński, próbujący wymusić przewinienia. Na początku drugiej połowy trwała walka punkt za punkt. W końcu trójkę trafił Świderski, a później trzy razy z rzędu punktował z bliska Cechniak. Gospodarze po raz kolejny zacżęli trafiać seriami, czego efektem było kolejne 5-punktowe prowadzenie (53-48 w 25. minucie). Legia odpowiedziała akcją 2+1 Kobusa, ale w ataku za dużo miejsca zostawiano kapitanowi gospodarzy, Wojciechowskiemu, który wykorzystał to zdobywając dla swojej drużyny 12 punktów z rzędu (w tym dwie trójki). Ostatnie dwa z nich padły z rzutów wolnych, podyktowanych przez sędziów za niesportowy faul (bez piłki) Mikołaja Motela. Przewaga MKS-u wzrosła do 9 oczek, a kaliszanie próbowali jeszcze dorzucić "trójkę", ale tym razem Mrówczyński na szczęście pomylił się.

Tak jak w II kwarcie, tak i w trzeciej - Legia zaczęłay grać zdecydowanie lepiej w ostatnich sekundach tej partii. Za sprawą Kobusa (trójka), Cechniaka i Paszkiewicza (trójka), udało się doprowadzić do remisu. Na początku ostatniej kwarty wydawało się, że wszystko jest już na dobrej drodze do wygranej naszej drużyny. Paszkiewicz trafił za 3, w kolejnej akcji wszedł na kosz i rzucił z bliskiej odległości, punktował także Kobus i cały czas to gospodarze musieli gonić legionistów. Jeszcze na 3,5 minuty przed końcem, Kobus wyprowadził nas na prowadzenie 78-77, niestety ostatnie w tym meczu. Minutę później Holnicki, dobijając spod kosza niecelny rzut Paszkiewicza, doprowadził do remisu 80-80. Rywale odpowiedzieli niemal natychcmiast trójką. Legia w dwóch kolejnych akcjach pudłowała spod kosza (Cechniak). W końcu sędziowie, po olbrzymim zamieszaniu, które o mało nie zakończyłoby się bójką koszykarzy obu drużyn, sędziowie odgwizdali faul Kobusa. Co prawda całej sytuacji nie widzieli i najpierw, po około 3-minutowej dyskusji z trenerami i komisarzem, zarządzili dwa rzuty wolne Artura Mrówczyńskiego... po czym zmienili decyzję i osobiste rzucał Jakub Kołodziej. Trafił oba, a trójka Paszkiewicza na 83-85 dawała jeszcze Legii szanse na triumf, ale ostatnie 30 sekund, które opisaliśmy już na wstępie, zadecydowały o tym, że potrzebne będzie rozegranie trzeciego pojedynku.

Po meczu gracze MKS-u, świętowali tak hucznie, jakby co najmniej wywalczyli na własnym boisku awans do pierwszej ligi. Mamy nadzieję, że w środę w minorowych nastrojach opuszczać będą stolicę. Inna sprawa, że przedłużenie rywalizacji do trzeciego meczu, należy uznać za spory sukces ekipy z Wielkopolski.


Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi

PIOTR BAKUN (trener Legii): Dość wysoki wynik może sugerować, iż obie drużyny zaprezentowały się gorzej w obronie, ale w moim odczuciu tak nie było. Owszem popełnialiśmy głupie błędy, ale nie było ich dużo w defensywie. Ponadto zdarzało się, że nie trafialiśmy z otwartych pozycji, co pozwoliłoby łatwo zapunktować. Lepiej wykorzystywaliśmy rzutu wolne, choć było ich mało. Może powinniśmy bardziej grać pod kosz i szukać fauli.
To, że dzisiaj zagrało więcej zawodników, to wynika z przebiegu meczu i szukania nowych rozwiązań. Chcieliśmy dać szansę Mikołajowi Motelowi czy Bartkowi Ornochowi. Mamy szeroki skład i powinniśmy grać również zawodnikami, których mamy na ławce. Na pewno nie powiem, że Mikołaj zaprezentował się źle, choć... dobrze też nie grał.
W końcówce była sytuacja z faulem i Arkiem Kobusem. Obaj sędziowie się skonsultowali ze sobą, podjęli decyzję i już. Swoją drogą, to zaskakujące, że w play-offach w ostatniej kwarcie drużyna w ogóle nie fauluje. Natomiast Kalisz pierwsze przewinienie złapał dopiero na kilkanaście sekund do końca! To jest dziwne. Co do Arka, to był dziś kryty, ale i tak swoje zrobił. Mam wrażenie, że można było na nim gwizdnąć kilka razy w akcjach podkoszowych.
Dwa razy Damian Cechniak miał piłkę pod samym koszem. Dwa razy. I to były punkty na zwycięstwo i dwukrotnie spudłował. To, czy był faulowany czy nie, to już jest drugorzędna sprawa, ale ten facet jest wysoki i powinien to skończyć. W końcówce zagraliśmy mądrze, tylko po prostu nie trafiliśmy w baaardzo dogodnej sytuacji.
Osobiste? Nie chcę o nich nic mówić, ale cały czas nad nimi pracujemy. Wpływamy na zawodników, na ich koncentrację przy ćwiczeniu tego elementu. Mam nadzieję, że to się przełoży na mecz.
W środę nie spodziewam się innego meczu niż dzisiaj, bo niby dlaczego? Chłopaki z Kalisza to nie są jakiegoś ogórki tylko po to, żeby rozegrać zawody. Oni przyjadą po to, żeby wygrać mecz. Udało im się to u siebie i to samo będą chcieli zrobić w Warszawie. Natomiast my im na to nie pozwolimy. Na nas presja jest cały czas i umiemy z tym grać. Będziemy grać u siebie mając za sobą fantastyczną publiczność. Wierzymy, że nasi kibice nam pomogą i będą realnym szóstym zawodnikiem. Jedyne o co się obawiam, to to, żebyśmy na Kalisz za mocno nie ruszyli. Po tym meczu są wszyscy źli na to, co miało miejsce. Zatem teraz nie ma najmniejszego problemu z mobilizacją.
Dzisiaj przez cały mecz za Waszą ławką mogliście liczyć na wspaniałą "lożę szyderców", która co chwila coś tam dogadywała. To bardziej wk..., czy ze śmiechem podchodzicie do tego?
- Mnie podoba się to, że oni usiłują wyprowadzić nas z równowagi i pyskować, a gdy dochodzi do prawdziwego "spotkania", jak przy zejściu do szatni, czy choćby po meczu, to kulili uszy po sobie i się nie odzywali. Tacy mało zdecydowani napinacze.

PIOTR CZASKA (trener MKS-u Kalisz): To był wyrównany mecz. Myślę, że kluczowa była trzecia kwarta, która zwykle była naszą piętą Achillesową. Nastąpiła zmiana - wyszliśmy z jednym wysokim, co pomieszało szyki Legii, a nam zorganizowała kilka szybkich ataków, po których trafiliśmy za 3 punkty. To był element, który przy takim poziomie spotkania, pozwolił nam na wygraną.
Muszę pochwalić Marcina Pławuckiego, który dał dobrą zmianę. Niemniej jednak muszę wymagać więcej od zmienników, bo do przerwy wyglądało to tak, że rezerwowi Legii rzucili 22 punkty, a nasi o 20 "oczek" mniej. To jest wyraźna różnica, którą zniwelowaliśmy trochę w kolejnych częściach zawodów.
Jak trzeba zagrać w Warszawie? Myślę, że ani jeden, ani drugi zespół za wiele nie zdziała, bo nie ma na to czasu. To jest kwestia dyspozycji dnia i determinacji. W Warszawie te piłki niczyje padały zazwyczaj łupem miejscowych. My byliśmy, nie wiem, przestraszeni? Zatem tego typu detale będą decydowały o sukcesie.
Tak to jest, że przez cały sezon walczy się o jak najwyższe miejsce, żeby w play-offach grać dwa mecze u siebie. Jednak takie ekipy też wiedzą, że jeśli przegrywa się jedno spotkanie, to pojawia się strach. Ze strony Legii spodziewam się twardej gry, bo to jest dobry zespół, który się nie wystraszy. Musimy stanąć na wysokości zadania.

Łukasz Wojciechowski (kapitan MKS-u): Cieszymy się ogromnie. Mam nadzieję, że to zwycięstwo nauczyło Legię trochę pokory, bo niektóry zawodnicy już czuli się beniaminkiem I ligi. Niestety nikt z przydziału nie awansuje i trzeba wygrywać. My dzisiaj wygraliśmy.


Autor: Bodziach i Gacek

Dodatki
Zapowiedź

Gramy o finał

Drugi mecz pomiędzy MKS-em Kalisz a Legią rozegrany zostanie w najbliższy weekend. Spotkanie, które w przypadku wygranej naszej drużyny, zadecyduje o awansie do finału play-off, odbędzie się w sobotę 5 kwietnia o 17:00 w hali Zespołu Szkół Samochodowych przy ulicy 3 Maja w Kaliszu. W pierwszym pojedynku legioniści po bardzo słabej pierwszej połowie, ostatecznie pokonali MKS 64-54. Legia wygrała także oba mecze w sezonie zasadniczym. Wtedy mecz w Kaliszu rozegrany został w ponad 3-tysięcznej Kalisz Arenie. Tym razem spotkanie rozegrane zostanie w hali Zespołu Szkół Samochodowych przy ulicy 3 Maja 18, która może pomieścić raptem 300 widzów. Dla koszykarzy MKS-u, gra w hali ZS nie będzie niczym nowym. Kaliszanie rozegrali tam już dwa ostatnie pojedynki - ligowy z Notecią i spotkanie play-off z GTK Gdynia. W obu przypadkach gospodarze zwyciężali.


Autor: Bodziach

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.